O dobroczynnym poście
1 lipca 2016, autor: Krzysztof Osuch SJUdało się zrekonstruować twarz młodego Jezusa!
Po powrocie Jezusa z krainy Gadareńczyków podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą? Jezus im rzekł: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć (Mt 9,14-15).
[…] Wszystkie czyny i słowa Jezusa zmierzają do naszej radości, i to do radości pełnej. Nigdy o tym nie zapominajmy! Ale i o tym należy pamiętać, że ten sam Nauczyciel mówi także – prawie na tym samym oddechu – o smutku i poście: Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. Winno być zatem jasne, że Jezus jeszcze definitywnie nie znosi postu. On wie najlepiej, że smutków spadnie na jego wyznawców co niemiara! Różnej natury smutki pozostaną i powracać będą jako ważny element w niełatwym komunikowaniu się człowieka z Bogiem… A posty okażą się wręcz konieczne, jeśli człowiek nie ma się zatracić w namiętnym pożeraniu stworzeń, zgubnie rekompensującym cywilizacyjne „zaćmienie Boga” (niczym Słońca) i utracona łączność ze Stwórcą!
- Powtórzmy, jaśniej i prościej. Post jest najzupełniej zbędny, gdy Jezus jest ze swymi uczniami, a uczniowie są z Nim. Sytuacja zmieni się radykalnie, kiedy zabiorą im pana młodego. Gdy Jezus zostanie zabrany, post okaże się konieczny. Charakterystyczne jest to podkreślenie: w ów dzień, będą pościć! Przepastną różnicę czyni owo: Gdy Jezus jest obecny! Gdy Jezus zostaje zabrany!
Jezus obecny – Jezus zabrany
Te dwa wyrażenia oznaczają dwie sytuacje, bardzo różne. Był w historii taki czas, kiedy Wcielony Boży Syn był obecny fizycznie. Można Go było widzieć, rozmawiać z Nim, doświadczać wielu dobrodziejstw płynących z takiej Jego fizycznej obecności… Potem przyszedł czas odejścia i zabrania Jezusa. Uczniowie odczuli radykalną różnicę między: widzieć Pana, a nie widzieć Go! Ale to nie wszystko. Bo przecież uczniowie Jezusa będą mocno doświadczać duchowej obecności Pana. I przeciwnie, doświadczać też będą Jego nieobecności, czegoś w rodzaju ciemnej nocy. Wszyscy wiemy z własnego doświadczenia, co to znaczy, gdy przeżywamy duchową obecność Jezusa. I jak jest ona ważna, miła i słodka. Ale wiemy też, jaki to smutek i gorycz zalewają duszę, gdy stwierdzamy, że Pan został nam zabrany. […]
Takie utraty Pana: subtelne, nieuchronne i obiecujące!
Na sam koniec, króciutko, o raczej powszechnym rodzaju utraty Pana (o ile z zaangażowaniem kroczymy drogą życia wewnętrznego i modlitwy). Ten rodzaj utraty Pana jest rzec można strukturalny, wpisany w nasze pielgrzymowania do oglądania Boga twarzą w twarz.
Żeby już nie mnożyć słów i opisów, posłużę się piękną modlitwą-wyznaniem. Autorem tego tchnącego nadzieją świadectwa jest George Appleton, arcybiskup Jerozolimy:
O Chryste, mój Panie, raz za razem powtarzałem za Marią Magdaleną:
Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono.
Byłem opuszczony i samotny. A Ty znowu mnie znalazłeś.
I wiem, że to, co umarło we mnie,to nie Ty, mój Panie, tylko moje wyobrażenie o Tobie,
obraz, który uczyniłem sobie, by przechować to, co znalazłem,
i był on moim zabezpieczeniem.
Uczynię inny obraz, o Panie, lepszy niż ten poprzedni.
Ten też odejdzie, jak wszystkie następne,
Aż dojdę do błogosławionej wizji Ciebie samego, o Chryste, mój Panie
Te słowa dogłębnie nas pocieszają, gdyż skierowują nasze oczy ku błogosławionej wizji samego Chrystusa, naszego Pana. Tej wizji już nikt i nic nam nie zabierze. I nie będzie już potrzebny jakikolwiek post!
Częstochowa, 15 lutego 2013 AMDG et BVMH Krzysztof Osuch SJ