„Bóg jest naprawdę niezmienny, jeśli chodzi o wybór i Miłość” (z IX.2021)

23 września 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ

[Gorąco polecam tę Jezusową perswazję…]

+ „Nie kocham „za”, kocham zawsze”!

*+*

„Niewiele trzeba, Moja Anetko, aby kochać i odkrywać w sobie tajemnicę bycia kochanym. Moja miłość nie zna granic czy też nie umniejsza się wraz z upływającym czasem, a i nie słabnie w zetknięciu z różnymi wydarzeniami w waszym życiu. Niekiedy możecie mylnie interpretować różne wypadki w waszym życiu, jakbym na jakąś chwilę, dłuższą bądź krótszą, zakrył przed wami swoje oblicze. Ach, nie. To raczej wy bywacie skłonni odpaść ode Mnie, kiedy pojawi się jakaś, nawet i drobna, przeciwność w waszych uporządkowanych planach albo ktoś uczyni wobec was coś godnego kary i potępienia. Wtedy wydaje się wam, że Miłość Ojca wobec was nagle osłabła, niczym temperatura spadająca w dół na termometrze, w czasie nadejścia gwałtownego ochłodzenia.

Moja drobinko, grzech zaciemnia wam pole widzenia prawdy o byciu Moimi ukochanymi dziećmi, a odzyskujecie ją w całej pełni, korzystając z bogactwa Moich Sakramentów. Dobrze pamiętasz, jak pierwsi rodzice w Raju po zerwaniu owocu skryli się przede Mną, jakby sądząc, że Moja niezmienna miłość od tamtej chwili przestała istnieć. Warto na nowo dotrzeć do prawdy, że Bóg jest naprawdę niezmienny, jeśli chodzi o wybór i miłość. Boże wezwanie i wybór są nieodwołalne.

Pozwalając sobie na pseudowolność, czyli podejmowanie różnych decyzji bez uzgodnienia ich z wolą Ojca Niebieskiego, liczcie się zawsze z utratą jasnego widzenia rzeczywistości. Dzieci mogą zacząć wątpić w miłość rodziców, bo nie kupili im ulubionej zabawki. Żona wątpi w miłość męża, bo bez słowa wychodzi wieczorami z domu. Rodzice nie znajdują porozumienia z dziećmi, ponieważ od dawna przestali z nimi rozmawiać o tym, co w życiu najważniejsze, a więc stracili wzajemne zaufanie wobec siebie. Po ludzku możecie określić to jednym słowem: zepsucie, nieporządek i brak miłości. Jednak trzeba tutaj ponownie zauważyć, że w pierwszej kolejności w gruzach spoczywa relacja stworzenia ze Stwórcą i stąd wszystko inne nie umie znaleźć drogi i zmierza ku otchłani, idąc całkiem po omacku, zamiast trwać w świetle Mego Słowa.

Moja drobinko, tyle razy mówiłaś dziś dzieciom, że ich kocham; i to nadal stanowczo za mało. W moim wnętrzu rozgorzało serce, gdy rozmyślałem, zapłonął w nim ogień – tak też możecie i wy powiedzieć, opierając się na Moim stwórczym Słowie, nie zaś na waszej tak bardzo ludzkiej interpretacji rzeczywistości w was i wokół was. Gdyby On był prorokiem wiedziałby, kim jest ta kobieta, co Go dotyka, że jest grzesznicą.

Widzisz, Anetko? Można nawet Boga osądzić, mówiąc, że nie znam ani was, ani waszych najbliższych, i nie potrafię właściwie ocenić tego, co się dzieje. Nie, najdroższa, mówiłem: Ja nie oceniam, lecz kocham. Czy widzisz różnicę? Podam tobie przykład: Kobieta ubrana bezwstydnie wchodzi do kościoła na modlitwę. Kto z was spojrzy na nią z życzliwością? Ach, prawda, powinna szanować miejsce święte i znaleźć sobie inny strój; wówczas jej zawód nie rzucałby się wam w oczy i nie budził negatywnych emocji. A jeśli ona nie ma innych strojów? Tymczasem Duch, który wieje, gdzie chce, owładnął jej sercem i przyszła do Mnie. Czy od razu musi odbierać duchową chłostę w myślach tych, co mają siebie samych za sprawiedliwych i pobożnych?

Obłudniku! Zobacz, że belka tkwi właśnie w twoim oku, a Ja jestem daleki od wygnania tej niewiasty z Mego Domu. O, mógłbym, kochanie, mnożyć takie przykłady, gdy sięgacie do pochwy, by chwycić miecz osądu, a Ja czekam na łzy skruchy i olejek przebaczenia. Moja Anetko, odpuszczone są jej liczne grzechy, bo bardzo umiłowała. Wy ciągle za mało kochacie, gdy bierzecie się za sądy nad swymi braćmi i siostrami. Uwierz, najdroższa, że to, co powiedziałem rano, jest takim stałym lekarstwem dla twej duszy i ciągle powinnaś żyć tą prawdą: Jestem miłowana. Tak jak nowonarodzone dziecię pragnij mleka Mojej nauki – pełnej Miłości. Niemowlę, otaczane czułością przez rodziców, ma tę pewność, że jest kochane i ono nie potrafi jeszcze ani sądzić, ani też ciągle porównywać się z innymi.

Mówiłem już tobie kiedyś, że ten Jedyny, z którym powinnaś się porównywać, to twój Ukrzyżowany Oblubieniec. Z pozostałymi nie warto się porównywać, ponieważ ten sąd, maleńka, zawsze wypadnie z niekorzyścią dla ciebie. Dziwisz się? A czy chciałabyś porównać siebie z najpobożniejszą siostrą w twoim zgromadzeniu, która najwierniej przestrzega wszystkich zakonnych przepisów i miłuje Mnie i swoich bliźnich? Czy znajdziemy ten święty ideał? A kiedy znajdziemy, jak przy niej wypadniesz? Otóż albo zbyt blado albo…”.

Jezu, ja rozumiem, nie mów dalej…

„Jednak lubisz się porównywać; a gdy ty tego nie czynisz, możesz spodziewać się, że inni będą porównywać; i cóż, która z was winna Mi jest 50, a która 500 denarów? Wreszcie pytam: Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Czy za tę drugą siostrę przelałem mniej Krwi albo zapłaciłem niższą cenę, aby radowała się ze Mną w Domu Ojca? Nie. Więc po co wam wyścig […] Mnie również nie jest to potrzebne. Ja pragnę jedynie miłości i zapraszam do niej, tym bardziej dusze kapłańskie i zakonne, ale nie tylko. Powołując do życia w małżeństwie, również pragnę być mocno kochany i zapraszany, zwłaszcza tam, gdzie nie mają wina.

Widzisz, drobinko, jak dzisiejszą ewangelię przenika Eucharystyczne Orędzie? Wy podziwiacie miłość klęczącej u Moich stóp niewiasty, a zapominacie o tym, że Ja, Pan i Nauczyciel, również klękam przed wami, aby umyć wasze nogi. Podczas każdej Eucharystii pochylam się nad waszą biedą i całuję nie tylko wasze stopy, ale i serce. Mam mnóstwo pomysłów, aby obdarowywać Moje stworzenia, a hojnie obdarowuję tych, co ufają Mojej Dobroci i ani przez chwilę nie wątpią w Moją Eucharystyczną Obecność.

Któż może was dokładniej obmyć, jak nie Syn Człowieczy, który stał się jednym z was, co więcej, umarł i zmartwychwstał, siedzi po prawicy Ojca i przyczynia się za wami? Moja Anetko, wszak Eucharystia jest doskonałą Ucztą Miłości, gdzie Ja Sam przygotowuję sobie miejsce w waszym sercu i okazuję wam Moją nieskończoną i uprzedzającą miłość. Oczywiście, nie mam wstępu do serc zabarykadowanych przepisami Starego Prawa: „Spotykam Boga, toteż muszę skrupulatnie odmówić nakazane modlitwy dziękczynienia i iść do domu”.

To byłaby, Moja Anetko, Szymonowa gościna, jakże pusta, bezwzględna i pozbawiona oznak czułości i czci. Ach, Ja chcę być kochany po prostu, tak jak miłuje się przyjaciela albo lepiej członka rodziny; nie zaś obcego i dalekiego wam Boga. Czy nie byłem pieszczony na kolanach Maryi Panny? Czy nie przytulałem małych dzieci, które Mi przyprowadzano prawie codziennie? Czy nie wzruszałem się na widok cudzej niedoli? Wreszcie, kto otarł Moją Twarz podczas drogi krzyżowej?

Tak, nie mam zamiaru, Moja Anetko, odgradzać się od was murami przepisów religijnych czy konwenansów. Zniżając się do każdego i każdej z was, pragnę nawiązać i naprawić rozwiązaną przez grzech pierworodny więź miłości: Stwórca – stworzenia. Pragnę również, abyście na nowo odkryli we Mnie Kogoś bardzo bliskiego – Przyjaciela i Brata, podobnego do was we wszystkim, z wyjątkiem grzechu. Wiesz, maleńka, chcę, abyś nie bała się zobaczyć swojego uniżonego Oblubieńca na uczcie u faryzeusza Szymona. Tego Pana, który przez ludzi osądzony i za nic uznany klęka, aby obmyć i ucałować twoje stopy”.

Jezu, jak to… To Ty? To nie do pojęcia…

„W tej ewangelii, najdroższa, ocaliłem tę kobietę, wskazując na jej czyn miłości wobec Mojej Osoby, ale ponieważ, jak wiesz, identyfikuję się z tymi najbardziej pogardzanymi wyrzutkami społeczeństwa, jak o nich mówicie, dlatego i tutaj trzeba odwrócić role i przenieść się do Wieczernika, gdzie umyłem Moim uczniom nogi. Tak bardzo umiłowałem i tak wiele im odpuściłem już wtedy, jeszcze zanim wszyscy Mnie opuścili. Nie jestem sam, Ojciec jest ze Mną. On daje Mi siłę miłości, aby oddać życie za Moich przyjaciół, a wcześniej uklęknąć przed nimi jako najmniejszy i ostatni, a jednak Pierwszy i Wywyższony ponad Niebiosa. Moja drobinko, przyjmij z wiarą Moją posługę miłości, bo tutaj możesz odkryć to, co do tej pory było przed tobą zasłonięte: Nie kocham „za”, kocham zawsze. Niczym ta skała, o której wspomniałaś dzieciom. Nie zachmurzyłem Swojego Oblicza i nie przestałem manifestować Mojej Miłości wobec was słabych i grzesznych.

Zauważyłaś, jak ludzie lubią strajkować i wymuszać na innych swoje żądania, mniej czy bardziej słuszne. A manifest Mojej Miłości, jakże cichy i ukryty, przypomina raczej żebranie czy szept, aby wrócili do Mego Kościoła ci, co odeszli i już za Mną nie chodzą. Będziemy modlić się dziś za nich. Ty zaś, Mój Skarbie najdroższy, nie zapominaj, aby wypisać sobie w sercu pewność, że jesteś miłowana niezmienną miłością, która nigdy się nie skończy.

Tak, kocham cię”.

Kategoria: Bez kategorii

Komentowanie wyłączone.