Żyć z Miłości – sztuka sztuk (J 15,9-17)

11 maja 2023, autor: Krzysztof Osuch SJ

O „sztuce miłości” nigdy dość! A to dlatego, że „CALI UTKANI jesteśmy z MIŁOŚCI” (św. Katarzyna Sieneńska). Ale to jedna – najważniejsza – strona medalu; drugą stroną tego wspaniałego medalu  jest POSTULAT, byśmy się na dar Miłości Boskich Osób świadomie OTWIERALI. – Jak często? Co dzień od nowa, raz po raz, często…

Aż po „pasję miłości” i odkrycie, że chodzi tu o rzecz najważniejszą – o sztukę sztuk…

Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali (J 15,9-17).

Najwspanialsze wyznanie

Byłoby rzeczą ciekawą posłuchać odpowiedzi na pytanie, które zdanie z Pisma Świętego uznajesz za najważniejszą wypowiedź o miłości Boga do człowieka. Skarbiec miłosnych wyznań Boga, skierowanych do ludzi, jest bogaty, dlatego odpowiedzi na zadane pytanie byłyby różne. Dla mnie najwspanialszym i najwięcej mówiącym wyznaniem miłości Boga do człowieka są te słowa z Janowej Ewangelii: Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. – Nie dziwi, że Jezus wyznający taką miłość prosi i nalega: Wytrwajcie w miłości mojej! (J 15,9).

Znaczenie miłości w naszym życiu odkrywamy na różne sposoby. Jednym z nich jest uważne wsłuchiwanie się w to, co Bóg mówi o swej miłości do człowieka. Przy lekturze dwóch czytań z VI niedzieli po Wielkanocy (J 15,9-17; 1 J 4,7-10) zdumiewa już sama częstotliwość, z jaką św. Jan używa słowa miłośćmiłować; słowo to występuje aż 18 razy (po 9 razy w każdym czytaniu). Rzeczywiście, nawet sama „arytmetyka” potwierdza, że św. Jan Ewangelista jest wyjątkowym apostołem miłości Boga do człowieka, a także człowieka do człowieka. Z miłości św. Jan wszystko wyprowadza i wszystkich chce do niej przyprowadzić. Św. Jan, sam zafascynowany miłością Boga, gorąco pragnie, by wszystkim udzieliła się jego fascynacja.

Miłość nie jest jedynym bardzo ważnym słowem w cytowanych fragmentach. Są też inne, ważne i ważkie, słowa (i rzeczywistości przez nie oznaczane): radość, pełna radość, przyjaźń, miłość bliźnich, życie w ładzie Przykazań (a nie schaotyzowane); wybranie, dopuszczenie do Boskich tajemnic, przynoszenie owoców, bliskość Boga, Jego ofiara, wysłuchane prośby. Te słowa też budzą w nas żywy oddźwięk. Chcielibyśmy mieć to, o czym mówią. – Jednak odczuwamy też pewien niepokój, gdy stwierdzamy, że daleko nam jeszcze do pełnej radości, do zażyłej przyjaźni z Jezusem i do miłowania bliźnich, do czucia się wybranym i dopuszczonym do tajemnic Ojca itd.

  • Zastanawiając się nad naszym życiem, które nierzadko toczy się poniżej poziomu tych ważkich słów, przeżywamy olśnienie tą myślą, że najważniejszy jest Bóg i Jego miłość do nas.
  • To dopiero dzięki relacji z Bogiem i dzięki otwarciu się na Jego miłość do nas, wszystkie te ważne słowa (dobra przez nie oznaczane) przestają być nieosiągalne czy też jedynie niepokojące (jakoś oskarżające).

Dwa przynaglenia

Do życia z miłości Boga (i z miłością do Boga i do bliźnich) przynaglają nas różne racje. Św. Paweł wskazuje tę najważniejszą: miłość Chrystusa przynagla nas (2 Kor 5, 14). Św. Paweł przeszedł przyśpieszony „kurs” poznawania Jezusa i Jego miłości. My idziemy na ogół zwyczajną drogą poznawania Jezusa i Jego miłości. Smuci zatem, ale nie dziwi nadmiernie to, że jesteśmy na początku długiej drogi poznawania Boga, i że powoli odkrywamy, co kryje się w tym wspaniałym zdaniu – wyznaniu: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.

  • Jednak zbytnio sobie nie pobłażajmy i nie zwlekajmy z rozpalaniem w sobie pasji poznawania Jezusa. Jeśli nie chcemy co rusz popadać w zniechęcenie a nawet rozpacz, to odpowiednio intensywnie poznawajmy Jezusa i Tego, Który Go posłał – Ojca.

Pesymistycznie brzmi ocena Henry D. Thoreau, że”większość ludzi żyje w cichej rozpaczy”; może ona wydać się przejaskrawiona. Wszyscy jednak bywamy co jakiś czas nawiedzani przez zniechęcenie, poczucie beznadziejności czy głęboki smutek. Wszyscy też, wcześniej czy później, na dłużej czy na krócej, ocieramy się o czarną rozpacz. W naszych czasach, pełnych cywilizacyjnych zdobyczy i pysznego samo wywyższenia, mówi się o rosnącej liczbie ludzi dotkniętych depresją. Rozumiejąc coraz bardziej, jak wielkie cierpienie za nią się kryje, winniśmy pytać, jaka jest jej najgłębsza przyczyna.

  • Dokonując uproszczenia, możemy tę przyczynę (depresji) upatrywać w tym, że każdy człowiek zderza się z radykalnym zagrożeniem swego istnienia i sensu, a przy tym brakuje  nam oparcia w Kimś potężnym i niezawodnym – w Dobrym i Wszechmocnym Bogu Ojcu!

Osobiste zderzenie z radykalnym ubóstwem jest nieuchronne. Nasze istnienie jest przygodne. Nie jesteśmy jego (istnienia) właścicielami. Jest nam ono podarowane. Od niedawna i na dość krótko. Robi się nam tym bardziej przykro i smutno, iż żarliwie pragniemy szczęścia, dobroci i dobra, bezpieczeństwa, czystej prawdy, doskonałej wiedzy i idealnej miłości, radości i trwałego pokoju – a (o własnych siłach, wewnątrz doczesności) nie potrafimy zaspokoić tych szlachetnych pragnień! A jeśli nawet – na tym czy owym polu – przychodzi jakieś spełnienie, to nie trwa ono długo, gdyż nic nie jest tu trwałe, ostateczne. Wszystko jest kruche i tymczasowe…

W zasadzie nie powinniśmy się dziwić, gdy nam samym, a także naszym bliźnim wokół nas, życie jawi się jako swoiście wybrakowane i rozczarowujące. Gorycz i zwątpienie, a także rozlane poczucie skrzywdzenia – wcześniej czy później – dotykają każdej osoby. Te gorzkie odczucia chyba zawsze jakoś zaskakują, a pojawiają się nieuchronnie jako wynik boleśnie przeżywanego rozdźwięku między tym, czego człowiek pragnie i kim chciałby być, a tym, co spada na niego jako nieuchronna konieczność (niespełnienie, przemijanie, śmierć).

  • Właściwie wszystkim nam, i to codziennie, zagraża rozpacz, cicha lub głośna. Ważne jest to, by zinterpretować tę sytuację jako potężne przynaglenie, by szukać Boga i otwierać się na Jego cudowną moc Miłości, która przywraca i ocala nadzieję na spełnienie pragnień, na pełnię Życia.

Sztuka sztuk

Trzeba nam się mądrze oswoić z człowieczym losem, do którego przynależy oscylowanie – nie zawsze całkiem świadomie przeżywane – między nadzieją na pełnię Życia, a beznadzieją pełną smutku! Bardzo wiele zależy od nas samych, w którą stronę przechylimy się danego dnia. Nie jest to jednak jakaś dowolna decyzja, ale wypadkowa usilnych poszukiwań motywów życia i nadziei.

  • To sam Bóg – nasz Stwórca i Ojciec – dostarcza nam motywów, które uzasadniają nam nadzieję i niewzruszone zaufanie do daru człowieczeństwa (skądinąd bezbrzeżnie ubogiego). Świadomi rozstrzygającego „wkładu” Boga, my też winniśmy trudzić się, by kolejny raz, w kolejnym dniu, otworzyć się na podsuwane nam, jak na tacy, motywy za nadzieją, za pokojem, za zaufaniem, za radością!
  • Do nas należy zadbać o wewnętrzne wyciszenie, stałą uważność, by widzieć swoją sytuację i dostrzegać Boga Ojca, który w swoim Synu przychodzi do nas z motywami życia i nadziei! Niestety, to życie w roztargnieniu i na powierzchni, w pogoni za rozrywką narzuca się nam samo.
  • Wielu czyni wiele (zresztą świetnie na tym zarabiając), byśmy żyli – banalnie, na powierzchni i ze stałym niedożywieniem człowieka duchowego w nas. Niestety, powagę bycia człowiekiem w drodze, w stawaniu się, można dość łatwo zbanalizować. Dramatyzm życia, radykalnie zagrożonego beznadzieją śmierci, łatwo można zagłuszyć, na wiele sposobów, choć tylko na jakiś czas.

Pan Jezus nalega, byśmy lgnęli do Prawdy, gdyż ona wyzwala nas do nowego rodzaju istnienia. Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32). Istotną treścią prawdy, która wyzwala i ocala nas, jest Bóg i Jego miłość.

Ludzie mają różne talenty i uprawiają różne sztuki. Chrześcijanin, człowiek, który spotkał Chrystusa i dał się Mu oświecić, winien codziennie doskonalić sztukę „odbioru” i świadomego przyjmowania Boskiej Miłości! Jest to, powiedziałbym „sztuka sztuk”, sztuka nad sztukami.

  • Jeśli tej sztuki nie zechcemy poznawać i nie będziemy jej z pasją uprawiać, to (w pewnym sensie) samoczynnie narzuci się nam żywioł demonicznej anty-miłości, a wraz z nim beznadzieja i rozpacz; najpierw „cicha”, potem coraz głośniejsza i coraz bardziej przytłaczająca. A swoiste celebrowanie jej – choćby i pod dyktando różnych „myślicieli zwątpienia i rozpaczy” czy „artystów” – nie polepszy naszego losu, nie usunie bólu.

Zatrzymać wahadło

Alternatywą dla doskonalenia i praktykowania sztuki przyjmowania Miłości od Boga w Jezusie jest wpadnięcie (trwanie) w tryby mechanizmu, który polega na naprzemiennym pysznieniu się i pogardzaniu sobą! Bądźmy pewni: Tak jak – poza Jezusem – nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz 4, 12), tak też poza Bogiem, który jest Miłością, nie znajdziemy sprzyjającego środowiska życia i szczęścia. Alternatywą dla Boskiej miłości jest ból ducha.

  • Rozmijanie się z zaofiarowaną Miłością, a tym bardziej odrzucenie jej, zawsze skutkuje (oprócz bólu) także chorobą ducha. Nasz duch – pozbawiony kontaktu z nieskończoną Miłością Boga i Zbawiciela – zachowuje się obłędnie, szaleńczo. Polega to na tym, że człowiek raz namiętnie siebie wywyższa, kiedy indziej namiętnie sobą pogardza.
  • Człowiek zdany tylko na siebie, i ze sobą tylko gadający, zachowuje się jak wahadło, które raz wychyla się ku maksimum pychy, a raz ku maksimum poniżenia i pogardy. Jeśli tego wahadła nie zatrzyma Słowo o Miłości Boga, to wychylenia wahadła będą się stawać coraz większe, a człowiek będzie coraz bardziej zdezorientowany i słaby.
  • Będzie go ogarniać narastające poczucie wyczerpania, zmęczenia, braku sił do twórczego zaangażowania.

Na pewno nie warto zamienić żywioł Boskiej Miłości na marny żywioł to jałowego samo wywyższenia, to niszczącego poniżania siebie, pogardy wobec siebie samego. Na niewiele też zda się cała gra potrójnej pożądliwości czy cała gama gier i mechanizmów psychicznych, które chciałyby jakoś złagodzić ból nieznośnej egzystencji. Nieznośnej, bo zamkniętej na Miłość Tego, który mówi: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.

Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (1 J 4,7-10).

********************************

Podobne rozważanie znajduje się w mojej książce:

a także tu: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MR/wam_2010_dal_01.html

Komentarze

komentarzy 11 do wpisu “Żyć z Miłości – sztuka sztuk (J 15,9-17)”
  1. efer pisze:

    Cali jesteśmy utkani z miłości !
    Jezus powiedział do swoich uczniów : Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem !
    Wytrwajcie w miłości mojej !

    19/11.2018 r. na modlitwie porannej :
    Słowa, Boga Ojca i Syna Bożego, światłem Ducha Świętego !
    – „Bądź posłuszna duchowi Mojemu w Nim cię prowadzę „. …..
    – „Dziecko, ON jest dla ciebie wzorem życia Mojego w tobie. Pamiętaj, ON jest Moim Synem, Moje
    życie jest w Nim. Córko, ON jest obliczem Moim w Nim jest twoje posługiwanie „.
    – „Przywracam wam Życie Łaski i drogę do zbawienia „. ……
    – „Miłość, jest duchem Moim, w Miłości jest duch Mój i życie „.
    Światło : – Miłość Ojca i Syna, … – Duch Święty. Wcielenie Boga ! Trójca Przenajświętsza, to
    jeden i ten sam Bóg !!!

  2. Katarzyna pisze:

    I znowu odkrycie Bożej Miłości na Ojca stronie :-).

    Odkryłam link z prawej strony „Rekolekcje Maryjne” – poświęcenie się Trójcy Św. przez Niepokalane serce Maryi.
    Odprawiłam kiedyś Akt zawierzenia Sercu Jezusa przez Niepokalane Serce Maryi (Ludwika de Montfort), ale nie wiedziałam, że jest zawierzenie Trójcy Św…

    No to zabieram się do odprawienia tych rekolekcji!

    A czy można zapytać kto je układał?

  3. s.Katarzyna pisze:

    „ JAK MNIE UMIŁOWAŁ OJCIEC,TAK JA WAS UMIŁOWAŁEM”
    .
    Dotknęły mnie te słowa jakże są one wiarygodne w ustach Jezusa!

    WYTRWAJCIE W MIŁOŚCI MOJEJ!”
    i te słowa- odczytałam je jako serdeczną prośbę Jezusa do mnie ,do nas.
    „WY – TRWAJCIE W MIŁOŚCI MOJEJ !
    Każdego dnia weryfikują mnie czy jestem Jego uczennicą .Czy go naśladuje w moim co dziennym życiu w modlitwie,słowie i czynie. Tyle Jezus zostawił mi ,nam światła w swoim nauczaniu, aż po ten przykład z wieczernika gdzie uklęknął przed Piotrem i umył jemu nogi…aż po Krzyż. Pokazał dobitnie czym jest miłość bliźniego.
    Jezu wstawiaj się za mnie ,za nami w tym WY- TRWANIU.Niech Twoja miłość przynagla mnie,,nas „DO ŻYCIA Z MIŁOŚCI BOGA -DO MIŁOŚCI BOGA I DO MIŁOŚCI BLIŹNIEGO”

  4. Polecam – WARTO:
    Asher Quinn (Asha) ~ 'The Missa Greca’ from „Mystic Heart.” – YouTube

  5. Wybierz Życie
    „Wybierajcie więc życie,
    abyście żyli wy i wasze potomstwo.”
    (Pwt 30, 19)

    Human Life International – Polska
    Drodzy Przyjaciele!
    W najbliższą niedzielę wybieramy prezydenta Rzeczpospolitej.
    Każdy z nas ma prawo do osobistego, w pełni wolnego wyboru kandydata, na którego zagłosuje. Ufam, że będzie to dobry, odpowiedzialny wybór, budujący naszą wspólną przyszłość, chroniący nasze rodziny i życie.

    Bardzo Was proszę, idźcie na te wybory! I proście innych, aby poszli: krewnych, sąsiadów, przyjaciół.
    Nasz aktywny udział i wybór prezydenta Polski jest bardzo, bardzo ważny. Od tego wyboru zależy, jaka będzie przyszłość naszych rodzin, naszych dzieci.

    Zajrzyjcie do swojego serca i wybierzcie tego kandydata, który naszym rodzinom zapewni prawdziwe bezpieczeństwo i nadzieję na lepszą przyszłość.

    Postawmy na osobę, która szanuje nasze konstytucyjne prawa rodziców do wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.

    Popierajmy tego, dla kogo ważna jest ochrona małżeństwa i rodziny przed zmianami kulturowo-cywilizacyjnymi o charakterze genderowym.

    Zagłosujmy na tego, kto szanuje ludzkie życie od poczęcia do naturalnej śmierci.

    Wybierzmy tego, kto potrafi chronić naszą katolicką wiarę i wartości.

    Oddajmy głos na tego, kto potrafi kompetentnie i ofiarnie służyć naszej Ojczyźnie.

    Nie dajmy się zwieść! Drzewo poznaje się po owocach. Przyjrzyjmy się, co się dookoła nas dzieje: tysiące głodnych dzieci, brak pracy, emigracja młodych za chlebem, katastrofalny stan służby zdrowia, niskie zarobki, olbrzymie zadłużenie, głodowe emerytury, coraz większy brak perspektyw i nadziei na lepsze jutro. Promowane są ideologiczne postulaty środowisk feministycznych i LGBT. Ich programy mają wejść do szkół, deprawując nasze dzieci. Prezydent ratyfikował przemocową Konwencję Rady Europy, która nakazuje promowanie zmian społeczno-kulturowych w celu wykorzenienia zwyczajów, tradycji i wiary. By to zmienić trzeba dostrzegać te problemy i umieć im przeciwdziałać. Rola prezydenta Polski jest w tych sprawach wyjątkowo ważna.

    Nie sugerujemy konkretnego kandydata. Jesteśmy pewni, że Przyjaciele Ludzkiego Życia dokonają dobrego wyboru!

    W imieniu KPLŻ
    Ewa H. Kowalewska
    za: http://mail.stunning-mail.pl/p/uz6grpe0hw/o29he74bgy/

  6. Z przeczytanej w GN rozmowy z p. dr Małgorzatą Lewicką, psychiatrą: Beczka na stres
    – trochę a propos:
    ” A skąd Pani bierze siły do pracy z ludźmi tak mocno cierpiącymi?

    Ostatnio mój mąż trochę się irytuje, bo nastawiam budzik na 5.20, żeby na 6.30 iść na Mszę św. przed pracą. Często pacjenci przychodzą z przekonaniem, że lekarz wszystko może, a przecież tak nie jest. Nie wszystko zależy ode mnie. Tylko Pan Bóg w pełni uzdrawia. Pacjenci nie biorą pod uwagę tego, że lekarzowi nie wyjdzie, jeżeli nie pobłogosławi mu w pracy Pan Bóg. Pamiętam pacjentów, którym nie umiałam pomóc tak jak chciałam, choć bardzo się starałam. Czułam wielką bezradność, że jestem nikim, operuję tylko paroma lekami, znikomą wiedzą. Bo prawdziwy Lekarz jest gdzie indziej. Ale wracając do snu, który jest niezbędny do zdrowia psychicznego. Żeby się dobrze wyspać, powinnam się kłaść koło godziny 21, ale często dopiero wtedy wracam właśnie z gabinetu. Kiedy przewlekle brakuje nam snu, jesteśmy bardziej podatni na stres.
    za: http://gosc.pl/doc/1951078.Beczka-na-stres/3