Nie ma sytuacji beznadziejnych (dwa uzdrowienia)
7 lipca 2024, autor: Krzysztof Osuch SJDwa „przypadki”, po ludzku sądząc, najzupełniej beznadziejne. Oto umarła córka pewnego zwierzchnika synagogi. Jej zrozpaczony ojciec prosi Jezusa, by Ten przyszedł, włożył na nią rękę, a ona ożyje. Odpowiedź Jezusa była natychmiastowa: Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Jezus zawsze tak reaguje na prośbę. Nie ociąga się! Owszem, może próbować czyjąś wiarę i zaufanie, ale nigdy nikogo nie lekceważy, nie zbywa.
Gdy Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do Niego i, oddając pokłon, prosił: Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie. Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła. I od tej chwili kobieta była zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi. A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy (Mt 9,18-26).
Te same wydarzenia opisane przez św. MARKA:
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości! Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko! I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść (Mk 5,21-43).
Beznadziejne sytuacje?
W rozważanym fragmencie św. Mateusz przedstawia nam dwa „przypadki”, po ludzku sądząc, najzupełniej beznadziejne. Oto skonała córka pewnego zwierzchnika synagogi. Jej zrozpaczony ojciec – niejako „wbrew nadziei” – prosi Jezusa, by Ten przyszedł, włożył na nią rękę, a ona ożyje. Odpowiedź Jezusa była chętna i natychmiastowa: Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. – Od razu zauważmy, że Jezus zawsze tak reaguje na przedstawioną Mu prośbę. Nie ociąga się. Owszem, może próbować czyjąś wiarę i zaufanie, ale nigdy nikogo nie lekceważy, nie zbywa.
Na dramatyczną sytuację w domu zwierzchnika synagogi nałożyła się w czasie sytuacja udręczonej kobiety, która po dwunastu latach cierpień i po utracie całego mienia, wydanego na lekarzy, miała się jeszcze gorzej (jak to dokładniej opisał św. Marek, ten Ewangelista, który zwykle jest bardzo zwięzły w swych opisach, por. Mk 5, 21-43).
Mężczyzna i kobieta, oboje (w opisie św. Mateusza) nieznani z imienia, odzyskali utracone dobra dopiero wtedy, gdy przyszli do Jezusa. W Nim spotkali Kogoś, kto potrafił pomóc im w sytuacji całkiem beznadziejnej.
– A więc jest na naszej Ziemi Ktoś taki, kto potrafi odmienić sytuacje beznadziejne. A z drugiej strony patrząc, widzimy, że każdy człowiek (jakoś) wie w głębi swego serca, że stworzony jest i powołany do „życia niczym nie umniejszonego” – do życia w pokoju, szczęściu, radości; do życia, ocalonego wbrew wszelkim zagrożeniom. Człowiek ma wrodzoną zdolność żywienia nadziei odnośnie trwałości swego istnienia i co do trwałego cieszenia się innymi cennymi dobrami! A gdy czuje się radykalnie zagrożony, to odruchowo szuka gruntu, po którym znów będzie mógł stąpać pewnie i z nadzieją na ostateczne ocalenie.
To prawda, schorowana niewiasta długo szukała kogoś, kto jej pomoże. Jednak wciąż ożywiała ja nadzieja. Nie poddawała się. – Zauważmy i doceńmy, w niej i w każdym człowieku (także w sobie), ten duchowy dynamizm, który chroni przed poddaniem się, rezygnacją. Ten dynamizm każe wytrwale szukać lekarstwa na strapienie, na samotność, na niepokój, na śmierć, na bezsens. To bardzo dobrze, że czujemy się od wewnątrz tak mocno przynaglani, by próbować odzyskać utraconą radość życia, pokój, zadowolenie i sens życia.
My w najtrudniejszych sytuacjach
Pewno wszyscy mamy w pamięci sytuacje, które jeszcze i dziś jawią się nam jako bardzo trudne, najtrudniejsze. Komu nie zdarzało się tracić duchowego pokoju i radości? Kto nie miał wrażenia, że jego droga nagle się urywa i otwiera się otchłań bezsensu?
Co zwykle robi człowiek, któremu urywa się droga lub wyrasta przed nim mur nie do przebycia? Szuka wyjścia. Szuka lekarstwa, które odmieni stan smutku, cierpienia, strapienia.
A czy łatwo je znaleźć? Raczej nie. Często środki zaradcze odruchowo stosowane okazują się nietrafione i nieskuteczne. Nierzadko bywa tak, że po zaaplikowaniu „lekarstwa” miewamy się jeszcze gorzej…
To naiwna iluzja sądzić, że jakaś rozrywka, tania czy droga, pomoże wyeliminować ból duszy.
Taki zabieg może przynieść trochę zapomnienia, ale niczego nie rozwiązuje, a jedynie pogłębia problem i pogarsza sytuację. Jednak to pogorszenie, paradoksalnie, jest szansą – w tym sensie, że cierpiąc bardziej, zaczynamy szukać intensywniej i prawdziwiej. W dzisiejszej perykopie oznacza to przyjście do Jezusa dwóch osób. My też, dotknięci większym bólem, intensywniej zwracamy się do Jezusa Chrystusa.
A On zawsze okazuje się „deską ratunku” nie tylko ostatnią, ale i niezawodną…
Konsekwentnie odnajdywać Jezusa
A my, doświadczając coraz to nowych przeciwności i cierpień, wydoskonalamy nawyk przychodzenia ze wszystkim do Chrystusa. A to liczy się najbardziej.
„Ci, którzy Mnie odnajdują, posiadają największe szczęście, jakie można mieć na ziemi, moja córeczko – mówi Jezus do Gabrieli Bossis; trzeba Mnie jednak szukać, nie raz czy dwa, ale nieustannie, bo wasza słabość nieustannie traci Mnie wskutek roztargnień życia codziennego. A oczy, które na Mnie patrzą, zaczynają patrzeć w inną stronę… i uwaga, której oczekiwałem, kieruje się na zupełnie inny przedmiot. Wtedy oddalam się… a wy powinniście poszukiwać Mnie na nowo. Szczęśliwe poszukiwanie! Bo jesteście pewni, że Mnie odnajdziecie.
O, gdybyście mogli Mnie zachować tak, jak Ja was zachowuję w Sobie! Czy wiesz, że nie opuszczam cię ani na chwilę, moje małe stworzenie, uczynione moimi rękami? Wiesz, że pomimo twych braków jesteś moim umiłowanym dzieckiem.
Czy więc za wiele wymagam, gdy oczekuję od ciebie życia wewnętrznego ze Mną we wszystkich chwilach twego dnia? Żebyś oddała Mi wszystko, nie wracając do siebie? Żebyś zakorzeniła się w moim sercu, działając tylko po to, by Mi sprawić przyjemność i pocieszyć je nie pozwalając rozdzielić naszych dwóch serc.
Czy to za dużo prosić cię, byś trochę zapomniała o sprawach tego świata i żebyś już naprzód żyła życiem tamtego świata? Żebyś więcej przebywała w towarzystwie świętych i aniołów, którzy pomogą ci zbliżyć się, nauczyć się języka miłości nieba. ‘Chwała, cześć i błogosławieństwo naszemu Bogu, po trzykroć Świętemu’. Ileż może być wariacji na ten temat…
Życie w niebie! Spoglądaj na nie często, ponieważ to życie jutra, ponieważ ono tylko się liczy, bo to Ja, Ja do ciebie mówię.
A wiesz, jak bardzo pragnę dać wam to niebo, ponieważ wszystkie moje cierpienia zniosłem dla tego celu.
Gdybyś o tym wiedziała, stałabyś się świętą tylko po to, by zaspokoić to pragnienie. A Ja towarzyszę twym wewnętrznym poruszeniom, tak jak skąpiec uczestniczy w grze, w której może wygrać” (ON i ja, t. II, nr 258).
Oby ta „gra” doprowadziła nas do pewności i modlitwy Psalmisty:
Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia.
Każdego dnia będę Ciebie błogosławił
i na wieki wysławiał Twoje imię.
Wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały,
a wielkość Jego niezgłębiona (Ps 145).
o. Krzysztof Osuch SJ
Częstochowa, 7 lipca 2008 AMDG et BVMH
****************************************
„Przed tobą jest dal” – zobacz więcej
„I ciebie chce On wybawić z nieszczęść, przed tobą jest dal”. Te natchnione słowa, jakie do cierpiącego Hioba skierował przyjaciel, wciąż niosą nadzieję na Bożą pomoc i szczęśliwy finał życia. W podobnym duchu utrzymane są niniejsze rozważania. Pomogą one dostrzec miłość Boga, której doświadczanie jest przedsmakiem Nieba.
Kategoria: „Przed tobą je
Jezus nie brzydzi się chorobami i problemami tak jak ludzie. Przygarnia wszystkich do siebie bez względu na to, jacy jesteśmy chorzy czy nie. Istnieją przykłady leczenia za pomocą modlitwy :poważne choroby te mniej bolesne
Jakaż to piękna gra, gra miłości – niestrudzone odnajdywanie Jezusa w swoim życiu, w każdej jego chwili. Wołam do Ciebie mój Panie słowami Psalmisty:
„Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam;
Ciebie pragnie moja dusza,
za Tobą tęskni moje ciało,
jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody.
W świątyni tak się wpatruję w Ciebie,
bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę. (Ps.63)
PILNE. Szansa na spotkanie DZISIAJ!
Myrna Nazzour – najwieksza mistyczka odwiedzi Częstochowie
2017-07-08 13:02
Ks. Andrzej Sobota
W poniedziałek 10.07 w Parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Cz-wie, za zgodą i błogosławieństwem Ks. arcybiskupa Wacława Depo będzie odprawiona Msza Święta o godz. 18.00 z udziałem jezuity ks. Zygmunta Kwiatkowskiego.
Fot. Małgorzata Cichoń
Myrna Nazzour – mistyczka i stygmatyczka
Polub nas na Facebooku!
We Mszy Świętej będzie uczestniczyć MYRNA NAZZOUR – największa mistyczka tych czasów. Po 16 latach przerwy Matka Boża daje kolejny znak. Z obrazu Matki Bożej kapie na nowo Olej Święty, MYRNA będzie namaszczać wiernych tym Olejem, a wcześniej podzieli się świadectwem – działaniem Boga w Jej życiu. Przyjdź, by wzmocnić swoja wiarę i na nowo napełnić swoje serce łaskami płynącymi z tego spotkania. Jezus jest Panem!!! Proszę podziel sie ta wiadomością z innymi.
Papież na Anioł Pański: w Jezusie prawdziwy odpoczynek
◊
Kiedy teraz w miesiącach letnich staramy się trochę odpocząć od tego, co męczy ciało, nie zapominajmy szukać prawdziwego odpoczynku w Panu Bogu – mówił Franciszek w rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański. Odniósł się on do centralnych słów dzisiejszej Ewangelii: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Podkreślił, że słowa te Jezus kieruje do wszystkich bez wyjątku. []
„Pan Jezus wie, jak bardzo życie może być ciężkie. Wie, że wiele rzeczy sprawia, iż serce jest utrudzone: rozczarowania i rany z przeszłości, ciężary i krzywdy, które trzeba znosić w chwili obecnej, niepewności i obawy o przyszłość. W obliczu tego wszystkiego, pierwszym słowem Jezusa jest zachęta, by się ruszyć i zareagować: Przyjdźcie. Kiedy sprawy idą w złym kierunku, błędem jest pozostać tam, gdzie jesteśmy. Wydaje się to oczywiste, ale trudno jest zareagować i otworzyć się! Nie jest to łatwe. To naturalne, że w najmroczniejszych chwilach pozostajemy sami z sobą, rozmyślając nad tym, jak niesprawiedliwe jest życie, jak bardzo inni są niewdzięczni i jak zły jest świat. Wszyscy to znamy. My też mamy za sobą te trudne doświadczenia. Ale w ten sposób, zamknięci w sobie, widzimy wszystko w ciemnych barwach. Wtedy dochodzimy wręcz do zażyłości ze smutkiem, który staje się dla nas domem. Ten smutek na przygniata. To zły smutek” – powiedział Ojciec Święty.
Franciszek zapewnił, że Jezus chce nas jednak wyciągnąć z tego bagna i dlatego do każdego z nas mówi: Przyjdź! Wyjściem z tej sytuacji jest On sam, który kocha nas naprawdę. Trzeba więc nawiązać z Nim relację, chwycić Go za rękę, podnieść na Niego wzrok – mówił Papież. []
„Nie wystarcza bowiem wyjść ze swych ograniczeń, trzeba wiedzieć, gdzie się udać. Wiele celów jest bowiem złudnych: obiecują orzeźwienie, a odrywają jedynie na chwilę, zapewniają pokój i dają rozrywkę, pozostawiając następnie w tej samej samotności, co wcześniej, są «sztucznymi ogniami». Dlatego Jezus wskazuje, gdzie się udać: Przyjdźcie do mnie. Wiele razy w obliczu ciężarów życia lub sytuacji, która nas zasmuca, staramy się o tym porozmawiać z kimś, kto zechce nas wysłuchać, z przyjacielem, z jakimś specjalistą… Warto to robić, ale nie zapominajmy o Jezusie! Nie zapominajmy, aby otworzyć się na Niego i opowiedzieć Jemu o naszym życiu, aby powierzyć Jemu osoby i sytuacje. Być może istnieją «obszary» naszego życia, których nigdy Mu nie otworzyliśmy i które pozostały ciemne, ponieważ nigdy nie ujrzały światła Pana. Każdy z nas ma własną historię. I jeśli ktoś z nas ma takie ciemne obszary, szukajcie Jezusa, idźcie do misjonarza miłosierdzia, idźcie do kapłana… ale idźcie do Jezusa i opowiedzcie Mu o tym. Dzisiaj mówi On do każdego: Chodź, nie poddawaj się ciężarom życia, nie zamykaj się w obliczu lęków i grzechów, ale przyjdź do mnie!” – mówił Ojciec Święty.
Franciszek zapewnił, że Jezus czeka na każdego z nas. Zastrzegł jednak, że nie rozwiąże On w sposób magiczny naszych problemów, ale da nam siłę w naszych problemach. []
„Jezus nie odejmuje nam ciężarów życia, ale udrękę serca; nie odbiera nam krzyża, ale niesie go wraz z nami. A razem z Nim każdy ciężar staje się lekki (por. w. 30), ponieważ On jest pokrzepieniem, którego poszukujemy. Kiedy Jezus wchodzi do naszego życia, to wraz z Nim przychodzi też i pokój, który pozostaje także w obliczu prób. Idźmy do Jezusa, dajmy Mu nasz czas, spotykajmy Go codziennie w modlitwie, w dialogu ufnym i osobistym; dążmy do zażyłości z Jego Słowem, odkrywajmy bez obaw Jego przebaczenie, zaspokajajmy nasz głód, karmiąc się Jego Chlebem Życia: wówczas poczujemy, że On nas miłuje i pociesza. On sam o to prosi, niemal nalegając. Powtarza to raz jeszcze pod koniec dzisiejszej Ewangelii: «Uczcie się ode Mnie […], a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych» (w. 29)” – mówił Papież.
Na zakończenie Franciszek zawierzył wiernych wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Przypomniał, że Ona zawsze się nami opiekuje, kiedy jesteśmy utrudzeni i obciążeni, prowadząc nas do Jezusa.
kb/ rv