EUCHARYSTIA „Panie, do kogóż pójdziemy?” (1)
15 kwietnia 2016, autor: Krzysztof Osuch SJWprowadzaniu ludzi w wielki świat Boga towarzyszy niedowierzanie, zwątpienie i wręcz odejście wielu! To zdumiewa i dziwi. Wydawałoby się, że Jezusowa propozycja w pełni zasługuje na to, żeby być przyjętą radośnie i wielkodusznie. Czyż nie w podskokach winien każdy wchodzić w stojący otworem świat Boga i Jego trynitarnej Miłości?
Zamiast tego widać, jak człowiek, wtedy i dzisiaj, opiera się, zapiera się i wręcz wpiera się w swoją biedną ziemię. Pierwsze odruchy bywają niestety takie, że my ludzie chowamy się w urządzonym po swojemu zaścianku samej tylko doczesności…
W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.
(…) A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać.
Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca».
Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga» (J 6,55; 60-69).
Ewangelia (z soboty po 3. Niedzieli Wielkanocnej) opowiada o poważnym kryzysie, który dotknął uczniów Jezusa. W ewangelii zostało wyraźnie wskazane, co ten kryzys wywołało. Rzecz sama w sobie jest szokująca i chciałoby się zawołać: o zgrozo! Oto poważny kryzys został wywołany jasną zapowiedzią wielkiego i tajemniczego Daru, który dzisiaj oznaczamy słowem: Eucharystia!
Niebotyczny Dar
Wybiła jedna z wielkich godzin (będzie ich więcej)! Jezus uznał, że już może odsłonić jedną z największych tajemnic. Czyżby się jednak się pomylił, wybierając właśnie ten moment, by powiedzieć, że Ciało Jego jest prawdziwym pokarmem, a Krew Jego jest prawdziwym napojem? Czy należało jeszcze poczekać i jeszcze lepiej przygotować uczniów na tak wielki Dar? Istotnie, jest On „niebotyczny”, bo z Nieba pochodzi i Nieba (w nim) nie tylko dotykamy, lecz w siebie je bierzemy. Jako duchowy – od Ducha Bożego dla ducha ludzkiego – Pokarm i Napój!
W Sakramencie Eucharystii Jezus daje śmiały przystęp do Siebie ludziom wszystkich wieków. W Niej sprawowana będzie zbawcza Ofiara. Jej świadkowie stawać się będą uczestnikami Świętej Uczty (sacrum convivium). W języku osobowych relacji taki Dar oznacza (mówi), że Jezus Chrystus swych uczniów bardzo miłuje, do końca. Oto niepojęta i zda się szalona forma wyrażenia nieskończonej Miłości Boga do człowieka! – A co na to obdarowani? W pierwszym odruchu zdobyli się tylko na tyle, by stwierdzić: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? Za trochę wielu odejdzie, ale znajdzie się i taki, który w imieniu pozostających i pozostałych powie: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.
- Tak, wprowadzaniu ludzi w wielki świat Boga towarzyszy niedowierzanie, zwątpienie i wręcz odejście wielu! To zdumiewa i dziwi. Wydawałoby się, że Jezusowa propozycja w pełni zasługuje na to, żeby być przyjętą radośnie i wielkodusznie. Czyż nie w podskokach winien każdy wchodzić w stojący otworem świat Boga i Jego trynitarnej Miłości? Zamiast tego widać, jak człowiek, wtedy i dzisiaj, opiera się, zapiera się i wręcz wpiera się w swoją biedną ziemię. Pierwsze odruchy bywają niestety takie, że my ludzie chowamy się w urządzonym po swojemu zaścianku samej tylko doczesności…
- Owszem, można by takie zachowanie ludzi uznać za rodzaj miłości do Ziemi – do tego, co uchwytne i konkretne, a przy tym fascynujące i piękne. No i dane przecież przez samego Stwórcę.
- Czy mamy jednak prawo stawiać granice wielkoduszności Boskiego Dawcy? A ponadto, czy nasze pragnienia – byle tylko dokopać się do ich oryginalnego brzmienia – nie tęsknią do czegoś o wiele lepszego niż to, co dać nam może sama doczesność i ziemia?
- A gdyby te ostatnie stwierdzenia wydały się nam nieco sztuczne i nie dość przekonujące, to pomyślmy, co tak naprawdę czujemy w nieuchronnym zderzeniu z faktem przemijania i co dzień doświadczanej radykalnej kruchości naszego bytu!
- Kto z nas – przyskrzyniony podobnie jak św. Piotr – nie wyzna z nim razem: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.
Uradujmy się tym, że w Jezusie Chrystusie zstępuje do nas sam Bóg. W Jego Świetle widać „rzeczy” stare i nowe, które przerastają nasze wyobrażenia i najśmielsze wizje… Otwierając Księgę Jezusowej Ewangelii, naprawdę wkraczamy w świat Boskich myśli, dróg i planów. A styl życia Emanuela, Boga pośród nas, jawi się z jednej strony jako bardzo zwyczajny i ludzki, zaś z drugiej strony stanowi on rodzaj dobroczynnej prowokacji. Pan wzywa nas do nieustannego transcendowania ograniczeń właściwych doczesności i pójścia znacznie dalej – w Boską Dal (por. Hi 36, 16).
– Czy powyższe stwierdzenia miałyby bulwersować nas i oburzać? Czy to źle, że Ktoś od nas nieskończenie Większy, a jednocześnie będący na tym świecie, choć nie z tego świata (por. J 8, 23) odsłania nam Boski Horyzont? Czy to źle, że nas – ledwie raczkujących w istnieniu (i pod każdym innym względem) – bierze On za rękę i prowadzi, jak pasterz swe owce? I uczy patrzeć ku temu, „co w górze” (por. Kol 3, 1)! Cóż zrobilibyśmy sami, poddani ziemskiemu ciążeniu i przytłoczeni ciężarem grzechów? (cdn)
Rozważanie pochodzi z książki:
Sł.B. Leonia Maria Nastał:
„W czasie 40-godzinnego nabożeństwa, Pan Jezus ukazał się mojej duszy. […] Pośrodku – w miejscu, gdzie się znajduje serce – jaśniała Hostia, nieco większa niż taka, jaką ma kapłan w czasie Mszy św. Hostia promieniowała również nieziemskim blaskiem. Jezus zapraszał mnie: Zbliż się, przyjmij Mnie w Komunii św. Ale ja odpowiedziałam: Jezu ja nie mogę przyjąć Komunii św. w takiej jasności – ja nie mogę. A Pan Jezus powiedział: „Rozumiesz Mnie, moje dziecię, dlaczego ukrywam się w Hostii, dlaczego nie odkrywam blasków majestatu swego? Nikt nie ośmieliłby się przyjąć Mnie, a Ja tak bardzo tego pragnę. […]” (Dz. I, 84).