K. Osuch SJ, Jeszcze jedna myśl na kanwie opisu sądu z Mt 25

10 marca 2014, autor: Krzysztof Osuch SJ

… Chodzi Panu Jezusowi o to, żebyśmy odnosząc się do naszych bliźnich, pamiętali o tym, że to ludzkie spotkanie ma swoje „drugie dno”, a jest nim spotkanie z samym Bogiem Wcielonym. Spotkanie z człowiekiem i potraktowanie tego oto człowieka – każdego, ale szczególniej ubogiego, w biedzie, w jakimś zagrożeniu i cierpieniu (głód, choroba, więzienie) – jest spotkaniem i potraktowaniem … samego Jezusa Chrystusa. A więc Syna Bożego, który „zjednoczył się jakoś z każdym z nas” i tym zjednoczeniem nadał każdej osobie wyjątkową, rzec można, Boską wartość i godność!

[We wczorajszym rozważaniu: Wynik sądu jest przewidywalny… (Mt 25,31-46) [http://osuch.sj.deon.pl/2014/03/10/k-osuch-sj-wynik-sadu-jest-przewidywalny-mt-2531-46/comment-page-1/#comment-4496 ] dopisałem kilka myśli. Robię z nich także odrębny wpis, poniżej:]

Poniżej dzielę się (niegdysiejszą) refleksją nad tym, dlaczego dopiero po dwudziestu paru minutach zaczęło docierać do mnie (ze „środka” dzisiejszej ewangelii) coś żywego i ważnego!

Odczułem powyższą trudność nie dlatego, że byłem np. rozproszony. Moje „odkrycie” (o tym za moment) polegało też nie na tym przede wszystkim, żeby stwierdzić rzecz niby dla wszystkich oczywistą; tę mianowicie, że słowa Jezusowej Ewangelii nigdy nie są jak artykuł z wiadomościami w codziennej gazecie…

  • Gdy Jezus cokolwiek mówi lub dokonuje cudu, to Jemu zawsze chodzi (w tym słowie, czynie, cudzie) o to, by dokonało się nasze spotkanie z Nim „na głębi”. To prawda, tu – w opisie sądu ostatecznego – chodzi Jezusowi o poprawienie jakości naszych międzyludzkich odniesień i spotkań! A więc, żeby wszystkie spotkania człowieka z człowiekiem stały się lepsze – przesycone szacunkiem i ofiarną miłością! Ale to nie jest wszystko, choć już może się to wydawać „szczytem” tego, na czym Jezusowi najbardziej zależy.

Jezusowi tymczasem chodzi, jak sądzę (ufam, razem z Kościołem), o to, żeby w spotkaniu dwóch ludzkich osób obie mogły przeżyć (a przynajmniej jedna z nich) spotkanie z … samym Bogiem. Inaczej mówiąc chodzi Panu Jezusowi o to, żebyśmy spotykając się i odnosząc się do naszych bliźnich, pamiętali o tym, że to ludzkie spotkanie ma swoje „drugie dno”, a jest nim właśnie spotkanie z samym Bogiem Wcielonym. Spotkanie z człowiekiem i potraktowanie tego oto człowieka – każdego, ale szczególniej ubogiego, w biedzie, w jakimś zagrożeniu i cierpieniu (głód, choroba, więzienie) – jest spotkaniem i potraktowaniem … samego Jezusa Chrystusa. A więc Syna Bożego, który „zjednoczył się jakoś z każdym z nas” i tym zjednoczeniem nadał każdej osobie wyjątkową, rzec można, Boską wartość i godność!

To, co najważniejsze już wyraziłem. Jeszcze krótkie dopowiedzenia.

  • Czy nie jest tak, że nazbyt przywykliśmy do przekazywania sobie komunikatów „jednowymiarowych”? Codziennie mamy do czynienia z morzem informacji i opisów rzeczywistości danej nam w bezpośrednim doświadczeniu. Wmawia się nam (są takie coraz silniejsze nurty cywilizacyjne), że to jest już wszystko, czym możemy się zajmować… I oto przychodzi Ktoś z wysoka (por. J 3, 31 i 8, 23) – Wcielony Boży Syn. Okazuje się,że wszystkie Jego słowa i czyny mają w sobie Głębię. Na nią wskazują, do niej odsyłają. Tajemniczo skrywają ją i, choćby na moment i jak w przebłysku, odsłaniają ją.
  • Można zatem powiedzieć, że słowa Jezusa brzmią jak nasze, a jednak emanuje z nich radykalna Inność i Wspaniałość: nieba, wieczności, Królestwa Ojca!

Wydaje się, że powyższe spostrzeżenia mogą się przydać na progu modlitwy; kiedy chcemy go skutecznie przekroczyć!

Czynność przekroczenia progu modlitwy jest bardzo ważna (o tym na końcu, zob. link).

– Najważniejsze jest jednak to, żeby „za progiem” móc się modlić; móc spotkać Boga, usłyszeć Jego Słowo.

Kto ma takie oczekiwanie, ten wypatruje „czegoś” naprawdę Boskiego i nie z tego tylko świata!

Nieustanną intencją (pragnieniem) Jezusa jest to, żebyśmy ze swej strony pozwolili Mu i przyzwolili na to, by On nas zaskakiwał, zdumiewał i olśniewał Życiem Nieba – Boskich Osób; Domem Ojca, w którym mieszkań jest wiele (por. J 14, 2).

Teraz (dopiero) warto pomyśleć o czymś bardziej praktycznym. Mam na uwadze metody modlitwy (różne i zarazem co do istoty do siebie podobne). Może to być np. metoda zwana lectio divina, czerpiąca z doświadczeń wielu pokoleń wierzących. Może to być metoda medytacji czy kontemplacji ewangelicznej, np. w wydaniu mi bliskim, ignacjańskim. 

– W tym miejscu się zatrzymuję i odsyłam do … „ceremoniału modlitwy” praktykowanego w szkole św. Ignacego Loyoli!

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “K. Osuch SJ, Jeszcze jedna myśl na kanwie opisu sądu z Mt 25”