K. Osuch SJ, Faryzeusz i celnik, Łk 18,9-14, sb po III W.P.

8 marca 2013, autor: Krzysztof Osuch SJ

A celnik? Ten nie przeocza i nie przemilcza swych grzechów. Być może łatwiej przychodzi mu ujrzeć i uznać swoje grzechy, gdyż są ewidentne i wytykane palcami przez innych. Jest zatem dla niego jasne, że z żalem i skruchą winien powiedzieć Bogu przede wszystkim o swoich grzechach, które go od Niego oddzielają. W poczuciu swej niegodności uniża siebie i staje gdzieś w tyle świątyni… Nie śmie on nawet oczu wznieść ku niebu. Bije się w piersi i mówi: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.

Jak widać, celnik nie wdaje się w porównywanie siebie z innymi.

Faryzeusz i celnik.

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18,9-14).

Adresatem Jezusowej przypowieści o faryzeuszu i celniku są „niektórzy”. Są to ci, którzy ufają sobie i są przekonani o swojej sprawiedliwości. Cechuje ich także pogardzanie innymi. Jezus w tej przypowieści mocno piętnuje zarówno pogardzanie innymi, jak i uważanie siebie za sprawiedliwego w oparciu jedynie o swoje dobre uczynki. Pokazuje też i chwali piękno modlitwy skruszonego celnika. Można z góry założyć, że Jezusowa przypowieść dotyczy także i nas, gdyż każdy bywa w głębi serca usposobiony bądź to (raczej) jak faryzeusz, bądź to (raczej) jak celnik.

Faryzeusz i celnik w nas

Oto dwaj mężczyźni wchodzą do świątyni, by się modlić. Faryzeusz jest pewny siebie. Wyróżnia się wiedzą religijną, pobożnością i rygorystycznym wypełnianiem tego, co nakazywało Prawo. Cieszy się on uznaniem wśród ludzi. Celnik jest jego przeciwieństwem. Owszem, wyróżnia go (pewno za sprawą zdzierstwa i oszustwa) stan posiadania i to, że jako kolaborujący z okupacyjną władzą Rzymu jest pogardzany. Gdy jednak obaj staną przed Bogiem ujawni się rzecz zdumiewająca; „rzecz”, którą widzi i ocenia tylko Pan patrzący na serce (por. 1 Sm 16, 7).

Faryzeusz zaczyna swą modlitwę od podziękowania Bogu za to, że wynik jego (pewno częstych) porównywań z innymi ludźmi jest wysoce zadowalający: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Nie zająknąwszy się ani jednym słowem na temat swoich grzechów i grzeszności, przystępuje do wyliczenia swoich dobrych czynów i zasług: Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Sądzi, że po takiej modlitwie może spokojnie wstać i dalej pędzić żywot człowieka porządnego, który nadal porównuje się ze złoczyńcami, osądza ich i z tego czerpie poczucie wyższości i bycia sprawiedliwym w oczach Boga.

A celnik? Ten nie przeocza i nie przemilcza swych grzechów. Być może łatwiej przychodzi mu ujrzeć i uznać swoje grzechy, gdyż są ewidentne i wytykane palcami przez innych. Jest zatem dla niego jasne, że z żalem i skruchą winien powiedzieć Bogu przede wszystkim o swoich grzechach, które go od Niego oddzielają. W poczuciu swej niegodności uniża siebie i staje gdzieś w tyle świątyni… Nie śmie on nawet oczu wznieść ku niebu. Bije się w piersi i mówi: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.

Jak widać, celnik nie wdaje się w porównywanie siebie z innymi. Nie słychać, by osądzał innych. Uwagę Boga kieruje zdecydowanie ku swojej grzeszności. Nie próbuje on jakoś usprawiedliwiać swoich grzechów, na przykład mówiąc Bogu o gorszych od siebie. Po prostu wyznaje swą grzeszność i zawodność swego serca, które odczuwa ciężar skutków grzechu pierworodnego.

Przypowieść kończy się w ten sposób: Powiadam wam: Ten (czyli celnik) odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Te dwa usposobienia, o których mówi przypowieść, różnią się bardzo. Od tego, czy jest się jak faryzeusz, czy jak celnik, zależy bardzo dużo. Faryzeusz odgradza się od Boga, zaś celnik otwiera się na Jego zbawcze działanie.

Pan Jezus chce nas dzisiaj zachęcić do uważnego wglądu w siebie, do zreflektowania i – jeśli trzeba – do nawrócenia, do zmiany sposobu myślenia.

Wniosek

A zatem jakie wnioski winniśmy wyciągnąć z Jezusowej nauki? – To oczywiste. Powinniśmy wytropić w sobie postawę faryzeusza. Skoro przez całe ziemskie życie atakują nas ciemności grzechu i my im nieraz ulegamy, to nie opowiadajmy – Bogu i sobie, także innym ludziom – „bzdur”, że oto jesteśmy właściwie już bezgrzeszni, doskonali i sprawiedliwi. I że jesteśmy lepsi od innych; że możemy nad kimkolwiek górować i innymi pogardzać. Kto żywi takie przekonanie i z takiej pozycji zwraca się do Boga i z takiej pozycji myśli o bliźnich, ten „po uszy” tkwi w grzechu i ani myśli odwrócić się od niego. Ktoś taki żyje życiem niemiłym Bogu i Bóg czeka na jego nawrócenie.

W świetle dzisiejszej perykopy winniśmy być wyostrzyć uwagę, gdy wzbiera w nas faryzejska pewność siebie; gdy smakuje nam uczucie górowania nad tymi, którzy wydają się nam wielkimi grzesznikami. Nie jest dobrze, gdy oskarżając innych i mówiąc Bogu, jakie to zło czynią inni, chcemy „zapunktować”, chcemy w taki marny sposób (wstrętny w oczach Boga) wydać się lepszymi i sprawiedliwymi w obliczu Boga! Efekt faryzejskich zabiegów jest zgoła przeciwny od zamierzonego. Wcale przez to nie jawimy się w oczach Boga jako mili, usprawiedliwieni. Wręcz przeciwnie. Dopiero wejście i przyswojenie sobie postawy celnika uczyni nas w Jego oczach – miłymi, sprawiedliwymi. Kimś, kogo można przygarnąć. Komu można okazać bezmiar przebaczenia, świętości i podarowanej nieskalaności (por. Ef 1, 4).

O faryzeuszu nieco dokładniej

Warto nieco dokładniej przyjrzeć się faryzeuszowi. Także dlatego, by wskutek braku refleksji nie stać się bezmyślnym i tępym naśladowcą fatalnej postawy serca faryzeusza.

Może mieliśmy czasem ochotę zapytać, czego właściwie brakuje faryzeuszowi, skoro ma on na swoim koncie wiele dobrych uczynków i wyróżnia się zaletami charakteru, a ponadto wyróżnia wiedzą religijną i staraniem o życie moralne.

Jego modlitwa świadczy o tym, że jest on człowiekiem „sprawiedliwym” w tym sensie, że stara się o zachowanie przepisów Prawa i o wykonywanie dobrych uczynków. Jest imponujące to, co zwykł czynić faryzeusz z epoki Jezusa: pościł zgodnie z zaleceniami (a może nawet więcej), pomagał innym poprzez jałmużny. Umiał też. .. podziękować Bogu za wszystko, co otrzymywał, i za wszystko, co było w nim dobre! Czy nie ma w tym dobra i piękna? Jest. Jednak nie ma tu czegoś, co być powinno, bo jest najważniejsze!

Rzeczywiście, faryzeusz na pierwsze wejrzenie wydaje się być ideałem prawego Izraelity, jednak w jego (za „ciasno” pojętej) sprawiedliwości zabrakło czegoś bardzo ważnego, a nawet najważniejszego! Zabrakło podobieństwa do Bogażywieniu i okazywaniu miłosiernej miłości wobec grzeszników. Bóg ma tę Miłość nadobficie, niejako w nadmiarze. Faryzeuszowi bardzo jej brakuje.

Słońce, wielki dar Boga, wschodzi nad każdym człowiekiem (por. Mt 5, 45). Nad każdym bez różnicy. Dzieje się tak nie bez powodu i nie bez woli Stwórcy. Słońce ogrzewa wszystkich. O wiele bardziej takim duchowym Słońcem, które do wszystkich dociera i wszystkich swoimi promieniami przenika, jest miłosierna Miłość Boga. Bóg nigdy nie wycofuje swej życzliwości wobec nikogo z tych, których stworzył na swój obraz i podobieństwo. Bóg, w odróżnieniu od faryzeusza, nie mówi o nikim, że ktoś jest Jego „gorszym dzieckiem”. W oczach Ojca niebieskiego nie ma „gorszych dzieci Boga”. Bóg do wszystkich mówi językiem miłości, która pozyskuje, pociąga i ocala. Oczywiście, dotyczy to także samego faryzeusza. Na razie odszedł on nieusprawiedliwiony, ale wystarczy jeden akt odwrócenia się od jego grzechu, a od razu stanie się on sprawiedliwy, pojednany z Ojcem. Odczuje smak i wspaniałość miłosiernej miłości Boga Ojca.

Słońce emituje swe promienie nieustannie i w kierunku wszystkich. Podobnie rozchodzą się promienie Boskiej Miłości. A jak jest z nami? I czy naszego upodobnienia się do Słońca i do Boga nie należy zacząć od pokornej prośby celnika: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.

***

Podobne rozważanie znajduje się w mojej książce: Bóg tak wysoko Cię ceni, a także w ostatnio wydanym audiobooku: http://osuch.sj.deon.pl/2013/03/08/k-osuch-sj-bog-tak-wysoko-cie-ceni-audiobook-plyta-mp3-wydawnictwo-wam/

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.