„I powątpiewali o Nim” – szkoda!
4 lipca 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał (Mk 6,1-6).
Spróbujmy wczuć się w przebieg spotkania Jezusa z rodakami (podobnie opisanego przez św. Mateusza).
„Jezus przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa” (Mt 13, 54-58).
Wydaje się, że gdzie jak gdzie, ale w rodzinnej miejscowości Jezus miał prawo oczekiwać, że przyjęty zostanie, jak można najlepiej i wzorcowo. Przecież On ma do przekazania Dobrą Nowinę, od której zacznie się nowa epoka, i na cześć której przez wieki bić będą dzwony trzy razy na dzień!
Rzeczywiście, początek spotkania był bardzo obiecujący. „Przyszedłszy do swego miasta pewno rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda?
- W tym momencie (wiedząc, jak de facto zakończy się spotkanie), chciałoby się udzielić Nazaretanom kilka dobrych rad, takich na przykład: «Zatrzymajcie się i zamilknijcie!» Jeśli w Jego obecności zadajecie pytania, to pozwólcie Mu na nie odpowiedzieć. Nie popisujcie się swoimi „skojarzeniami” i przypuszczeniami… Poczekajcie na Jego odpowiedź!
- Oni jednak otworzywszy się (w akcie zdumienia i w zadanych pytaniach) na Boga, tak jasno „prześwitującego” i do nich przychodzącego w Jezusie, natychmiast ponownie się zamknęli i poszli tropem własnej, swojskiej i bliższej im, ale żałośnie ciasnej interpretacji tego, co skądinąd słusznie zaintrygowało ich w osobie Jezusie – w Jego słowach i czynach.
Wolno przypuścić, że prawdopodobnie my wszyscy – ogarnąwszy dotychczasowe życie – w obu czytaniach i wydarzeniach odnajdujemy siebie ze swoim sposobem myślenia. Bywaliśmy, jesteśmy i pewno bywać będziemy, jak owi słuchacze Jeremiasza i mieszkańcy Nazaretu… Okazuje się, że i my (mając tak wielkie Objawienie) wcale nie otwieramy się łatwo i pokornie na Boże dary i obietnice! […]
Wybierajmy!
Bóg czyni wielkie zabiegi, by znów postawić nas w sytuacji jasno widzianej alternatywy i realnego wyboru. Kto poznaje Jezusa Chrystusa i z Nim, jak uczeń i przyjaciel, przestaje, ten wie, że Prawda, Życie i Miłość są rzeczywistym „przedmiotem” poznania, miłości i dobrowolnego wyboru – aktu wolności. Więc wybierajmy, mając do wyboru życie albo śmierć, miłość albo nienawiść, rozkwit i radość albo uwiąd i smutek! Wiedzmy jednak, że jeśli nie wybierzemy życia, które jest w Miłości Boga, to skażemy siebie na naprzemienne pysznienie się i poniżanie siebie! Taka huśtawka: raz wyniosłość, raz poniżenie… Takie „nakręcanie się”: coraz większą pychą i coraz intensywniejszym poniżaniem siebie samego! Kto nie pozwala, by Jezus uczynił go wolnym (por. Ga 5, 1) ku wybraniu życia, prawdy i miłości, ten skazuje się na gorzki los, którego dominującym i zawsze niszczącym żywiołem staje się a to pycha, a to pogardzanie sobą. To dlatego św. Paweł z taką pasją modlił się o to, żeby jego umiłowani Efezjanie wkorzeniali się i ugruntowywali w czterowymiarowej Miłości Boga Ojca (por. Ef 3)!
- Nic na to nie poradzimy. Stworzony świat, także cudna przyroda, jest pełen różnych praw, które obowiązują i trzeba się z nimi liczyć! My, jako osoby Bogu podobne, też podlegamy pewnym fundamentalnym prawom. Jedno z nich (w negatywnej i przestrzegającej formule) brzmi tak: Jeśli człowiek poddaje się niedowierzaniu w Miłość Boga, to skazuje siebie na ciągłe cierpienie.
- Jeśli człowiek zaofiarowaną przez Boga Miłość przekreśla i gardzi nią, to nieuchronnie popada wręcz w chorobę ducha. Jest to rodzaj szaleństwa, które wyraża się właśnie w tym, że człowiek raz namiętnie siebie wywyższa, a kiedy indziej namiętnie sobą pogardza. Wahadło pychy i pogardy wychyla się coraz mocniej! Zaś między jednym i drugim skrajnym wychyleniem osoba przeżywa zwykle różne fatalne stany: zwątpienia, depresje, poczucie wyczerpania i jakiegoś zasadniczego niespełnienia…
Jeszcze trochę klarowania i perswazji. Jeśli Bóg, który jest Miłością, stworzył nas jako skierowanych ku Niemu poprzez i w Miłości, to nie można rozmijać się z nią bezkarnie. Za przeinaczanie naszej natury trzeba słono płacić, nie mając przy tym żadnego pożytku! Chyba że jest pożytkiem (a bywa, może i z reguły) zmuszenie do myślenia, namysłu i szukania ratunku. Jednak swoistą karą za (grzeszne i będące istotą grzechu) rozmijanie się z Miłością Boga musi być ból ducha i trawiący nas niepokój!
Na szczęście, za sprawą Chrystusa (z Jego daru) wiemy, że w gestii naszej wolności jest to, czy poddamy się naprzemiennemu uwłaczaniu sobie i wywyższaniu siebie! Możemy biernie przyzwalać, by zalewały nas fale zwątpienia i goryczy. Możemy jednak w imię realizmu (z)budować siebie na tym, co Bóg mówi do nas o nas! Możemy jasno rozpoznać, że ważne jest nie to, co Zły nam podpowiada, czy to, co bywa naszą niepewną myślą! Ważne i rozstrzygające jest to, co Bóg ma nam do powiedzenia, co Przedwieczny Ojciec nam wyznaje!
Sztuka życia z Miłości i nasycania się nią
Życie nasze w swej istocie – najpierw na Ziemi, a potem w Niebie – jest poznawaniem i przyswajaniem Miłości Trójjedynego Boga! Oby aż do sytości i nasycenia, jak święci to czynią. Wiele by o tym mówić… Jednak mówiąc najkrócej, trzeba, byśmy znaleźli dobrze dobrany klucz, który zapewni nam przystęp do paru Ksiąg, świętych i wielkich! A z każdej z nich do wyczytania i zasymilowania jest, stale obecna i czynna, Miłość Boga Ojca. […]