Jaka wolność? Prowokująca roztropność synów tego świata
19 września 2022, autor: Krzysztof Osuch SJChciałoby się po wysłuchaniu Jezusowej przypowieści szczerze zapytać: czy ona nas poucza i buduje, czy raczej bulwersuje, a nawet …gorszy? Oczywiście, słowa Jezusa są zawsze prawe, dlatego z góry należy założyć, że w zachowaniu nieuczciwego rządcy Jezus wskazuje nam coś „budującego”…
Niemniej ani nie pierwszy, ani nie jedyny raz Jezus prowokuje do myślenia i „łopatologicznie” pokazuje, że także dla chrześcijan ważna jest konsekwentna roztropność, dzięki której można tym mocniej ufać, że zostaniemy przyjęci „do wiecznych przybytków”, „gdy wszystko się skończy” (Łk 16, 9).
Jezus powiedział do swoich uczniów: Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą. Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt. Następnie pytał drugiego: A ty ile jesteś winien? Ten odrzekł: Sto korcy pszenicy. Mówi mu: Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości (Łk 16,1-8. 9).
Oszust dany za przykład?
Nieuczciwy zarządca dóbr bogatego pana „wpadł” za sprawą donosu. Nie był dość ostrożny w kryciu swoich machlojek. Jednak po wpadce potrafił roztropnie zaradzić grożącej mu biedzie. – Czy to jednak ma być dla nas „dobrym przykładem”? Samo to na pewno nie. To jasne, że Jezus nie wdaje się w przypowieści w wyczerpującą i pełną ocenę sytuacji rządcy-oszusta. Nie ocenia jego postępowania w aspekcie moralnym. Bierze pod uwagę tylko jeden aspekt, to mianowicie, że potrafił on umiejętnie i roztropnie zadbać o swój byt materialny.
- Jezus chwali jego roztropność w postępowaniu z ludźmi jemu podobnymi, a jednocześnie dystansuje się wobec jego „światowej logiki” (nie do przyjęcia dla Jezusa i dla jego uczniów).
- Jezus wyraża przyganę wobec „synów światłości” i jednocześnie swój dystans wobec światowej nieuczciwości w tym zdaniu:
„Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości”.
– Skoro tak, to czego właściwie Jezus nas uczy.
Nieuchronna odpowiedzialność
Jezus przypomina (choć tym razem tylko pośrednio), że nasze życie jest (by tak rzec) pełne odpowiedzialności. I że jakiś głębszy sens ma to, iż co rusz trzeba przed kimś zdawać sprawę z tego, co i jak uczyniliśmy! Ma jakieś „drugie dno” to, że na różne sposoby, w różnych relacjach i zależnościach jesteśmy rozliczani z tego, co nam dano i zadano. Np. dzieci odpowiadają przed rodzicami i wychowawcami, zaś rodzice i nauczyciele odpowiadają przed dziećmi… Wszyscy mamy przełożonych, szefów, dyrektorów. Ci ostatni też nie są zostawieni sobie samym, lecz zdają sprawę i odpowiadają przed kimś wyżej postawionym…
- Tym „drugim dnem” różnych przejawów odpowiadania przed kimś i odpowiedzialności jest zapewne to, że w końcu wszyscy (i to na równi) staniemy przed Bogiem, który dał nam ogrom dobra, ale wyznaczył też różne zadania.
- Wszyscy zostaniemy przywołani i usłyszymy jak ten rządca z przypowieści: „Zdaj sprawę z twego zarządu!”
W całym nauczaniu Jezus nalega, żebyśmy zechcieli poważnie i konkretnie myśleć o konieczności zdania sprawy przed Bogiem z daru człowieczeństwa. Z tym darem nie można robić czegokolwiek! Wielki dar życia i człowieczeństwa winniśmy podjąć z wielką uczciwością. Miarą uczciwości winien być przede wszystkim Dekalog – „otwarty” (niczym kluczem) i oświetlony wielkim Przykazaniem, które każe ponad wszystko i z całego serca miłować Boga, a bliźniego (co najmniej) jak siebie samego.
- Tak, rządca z przypowieści, trwoniący majątek pana, na pewno nie jest wzorem uczciwości.
- Jest jednak wzorem roztropności – co prawda światowej, ale jednak jest to roztropność.
- Nieuczciwy zarządca umiał do końca wykorzystać możliwości, którymi dysponował.
Palił mu się grunt pod nogami, ale i wtedy trzeźwo widział, że przez pewien czas ma jeszcze pole manewru. Korzystał z tego śmiało i konsekwentnie zabezpieczał swoją przyszłość:
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt.
– Podobnie postąpił z innymi dłużnikami!
Jezus zachęca, by dobrze przyjrzeć się bohaterowi przypowieści i nauczyć się od niego roztropności. Był on (swoiście) roztropny, gdy robił przekręty. Był też roztropny „po wpadce”. Trzeźwo zanalizował swoją trudną sytuację. Nie stracił głowy, nie popadł w panikę; uważnym spojrzeniem ogarnął swoją trudną sytuację. Przejrzał dłużne zapisy, a następnie precyzyjnie rozumując, wyciągnął „stosowne” wnioski i przeszedł do działania! – Działał tak roztropnie (przemyślnie i skutecznie), że zasłużył sobie na pochwałę swego pana: Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił.
DOBRO-wolność, czyli wolność optymalna
Zanim dokładniej powiemy, co jeszcze Jezus daje nam w rządcy jako wzór do naśladowania, wpierw (żeby było jasne) powiedzmy, że Jezus na pewno nie każe nam naśladować systemu i hierarchii wartości, właściwych rządcy-oszustowi. Przykładem do naśladowania jest jedynie jego przytomne i błyskawiczne rozeznanie się w swej nowej (trudnej) sytuacji, wyciągnięcie wniosków i konsekwentne działanie!
- Dla nas taką trudną sytuacją byłoby najpierw bezmyślne trwonienie wielkich darów Bożych, a następnie pojawiające się na horyzoncie wezwanie do stanięcia oko w oko z Dawcą tych darów.
- Wszyscy na pewno staniemy przed Panem w chwili śmierci i – jako ludzka rodzina – na końcu dziejów.
- W nauczaniu Jezusa bardzo mocno i wiele razy wybrzmiewa wezwanie, by poważnie liczyć się z Jego powtórnym Przyjściem. Ono uszczęśliwiająco dopełni wielkie dzieło Zbawienia, ale będzie też momentem zdania sprawy „z zarządu” otrzymanymi dobrami.
– Jednym z najcenniejszych darów otrzymanych od Boga, z którego trzeba będzie się rozliczyć, jest wolność. Ów integralny „element” bycia osobą, a więc bycia kimś podobnym do samego Boga.
- Gdy staniemy przed Bogiem, On zapyta nas przede wszystkim o to, jak używaliśmy daru wolności!
- Zapyta nas Bóg o to, czy podejmowane przez nas decyzje i dokonywane wybory (fundamentalne i inne) były naprawdę DOBRO-wolne, czy też raczej SAMO-wolne, dowolne, arbitralne, czyli bez liczenia się z rozumnym Ładem, ustanowionym przez Stwórcę.
Trzeba, żeby uczniowie Jezusa dopuszczali do siebie przynaglenie Mistrza, by konkretnie odpowiadać na pytanie, co należy uczynić dzisiaj – dla szczęśliwego jutra? Jezus nalega, byśmy już dzisiaj starannie analizowali swoją człowieczą sytuację (czyż nie trudną i dramatyczną pod wieloma względami?). I byśmy uruchamiali procesy poważnego rozeznawania, decydowania i działania!
Dar Ewangelii, dar Rekolekcji Ignacjańskich
Rozeznaniu i dobrym, czyli dobro-wolnym wyborom, znakomicie służą Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli. Temu służy zarówno każdy element ich metody, jak też (jeszcze bardziej) wszystkie rozważane treści: biblijne Słowo Boże, a zwłaszcza sama Osoba Jezusa Chrystusa, Jego czyny i słowa. Niemal na każdej stronie Ewangelii, a zwłaszcza w Kazaniu na Górze, Jezus przedkłada nam to, co winniśmy czynić – już dzisiaj, jutro, codziennie, i bezzwłocznie!
- Kazanie na Górze (tzn. kilka rozdziałów np. w Ewangelii wg św. Mateusza, r. 5-7) – to zawsze dobra lektura, w której jasno widać, co winienem czynić!
- I co sprawia, że moja wolność nie błądzi, nie jest samo-wolna, dowolna, chaotyczna, destrukcyjna, lecz dobro-wolna (otwarta na dobro), „prawdo-wolna”, a dzięki temu twórcza, budująca, czyniąca pokój i sprawiedliwość.
Jezus niejednokrotnie zwracał uwagę na jakość naszych odniesień do bliźnich, zwłaszcza ubogich, najmniejszych. Uczył, jak właściwie patrzeć na stworzenia i dobrze z nich korzystać, mając na oku główny Cel życia. Jednak najważniejsze Jezusowe pouczenia wzywają nas do zastanawiania się nad jakością naszego zaangażowania w Boga.
- Najcenniejszym darem w naszych spotkaniach z Jezusem jest to, że On pomaga nam widzieć nasze życie z najważniejszej perspektywy, a stanowi ją to, że zaproszeni jesteśmy do Nieba, że powołani jesteśmy do miłosnej i wiecznej komunii z Trójcą Boskich Osób!
Eucharystia – ogień Miłości
Każda Eucharystia zawiera w sobie „Wszystko” i owo Wszystko nam przedkłada, zaofiarowuje.
Soczewka kumuluje promienie Słońca i „sprawia”, że potrafią one nie tylko mocno ogrzać, ale i zapalić, wzniecić ogień. Wierzymy, że Eucharystia też jest taką duchową soczewką, która kieruje ku nam promienie Słońca Boskiej Miłości. Jezus nie taił, że Jego wielkim pragnieniem jest wzniecenie ognia Miłości w naszym ludzkim świecie.
„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12, 49).
Świat tymczasem zdaje się bardzo bać tego Ognia. Świat jest intensywnie i programowo „chłodzony”. Można by się obawiać, że grozi nam epoka zlodowacenia ludzkich serc. Ale to Bóg jest Panem historii. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Różni przeciwnicy Boga, także wszyscy szerzący per fas et nefas radykalny laicyzm w życiu społecznym, niech zechcą usłyszeć (a nie pysznić się przed Obliczem Boga):
„Ci będą walczyć z Barankiem, a Baranek ich zwycięży, bo Panem jest panów i Królem królów – a także ci, co z Nim są: powołani, wybrani i wierni” (Ap 17, 14).
- My też – wierząc w Jezusa i mając takie „gwarancje” 9choćby tę powyższą), bądźmy roztropni. Ewangelicznie roztropni.
- Lista cnót chrześcijańskich jest dość długa… Ważne, żeby wszystkie nasze sprawności duchowe (cnoty, łącznie z … miłością) były naznaczone roztropnością, odwagą i dzielnością.
- Częstochowa, 6 listopada 2009 – 6 list 2014 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Wypisz, wymaluj, to co działo się w Holandii teraz dzieje się u nas w Polsce. Stwierdzam to z wielkim smutkiem, ponieważ tradycyjnie nie wyciągamy wniosków z historii.
W odpowiedzi na pytanie…
Czy chrześcijanin może uprawiać wschodnie sztuki walki?
https://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x21837/czy-chrzescijanin-moze-uprawiac-wschodnie-sztuki-walki/
Więcej proszę poszukać, może w książce Tekieli…
Dobrobyt zastąpił tam Boga. Smutna historia Holandii, która kiedyś słynęła z wiary w ChrystusaPrzez wieki Holandia słynęła z wiary w Chrystusa i wysyłała misjonarzy na wszystkie kontynenty.
Wielu ludzi zastanawia się, dlaczego tak silny Kościół popadł w tak głęboki kryzys w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku, zaraz po Soborze Watykańskim II. Ale kryzys ten zaczął się o wiele wcześniej, w latach dwudziestych i trzydziestych. Ujawnił się zaś po drugiej wojnie światowej, w drugiej połowie lat czterdziestych. Księża zauważyli wówczas, że wielu katolików miało jedynie społeczną więź z Kościołem. Wprawdzie chodzili oni do kościoła, należeli do katolickich stowarzyszeń, ich dzieci uczęszczały do katolickich szkół i należały do katolickiego skautingu itd., ale nie przyswoili sobie treści wiary, nie praktykowali osobistej modlitwy, nie mieli osobistej relacji z Chrystusem. Wielu z nich nie dostrzegało już związku między wiarą w Chrystusa i codziennym życiem lub ten związek zagubiło. Ich wiara straciła znaczenie. Taki był początek sekularyzacji. Po jakimś czasie ludzie wręcz przestali interesować się wiarą – nie była już dla nich ważna, gdy zaczęli żyć bez wiary w Chrystusa. Właśnie to dokonało się w latach sześćdziesiątych
— opowiada metropolita Utrechtu.
Dodaje, że „w tym czasie w Holandii następował szybki wzrost dobrobytu”.
W ciągu paru lat staliśmy się bogaci. A ludzie bogaci mogą żyć niezależnie od siebie nawzajem. Zaczęli więc być indywidualistami. Rozwinęła się kultura indywidualistyczna. W jej ramach poszczególni ludzie mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek wyrażać siebie jako jednostki, zarówno gdy chodzi o takie przejawy autoekspresji, jak fryzura itp., jak też o sprawy głębsze: sposób myślenia, wybór religii, często polegający na wymieszaniu elementów różnych wierzeń, oraz wybór osobistego zestawu wartości
— tłumaczy hierarcha.
Stwierdza, że dla młodych Holendrów „nie do pomyślenia jest dziś to, że pogląd na świat lub religia są definiowane przez grupę”.
Tymczasem istotą Kościoła jest to, że jesteśmy wspólnotą ludzi wierzących w Chrystusa i dzielimy się z bliźnimi naszymi przekonaniami. Młodzi tego nie rozumieją z powodu ram kulturowych, które czynią ich ślepymi na podzielaną wspólnie wiarę – wyjaśnia kard. Eijk.
Proszę zaglądnąć TUTAJ
Ojciec święty dzisiaj – do pierwszego czytania i krótko do Ewangelii:
W homilii Franciszek wyszedł od słów pierwszego czytania liturgicznego, w którym św. Paweł ostrzega Filipian właśnie przed postawą przyziemności. Jak zauważył kaznodzieja, apostoł wyróżnia dwie grupy wiernych. Obie należały do Kościoła, nazywały siebie chrześcijanami i uczęszczały na te same nabożeństwa. Z tym, że jednej z tych grup Paweł wypomina, iż postępują „jak wrogowie krzyża Chrystusowego”. To, jak zauważył Papież, ludzie światowi, chrześcijanie jedynie z nazwy, chrześcijańscy poganie, „pociągnięci z wierzchu farbą chrześcijaństwa, lecz pod spodem pozostający poganami”.
„Także dzisiaj nie brakuje takich – zaznaczył Ojciec Święty. – Również my musimy uważać, by nie wpaść na tę drogę chrześcijańskich pogan, chrześcijan pozornych. A pokusa przyzwyczajenia się do przeciętności takiego chrześcijaństwa jest ich zagładą, bo serce stygnie i oni sami stają się letni. A do letnich Pan kieruje twarde słowo: «Ponieważ jesteś letni, wypluję cię z moich ust». To naprawdę mocne słowo! Są to nieprzyjaciele Chrystusowego Krzyża. Przyjmują imię, lecz nie spełniają wymagań chrześcijańskiego życia”.
Tymczasem, jak przypomina św. Paweł, „nasza ojczyzna jest w niebie”. A zatem – mówił dalej Papież – nie jesteśmy już obywatelami tego świata, lecz nieba. I dlatego musimy zrobić rachunek sumienia, czy przypadkiem nie ma w nas owej światowości, tego swoistego pogaństwa:
„Czy lubię się chwalić? Czy pociągają mnie pieniądze? Czy podoba mi się duma, pycha? Skąd wyrastają moje korzenie, to znaczy czego jestem obywatelem: nieba czy ziemi? Świata czy ducha światowości? A nasza ojczyzna jest w niebie i stamtąd wyczekujemy, jako Zbawcy, Pana Jezusa Chrystusa. A tamci? Ich losem jest zagłada! Ci malowani chrześcijanie skończą marnie… I patrzcie na cel: dokąd prowadzi to obywatelstwo, które masz w sercu? Światowe – ku zagładzie; przynależność do Chrystusowego krzyża – na spotkanie z Nim” – powiedział Papież.
Na koniec odniósł się do przypowieści o nieuczciwym rządcy, którą słyszymy w Ewangelii. Zachęcił przy tym wiernych, by „stali mocno w Panu”, nie ulegając pokusie zepsucia:
„Jak doszedł ów rządca z Ewangelii do tego, że zaczął oszukiwać i okradać swego pana? Czy stało się to z dnia na dzień? Nie. Przecież to się dzieje krok po kroku. Jednego dnia jakiś prezencik tu, drugiego jakaś łapówka tam, i tak krok za krokiem dochodzi się do korupcji. Droga światowości owych nieprzyjaciół Chrystusowego krzyża wygląda właśnie tak: prowadzi do zepsucia! I kończy się jak u tego człowieka – do jawnej kradzieży…”
tc/ rv
świadectwem tych słów tego Słowa niech będzie chociażby jeden/choć pewnie jest takich wielu/
kapłan w mieście N., który w jednym domu przyjmuje kolędę tzn ofiarę kolędową a w drugim o wiele uboższym tę kwotę zostawia… przykład autentyczny!
Ten fragment Ewangelii budzi we mnie sprzeciw, niezrozumienie. Zastanawiają mnie słowa wypowiedziane przez Jezusa: „Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy /wszystko/ się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.” Czy mógłby Ojciec wyjaśnić jak należy rozumieć powyższe słowa?