MY – pokolenie otwarte czy zamknięte na Jezusa?

20 września 2017, autor: Krzysztof Osuch SJ

Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów: Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność (Łk 7,31-35).

Obraz znaleziony dla: otwarci na jezusa

Jan Chrzciciel i Jezus – dwaj wielcy „przygrywający” i „biadający”. Jedno i drugie było potrzebne… To Jezus jest owym wielkim Artystą, który gorąco pragnie wnieść w smutny ludzki świat wspaniałą melodię. On czuje się autorem Boskiej muzyki, która ma moc porwać słuchaczy do tańca… Jednak wtedy i dzisiaj pojawia się poważny problem. Zamiast się zasłuchać w „Boską melodię” i nią się zachwycić, jesteśmy kuszeni do zareagowania przekorą. Zamiast słuchać i pójść za wezwaniem – nieraz zatykamy sobie uszy…

  • Wpieramy się w ziemię. Chcemy po niej twardo stąpać! Wynajdujemy różne powody i racje, by nie dać porwać się do tańca ze wspaniałym Panem Młodym, który przychodzi od Boga Ojca, by pozyskać nasze serca i poślubić nas Sobie na zawsze.

Znajdźmy czas w Adwencie, by udzielić osobistej i wspólnotowej odpowiedzi na narzucające się pytanie: Jakim my jesteśmy pokoleniem? Do jakiego pokolenia ja przynależę? – Niektórzy, zwłaszcza po Smoleńsku, mawiają (żartobliwie, acz ze znaczną dawką ironii i złośliwości), jakim to „ludem” są ci czy owi…

  • Teraz jednak (w Adwencie, w obliczu Jezusa) żarty na bok!
  • Mamy sobie odpowiedzieć na pytanie: Jakim to – w oczach Jezusa – jesteśmy pokoleniem?
  • Kapryśnym i grymaśnym, z którym i sam Boży Syn „nie potrafi” się dogadać i porozumieć?
  • Czy jednak pojętnym i w lot chwytającym bezmiar obdarowania, które do nas od Ojca przychodzi wraz z Jezusem i w Nim?

Jednak zdolni do dialogu i tańca  

Odpowiedź na pytanie o „to pokolenie” nie jest prosta. Jest raczej dość złożona, bo my bywamy czy stale jesteśmy wewnętrznie skomplikowani, zawikłani, a bywa, że i wielorako uwikłani… Owszem, każdy chce żyć piękniej, sensowniej, pogodniej i owocniej; także w pokoju i radości! Sprawcą takich pragnień w nas jest Ten, który wymyślił nas od A do Z. A jednak, też w nas, dochodzi do głosu jakaś inna, mroczna głębia, która dumnie (i pysznie) prezentuje się jako całkiem beznadziejna, zrezygnowana i nie znajdująca podstaw, by podnieść oczy ku Niebu i bardzo się rozradować!

  • To „jakaś” decyzyjna instancja we mnie samym wybiera i rozstrzyga, jakie chcę (współ)tworzyć „pokolenie”: ewangelicznie otwarte czy po światowemu zamknięte!
  • Czy chętnie włączam się w wielki Dialog z Tym, który „z nieba zstępuje” (J 6, 33), czy wolę raczej pozostawać zagięty ku sobie (tak św. Augustyn określa stan grzechu)? Nie brak i takich co to Bogu wygrażają i, o zgrozo, cynicznie Mu bluźnią!

Dla nas wszystkich zaczął się w Kościele (bo przecież nie w supermarketach) czas Wielkiego Adwentu – Przyjścia Boga! ON w Jezusie Chrystusie już przyszedł – wciąż przychodzi – i na pewno jeszcze przyjdzie… Do nas należy decyzja, co zrobimy z Jego „Przyjściami” i jak Go potraktujemy! A od tego z kolei zależy, jak On potraktuje nas, gdy znowu przyjdzie w Chwale.

Jedno wszelako jest (oby się dla nas stało) całkowicie pewne dzięki pierwszemu przyjściu Jezusa Chrystusa i Jego zbawczemu przejściu (Passze): Że mianowicie nie musimy przez całe ziemskie życie trwać w rozżaleniu i poczuciu nieszczęścia! Nie musimy wciąż biadać i zawodzić

  • Nie musimy być przekorni wobec Boga Zbawcy i Jego posłańców.
  • Jeśli od Jezusa Chrystusa otrzymujemy tyle – i tak przekonujących – motywów za życiem, za „niebotyczną” nadzieją, za dostąpieniem wiecznego szczęścia w Bogu, to nie grymaśmy!
  • Dajmy się – jak Dawid – porwać do tańca, mając pośród nas Maryję – Nową Arkę, która kryje w sobie i wydaje na świat naszego Zbawiciela.

Przed laty przypadł mi do serca wiersz, który syntetycznie i pięknie wyraża to, „co” od wieków przesądza o ważności i sensie naszego życia na ziemi…

„I nie są nam stawiani za wzór
święci ledwo poruszający się
w purpurze dostojeństwa
święci którzy nie dostrzegają nic
siedząc na białym
rumaku cnoty
 Teraz Ty Panie jedziesz z nami na jednym wozie
z nami chodzisz do lasu po chrust
w tym samym chodaku zimy
I sam tańczysz Panie z nami
wśród tych wzgórz
ten powolny taniec istnienia”[1].
 

Olśniły mnie dzisiaj (ponownie) słowa wypowiedziane przez Julianę z Norwich (XIV w.). Poprzestanę na przytoczeniu ich (a kilkukrotne przeczytanie ich i … rozważenie pewno zmotywuje nas do wypisania tej sentencji, która znakomicie wyraża to, co przynosi nam Chrystus jako Dobrą Nowinę).

„Jest wolą Boga, byśmy trzymali się radości całą naszą mocą, gdyż szczęśliwość trwa wiecznie, a cierpienie i ból przemijają i znikną całkowicie.

A zatem nie jest wolą Boga, abyśmy kierowali się własnym bólem i cierpieniem, smucąc się z ich powodu i opłakując je, lecz abyśmy szybko wychodzili poza nie i pozostawali w wiecznej radości, którą jest Bóg wszechmogący, który nas kocha i ochrania” (Juliana z Norwich).

Komentowanie wyłączone.