Prosić usilnie – to takie ważne (Kol 1,9-14)

4 września 2019, autor: Krzysztof Osuch SJ

Od dnia, w którym usłyszeliśmy o was, nie przestajemy za was się modlić i prosić /Boga/, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając, wydając owoce wszelkich dobrych czynów i rosnąc przez głębsze poznanie Boga. Niech moc Jego chwały w pełni was umacnia do /okazywania/ wszelkiego rodzaju cierpliwości i stałości. Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów (Kol 1,9-14).

sedzia Link do obrazu i rozważania Bedy Czcigodnego

Chciałbym podkreślić ważność modlitwy prośby. Zachęcają mnie do tego te słowa św. Pawła: Od dnia, w którym usłyszeliśmy o was, nie przestajemy za was się modlić i prosić Boga, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli (Kol 1,9). Czy nie uderza nas zarówno treść Pawłowej prośby w intencji Kolosan, jak i stałość, z jaką prośba ta jest wypowiadana („nie przestajemy…”)?  I czy to, jak wytrwale prosi Boga św. Paweł o dary dla Kolosan, nie kwestionuje twierdzenia, że proszenie Boga nie jest aż tak ważne; i że do rozkwitu duchowego wystarczy, jeśli tylko dobrze poznamy prawdy wiary i podejmiemy trafne postanowienia? W świetle Jezusowego nauczania należy stwierdzić, że warunkiem naszego duchowego rozwoju i integralnym „elementem” naszych zbawczych odniesień do Boga jest wołanie do Niego o pomoc i ponawiana ufna prośba o różne Boże dary. Nie doceniać modlitwy prośby i nie praktykować jej, to stracić wiele łask, które są do niej przywiązane.

Biedni, zagrożeni i wzięci w obronę

O znaczeniu modlitwy prośby winniśmy pamiętać szczególniej wtedy, gdy dociera do nas gorzka prawda o tym, jak bardzo jesteśmy biedni i bezradni wobec właściwego nam ubóstwa i wielorakich zagrożeń. Poczucie radykalnego ubóstwa rodzi w nas, w pierwszym odruchu, poczucie trwogi i zagubienia. Ludzie (w zależności od ich wiedzy i przekonań) radzą sięgać po różne środki zaradcze. Czy jednak nie wprowadzają nas w błąd? Nam samym powinno zależeć na tym, by nie pominąć tego, co według Jezusa jest najważniejsze, i co, Jego zdaniem, pomaga niezawodnie.

Jezus radzi nam, żeby w trudnych sytuacjach wołać ufnie do Boga Ojca i prosić Go o pomoc. Dobroć wszechmocnego Boga Ojca „dopuszcza” tylko pozytywną odpowiedź na nasze wołanie. Pięknie i poruszająco mówi o tym Jezus w przypowieści, której główne przesłanie dotyczy tego, że uczniowie Jezusa „zawsze powinni modlić się i nie ustawać” oraz liczyć na to, że Bóg na pewno weźmie w obronę tych, którzy wołają do Niego dniem i nocą.

W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę (Łk 18, 1-8).

Biedna wdowa poczuła się mocno zagrożona przez jakiegoś przeciwnika. Sama nie potrafiła się obronić. Natarczywie szukała pomocy. Znalazła ją. I to u „niesprawiedliwego sędziego”. My mamy podobne doświadczenia. Z tą jednak zasadniczą różnicą, że Jezus kieruje nas do Swego Ojca, który jest Sprawiedliwy, Wszechmocny i Miłosierny.

  • Wszyscy (wcześniej czy później) zdajemy sobie sprawę, że bytowanie na Ziemi wiąże się z wieloma zagrożeniami i niebezpieczeństwami. Oprócz mniejszych i większych zagrożeń – musimy liczyć się z tym jednym radykalnym. Autorem tego zagrożenia jest przeciwnik Boga i człowieka – Szatan i liczne złe duchy. Gdyby nie potężne i łaskawe działanie Boga Zbawiciela, który bierze nas w obronę (także i wtedy, gdy Go nie prosimy), to wszyscy zostalibyśmy zniszczeni. Więcej, ludzka historia „nie dotrwałaby” do naszego pokolenia. Już dawno pochłonęłyby ludzi żywioły nienawiści, niepohamowanej zaborczości, a także strachu, beznadziejności i rozpaczy.

Ogrom zła i zagrożeń, które spadają na ludzką rodzinę, jest czymś, niestety, nazbyt realnie doświadczanym. Każdy człowiek, czy chce czy nie chce, staje wobec radykalnego zagrożenia własnymi grzechami, a także poczuciem bezsensu, cierpieniem i śmiercią.

Św. Paweł nie ma wątpliwości, że uderzają w człowieka potężne i złe „moce na wysokościach”. To przez ich zawiść weszła śmierć i wszelkie cierpienie w nasz świat (por. Mdr 2, 24). Nie powinniśmy mieć co do tego złudzeń, że demoniczne moce nieustannie dążą do tego, by nas ludzi skłócić z naszym Stwórcą i odwieść od Niego. A po zniszczeniu ufnej więzi z Bogiem  już łatwo i  niejako samoczynnie dokona się destrukcja pozostałych ważnych relacji: z sobą samym, z naszymi bliźnimi i światem przyrody.

Prosić, prosić

Św. Ignacy Loyola, autor wielkiej medytacji o Dwóch sztandarach i niezwykle trafnych Reguł o rozeznawaniu duchów (Ćwiczenia duchowne, numery 136-147, 313-336), ma wielką jasność co do duchowej sytuacji człowieka. Wie doskonale, że Prawdziwemu Życiu, które daje Bóg, Lucyfer przeciwstawia kuszące namiastki; a czyni to w sposób podstępny i wyrafinowany.

Św. Ignacy Loyola, „człowiek, który widział wszystko” dzięki wielkim darom mistycznym, jest też człowiekiem znającym ważność i skuteczność modlitwy prośby. To dlatego w metodę Ćwiczeń duchownych wpisał modlitwę prośby jako jeden z najbardziej stałych elementów. Każdą medytację i kontemplację ewangeliczną każe poprzedzać prośbą o to, aby wszystkie nasze zamiary, decyzje i czyny zmierzały w sposób czysty do służby i chwały Boskiego Majestatu (por. ĆD 46). Treść tej zwięzłej i fundamentalnej prośby stale powraca i przypomina rekolektantowi, jak ważne jest przezwyciężanie egocentryzmu i stawanie się człowiekiem prawdziwie religijnym, teocentrycznym. Rekolektant kilka razy na dzień prosi Boga o to, by mógł naprawdę – w całej swej świadomej aktywności – wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga. I Bogu wszystko przyporządkowywać jako Najwyższemu Dobru.   

Na początku każdej medytacji i kontemplacji ewangelicznej jest też drugi stały element; jest to prośba o różne łaski i duchowe owoce, właściwe dla danej modlitwy. Ufne prośby mogą spontanicznie powracać w trakcie medytacji; powinny też (na ogół) powrócić także w serdecznej rozmowie, która kończy medytację czy ewangeliczną kontemplację.

Kto zna medytację św. Ignacego Loyoli o Dwóch sztandarach i  Ignacjańskie Reguły rozeznawania duchów, niech zapyta siebie, czy pielęgnuje trzeźwe (nie ulegające presji różnorakich „politycznych poprawności”) odczytywanie zjawisk i prądów myślowych w kulturze i cywilizacji.

Czy gotowi jesteśmy bez wygodnych retuszów widzieć duchową walkę, która toczy się wokół nas, a także o nas i w nas – o głębię naszych serc?

Co czynimy, by szala zwycięstwa przechylała się coraz bardziej na stronę Jezusa Chrystusa?

Czy trwamy przy imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, by okazać się zwycięzcami – dzięki Niemu? W tym miejscu warto przypomnieć wezwanie św. Jana Chryzostoma:

 „Zaklinam was, bracia, nigdy nie odstępujcie od reguły modlitwy ani jej nie zaniedbujcie… Jedząc i pijąc, w domu lub podróży, czy w trakcie jakiejkolwiek czynności – mnich powinien stale wołać: Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną… Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, zstępujące w głębiny serca, pokona węża władającego pastwiskami serca, wybawi naszą duszę i przywiedzie ją do życia. Trwajcie więc stale przy imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, tak aby serce pochłonęło Pana, a Pan serce, i żeby te dwie siły się zjednoczyły. Nie dokona się tego jednak w kilka dni; wymaga to wielu lat i długiego czasu. Potrzebny jest bowiem wielki i długotrwały trud, aby wypędzić wroga i żeby mógł w nas zamieszkać Chrystus”.

Czy nasze serca dostatecznie intensywnie pochłaniają Pana, a Pan nasze serca?

Powinniśmy być długodystansowi, gdyż całkowite wypędzenie wroga z pastwisk serca wymaga wiele trudu i czasu. Tego dzieła nie dokonuje się w kilka dni; potrzeba na to „wielu lat i długiego czasu”.

Zachęta Jana Chryzostoma, niewątpliwie, zbieżna jest z naleganiem Jezusa, by nieustannie się modlić i czuwać, aby nie ulec pokusie (por. Mt 26, 41). Pielęgnowanie ducha nieustannej modlitwy „pozwala” Bogu chronić nas i ocalać przed wyrafinowanym i złośliwym uwodzeniem demonów.

Jezus woli suknię żebraczki

Na koniec chętnie przytoczę słowa, które Jezus skierował do francuskiej mistyczki, Gabrieli Bossis. Gabriela będąc w kościele, pyta Jezusa: „Panie, jak Ci się podoba moja suknia? (Myślałam o szacie mej duszy.)

– „To suknia żebraczki i wolę ją od innych, bo daje Mi okazję by dać ci jałmużnę. Wszystko, co ci daję, oddaj innym. A Ja cię wzbogacę i rozpoznają w tobie kogoś nieudolnego, uratowanego. Nie będzie w tobie żadnej dumy, ponieważ wszystko otrzymałaś ode Mnie. […] Tak lubię obdarowywać cię. Próbuj polubić proszenie. Oblecz się duchem uciekania się do mojej pomocy. Chciałbym, aby to trwało bezustannie, bo jesteś bezustannie nędzna. Może nie dostrzegasz tego. Na pewno nie znasz mego wielkiego pragnienia przechwycenia twego wołania o pomoc. Dałoby Mi to dowód, że ufasz bardziej Mnie niż sobie. Zniszcz swe dawne nawyki małych porywów. Wejdź na drogę płomieni. Czy nie jest ona odpowiednia dla oblubienicy? Nie obawiaj się żyć żarliwością. Proś Mnie o to. Niech to będzie nowa droga jakby nieoczekiwana. Na początku będziesz zdziwiona, zmartwiona, cierpiąca. Wspomnienie twej przeszłości bez ognia zasmuci cię i jednocześnie rozraduje. Powiesz tak jak apostołowie w dniu zesłania Ducha Świętego: Czym byłam a czym się stałam! Ale ty nic nie możesz, błagaj Mnie. Czy umiesz błagać? Wchodzisz w moje serce, myślisz o jego dobroci. Myślisz o swoim ubóstwie i wzdychasz czule, miłośnie, wiedząc, że moje serce słucha cię i drży z radości. Bo Ja mogę dać ci drogę żarliwości, płomieni i światła. Wszystko, co ci daję, oddawaj innym”[1].

Jak widać, Jezusowa perswazja jest pełna miłości, uroku i subtelności. Pozwólmy, by słowa Jezusa wzruszyły nas, przekonały i przyczyniły się do dobrego nawyku proszenia często i o wiele.

Kropką nad i niech będą słowa Jezusa, które usłyszała sw. Katarzyna Merici, gdy Jezus wyjaśniał jej, dlaczego to nieraz wygasa powoli żar dusz poświęconych Bogu:

„Brakujących im łask dobrowolnie się pozbawiły, przez to, że o nie prosiły, nie szukały ich i nie pragnęły. Chcąc im ich udzielić, czekałem tylko na to, żeby ich gorąco pragnęły i usilnie o nie prosiły. Nie darowuje się pereł i kosztowności tym, którzy nie znają ich wartości. I Ja także nie udzielam mych łask i darów tym, którzy nie umieją ich docenić. Obdarzam nimi jedynie te dusze, które bardzo ich pożądają, nie ustając w swych prośbach dniem i nocą”.

Czego ja pragnę codziennie najbardziej? I o co codziennie proszę? Czy dotyczy to może tylko zdrowia, mojego i moich bliskich?

Jaka żarliwość towarzyszy nam przy (zapewne codziennym, wielokrotnym) wypowiadaniu siedmiu wielkich próśb z modlitwy Pańskiej Ojcze nasz?

Już to czynimy

Żarliwe prośby zapewne już niejeden raz wypowiadaliśmy z głębi naszej biedy i pośrodku przeciwności i zagrożeń. Kto nie modlił się żarliwie na różańcu, prosząc o wstawiennictwo Matkę Jezusa i naszą? Wszystkie koronki do Bożego Miłosierdzia pewno często (nie tylko przez swą treść wezwań) wypowiadaliśmy jako pełne ufnej wiary wołanie o Boże Miłosierdzie dla nas, dla naszych bliskich i dla całego świata.

Doradzałbym, aby poznać także ducha i metodę modlitwy tzw. antyretycznej[2].

W podobnym duchu można się modlić metodą modlitwy opartej na dwóch prostych sposobach modlitwy, zaproponowanych przez św. Ignacego Loyolę[3]. Pomocne myśli i rady można znaleźć także w artykule Przestrzeń dla modlitwy[4].  

 

o. Krzysztof Osuch SJ

Częstochowa, czwartek, 6 września 2007 AMDG et BVMH

[1] Gabriela Bossis, On i ja. Rozmowy duchowe Stwórcy , tom III, n. 288. Zobacz tekst dostępny w Internecie: http://www.objawienia.pl/gabriela/gabriela-spis.html
[2] Artykuł o.  A.  Gruena OSB – można przeczytać online: http://osuch.sj.deon.pl/2016/11/10/medytacja-slowa-bozego-droga-do-nadziei-anselm-gruen-osb/
[3] Piszę o tym w rozdziale „Słowo  Boże w strumieniu oddechu”, zobacz książka „Modlitwa w szkole św.  Ignacego Loyoli, Wyd.  WAM (można też znaleźć w Internecie).
[4]  http://osuch.sj.deon.pl/2015/01/29/k-osuch-sj-przestrzen-dla-modlitwy/

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “Prosić usilnie – to takie ważne (Kol 1,9-14)”
  1. Cytuję felieton z Naszego Dziennika – nie tylko z powodu wspomnianych tam JEZUITÓW z HIROSZIMY…

    Felieton – Bez Światłocienia

    Kataklizmy, wojna i Fatima
    dr Aldona Ciborowska

    0Udostępnij
    Minionej niedzieli amerykańska para prezydencka modliła się w intencji ofiar kataklizmu w Teksasie i w Luizjanie. W piątek prezydent USA ustanowił narodowy dzień modlitwy: „Zapraszamy wszystkich Amerykanów, by dołączyli do naszej modlitwy za tych, którzy stracili członków rodzin lub przyjaciół, oraz za tych, którzy cierpią”. W sobotę prezydent był na miejscu z ofiarami, widział zniszczenia i nieszczęście.

    Minionej niedzieli amerykański prezydent zagroził odpowiedzią nuklearną wobec Korei Płn. w przypadku, gdyby z jej strony nastąpiło zagrożenie terytoriów USA i ich sprzymierzeńców.

    Owe wzajemne pogróżki 72 lata od zrzucenia przez Stany Zjednoczone bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki w Japonii każą wrócić do fotografii z tamtych wydarzeń ukazujących poparzone i spopielone strzępy albo atomowe cienie ciał ludzi, którzy tego dnia szli do pracy, mieli plany, patrzyli w błękitne niebo nad swoimi miastami… „Little Boy” – tzn. „chłopczyk” brzmiała nazwa bomby zrzuconej na Hiroszimę. „Miała 3 metry długości, ważyła więcej niż duży pickup” – opowiadał członek załogi amerykańskiego bombowca. „W ciągu kilku chwil atomowy grzyb osiąga wysokość kilkunastu kilometrów, rozciąga się niemal na 5 km, górując nad miastem i 350 tysiącami mieszkańców”. „Fat boy”, tj. „tłuścioch” – spadła na Nagasaki.

    Dzisiaj filmy dokumentalne dotyczące tamtych wydarzeń skłaniają do pytań o to, komu potrzebne były te dwa straszliwe wybuchy. Dlaczego np. osoby, które przeżyły wybuch, nie były leczone, lecz jedynie obserwowane i badane pod kątem zmian zdrowotnych przez utworzoną przez rząd USA Komisję Ofiar Bomby Atomowej – naukowcy chcieli się dowiedzieć, w jaki sposób promieniowanie wpływa na zdrowie i żywotność ludzi [sic!].

    Co jednak pozostaje pewne i warte przypomnienia w kontekście aktualnych wydarzeń?

    W Hiroszimie zasadniczo bez strat materialnych i uszczerbku na zdrowiu przeżyli jezuici, a w Nagasaki franciszkanie z zakonu ufundowanego przez o. Maksymiliana Kolbego. Zgodnie z przesłaniem fatimskim zakonnicy pokutowali i modlili się na różańcu. To daje do myślenia.

    Człowiek, który jako dziecko przeżył mimo poparzeń na głowie wybuch „Little boya” nad Hiroszimą, opowiadał, że kiedy zobaczył kulę niewyobrażalnie mocnego światła nad miastem, zasłonił oczy, lecz światło było tak potężne, że prześwietlało mu dłonie – widział kości swoich rąk. Naukowcy żar wewnętrzny owej świetlnej kuli porównali do temperatury jądra słonecznego. Chodzi o temperatury sięgające kilkudziesięciu milionów stopni. Człowiek znajdujący się w bliskości tej kuli znika z powierzchni ziemi.

    Nasuwa się więc skojarzenie z mającym miejsce w 1917 r. cudem na niebie tańczącego słońca oglądanego w Portugalii nad Cova da Iria przez tysiące ludzi. Przeraził i przemienił on wielu spośród nich. To wydarzenie nie spopieliło jednak ludzkich kości. Wręcz przeciwnie. Ludzie się nawracali. Matka Boża wezwała do modlitwy na różańcu oraz do pokuty, by nie doszło do strasznych wydarzeń. Mija sto lat. Fatima jest aktualna – także dla USA.

    Artykuł dostępny na stronie:
    http://wp.naszdziennik.pl/2017-09-06/279213,kataklizmy-wojna-i-fatima.html