Miłowani jak Jezus!

5 maja 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ

Można śmiało powiedzieć, że jakość naszego życia duchowego zależy od poważnego przyjęcia miłości Jezusa i od stopnia przejęcia się skalą miłości Jezusa do nas. Zechciejmy zatem rozważyć nieco to, jak sądzę, najdalej idące wyznanie miłości Jezusa do nas: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9).

1. Koncentracja na Boskiej Miłości i czynna miłość bliźniego

– oto co i dziś winno być dla nas najważniejsze.

Miłość Boga i bliźniego to nasza chrześcijańska tożsamość. Benedykt XVI, poświęcając swoją pierwszą encyklikę Miłości Boga, sytuuje nas w najważniejszym nurcie życia duchowego chrześcijan. (…) – Miłość i jedność wierzących, oto czego gorąco pragnął dla nas Jezus. O to prosił Ojca: Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś (J 17, 23). Jezus bardzo pragnie zespolenia w jedno swoich wyznawców. Jedność wierzących ma stać się potężnym znakiem, który nie znających Jezusa naprowadzi na Boską Miłość. W Mowie pożegnalnej, w Wieczerniku, Jezus wypowiedział podobne zdanie: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9).Oto najbardziej znaczące wyznanie wielkiej Miłości Jezusa do nas.

Przytoczone zdania, z Modlitwy arcykapłańskiej i z Mowy pożegnalnej, mówią o czymś Jednym i Najważniejszym, o tym mianowicie, że jesteśmy miłowani przez Jezusa. I że tak jesteśmy przez Niego miłowani, jak On miłowany jest przez Ojca! Można śmiało powiedzieć, że jakość naszego życia duchowego zależy od poważnego przyjęcia miłości Jezusa i od stopnia przejęcia się skalą miłości Jezusa do nas. Zechciejmy zatem rozważyć nieco to, jak sądzę, najdalej idące wyznanie miłości Jezusa do nas.

Wszyscy mamy jakieś przeczucie tej Miłości, którą żywi Bóg Ojciec do swego Syna Jednorodzonego. Ta Miłość (Ojca do Syna) jest: odwieczna, nieskończona, wierna, po prostu Boska i uszczęśliwiająca. Jezus wyznaje, wtedy swoim pierwszym uczniom a teraz rzeszom wierzącym w Niego, że On miłuje nas tą samą Miłością, jaką On jest miłowany. Jest to Miłość Boska, wspaniała, wieloprzymiotnikowa… Wiedzieć o tym – to bardzo wiele, gdyż ta wiedza stanowi o naszej tożsamości.

Chyba rodzi się w nas zdumienie, gdy uświadamiamy sobie, że być miłowanym przez Jezusa – to już bardzo wiele! A być miłowanym przez Jezusa, tak jak On miłowany jest przez Ojca, to niewyczerpane źródło zdumień, olśnień i radości, a także modlitwy…

 2. Każdy człowiek – jako Bogu podobny – chce być chciany i kochany.

Czujemy się źle i cierpimy, gdy ktokolwiek, a zwłaszcza znaczące osoby odmawiają nam akceptacji i afirmacji. Natomiast, rozpromieniamy się, gdy bliźni przyjmują nas i potwierdzają naszą wartość. Tymczasem jest oczywiste, że na przestrzeni życia docierają do nas komunikatyróżnej treści… Nie wszystkie wyrażają akceptację, szacunek, życzliwość i miłość. Niektóre z nich ranią do żywego, zwłaszcza, gdy są powtarzane przez dłuższy czas. Niektóre negatywne „komunikaty” zapadają w pamięć i przykuwają uwagę. Mniej lub bardziej świadomie „przeżuwamy” to, co nas zraniło i zapadło w pamięć.

Ze zranieniami i psychicznym bólem bywa tak jak ze zębami… Można mieć dwadzieścia kilka zębów zdrowych, ale i tak ten jeden czy drugi bolący potrafi nas całkiem zaabsorbować i skutecznie popsuć nastrój! – Bolącym zębem zajmujemy się co prędzej. Bólem zranionego serca też trzeba się zająć. Trzeba dotrzeć do przyczyny bólu i usunąć ją. Chwilowe znieczulenia na niewiele się zdadzą. Potrzebne jest uzdrowienie, którego owocem jest przemiana ran w … perły. Gdzie możemy znaleźć takie uzdrowienie i taką przemianę? Tak naprawdę, tylko Jezus Chrystus jest owym Wielkim Lekarzem – Uzdrowicielem.

Taka jest Jego misja i pasja, by uzdrawiać zranionych i dogłębnie pocieszać, rozradowywać smutnego człowieka. Po Jezusie możemy spodziewać się różnych uzdrowień – także ciała, ale najważniejsze jest uzdrowienie serca, duszy. Jezus uzdrawia nas i dogłębnie pociesza przez wyznanie Swej Miłości. On nie szczędzi nam swej Miłości. Wyznaje ją nam na różne sposoby – w słowach i czynach… Jednak niezwykle ważne (a i trudne, jak się okazuje) jest to, by umieć odpowiednio przyjąć, a dokładniej mówiąc, przyjmować, Jezusowe wyznanie Miłości. Miłość Jezusa zauważamy i przyjmujemy kiedyś po raz pierwszy. Ale odtąd powinniśmy przyjmować ją – raz po raz, codziennie, wiele razy na dzień. Miłość Jezusa, zawarta w Jego słowach i czynach, winna też być brana „na zęby mądrości”, jakby powiedział św. Bernard, gdyż dopiero przeżuwanie i kosztowanie Jezusowej Miłości sprawia uzdrowienie i dogłębnie rozradowuje.

Gdy Jezusową Miłością karmimy się często, regularnie i intensywnie, wtedy zmienia się obraz nas samych. Zmienia się barwa naszego istnienia. Wciąż odradza się i pogłębia wewnętrzna wolność od przywiązań, uzależnień, cudzych ocen i wszelkich negatywnych oddziaływań.

 3. Zapewne wszyscy trzymamy w pamięci jakieś ulubione zdania z Pisma świętego.

Uciekamy się do nich, gdy jest nam ciężko i czujemy się zagubieni. Być może lubimy powracać do tych słów Jezusa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię… Warto, byśmy do zasobu ulubionych zdań włączyli także to drogocenne wyznanie miłości: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.… Biorąc sobie do serca te słowa Jezusa (najlepiej po wielekroć co dzień), będziemy doznawać realnej pomocy i odmiany! Dosłowne przyjęcie i by tak rzec „zjedzenie” tych słów Jezusa – ma moc rozwiewać nasze smutki, przepędzać lęki czy napady zwątpienia co do sensu życia. Konsekwentne przyjmowanie w głębie serca takiej Miłości – ma i ten skutek, że czujemy się wyzwoleni z gnębiącego poczucia winy.

 4. Nasze życie to rzeczywistość złożona, każdy człowiek – to wielka tajemnica.

Przystępować do niej należy z szacunkiem, a wszelkie słowa z nią związane – także słowa obietnic – wypowiadać wypada po namyśle. Zatem po… namyśle powiem, że jeśli poznaliśmy Jezusa i staramy się nadal poznawać Jego wielką Miłość do nas, to nie mylimy się mówiąc, że Bóg Ojciec daje nam wszystko, czego potrzeba, byśmy mogli wieść życie pełne sensu, nadziei, radości i pokoju. Skoro Ojciec daje nam nawet Swego Syna Jednorodzonego, a wraz z Synem daje też Ducha Świętego, to winniśmy żyć w nieustannym pocieszeniu… A jeśli mimo to przeważa w nas jeszcze smutek, ciągłe udręki i lęk, to dopytujmy się, co właściwie sprawia (jaka przeszkoda), że nie zakorzeniamy się w Boskiej Miłości, tak by cieszyć się owocami Ducha Świętego, by nimi promieniować…

(…) Oby encyklika Benedykta XVI Deus caritas est – czytana (obecnie z nowej perspektywy) i przemadlana – pomogła nam włączać się z pasją w najważniejszy „ruch” w ludzkich dziejach: w ruch Boskiej Miłości, z której utkani jesteśmy my sami i wszystko, co istnieje.(…).

***************

Jeśli ktoś chce pozostać w temacie i bardziej nasycić się MIŁOŚCIĄ BOGA, to może otworzyć poniższe rozważania (oczywiście wątki się powtarzają, choć z różnymi akcentami):

Bóg tak wysoko cię ceni

Żyć z Miłości – sztuka sztuk (J 15,9-17)

Miłowani jak Jezus – stąd jest wszystko!

Mamy w sobie wrodzoną moc miłowania

Kategoria: Bez kategorii

Komentowanie wyłączone.