Krzysztof Osuch SJ, Codzienny rachunek sumienia SZCZEGÓŁOWY wg św. Ignacego Loyoli

22 listopada 2013, autor: Krzysztof Osuch SJ

Stara tradycja duchowa mówi otwarcie o „czarnym bagnie” w nas. Po grzechu pierworodnym ulokowało się ono w każdej ludzkiej duszy. Tworzy je według znawców ludzkiego ducha samolubstwo, wola własna i nienawiść. Rzeczywiście, wszyscy odczuwamy wielką presję samolubstwa, czyli egoizmu, który jest lubieniem tylko siebie samego. Jest ono nierozumne i szkodliwe, ponieważ nie liczy się z tą rzeczywistością, że bliźni jest jakby częścią nas. Elementem wewnętrznego rozstroju i bezładu w nas jest i to, że skłonni jesteśmy hołdować pełnieniu jedynie woli własnej, nie licząc się ze swym prawdziwym dobrem. Obsesja na punkcie czynienia woli własnej sprawia, że z uporem realizujemy jakąś myśl (impuls), choć skądinąd wiemy, że jest ona zła i nieużyteczna. Chcemy ją koniecznie zrealizować, nawet wbrew woli Boga. Dlaczego?

http://sbl.prohost.pl/blaknessa/wp-content/uploads/2013/09/rusa%C5%82ka.jpg

Mowa będzie o codziennym rachunek sumienia SZCZEGÓŁOWYM, zwanym też w literaturze ascetycznej partykularnym, cząstkowym[1]

Oczyszczenie serca
Działać „metodycznie”
Chcieć się poprawić i wyleczyć
Ważność motywacji
Szczegółowy przedmiot
Jaka kolejność
Jak długo

Oczyszczenie serca

W każdym człowieku są skłonności do takich działań, które są wyraźnie sprzeczne z miłością. Idąc za nimi, schodzimy z drogi do Boga, a co najmniej opóźniamy pełne zjednoczenie z Nim. Skłonności sprzeczne z miłością potrafią być bardzo natarczywe. Jest ich w sercu każdego człowieka spora liczba. Jezus wymienia ich trzynaście: Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,20-23). W katalogach[2] św. Pawła listy skłonności do złego są jeszcze dłuższe: Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym, co złe – pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości (Rz 1,29-31).

Traktaty teologii moralnej dokładniej opisują, z jakimi to wadliwymi postawami musi się liczyć każdy człowiek. Podręczniki życia chrześcijańskiego, klasyczne i nowsze[3], obszernie omawiają zagadnienie paroetapowego oczyszczenia serca. Św. Ignacy Loyola podejmuje to zagadnienie w całych Ćwiczeniach duchownych – w tym sensie, że każdy z czterech tygodni Ćwiczeń pomaga poznać także tę mroczną głębię ludzkiej duszy, także własnej. To prawda, ludzka dusza nigdy nie przestaje być arcydziełem Boskiej miłości i mądrości, jednak poważnie obciąża ją grzech pierworodny. Dziedziczone skutki tego grzechu czynią wszystkich ludzi schizofrenicznymi; jedne dążenia skierowują człowieka do Boga i dobra, a inne – zwykle pod pozorem jakiegoś dobra – do zła i Złego.

Na nic zda się chowanie głowy w piasek. Raczej należy odważnie (i pokornie) uznać, że mamy w sobie destrukcyjne dynamizmy, przed którymi trzeba bronić siebie i bliźnich.

Stara tradycja duchowa mówi otwarcie o „czarnym bagnie” w nas. Po grzechu pierworodnym ulokowało się ono w każdej ludzkiej duszy. Tworzy je według znawców ludzkiego ducha samolubstwo, wola własna i nienawiść. Rzeczywiście, wszyscy odczuwamy wielką presję samolubstwa, czyli egoizmu, który jest lubieniem tylko siebie samego. Jest ono nierozumne i szkodliwe, ponieważ nie liczy się z tą rzeczywistością, że bliźni jest jakby częścią nas[4].

Elementem wewnętrznego rozstroju i bezładu w nas jest i to, że skłonni jesteśmy hołdować pełnieniu jedynie woli własnej, nie licząc się ze swym prawdziwym dobrem. Obsesja na punkcie czynienia woli własnej sprawia, że z uporem realizujemy jakąś myśl (impuls), choć skądinąd wiemy, że jest ona zła i nieużyteczna. Chcemy ją koniecznie zrealizować, nawet wbrew woli Boga. Dlaczego? – Bo podoba się nam pełnić właśnie własną wolę. Wynosząc ponad wszystko wolę własną, de facto karlejemy, bo stawiamy mur między nami i Bogiem, bo zamykamy się w swoim małym światku.

Kwintesencją wszelkiej złości, która (czasem) nas pociąga, jest nienawiść. Skrywa się w niej demoniczna zabójcza moc (por. J 8,44). Nienawiść odrzuca drugiego, nie chce go widzieć, zabija go[5].

Wyznawcy wszystkich religii odczuwają potrzebę oczyszczenia. „Jesteśmy świadomi tego, że między nami a Bogiem istnieje jakaś przegroda, że nie mamy z Nim swobodnej styczności i że ten nienaturalny stan zawiniliśmy w pewien sposób sami. Obrazowo mówi się, że ludzie są  «nieczyści», że potrzebują  «oczyszczenia»”[6].

Zagadnienie oczyszczenia serca i uzdolnienia do zjednoczenia z Bogiem jest wieloaspektowe. Rozpatrujemy je przede wszystkim w powiązaniu z usprawiedliwiającym nas Miłosierdziem Boga, ze zbawczym dziełem Chrystusa (por. np. Kol 1, 21-22). Stajemy się czyści i usprawiedliwieni, gdy otwieramy się na Jezusa Chrystusa w sakramencie Chrztu i Pokuty, a także gdy pielęgnujemy ducha pokuty – nieustannego nawracania się do Boga. Oczyszczenie i usprawiedliwienie są nam dane za darmo, ale stają się one naszym udziałem nie bez trudu uczestniczenia w nich.

Dwa Ignacjańskie rachunki sumienia – szczegółowy i ogólny – są konkretnymi formami trudzenia się, by swą chorą i skażoną naturę coraz pełniej poddawać przemieniającej nas miłości Boga. Gdy praktykujemy rachunek sumienia szcze­gółowy, to pogłębia się oczyszczenie serca – ze złych skłonności. Gdy praktykujemy pięciopunktowy rachunek sumienia ogólny, to dokonuje się oczyszczenie sumienia – z winy.

Działać „metodycznie”

Opis metody rachunku sumienia szczegółowego w znajdziemy Ćwiczeniach duchownych (zob. Ćd 24-31). Treść zaleconych działań jest, jak sądzę, zasadniczo zrozumiała. Nie znaczy to, że łatwo i szybko można przebyć drogę od zrozumienia do stałej praktyki. Zwykle napotykamy na różne trudności.

Pierwsza trudność – pierwsze pytanie: czy naprawdę warto praktykować taki rodzaj rachunku sumienia? Czy nie ma w tym jakiejś przesady? Czy to ćwiczenie duchowe nie zdezaktualizowało się? – Św. Ignacy, słusznie nazywany praktycznym geniuszem w dziedzinie życia duchowego, zaleca to ćwiczenie wszystkim (por. Ćd 18-19, także 20). Sam praktykował je do końca życia. Jest to zapewne jakiś argument za poważnym potraktowaniem tej praktyki przez nas.

Wiele minionych pokoleń, w zakonach i nie tylko, chętnie i owocnie korzystało z metody szczegółowego rachunku sumienia. Wielu chrześcijan, dysponując takim środkiem, szybciej postępowało na drodze oczyszczania serca i zjednoczenia z Bogiem.

Czy my możemy ich w tym naśladować? Zapewne tak. Wpierw jednak winniśmy przezwyciężyć błędne mniemanie, że rozwijanie życia duchowego może obejść się bez dyscypliny i wysiłku. Jest to wielce mylące, gdy podążanie za Jezusem – do Ojca, wbrew jasnym słowom Jezusa (o potrzebie zaparcia się siebie i dźwigania krzyża), przedstawiane bywa jako rzecz nie wymagająca specjalnej uwagi, samodyscypliny i zmagań.

Wykonywanie każdego zawodu, wszelkie zarządzanie i technologie produkcji wymagają działań starannie wyuczonych i mozolnie powtarzanych. Zlekceważenie samodyscypliny i pewnej precyzji działań miałoby fatalne skutki i na pewno nie byłoby tolerowane. Tym bardziej nie powinno nas dziwić, że życie duchowo-religijne domaga się pewnego minimum samodyscypliny i podjęcia planowych działań. Znawcy drogi człowieka do zjednoczenia z Bogiem niezmiennie wzywają do ascezy, czyli do świadomie ponawianych starań, zmierzających do zmiany postaw i nawyków.

Anselm Gruen OSB zastanawiając się nad środkami przemiany ludzkiego serca, przypomina jedną z zasad życia monastycznego: „Kto wal­czy bez metody, ten walczy daremnie”. „Niezbędne są jasne metody, by można było rzeczywiście postępować naprzód. Jak mówi John Bradshaw, dyscyplina jest sztuką niwelowania cierpień życia: bez niej człowiek cierpi od swego wewnętrznego i zewnętrznego zamętu. A Hildegarda z Bingen powiada, że dzięki dyscyplinie zawsze i wszę­dzie można odczuwać radość. Dzięki dyscyplinie nadajemy życiu kształt i formę. Starożytni Grecy mówili o ascezie. Asceza to swego rodzaju trening, ćwiczenie (na przykład sportowiec ćwiczy, by osiągnąć swój cel). Asceza nie jest po prostu rezygnacją, lecz świadomym ćwiczeniem się w wolno­ści wewnętrznej, co jednak wymaga również rezygnacji. Bez rezy­gnacji, podkreślają psychologowie, u dziecka nie może się rozwinąć mocne ego. Kto musi natychmiast zaspokajać swe potrzeby, ten ni­gdy nie osiągnie dojrzałości”[7].

Chcieć się poprawić i wyleczyć

Głównym powodem, dla którego mamy praktykować szczegółowy rachunek sumienia, pisze św. Ignacy, to pragnienie poprawienia się i wyleczenia z określonego grzechu lub wady (por. Ćd 24). Takie pragnienie rodzi się ze zrozumienia, że największym nieszczęściem człowieka jest grzech, i że popycha nas do niego nie tylko szatan, ale i własne skłonności, obecne w sercu każdego człowieka. Św. Ignacy, jako człowiek praktyczny i konsekwentny, chcąc skutecznie „pomagać duszom” w drodze do Boga, przedkłada szereg konkretnych środków. W „Ćwiczeniach duchownych” stanowią one pewien ciąg, starannie uporządkowany. Niektórych z nich można (a nawet należy) używać także po rekolekcjach czy niezależnie od nich. Dotyczy to szczególnie precyzyjnej metody szczegółowego rachunku sumienia, gdyż pomaga on w wykorzenianiu wad i utrwalaniu cnót – sprawności w czynieniu dobra.

Specyfikę szczegółowego rachunku stanowi to, iż stosuje się go do jakiejś jednej szczegółowej skłonności, która pobudza do grzechu. Przystępując do praktykowania szczegółowego rachunku sumienia, wychwytujemy w sobie tę skłonność, która szczególnie rażąco przeciwstawia się przykazaniu miłowania Boga i bliźnich.

Oczywiście, nie jest łatwo zacząć przeciwstawiać się temu, co dotąd jawiło się jako silny impuls, za którym szliśmy bez zastanawiania się nad oceną jego wartości moralnej. Trudno jest zacząć przeciwstawiać się nawykowemu zaspokajaniu pożądań. Trudno jest zrównoważyć siłę grzesznej (w sensie: wiodącej do grzechu) pożądliwości. Stopień trudności wzrasta, gdy grzeszne zaspokajanie pożądliwości stało się nawykiem, nałogiem.

Podejmując metodyczną walkę, określoną w metodzie szczegółowego rachunku sumienia, stopniowo pozbawiamy żywotności określone pożądania i wadliwe nawyki. Sprawdza się tu dobrze znana zasada, zgodnie z którą zanikają w nas – a przynajmniej słabną – te pożądania, które nie są realizowane, zaspokajane. Gdy zdecydowanie i wytrwale nie ulegamy złym skłonnościom i złym nawykom, wtedy słabną one i zostają zneu­tralizowane. Św. Jan od Krzyża w swej doktrynie o czynnej nocy zmysłów odwołuje się do tej właśnie zasady i zaleca jej stosowanie, aby w ten sposób przyczynić się do umartwienia nieuporządkowanych pożądań. Święty Ignacy odwołuje się tez do tej zasady, gdy „konstruuje” ćwiczenie duchowe nazwane szczegółowym rachunkiem sumienia[8].

Ważność motywacji

W każdym przedsięwzięciu, zwłaszcza trudnym, najważniejsza jest motywacja: żeby była prawa i mocna. Rachunku sumienia nie podejmujemy po to, by mieć egocentrycznie przeżywaną satysfakcję; by móc się poczuć lepszym od innych, i by – w  końcu – po faryzejsku zażądać od Boga uznania i nagrody. Dążenie do czystości serca i doskonałości (por. Mt 5,48, Kol 4,12, Jk 1,4) winno rodzić się z dogłębnego wzruszenia zaofiarowaną miłością Boga, a także z troski, by na tę miłość w pełni odpowiedzieć. Krótko mówiąc, chodzi o to, by starać się o czystość serca i doskonałość czynów ze względu na drugiego – Boga i bliźniego. Przecież dobrą i piękną rzeczą jest troska o coraz lepsze relacje, coraz pełniej poddane prawu Miłości, zstępującej z góry, od Boga (por. Ćd 184).

Jest oczywiste, że to motywacja znacząco wpływa także na skuteczność szczegółowego rachunku sumienia. Jeśli motywacja jest prawa i wzmacnia ją fascynacja upragnionym dobrem, to przekłada się to na siłę postanowienia, by rzeczywiście „pilnie wystrzegać się” określonego grzechu lub wady, i by rzeczywiście „chcieć się z nich poprawić i wyleczyć” (por. Ćd 24).

Siła postanowienia wyrazi się najpierw w starannym wykonaniu tego, co jest zalecone rano, w południe i wieczorem. Dobrze umotywowane postanowienie wyrazi się też w całodniowym czuwaniu serca co do obranego przedmiotu uważności.

Człowiekowi mocno zmotywowanemu w pragnieniu stawania się miłym dla Pana [9] i w czynieniu tego, „co jest milsze Jego Boskiej Dobroci” (por. Ćd 151), nie wyda się podejrzane ani śmieszne porównywanie tego, co osiągnął dziś, z tym, co wczoraj. Podobnie jako pomocną przyjmie tę radę: „Za każdym razem, gdy człowiek upadnie w ten określony grzech lub w tę wadę, niech przyłoży rękę do piersi bolejąc nad swym upadkiem” (Ćd 27). Ten znaczący gest, a zwłaszcza towarzyszący mu ból z powodu upadku, powodują, że człowiek odbija się ze swego upadku, jak piłka, która spadłszy na ziemię, odbija się i znów leci w górę[10].

Te pomocnicze działania, opisane przez św. Ignacego w czterech uwagach dodatkowych, chronią przed cofaniem się lub dreptaniem w miejscu. W ten sposób miłość może stale postępować naprzód i poddawać sobie całe serce człowieka.

Szczegółowy przedmiot

Na owocność i skuteczność szczegółowego rachunku sumienia składa się kilka czynników. Jedne dotyczą najgłębszej motywacji, inne strony «technicznej» w pracy nad sobą.

Często bywa tak, że szczegółowy rachunek nie przynosi spodziewanych owoców, bo po pierwsze jego przedmiot nie jest dość «szczegółowy”, bądź, po drugie, nie jest on «codzienny». To, co chcemy w sobie zmienić, należy odpowiednio zawęzić i sprecyzować, a także podejmować wytrwale, tzn. codziennie – rano, w południe, wieczorem i w ciągu całego dnia.

„Cząstkowy rachunek sumienia rozminie się ze swym celem, zauważa ojciec T. Spidlik SJ, jeśli będzie obejmował zakres zbyt szeroki. Nie wystarczy sobie postanowić, że np. w tym tygodniu będziemy uważać, aby nie ulegać swoim zwykłym wadom. Włoskie przysłowie mówi, że tym mniej zostaje na dłoni, im więcej ręka chce uchwycić. Również miłość do bliźniego jest sferą rozległą. Ktoś przez całe lata obiecywał sobie, że nie będzie mówił źle o innych, nigdy mu się to jednakże tak naprawdę nie udawało. Za radą spowiednika ograniczył to zamierzenie do minimum. Pomyślał, kto jest dla niego naj­mniej sympatyczny i postanowił, że o tej jednej jedynej osobie nie powie nic złego. Potrzebował trzech tygodni do urzeczywistnienia tego zamiaru. Z in­nymi osobami poszło mu już łatwiej. Później przyznał się, że wprawdzie od czasu do czasu wyrwie mu się jakieś słówko, ale jednak wyzbył się złego na­wyku opowiadania o skandalach i niepotrzebnego krytykowania”[11].

Podobną przestrogę daje ojciec Silvano Fausti SJ w cennej książce, zatytułowanej „Okazja czy pokusa?”: „Ważną jest rzeczą, aby brać pod uwagę tylko jeden punkt negatywny za każdym razem. Inne pozostaw na przyszłość. Nie braknie ci pracy na najbliższe dziewięćdziesiąt lat. Kot nie może polować równocześnie na dwie myszy, ani człowiek ujeżdżać naraz dwóch koni. Także i ty zatrzymaj się na czas konieczny nad jednym, aby osiągnąć zadowalający rezultat”[12].

Jaka kolejność

Być może już teraz, pełni troski, zadajemy sobie pytanie, co w pierwszej kolejności uczynić przedmiotem szczegółowego rachunku sumienia. Od czego zacząć? – „Zacznij od grzechu lub wady przygodnej lub stałej, którą tu i teraz uważasz za najbardziej szkodliwą w życiu wspólnotowym lub w pracy. Może to być porywczość, niecierpliwość, kłótliwość, duch sprzeciwu, niezdolność do słuchania, małostkowość, nietolerancja, zniechęcanie się, niedbalstwo, gderanie, oszczerstwo, gwałtowność, lenistwo, wszelkiego rodzaju brak umiaru lub nieporządek. To zmniejsza lub przeszkadza twojej wolności”[13].

Rady ojca G. Aschenbrennera SJ idą krok dalej, są bardziej subtelne. Z naciskiem przestrzega on, żeby przedmiotu rachunku sumienia nie wyszukiwać jedynie w oparciu o wykazy cnót i wad.

Należy najpierw pogłębić wrażliwość na stale obecną miłość Boga, a następnie wsłuchać się w to, co mówi On do mnie przez swoje Słowo. Duch Święty jest niezawodny i, mówiąc obrazowo, zawsze trąca nas łokciem i nalega: tu zacznij, teraz to przepracuj wraz ze Mną. „Zazwyczaj jest w naszym sercu jakiś zakątek, od którego należy rozpocząć proces nawrócenia do nowego życia, jakieś szczególne miejsce, w którym Bóg nas dotyka, oczekując naszej szczerości i zawierzenia.” –Nad tym ostatnim zdaniem należałoby się dobrze zastanowić.

Do uważności zachęcają nas kolejne celne spostrzeżenia: „Jakże często chcemy zapomnieć o tym miejscu nie słuchając Boga. Odkładamy na później dotarcie na miejsca spotkania, ponieważ wydaje nam się, że to Bóg nas nie rozumie, że Jego słowo niesłusznie nas oskarża. Próbujemy usprawiedliwiać się i odwracamy się od Jego łaski, przeczuwając, być może, że właśnie zmiana postawy w tym punkcie nie będzie łatwym sukcesem, ale cierpliwym stawaniem przed Panem wciąż z tą samą słabością. Tymczasem właśnie w tym zakątku naszego serca możemy spotkać Boga i siebie samych w sposób szczególny”[14].

– Wczuwając się w subtelność poczynionych spostrzeżeń, słusznie można stwierdzić: „Szczegółowy rachunek sumienia jest (…) czasem niezmiernie delikatnym doświadczeniem Bożego nawoływania do nawrócenia w głębokich pokładach naszych serc. (…) Jest niezmiernie ważne, abyśmy spostrzegali to osobiste wezwanie, z jakim Bóg zwraca się do nas. Wezwanie to trzeba zinterpretować i na nie odpowiedzieć, jeśli tylko szczerze pragniemy postąpić na drodze świętości”[15].

Jak długo

Ważnym czynnikiem skuteczności jest wystarczająco długi czas poświęcony jednej wadzie lub  jednej cnocie.

„Jeśli porównamy wady i grzechy do chorób, to są to zwykle choroby chroni­czne, uporczywe. Trudno je wyleczyć, nawet jeśli chodzi o coś drobnego. Przewlekłe choroby wymagają leczenia długotrwałego, regularnego, kontrolowanego”. Nie należy zatem za wcześnie odstępować od obranego przedmiotu pod pozorem, że wada została już przezwyciężona. „W medycynie zanik bólu nie jest równoznaczny z całkowitym wyleczeniem. Wielu ludzi przestaje się leczyć, skoro tylko lepiej się poczuje. Wtedy choroba powraca albo pozostaje w stanie utajonym. Po­dobnie dzieje się z wadami duchowymi, wyleczonymi tylko połowicznie”[16].

Otuchy niech nam doda to spostrzeżenie. Jeśli skupiamy się na eliminowaniu jednej wady, to często znika kilka innych. Podobnie rzecz ma się z utrwalaniem cnoty: kilka innych się umacnia. Ktoś zilustrował tę współzależność niezwykle obrazowo i trafnie: ujmując w dwa palce zielone nakrycie na stoliku i unosząc je do góry, zauważył, że gdy jeden punkt dźwigany jest najwyżej, to korzystają na tym wszystkie inne punkty… Skojarzmy ten obraz ze słowami św. Pawła: Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi (Kol 3, 1 n).

Częstochowa, maj 2008    AMDG et BVMH    o. Krzysztof Osuch SJ



[1] Dłuższa wersja omówienia rachunku sumienia szczegółowego i ogólnego znajduje się w książce: Krzysztof Osuch SJ, Rachunek sumienia szczegółowy i ogólny. Jak codziennie ulepszać siebie, relacje z Bogiem i drugim człowiekiem. Wydawnictwo WAM. Kraków 2005, 9-26.

[2] Por. także: Ga 5,19-21, 2 Tm 3,2-5.

[3] Np. Walka ze złymi myślami, w: Spidlik Tomasz SI, U źródeł światłości. Podręcznik życia chrześcijańskiego, Wyd. Ks. Marianów, 1991, ss 181-190.

[4] Spidlik, tamże, s. 196.

[5] Por. Spidlik, tamże, s. 196 n.

[6] Spidlik, tamże, s.199.

[7] O. Anselm Gruen OSB, Manię przemienić w tęsknotę, Znak, maj 2002.

[8] Por. Coathalem Herve’, Commentaire du livre des Exercices, Desclee de Brouwer Paris 1965, Collection Christus nr 18. Suppplements, s. 107 n. Byłoby rzeczą ciekawą skonfrontować tę zasadę z tym, co pisze Gerald May w książce zatytułowanej: Uzależnienie i łaska. Miłość. Duchowość. Uwolnienie. Wyd. Media Rodzina. stron 238. Oryginał wydany w 1988.

[9] Badajcie, co jest miłe Panu. Filipian 4:8  W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!(Ef 5, 10)  Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu (Kol 3,20). niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków! Amen(Hbr 13, 21).

[10] Por. Coathalem, 109.

[11] Spidlik, 212.

[12] Silvano Fausti SI, Okazja czy pokusa? Sztuka rozeznania i podejmowania decyzji. Wyd. OO Franciszkanów „Bratni Zew”, Kraków 2001, s. 51.

[13] Fausti, 51.

[14] Georges A. Aschenbrenner SJ, Codzienny rachunek sumienia. W: Co zabrać ze sobą?, WAM 2002, 106.

[15] Aschenbrenner, 107.

[16] Spidlik, 213.

Komentarze

komentarze 3 do wpisu “Krzysztof Osuch SJ, Codzienny rachunek sumienia SZCZEGÓŁOWY wg św. Ignacego Loyoli”