POKORA JEZUSA

12 kwietnia 2014, autor: Krzysztof Osuch SJ

NIEDZIELA PALMOWA jest swoistym streszczeniem tego, co będziemy przeżywać w całym Wielkim Tygodniu, a zwłaszcza w czasie Triduum Paschalnego: będzie ogrom Męki i ogrom Radości. W liturgii słowa z Niedzieli Palmowej mamy jedno i drugie, ale jakby w odwrotnej kolejności: najpierw jest radość z towarzyszenia Jezusowi wjeżdżającemu na oślęciu do Jerozolimy, a zaraz potem jest długi opis Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Na radosne Alleluja Wigilii Paschalnej i Wielkanocy poczekamy zaledwie kilka dni. Jednak w życiu – nas wszystkich, którzy już współtworzymy Ciało Chrystusa – jeszcze (pewno) dość długo potrwa czas obumierania, wyniszczenia, ofiarnej służby, męki, cierpienia – zanim z całego serca zaśpiewamy radosne Alleluja, gdy osobiście doświadczymy chwały Zmartwychwstania.

Wszechmogący, wieczny Boże,
aby dać ludziom przykład pokory do naśladowania,
sprawiłeś, że nasz Zbawiciel przyjął ciało i poniósł śmierć na krzyżu;
daj nam pojąć naukę płynącą z Jego Męki
i zasłużyć na udział w Jego zmartwychwstaniu

(olekta z Niedzieli Palmowej).

Zima i Wiosna

Jest znów wiosna i znów przeżyjemy Wielkanocne Święta. Już jest pięknie, a będzie jeszcze piękniej. Od szeregu lat mówię sobie, że warto żyć kolejny rok (w domyśle: znosząc różne trudy i przeciwności), by móc znów przeżyć wiosnę i nacieszyć się cudem życia. To jakiś rodzaj prekatechezy i preewangelizacji, gdy się co rok ogląda potęgę Słońca i Wiosny; i gdy widać, jak życie bierze górę nad zimową śmiercią. Kto zna dobrą nowinę o Miłości Boga i Zmartwychwstaniu Jezusa (i naszym), ten tym bardziej wie, że to Wiosna ma rację, a nie zima! Że do wiosny należy ostatnie zdanie, a nie do zimy. Że racja jest przy Życiu i wszechogarniającej Radości, a nie przy śmierci i smutku.

Kolejna wiosna i jeszcze jedna Wielkanoc byłyby naprawdę piękne i radosne, gdyby nie potoki łez, które jeszcze codziennie płyną po niezliczonych twarzach w każdym zakątku Ziemi. Czy mam wyliczać powody płaczu? – Myślę, że jest to zbędne… A czy mam wykazywać, że dotyczy to każdego, choć nie w jednym czasie i w tym samym stopniu? Nawet odrobina szczerej rozmowy (zwłaszcza w rodzinnych kręgach) kończy się stwierdzeniem, że gdzie się nie popatrzy, to widać tyle problemów, cierpienia i powodów do trwogi, strapienia i łez.

A jednak mimo wszystko wraca Wiosna i czas Wielkiego Postu, którego kulminacyjnym punktem jest nie tylko Krzyż, Śmierć, Grób, ale przede wszystkim Zmartwychwstały Jezus.

Niedziela Palmowa jest swoistym streszczeniem tego, co będziemy przeżywać w całym Wielkim Tygodniu, a zwłaszcza w czasie Triduum Paschalnego: będzie ogrom Męki i ogrom Radości. W liturgii słowa z Niedzieli Palmowej mamy jedno i drugie, ale jakby w odwrotnej kolejności: najpierw jest radość z towarzyszenia Jezusowi wjeżdżającemu na oślęciu do Jerozolimy, a zaraz potem jest długi opis Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa. Na radosne Alleluja Wigilii Paschalnej i Wielkanocy poczekamy zaledwie kilka dni. Jednak w życiu nas wszystkich, którzy jesteśmy Ciałem Chrystusa, jeszcze (pewno) dość długo potrwa czas obumierania, wyniszczenia, ofiarnej służby, męki, cierpienia… – zanim z całego serca zaśpiewamy radosne Alleluja, gdy osobiście doświadczymy chwały Zmartwychwstania.

Po tym wstępnym „ustaleniu” zobaczmy nieco dokładniej, co nas gnębi i rewoltuje; i jak Jezus uczy nas pokornego podążania do Nieba, do Zmartwychwstania.

Pana chwalić czy ganić?

Wszyscy żyjemy tym samym człowieczym życiem. Temu nikt nie zaprzeczy. Tu jest pełna zgoda. Nasz los jest wspólny. Okazuje się jednak, że jedni za to człowiecze życie Pana Boga chwalą i mają nadzieję na Pełnię życia w Nim, natomiast inni – czują się z Bogiem skłóceni. Są niezadowoleni z życia, gdyż są sami i samotni. Braki i cierpienia wpisane w człowiecze życie „każą się” im zrewoltować przeciw swemu Stwórcy. Nie mogą pogodzić się z tym, by Bóg, wszechmocny i kochający, stał z boku i (natychmiast) nie odmieniał ich trudnego losu.

Jeśli jest prawdą, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, to i wszyscy jesteśmy kuszeni do podejrzewania Boga i sprawdzania Go, czy On nas rzeczywiście kocha i czy jest On dość wszechmocny, by odmienić nasz los. I czy możemy na Niego liczyć i wydać się w Jego ręce? Mało tego. Wszyscy jesteśmy kuszeni, by buntować się przeciw Bogu, choć może niekoniecznie w sposób w otwarty, jawny. „Nasz bunt przeciwko Bogu zawsze maskujemy. Jesteśmy zbyt przeszkoleni i wytrenowani pod względem religijnym, aby buntować się otwarcie” (Piet van Breemen SJ).

Jakże bardzo potrzebny jest nam ktoś – bardzo wielki i z wielką siłą perswazji – kto nam pewne trudne rzeczy wytłumaczy i przekona nas do trudnej i niepojętej Woli Boga Ojca; kto będąc większym niż my, uświadomi nam granice naszego intelektu i da nam „przykład pokory”. Kto ukoi nasze serca i uciszy gwałtowne emocje, gotowe na oślep niszczyć Boga, siebie samych, innych, Boży Ład i wielki Zamysł Boga Stwórcy. – Kimś Takim jest Jezus Chrystus.

Pokornie przyjął ciało i poniósł śmierć

Jakże pięknie i trafnie mówi dziś Kościół o swym Zbawicielu – Jezusie: Wszechmogący, wieczny Boże, aby dać ludziom przykład pokory do naśladowania, sprawiłeś, że nasz Zbawiciel przyjął ciało i poniósł śmierć na krzyżu; daj nam pojąć naukę płynącą z Jego Męki i zasłużyć na udział w Jego zmartwychwstaniu.

Tak, być może (a nawet na pewno), to są te dwie najtrudniejsze „rzeczy”, na które godzimy się z wielkim trudem: ciałośmierć; dokładniej ciało po grzechu pierworodnym i śmierć, która weszła na świat przez zawiść diabła (por. Mdr 2, 24).

Nikomu z nas nie jest łatwo zgodzić się z Bożą Mądrością, która stanowi, że do Nieba wchodzi się tylko z Ziemi; i że dzieci Boże muszą znosić tyle ograniczeń, niewygód, zła, cierpień, zanim zaznają pełni szczęścia w Domu Ojca. Wszyscy czujemy się wystawieni na wielką próbę i na wiele demonicznych kuszeń – w związku z tym, że taka właśnie jest nasza droga do Nieba. Człowiek, „wsparty” inteligentnymi radami kusiciela, niestrudzenie wymyśla własne drogi, inne i różne od tej, którą proponuje nam Bóg Ojciec…

Tak naprawdę tylko pokora Syna Bożego, który przyjął ciało i poniósł śmierć na krzyżu, potrafi nas zreflektować i zawrócić z drogi niezgody, obrażania się i buntu wobec Boga Ojca.

Nie ma też miejsca na wątpienie, zniechęcanie się i załamywanie w obliczu drogi, którą trzeba nam przebyć od dnia poczęcia i narodzin aż do ostatniego dnia, w którym oddamy ducha Bogu a ciało ziemi.

Stracimy wszystkie argumenty za wadzeniem się z Bogiem, gdy serio weźmiemy sobie to do serca, że Wszechmogący i wieczny Bóg sprawił, że nasz Zbawiciel przyjął ciało i poniósł śmierć na krzyżu; On uczynił to po to, aby dać nam ludziom przykład pokory do naśladowania.

Wszystkie korzenie naszej pychy, arogancji, szemrania, a także wątpienia, rozgoryczenia i smutku oraz duchowej depresji powinny zostać w nas podcięte, gdy dobrze rozważymy sobie te dwa przejmujące natchnione teksty:

Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam (Iz 50,5-7).

Te słowa odnoszą się przede wszystkim do Cierpiącego Sługi Jahwe – Jezusa.

Niemal każdy czasownik opisuje pokorę Jezusa, Jego poleganie na Bogu Ojcu, a także wielką nadzieję i wręcz pewność: wstydu nie doznam.

– Chciałoby się zakrzyknąć: „co za straszny los! Ja tak się nie upokorzę!”

Zamiast tego lepiej powiedzieć: Nie ma się co rozczulać. Trzeba się stać swoiście biernym wobec wszystkiego, co chce zastraszyć i sponiewierać godność dziecka Bożego, a z drugiej strony należy być maksymalnie aktywnym mobilizując wszystkie duchowe siły, by zwrócić się do Boga i od Niego oczekiwać ocalenia.

Czy Bóg zawiedzie? Zostawi obojętnie? Odwróci swą twarz? – Nie.

A co uczyni ze swym Synem upokorzonym – we wcieleniu i śmierci krzyżowej?

Odpowiedź daje poniższy hymn.

Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w tym co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Flp 2,6-11).

Co Bóg Ojciec uczyni z nami, swymi umiłowanymi dziećmi – też upokorzonymi…?

To powinno być już jasne.

Choć może nie całkiem.

Zatem tak prośmy: Boże Ojcze, daj nam pojąć naukę płynącą z Męki Twego Syna i zasłużyć na udział w Jego zmartwychwstaniu.

******************************************************************************

Rozważanie (nieco przeredagowane) jest także w książce:

BÓG TAK WYSOKO CIĘ CENI
Rozważania na niełatwe tematy
powiększ okładkę
Zobacz także audiobook:
powiększ okładkę

http://katalog.wydawnictwowam.pl/?Page=opis&Id=66524

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “POKORA JEZUSA”
  1. HOMILIE bł. Jana Pawła II z innych lat – Niedziela Palmowa:

    2001 – KRZYŻ CHRYSTUSA DROGOWSKAZEM ŻYCIA MŁODYCH
    : http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/palmowa_08042001.html

    WPATRUJCIE SIĘ W CHRYSTUSA UNIŻONEGO I WYWYŻSZONEGO
    16 IV 2000: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/niedz_palmowa_16042000.html

    JEZUS CHRYSTUS JEST PANEM CZASU I DZIEJÓW
    1999: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/msza_28031999.html

    KRZYŻ IDZIE Z MŁODYMI, A MŁODZI IDĄ Z KRZYŻEM
    1998: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/mlodziez_05041998.html

  2. Obszerny fragment homilii JANA PAWŁA II z roku 1980:

    „Niedziela Palmowa otwiera Wielki Tydzień Męki Pańskiej – i niesie już w sobie pełny wymiar tego Tygodnia. Dlatego też czytamy cały opis Męki Pańskiej według św. Łukasza.

    Jezus, idąc do Jerozolimy w tym momencie, odsłania siebie całkowicie wobec tych, którzy przygotowuję zamach na Jego życie. Odsłania się zresztą od dawna, głosząc to wszystko, co głosi – i nauczając, czego naucza. Czytania liturgiczne ostatnich tygodni ukazują to bardzo przejrzyście: „wjazd do Jerozolimy” stanowi nowy, zdecydowany krok na drodze ku śmierci, jaką gotują Mu przedstawiciele starszyzny żydowskiej. Nie mogły nie spotęgować niepokoju Najwyższej Rady i nie przyśpieszyć ostatecznej decyzji słowa wypowiadane przez „całe mnóstwo” pielgrzymów, zdążających wraz z Jezusem do Jerozolimy.

    Mistrz ma pełną świadomość tego. Wszystko, co czyni, czyni z tą świadomością, idąc za słowem Pisma, które przewidziało poszczególne momenty Jego Paschy. „Wjazd do Jerozolimy” był wypełnieniem Pisma.

    Odsłania się więc Jezus z Nazaretu w świetle słowa proroków, które On jeden przyjmował w całej pełni. Nie liczyło się z pełnią tego słowa ani to „całe mnóstwo uczniów”, którzy na drodze do Jerozolimy, śpiewając „Hosanna”, „wielbili radośnie Boga za wszystkie cuda, jakie widzieli” (Łk 19, 37) – ani nawet owych Dwunastu Najbliższych. Tym ostatnim miłość do Chrystusa nie pozwalała przypuścić żadnych złych myśli. Pamiętamy, jak kiedyś powiedział Piotr: „nie przyjdzie to na Ciebie”.

    Natomiast dla Jezusa słowa proroków są przejrzyste do końca: odsłaniają się przed Nim całą pełnią swej prawdy – i On sam otwiera się wobec prawdy całą głębią swojego ducha. Przyjmuje ją w całości. Niczego nie ogranicza. Znajduje w słowach proroków właściwe znaczenie powołania Mesjasza: swego powołania. Znajduje w nich wolę Ojca.„Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem, ani nie cofnąłem”! (Iz 50, 5)

    W ten sposób liturgia Niedzieli Palmowej zawiera już w sobie pełny wymiar Męki: wymiar Paschy. „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem” (Iz 50, 6). „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, wykrzywiają wargi i potrząsają głowami…”. „Przebodli ręce moje i nogi, policzyć mogę wszystkie moje kości…”. „Dzielą między siebie moje szaty i los rzucają o moją suknię…” (Ps 22 [21], 8, 17-19).

    3. Oto liturgia Niedzieli Palmowej: pośród okrzyków rzeszy, wśród uniesienia uczniów, którzy słowami proroków głoszą i wyznają w Nim Mesjasza – On jeden, Chrystus, zna do końca prawdę swojego posłannictwa; On jeden, Chrystus, czyta do końca to, co napisali o Nim prorocy.

    W Nim też to wszystko, co powiedzieli i napisali, wypełnia się wewnętrzną prawdą Jego duszy. On już jest wolą i sercem w tym wszystkim, co w zewnętrznych wymiarach czasu jest jeszcze przed Nim: On już w tym swoim tryumfalnym pochodzie, w swoim „wjeździe do Jerozolimy” jest posłuszny aż do śmierci – do śmierci na krzyżu (Flp 2, 8).

    Pomiędzy wolą Ojca, który Go posłał, a wolą Syna trwa głębokie, pełne miłości zjednoczenie: wewnętrzny pocałunek pokoju – pocałunek odkupienia. W tym pocałunku, w tym oddaniu bez granic „Jezus Chrystus, istniejąc w postaci Bożej… ogołaca samego siebie, przyjąwszy postać sługi… uniża samego siebie” (Flp 2, 6-8). I trwa w tym uniżeniu, w tym ogołoceniu własnego wnętrza. Idzie tym wyniszczonym, ogołoconym wnętrzem – On, Syn Człowieczy – ku wydarzeniom, które przyniosą najbliższe dni. Ku wydarzeniom, wśród których to Jego wewnętrzne uniżenie, ogołocenie, wyniszczenie przyoblecze się w zewnętrzne kształty: będzie oplwany, ubiczowany, zelżony, wyszydzony, odrzucony przez własny lud, skazany na śmierć, ukrzyżowany – aż wypowie ostatnie „wykonało się” i odda ducha swego Ojcu.
    za:http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/palmowa_30031980.html