FATIMA – CUD SŁOŃCA – ks. Mieczysław Piotrowski

13 maja 2020, autor: Krzysztof Osuch SJ

FATIMA – CUD SŁOŃCA

W 1910 r., a więc sie­dem lat przed ob­ja­wie­nia­mi Matki Bożej w Fatimie, wła­dzę w Por­tu­ga­lii prze­ję­ła ma­so­ne­ria. Rządzący po­stano­wi­li znisz­czyć Kościół katolicki w ciągu dwóch po­ko­leń. Nowa, walcząca z Bogiem władza ogło­si­ła, że katolicyzm jest największym wrogiem ludzkości, opium dla ludu, i dlatego należy go jak najszybciej unicestwić.

Kiedy masoneria przejęła władzę w Portugalii, roz­po­czę­ło się okrutne prze­śla­do­wa­nie Ko­ścio­ła, re­pre­sjo­no­wa­nie osób du­cho­wnych i świeckich; wiele z nich poniosło śmierć męczeńską. Prymasa Por­tu­ga­lii oraz najbardziej nie­wy­god­nych biskupów i ka­pła­nów wy­pę­dzo­no z kraju. Li­zbo­na zo­sta­ła ogło­szo­na w 1915 r. ate­istycz­ną stolicą świa­ta. Rodzinę królew­ską wy­mor­do­wa­no do ostat­nie­go dziec­ka.

I właśnie wtedy, gdy w Portugalii trwało wielkie prześladowanie ludzi wierzących, gdy cała Europa była terenem krwawych walk pierwszej wojny światowej, a władzę w Rosji przejmowali komuniści, Pan Bóg w nadzwyczajny sposób zaapelował do ludzkich sumień poprzez objawienia Matki Bożej w Fatimie. Maryja ukazywała się tam trojgu małym dzieciom: dziesięcioletniej Łucji, dziewięcioletniemu Franciszkowi i siedmioletniej Hiacyncie.

Ateistyczne władze, przestraszone rozwojem wydarzeń w Fatimie, zaaresztowały Hia­cyn­tę, Fran­cisz­ka i Łucję. Pod groźbą strasznych tortur starały się wymusić na nich zeznania, że nie ma żadnych objawień Matki Bożej. Dzieci pozostały jednak nieugięte i dlatego po kilku dniach wypuszczono je na wolność.

CUD SŁOŃCA

Siostra Łucja relacjonuje, że podczas trzeciego objawienia, 13.07.1917 r., Matka Boża zapowiedziała spektakularny cud:

„W październiku (…) uczynię cud tak wielki, że wszyscy będą mogli uwierzyć, że objawienia te są prawdziwe”.

Maryja okre­śli­ła do­kład­nie jego miej­sce i czas oraz oświad­czy­ła, że będzie to spe­cjal­ny zna­k dany przez Boga, aby każ­dy mógł uwierzyć i przyjąć Jej wezwanie do nawrócenia.

Trzeba pamiętać, że był to wyjątkowo trudny czas, gdyż od trzech lat trwała pierwsza wojna światowa, najstraszliwsza ze wszystkich dotychczasowych wojen. Ate­istycz­ne władze Portugalii zro­bi­ły wszyst­ko, aby przez akcję pro­pa­gan­do­wą i zastraszenie nie do­pu­ścić do zgro­ma­dze­nia się ludzi na miej­scu objawień w zapowiedzianym dniu 13 paź­dzier­ni­ka. Wysłały kilka tysięcy żoł­nie­rzy, aby blokowali oni drogi prowadzące do miejsca objawień i nie pozwalali ludziom tam się zgromadzić.

De­ter­mi­na­cja i napływ pielgrzymów był jed­nak tak wielki, że wszyst­kie działania władz okazały się nie­sku­tecz­ne. Przed południem 13 października 1917 r. w miej­scu objawień ze­brał się im­po­nu­ją­cy tłum, li­czą­cy przeszło 70 ty­się­cy osób. Wie­lu mu­sia­ło po­ko­nać set­ki ki­lo­me­trów, w prze­wa­ża­ją­cej więk­szo­ści pie­szo lub na osłach, a także wo­za­mi i sa­mo­cho­da­mi. Wśród zgro­ma­dzo­nych znaj­do­wa­li się nie tyl­ko lu­dzie pro­ści, ale rów­nież bar­dzo scep­tycz­nie na­sta­wie­ni na­ukow­cy, dzien­ni­ka­rze oraz lu­dzie nie­wie­rzą­cy.

Żołnierze Gwardii Na­ro­do­wej bez­sku­tecz­nie pró­bo­wa­li po­wstrzy­mać rzeszę napierających ze wszystkich stron dziesiątków tysięcy ludzi. Kie­dy tłum prze­ry­wał jed­no skrzy­dło, żoł­nierze szli wspie­rać tę stro­nę, a wte­dy ludzie wy­ko­rzy­sty­wali oka­zję i prze­do­sta­wali się w in­nym miej­scu. Łucja, Franciszek i Hiacynta znaj­do­wa­li się w po­bli­żu wiel­kie­go drze­wa. Zgodnie z zapowiedzią w południe ukazała się im Matka Boża i powiedziała:

„Jestem Matką Boską Różańcową. Ludzie muszą zmienić swoje życie, prosić o przebaczenie za swoje grzechy i nie obrażać więcej Pana Boga”.

Przy pożegnaniu z dziećmi Maryja rozłożyła ręce, z których wydobyły się promienie w kierunku słońca.

W tym dniu niebo po­kry­te było ciem­ny­mi chmu­ra­mi i od rana spa­da­ły na lu­dzi strumienie ulew­ne­go desz­czu. Wszy­scy byli całkowicie prze­mo­cze­ni i sta­li w bło­cie w oczekiwaniu na zapowiedziany cud. Na­gle deszcz prze­stał padać, po­ka­za­ło się słońce i zgromadzeni zobaczyli, że ze słońca na wszystkie strony zaczęły wystrzeliwać promienie światła w zmieniających się na przemian kolorach: czerwonym, zielonym, żółtym i niebieskim. Równocześnie tarcza słońca z szaloną szybkością wi­ro­wała wokół własnej osi, jakby była gigantycznym ogni­stym kołem, i zbliżała się do ziemi, rzu­ca­jąc na ziemię, drzewa, skały i ludzi pro­mie­nie tak cudownego, silnego, ko­lo­ro­we­go świa­tła, jakiego nikt nigdy dotąd nie widział. Słońce trzykrotnie się zatrzymywało i trzykrotnie ten niesamowity taniec na nowo się powtarzał. W pewnym momencie słońce zaczęło spadać i zygzakami zbliżało się do ziemi. Wy­da­wa­ło się, że na­stą­pi ko­smicz­na ka­ta­stro­fa zde­rze­nia się słoń­ca z ziemią.

Wtedy cały zgromadzony tłum padł na kolana. Lu­dzie krzy­czeli z prze­ra­że­nia, błagali o miłosierdzie i wyrażali żal za grzechy. Nie­którzy gło­śno spo­wia­dali się ze swoich grze­chów, są­dząc, że „to jest ko­niec świa­ta”. Ludzie, klę­cząc, płakali i modlili się.

To nie­zwy­kłe zja­wi­sko trwa­ło 10 wmi­nut. W tym krót­kim cza­sie zie­mia, która na skutek ulewnego deszczu zmieniła się w prawdziwe bagno, została całkowicie osuszona, a przemoczo­ne do suchej nitki ubra­nia zgromadzonych ludzi całkowicie wyschły i wyglądały, jak­by wy­szły prosto z pralni. Podczas tego spektakularnego cudu dokonało się ty­sią­ce na­wróceń oraz uzdrowień z najróżniejszych chorób. Najbardziej wykształ­ce­ni i najin­te­li­gent­niejsi lu­dzie patrzyli onie­mia­li jak małe dzie­ci. Biskup Fatimy w ofi­cjal­nym li­ście pasterskim na te­mat cudu pi­sał:

„Dziesiątki ty­sięcy ludzi widziało ten ta­niec słoń­ca… Widziały go oso­by z róż­nych grup i klas spo­łecz­nych, wie­rzą­ce i nie­wie­rzą­ce, dzien­ni­ka­rze głów­nych por­tu­gal­skich gazet, a także ludzie prze­by­wa­ją­cy poza miej­scem zgro­ma­dze­nia”.

W Biblii cuda nazywane są „pal­cem Bożym” (Wj 8, 15; Łk 11, 20). Cud słoń­ca był wy­da­rze­niem, które ni­gdy wcze­śniej nie miało miejsca w hi­sto­rii ludz­ko­ści. Po raz pierw­szy od mo­men­tu Zmar­twych­wsta­nia Chry­stu­sa, dla po­twier­dze­nia praw­dzi­wo­ści ob­ja­wień, Bóg dokonał tak widowiskowe­go cudu w zapowiedzianym cza­sie i miejscu. Był on widziany w promieniu kilkudziesięciu kilo­metrów. Na­uko­wiec włoski Pio Scia­tiz­zi, który był świad­kiem tego cudownego zdarzenia, po­wie­dział:

„Nie może być ja­kiej­kol­wiek wąt­pli­wo­ści co do hi­sto­rycz­no­ści tego wy­da­rze­nia… Tylko Bogu mu­si­my przy­pi­sać najbardziej oczy­wi­sty i naj­więk­szy cud w hi­sto­rii…”.

REAKCJA ATEISTYCZNEJ WŁADZY

Główne masońskie siły rzą­dzą­ce w tym czasie w Por­tu­ga­lii sku­pia­ły się w tajnej or­ga­ni­za­cji „Car­bo­na­ria”, której za­ło­ży­cie­lem był inż. An­to­nio da Si­lva, a kie­ro­wa­li nią Al­fon­so Co­sta i M. Lima. Pa­mięt­ne­go 13 paź­dzier­ni­ka 1917 r. da Si­lva zo­ba­czył cud słoń­ca. Dzię­ki temu stał się jed­nym z pierw­szych masonów, któ­rzy ugięli się przed na­pa­wa­ją­cym trwo­gą cu­dem. Zaraz po­tem zaczął mó­wić o pojednaniu z Ko­ścio­łem. Nie spodo­ba­ło się to wie­lu jego to­wa­rzy­szom. Znie­sła­wio­no go, ob­rzu­co­no obe­lga­mi, a jego ży­cie zna­la­zło się w niebezpieczeństwie.

Po­nie­waż wie­lu ate­istów na­wróci­ło się bez­po­śred­nio po cu­dzie, wobec tego masoński rząd próbo­wał oczy­ścić się z tych ele­men­tów, które mo­gły „ulec” cu­do­wi. W środ­kach ma­so­we­go prze­ka­zu usiło­wa­no ośmie­szyć to wy­da­rze­nie oraz dzie­siąt­ki ty­się­cy jego świad­ków. Loże masońskie ob­my­śli­ły praw­dzi­wie dia­bo­licz­ny plan wy­kpie­nia ka­to­li­ków oraz ich wia­ry.

Wolnomularze or­ga­ni­zo­wa­li bluźniercze pa­ra­dy, w miej­scu ob­ja­wień wy­gła­sza­li mowy za­prze­cza­ją­ce istnieniu Boga, podczas gdy rów­no­cze­śnie su­ro­wo za­bra­nia­no Ko­ścio­ło­wi or­ga­ni­zo­wa­nia wszel­kich re­li­gij­nych zgro­ma­dzeń i pro­ce­sji. Rzą­do­wo-ma­soń­skie mi­sje pro­pa­gan­do­we nie­stru­dze­nie dzia­ła­ły na te­re­nie całej Por­tu­ga­lii. Wy­da­wa­no biu­le­ty­ny i pam­fle­ty wy­szy­dza­ją­ce ob­ja­wie­nia oraz księ­ży – a zwłasz­cza je­zu­itów, uwa­ża­nych za głów­nych wi­nowaj­ców.

Po cudzie słońca świę­to­kradz­kie gra­bie­że, wszyst­kie szy­der­stwa, próby ośmieszenia i dyskredytacji przy­nio­sły sku­tek od­wrot­ny od za­mie­rzo­ne­go. Cud słońca przy­czy­ni­ł się do za­ak­cep­to­wa­nia przez Por­tu­gal­czy­ków Fa­ti­my i umoc­nie­nia ich ka­to­lic­kiej wiary. Objawienia Matki Bożej w Fatimie spra­wi­ły, że los ate­istycz­nej re­wo­lu­cji w Por­tu­ga­lii został prze­są­dzo­ny. Co­raz bardziej rósł opór spo­łe­czeń­stwa, a wśród rzą­dzą­cych sze­rzy­ły się głę­bo­kie nie­po­ro­zu­mie­nia.

W krót­kim czasie rządząca masoneria do­pu­ści­ła do objęcia urzę­du pre­zy­den­ta przez kon­ser­wa­ty­stę Si­do­nia Paisa, który sta­wał się co­raz bar­dziej przychylny spra­wom religii. Z tego też powodu zo­stał on śmier­tel­nie po­strze­lo­ny w nie­speł­na rok po doj­ściu do władzy. Zmarł na stole ope­ra­cyj­nym z kru­cy­fik­sem na pier­siach. Po jego śmier­ci na­stą­pił okres na­zwa­ny „cza­sem ab­so­lut­ne­go ter­ro­ry­zmu”. W całej Por­tu­ga­lii co­dzien­nie wy­bu­cha­ły bom­by. W ten spo­sób, przez za­stra­sza­nie, masoni pró­bo­wa­li za wszel­ką cenę utrzy­mać się przy władzy.

Jed­nak­że do Fa­ti­my na­pły­wa­ły co­raz więk­sze rzesze piel­grzy­mów, pomimo tego że wła­dza su­ro­wo za­bra­nia­ła, sta­wia­jąc na ich drodze sil­ne odzia­ły Gwar­dii Re­pu­bli­kań­skiej oraz armii. Mimo sto­so­wa­nia bru­tal­nej prze­mo­cy ludzie nie dali się za­stra­szyć. Po­nie­waż rze­sze piel­grzy­mów ciągle rosły, w 1922 r. agen­ci rzą­do­wi wysadzili w po­wie­trze ka­pli­cę zbu­do­wa­ną na miejscu ob­ja­wień, a dal­sze bomby wybuchały w całej Por­tu­ga­lii, a zwłaszcza w Li­zbo­nie i Por­to. Głęboka wiara ludzi i ich modlitwa była tak potężną duchową mocą, że nie udało się jej znisz­czyć przy pomocy armii.

W 1927 r. re­wo­lu­cjo­ni­ści-masoni całkowicie stracili poparcie, sami wyczerpali się w bezsensownej walce z Kościołem katolickim i od­da­li wła­dzę w ręce wierzącego pro­fe­so­ra uniwersytetu w Coimbrze – Oli­ve­ira Sa­la­za­ra. Co się sta­ło z głów­ny­mi przy­wód­ca­mi ma­soń­sko-ate­istycz­nej re­wo­lu­cji? Otóż Lima zmarł pełen roz­cza­ro­wa­nia, Co­sta na­to­miast wyjechał na emigrację do Pa­ry­ża, gdzie – ku zdzi­wie­niu wszyst­kich – po­rzu­cił ate­izm, zwią­zał się ze spi­ry­ty­zmem i za­koń­czył ży­cie nę­ka­ny ob­se­sją nad­przy­ro­dzo­no­ści.

Po­tęż­ny an­ty­re­li­gij­ny rząd ma­soń­ski pa­nu­ją­cy w Por­tu­ga­lii prze­grał wraz z ca­łym swo­im prze­py­chem, siłą militarną, moż­li­wo­ścią sto­so­wa­nia ter­ro­ru. I to jest pa­ra­doks – przegrał w kon­fron­ta­cji z trój­ką ma­łych, nie­pi­śmien­nych dzie­ci, którym objawiła się Matka Boża.

WEZWANIE DO NAWRÓCENIA

Orędzie Matki Bożej w Fa­ti­mie przekazane w 1917 r. było i jest ciągle aktualnym wezwaniem do nawrócenia i wiary w Boga w Trój­cy Świętej Jedynego, który naj­peł­niej objawił się w Jezusie Chry­stu­sie. Przy­po­mi­na ono pod­sta­wo­we praw­dy wiary, a więc: prawdę o nie­bie, czyść­cu i piekle, o rzeczywistej obec­no­ści Chry­stu­sa w Eucharystii, o ko­niecz­no­ści mo­dli­twy (szczególnie różańcowej) i postu oraz czę­stego przystępowania do sakramentu pokuty, aby być zawsze w stanie łaski uświęcającej. Matka Boża wzywała do po­słu­szeń­stwa i wierności Ma­gi­ste­rium Kościoła oraz Ojcu Świę­te­mu. Przez ob­ja­wie­nia fa­tim­skie „Bóg chciał przy­po­mnieć światu ko­niecz­ność uni­ka­nia grze­chu i obo­wią­zek za­dość­uczy­nie­nia Bogu za grze­chy przez mo­dli­twę i po­ku­tę” – napisała s. Łucja. Podczas objawień w Fatimie Matka Boża wezwała wszystkich ludzi do żywej wiary, w której prze­ka­zy­wa­niu decydującą rolę odgrywa pa­pież, będący – jako następca św. Piotra – ska­łą, na której Chrystus bu­du­je swój Ko­ściół (por. Mt 16, 18-19). Tak pisała s. Łucja:

„Gdzie jest Piotr, tam jest Kościół… Ten, kto nie jest z Pa­pie­żem, nie jest z Bo­giem, a kto pra­gnie być z Bogiem, musi być z Pa­pie­żem” (11.10.1992 r.).

Zapytana, jaka jest naj­waż­niej­sza część orędzia fa­tim­skie­go, od­po­wie­dzia­ła, że jest nią we­zwa­nie do głębokiej wiary w rze­czy­wi­stą obec­ność Boga – a to ma się wy­ra­żać w codziennej, wytrwałej mo­dli­twie, w częstym przystępowaniu do sakramentów pokuty i Eucharystii, w gorliwym wypełnianiu swoich obowiązków, miłości bliźniego oraz miłości Boga w Trójcy Je­dy­ne­go, który rze­czy­wi­ście jest obec­ny w Eu­cha­ry­stii. Z relacji s. Łu­cji dowiadujemy się, że Matka Boża w czasie swego pierwszego ob­ja­wie­nia, 13.05.1917 r., za­py­ta­ła dzieci:

„Czy chce­cie ofia­ro­wać się Bogu, aby zno­sić wszystkie cier­pie­nia, które On wam ześle, jako za­dość­uczy­nie­nie za grzechy, którymi jest obrażany, i dla na­wró­ce­nia grzesz­ni­ków? –  Tak, chce­my. – Będziecie więc mu­sie­li wiele cierpieć, ale łaska Boża bę­dzie waszą siłą”.

Siostra Łu­cja pi­sze:

„Mat­ka Boża otwo­rzy­ła po raz pierwszy ręce, prze­ka­zu­jąc nam świa­tło tak sil­ne, jak gdyby blask wy­cho­dzą­cy z Jej rąk. To światło do­tar­ło do naszego wnę­trza, do najgłębszej głę­bi duszy, i spo­wo­do­wa­ło, żeśmy się wi­dzie­li w Bogu, który jest tym świa­tłem, wy­raź­niej niż w naj­lep­szym zwier­cia­dle. Pod wpływem we­wnętrz­ne­go im­pul­su rów­nież nam prze­ka­za­ne­go pa­dli­śmy na kolana i po­wta­rza­li­śmy bar­dzo po­boż­nie: »O Trój­co Prze­naj­święt­sza, uwiel­biam Cię, mój Boże, ko­cham Cię w Naj­święt­szym Sa­kra­men­cie«. Po chwili nasza Droga Pani dodała: »Od­ma­wiaj­cie co­dzien­nie różaniec, aby uzyskać po­kój dla świata i koniec woj­ny«”.

Podczas objawienia 13 czerwca Matka Boża prosiła dzieci, aby po każdej dziesiątce różańca odmawiały następującą modlitwę:

„O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia na piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”.

A w czasie objawienia 13.07.1917 r. Maryja ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła, aby uświadomić nam, że ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka jest właśnie piekło. Świadomie i dobrowolnie popełniane śmiertelne grzechy, bez pokuty i nawrócenia, prowadzą człowieka do takiego egoistycznego zamknięcia się w sobie i takiej zatwardziałości serca, że taki człowiek w chwili śmierci znienawidzi miłość, jaką jest przez Boga kochany, i pogrąży się w wiecznym piekle egoizmu. To jest największe nieszczęście, do jakiego zmierzają ludzie, gdy uparcie i zuchwale żyją w grzechach śmiertelnych i gardzą nieskończonym Bożym miłosierdziem.

za: https://milujciesie.pl/fatima-cud-slonca.html?fbclid=IwAR2lYJu2Lsm_9Hm0mgVxANqhss7vMu0yfBRDVdS4qJTUHnAOhTiBjLFefI0

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “FATIMA – CUD SŁOŃCA – ks. Mieczysław Piotrowski”
  1. sdad pisze:

    A w czasie objawienia 13.07.1917 r. Maryja ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła, aby uświadomić nam, że ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka jest właśnie piekło. Świadomie i dobrowolnie popełniane śmiertelne grzechy, bez pokuty i nawrócenia, prowadzą człowieka do takiego egoistycznego zamknięcia się w sobie i takiej zatwardziałości serca, że taki człowiek w chwili śmierci znienawidzi miłość, jaką jest przez Boga kochany, i pogrąży się w wiecznym piekle egoizmu. To jest największe nieszczęście, do jakiego zmierzają ludzie, gdy uparcie i zuchwale żyją w grzechach śmiertelnych i gardzą nieskończonym Bożym miłosierdziem.