OCALI nas Jedno: Ty, MIŁOSIERNY OJCIEC!
6 kwietnia 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ„Ten wielki majestat Boży, który głębiej poznałam, który wielbią duchy niebieskie według stopnia łaski i hierarchii, na które się dzielą; widząc tę potęgę i wielkość Boga, dusza moja nie została przerażona grozą ani lękiem, nie, nie – wcale nie. Dusza moja została napełniona pokojem i miłością, i im więcej poznaję Boga, tym więcej się cieszę, że takim On jest. I cieszę się niezmiernie Jego wielkością, i cieszę się, że jestem taka maleńka, bo dlatego, że jestem mała, nosi mnie na ręku swym i trzyma mnie przy Sercu swoim” (św. Faustyna Kowalska).
Łagodność i zgrzyt
Wiersz W dolinie rzeki Elwy, poniżej zacytowany, pięknie opisuje początek wiosny i „łagodność rzeczy”, z których składa się świat Poety. Na tle pięknej i przyjaznej przyrody pojawia się, niestety, „jedyny brak, zgrzyt”. Jest nim „pustka dusz”, która czyni życie bezsensownym i trudnym. Jest jednak ratunek. Jest nim, wtedy i dzisiaj, „Boża miłość”. A dziś – w Święto Bożego Miłosierdzia – z radością i nadzieją dopowiadamy: Boża miłość MIŁOSIERNA!
Pamiętam dom, gdzie wszyscy byli tak pełni przyjaźni,
Byli dla mnie, Bóg wie, jak mało jej godnego.
Już od progu, otuchą tchnąc, nozdrzy dobiegał
Zapach świeżo rąbanych drew, krzepki i raźny.
Ciepło ludzkie czyniło ten dom tak wyraźnie
Osłoną: parą skrzydeł matczynych, co strzegą
Gniazda; nocą przedwiośnia, gdy kiełkom spod śniegu
Wzejść wolno, bez pytania, bez zbędnych wyjaśnień.
Miłe lasy, wód lustra, mgły łąk w dolin dali,
Łagodność rzeczy, z których składa się świat Walii:
Jedyny brak, zgrzyt – w mieszkańcu, w człowieku;
Boża miłości, pustkę dusz na czułej szali
Zważ i wypełnij sobą; scali nas, ocali
Jedno – Ty, mocarz-mistrz, Ty ojciec i opiekun [1].
Już od wielu dni jesteśmy kolejny raz pod wrażeniem piękna przyrody za sprawą wiosny. W naszych sercach pojawiają się uskrzydlające uczucia… Nie jest to jednak wszystko, czego doświadczamy w naszym świecie – przez Stwórcę czynionym znów pięknym i wzbudzającym nadzieję i radość z życia. Mamy niemało powodów do uczuć zgoła przeciwnych. Powody tego stanu rzeczy są różne, również poza nami, w postawach i czynach wielkich tego świata… Nie jest to jednak cała prawda. Jej istotną częścią jest poważna i gorzka prawda o nas samych. O tym, co kryje się w naszych sercach, a czemu może zaradzić Miłosierna Miłość Zbawiciela. Znakomity angielski poeta, jezuita, ujął nasz główny ludzki problem w sposób sobie właściwy – piękny i głęboki.
Boża miłości, pustkę dusz na czułej szali
Zważ i wypełnij sobą; scali nas, ocali
Jedno – Ty, mocarz-mistrz, Ty ojciec i opiekun.
Do zwięzłej i trafnej diagnozy Poety chciałbym dodać kilka myśli. Nigdy dość wskazywania, że pustka dusz i wszelki zgrzyt w naszym ziemskim bytowaniu oraz całe dręczące nas zło – także w naszym pokoleniu – mają swą przyczynę w akcie NIEUFNOŚCI, która jest wręcz najgroźniejszą chorobą ludzkiej duszy.
Nieufność degeneruje
To już pierwsi rodzice powiedzieli swemu Stwórcy: Nie mamy do Ciebie zaufania. Wąż-kusiciel, udający kogoś przyjaznego i lepiej wiedzącego, naprowadził ich na akt nieufności i nieposłuszeństwa wobec ich Stwórcy i Dobroczyńcy. Księga Rodzaju w rozdziale 3 opisuje, jak przebiegało kuszenie i upadek oraz jakie były jego następstwa. Wbrew obietnicy „węża”, że otworzą się im oczy i zyskają wiedzę zarezerwowaną dla Boga (por. Rdz 3, 5), doświadczyli czegoś zgoła przeciwnego. Zostali oszukani, ponieśli wielką stratę. Wskazuje na to doświadczenie nagości. Nie zbliżyli się do boskiego sposobu istnienia. Popsuły się ich relacje nie tylko z Bogiem, ale i między nimi nawzajem. Usunął się im grunt spod nóg. Znacznie zmalało ich poczucie bezpieczeństwa.
- Miejsce niedawnych serdecznych dialogów ze Stwórcą-Przyjacielem wypełniła głucha cisza. Pojawił się strach przed Bogiem. Ktoś do niedawna najbliższy i najserdeczniejszy jawił się jako zagrożenie, przed którym lepiej się skryć, choćby i wśród drzew ogrodu.
- Znikła radość istnienia. Zniknął też subtelny duchowy smak, znajdowany w zażyłej więzi ze Stwórcą; doszedł do głosu niepohamowany głód życia i posiadania. Duchowa radość i rozkosz, czerpana z religijnej relacji, została zastąpiona grą pożądań i ulotnych spełnień.
- Pismo święte nazywa to, co się dzieje w sercu człowieka, doświadczaniem pożądliwości (por. 1 J 2, 16), która czyni człowieka zaborczym i brutalnym w dochodzeniu swego. Raz „uruchomiony” dynamizm zaborczego pożądania nie daje się, tak naprawdę, niczym nasycić; nie można go też przezwyciężyć o własnych siłach, poddając go prawu bezinteresownej miłości, która nie szuka swego (por. 1 Kor 13, 5).
Człowiek nie widzi motywu, dla którego miałby odstąpić od zaborczego pożądania i zagarniania dla siebie, ile się tylko da! Nie mogąc liczyć na rozkoszne dobra płynące z więzi z Bogiem, człowiek szuka namiastek w postaci różnych przyjemnych doznań – na poziomie (pięciu) zmysłów, wrażliwości estetycznej i wartości intelektualnych.
Człowiek, mający pustą duszę i wielkie głody oraz napór pożądań, jest od środka popychany do tego, żeby zlekceważyć Boży Dekalog i stworzyć sobie antydekalog, który „wyrozumiale” przyzwoli na dynamizmy i logikę człowieka, który narodził się w akcie nieufności do Boga, nieposłuszeństwa i praktycznego odstępstwa.
- Jest w ludzkiej historii taki wyraźny nurt myślenia (dziś osiąga ono swoiste apogeum), które walczy o to, by człowiek nie musiał liczyć się ze swoim Stwórcą i wymogiem czynienia dobra moralnego; „wyzwolony”, wyemancypowany człowiek może żyć jedynie podług zasady przyjemności i doczesnej korzyści.
- W ten proceder stwarzania zlaicyzowanego człowieka nowego wprzęga się obecnie coraz śmielej struktury ustroju demokratycznego. Wyrafinowane techniki manipulacji – przy użyciu środków masowego przekazu – konsekwentnie wiodą miliony, całe narody na manowce niewiary, utraty sensu życia. Tę ostatnią stratę ma jakoś łagodzić i „osładzać” oferta coraz silniejszych doznań zmysłowych, aż po narkotyczne oszołomienie.
Finalny produkt
Niestety, finalnym „produktem” tego, co zaczęło się w akcie podejrzewania i nieufności do Boga Stwórcy, jest dezintegracja osoby. Nie rozkwit osoby, ale jej rozbicie stanowi zwieńczenie procesu odstępstwa i oddalania się od Boga. Człowiek oderwany od Boga wie o sobie coraz mniej i ceni siebie coraz mniej. Miota się między ubóstwiającym samo wywyższeniem i pogardą do siebie samego oraz do wszystkich wokół!
Degeneracji i degradacji ulegają także więzi międzyosobowe. Muszą one stać się coraz bardziej przykre i nieznośne, skoro ich „duszą” przestała być miłość, wzajemne zaufanie i wierność. Pozostaje zatem maksymalnie ułatwić sobie rozwiązywanie dotychczasowych przykrych związków, aby móc wejść (na trochę) w nowe, także te sprzeczne z naturą…
W świecie budowanym na grzechu zwątpienia, nieufności i odstępstwa od Boga pojawia się w końcu, i to na masową skalę, to, co profesor Victor Frankl nazwał triadą neurotyczną.
- Składa się na nią agresja zwrócona przeciw innym lub agresja zwrócona przeciw sobie samemu; ta ostatnia w języku psychologii nazywa się depresją.
- Drugie masowe chorobliwe zjawisko to nałogi, które odbierają wolność i degradują – fizycznie i psychicznie. Są w nich komponenty przyjemności (np. alkohol, tytoń, narkotyki, hazard), które mają łagodzić ból nieznośnego istnienia. Trzeba jakoś oszołomić siebie, by nie bolało życie nazbyt poważne czy nazbyt lekkie i banalne.
- Swoistego „smaku” życiu – pozbawionemu trwałego sensu, Boga i Nieba – przydają lęki, które są trzecim elementem triady neurotycznej.
Na pokrótce opisanej drodze nieufności i niewiary w miłość Boga są do wskazania jeszcze dwa etapy: jeden to zadeklarowanie przez człowieka ateizmu. Stworzony człowiek mówi swemu Stwórcy: „Nie ma Cię!”. Człowiekowi wydaje się, że jego bezsensowna i przykra egzystencja stanie się trochę znośniejsza, gdy zadeklaruje nieistnienie Stwórcy i w ten sposób uwolni się od wewnętrznego Głosu, który oskarża z powodu odstępstwa od Stwórcy.
Ostatnim etapem w degenerowaniu się człowieka jest piekło.
- Życie staje się piekielne i piekielnie nieznośne, gdy człowiek – opuściwszy krąg Miłości Boga – odkrywa, że wszystko jest przesycone nieufnością, nienasycalnymi pożądaniami, nieustannymi wzajemnymi walkami, agresją lub depresją, a także lękiem i po prostu samo destrukcją, szaleńczą i demoniczną (bo pełną smutku i nienawiści) „dekonstrukcją”.
Chrystus nas regeneruje
- Zobaczmy w świetle powyższego rozważania, gdzie my jesteśmy: czy na drodze pogłębiającej się degeneracji, czy też coraz wyraźniej na drodze regeneracji?
-
Tylko ufna wiara w Miłość Boga Ojca, objawioną nam i daną przez Jezusa Chrystusa, stwarza nas na nowo – właśnie regeneruje, odradza. I przywraca to, co było w raju – przed fatalnym zwątpieniem w miłość Boga Stwórcy!
Przytoczę fragment z Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej (otwarł mi się dość „przypadkowo”).
- Sami zobaczmy, ile taka jedna strona niesie wiedzy o Bogu, smaku Innego Świata i rozbudzonych tęsknot za żywą wiarą. Za życiem (dziecięco) uproszczonym w tym akcie strzelistym, który Miłosierny Jezus kazał wypisać na – dziś już tak licznych – obrazach i obrazkach: Jezu, ufam Tobie.
27 XI [1936]. Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do źródła wszelka chwała i cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga – Ojca, Syna i Ducha Świętego, którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią.
To źródło szczęścia jest niezmienne w istocie swojej, lecz zawsze nowe, tryskające uszczęśliwieniem wszelkiego stworzenia. Rozumiem teraz św. Pawła, który powiedział: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani weszło w serce człowieka, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują. – I dał mi Bóg poznać jedną jedyną rzecz, która ma w oczach Jego nieskończoną wartość, a tą jest miłość Boża, miłość, miłość i jeszcze raz miłość – i z jednym aktem czystej miłości Bożej nie może iść nic w porównanie. O, jakimi niepojętymi względami Bóg darzy duszę, która Go szczerze miłuje. O, szczęśliwa dusza, która się cieszy już tu na ziemi Jego szczególnymi względami, a nimi są dusze małe i pokorne.
Ten wielki majestat Boży, który głębiej poznałam, który wielbią duchy niebieskie według stopnia łaski i hierarchii, na które się dzielą; widząc tę potęgę i wielkość Boga, dusza moja nie została przerażona grozą ani lękiem, nie, nie – wcale nie. Dusza moja została napełniona pokojem i miłością, i im więcej poznaję Boga, tym więcej się cieszę, że takim On jest. I cieszę się niezmiernie Jego wielkością, i cieszę się, że jestem taka maleńka, bo dlatego, że jestem mała, nosi mnie na ręku swym i trzyma mnie przy Sercu swoim.
O mój Boże, jak mi żal ludzi, którzy nie wierzą w życie wieczne, jak się modlę za nich, aby i ich promień miłosierdzia ogarnął, i przytulił ich Bóg do łona ojcowskiego. O miłości, o królowo. – Miłość nie zna bojaźni, przechodzi przez wszystkie chóry anielskie, które przed Jego tronem trzymają straż. Ona się nie zlęknie nikogo; ona dosięga Boga i tonie w Nim jako w jedynym skarbie swoim. Cherubin z mieczem ognistym, który strzeże raju, nie ma władzy nad nią. O czysta miłości Boża, jakżeś wielka i nieporównana. O, gdyby dusze poznały moc Twoją (Dzienniczek, numery 777-781).
Częstochowa, 15 kwietnia 2007 – 11 kwietnia 2015 r.
[1] Gerard Manley Hopkins SJ, W dolinie rzeki Elwy, tłum. S. Barańczak, za: „Tygodnik Powszechny”, 19 IV 1992.
Modlitwy m. in. o wyniesienie do chwały ołtarza o. Józefa Andrasza
Kraków: książka o o. Andraszu – spowiedniku świętych
„Ojciec Józef Andrasz SJ. Spowiednik świętych” – to tytuł nowej książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa WAM. Publikacja ukazuje historię kapłana, który wywarł ogromny wpływ na duchowe życie Kościoła w Polsce. Książka zawiera także niepublikowane wcześniej dokumenty i listy, które pokazują kim był kierownik duchowy św. Faustyny i spowiednik bł. Anieli Salawy. Książka będzie dostępna w sprzedaży od 23 października.
Autorką książki pt. „Ojciec Józef Andrasz SJ. Spowiednik świętych” jest Stanisława Bogdańska, promotorka kultu o. Józefa Andrasza. – Ojciec Andrasz wywarł ogromny wpływ na duchowe życie Kościoła. Był niezmordowanym kaznodzieją i rekolekcjonistą. Doprowadził do świętości innych, ale także sam prowadził święte życie. Mówiono, że to, czego się dotknął, nabierało powagi – mówi autorka książki Stanisława Bogdańska. Wyjaśnia, że posługa i życiowa postawa o. Andrasza stały się dla niej inspiracją do napisania książki i do szerzenia i popularyzowania jego kultu. Zwraca uwagę, że o. Andrasz jako kierownik duchowy radził siostrze Faustynie, aby ćwiczyła się w drobnych rzeczach, w modlitwie i pokorze. – Jego przesłanie jest bardzo aktualne w dzisiejszych czasach. O. Andrasz radzi, aby nie szukać nadzwyczajności, ale sprawdzać się w tym do czego jesteśmy powołani, w życiu rodzinnym czy zakonnym i kapłańskim – podkreśla.
Zdaniem autorki, kult o. Andrasza rozwija się coraz bardziej, gdyż stanowi on wzór dla kapłanów, ale także dla osób świeckich. – Jest on orędownikiem dojrzałej wiary. Zwraca uwagę na to, że dojrzałość trzeba rozeznać w swoim sercu, a nie na zewnątrz. Mamy je rozeznać w sobie, aby móc przemieniać zło w dobro – dodaje autorka. Jak zaznacza, ojciec Andrasz należy do grona tych osób, które do świętości doprowadziły wielką rzeszę osób konsekrowanych i świeckich, sam zaś pozostał w cieniu. Przez swoją posługę o. Andrasz doprowadził do chwały ołtarzy św. Faustynę, bł. Anielę Salawę, bł. Klemensę Staszewską. Był również kierownikiem duchowym i spowiednikiem dla Pauli Zofii Tajber, założycielki Zgromadzenia Najświętszej Duszy Chrystusa Pana oraz siostry Kaliksty Piekarczyk ZMBM – zakonnicy z własnej woli zupełnie nieznanej, która nakazała spalić swoją spuściznę jako ofiarę za uratowanie Krakowa podczas II wojny światowej. Książka zawiera niepublikowane wcześniej dokumenty, zapiski i osobiste listy tych postaci, których duchowym przewodnikiem i spowiednikiem był o. Andrasz. Książka zawiera również modlitwę o wyniesienie kapłana do chwały ołtarzy.
o. Józef Andrasz
led / Kraków
… i książka o. Józefa Andrasza SJ o:
Więcej o o. Andraszu SJ:
http://rahem.org/index.php/patron
Orędzie Matki Bożej dla parafii
w Medziugorju i dla świata z 25 września 2017
Drogie dzieci, zachęcam was do wspaniałomyślności w wyrzeczeniu, w poście i modlitwie w intencji wszystkich tych, którzy są doświadczani, a są waszymi braćmi i siostrami. W sposób szczególny proszę was o modlitwę za kapłanów i wszystkie osoby konsekrowane, aby kochali Jezusa jeszcze gorliwiej, aby Duch Święty napełnił ich serca radością, aby dawali świadectwo o Niebie i tajemnicach niebieskich. Wiele dusz jest pogrążonych w grzechu, ponieważ nie ma nikogo, kto by się poświęcał i modlił o ich nawrócenie. Ja jestem z wami i modlę się za was, aby wasze serca były napełnione radością. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.
Orędzie Matki Bożej przekazane przez Mirjanę
2 października 2017
Drogie dzieci, mówię do was jako matka, prostymi słowami, lecz pełnymi miłości i troski o moje dzieci, które Mój Syn mi powierzył. Mój Syn, żyjący w wiecznym „teraz”, przemawia do was słowami życia i zasiewa miłość w otwartych sercach. Dlatego proszę was, apostołowie mojej miłości, miejcie otwarte serca, zawsze nastawione na miłosierdzie i przebaczenie. Wtedy, zgodnie z tym czego nauczał mój Syn zawsze przebaczycie bliźnim, gdyż będzie w was pokój. Moje dzieci, troszczcie się o swoją duszę, gdyż tak naprawdę jedynie ona do was należy. Zapominacie, jak ważna jest rodzina. Rodzina nie powinna być miejscem bólu i cierpienia, lecz miejscem zrozumienia i czułości. Rodziny, które próbują żyć według nauczania mojego Syna, żyją we wzajemnej miłości. Kiedy mój Syn był jeszcze mały, mówił mi, że wszyscy ludzie są braćmi. Zapamiętajcie więc, apostołowie mojej miłości, że wszyscy ludzie, których spotykacie, są waszą rodziną, są – według słów mojego Syna – braćmi. Moje dzieci, nie traćcie czasu na rozmyślanie o przyszłości i nie niepokójcie się. Troszczcie się jedynie o to, jak dobrze przeżyć każdą chwilę życia, zgodnie z wolą mojego Syna, a będziecie mieć pokój. Moje dzieci, nigdy nie zapominajcie o modlitwie za swoich pasterzy. Módlcie się, aby oni mogli wszystkich ludzi zaakceptować jako swoje dzieci i by zgodnie z wolą mojego Syna stali się dla nich ojcami duchowymi. Dziękuję wam.
https://www.youtube.com/watch?v=zaVyD3EAgWY
Dziś usłyszałam słowa : „Bóg kocha wszystkich”
…a ja na ile potrafię kochać tych,którzy nie do końca są mi po drodze?
Dobrze,że te słowa dziś do mnie przemówiły…dziś w tym szczególnym Dniu Bożego Miłosierdzia.
Jak dobrze Jezu,że „Przychodzisz do mnie mimo drzwi zamkniętych” i odradzasz,regenerujesz…
„Boża miłości, pustkę dusz na czułej szali
Zważ i wypełnij sobą; scali nas, ocali
Jedno – Ty, mocarz-mistrz, Ty ojciec i opiekun”
Dziękuję za tę PERŁĘ – „OCALI NAS JEDNO:TY MIŁOSIERNY OJCZE”. Jest ona dla mnie inspiracją, aby jej szukać w dzisiejszej Ewangelii i Święcie Miłosierdzia Bożego.
Po wydarzeniach paschalnych uczniowie uciekli z miejsca, które mówiło im o przegranej ich Mistrza. Są teraz zamknięci w Wieczerniku, bardzo pogubieni i mają poczucie pustki i zdrady Jezusa. Umarło w nich życie, nie mają nadziei jutra. Jezus po swoim zmartwychwstaniu idzie najpierw do nich, bo ich BARDZO KOCHA…(później jeszcze raz przyjdzie do Tomasza,aby uleczyć jego wiarę z NIEUFNOŚCI ). Jezus wita ich słowami „POKÓJ WAM”!!! To ich pierwsze spotkanie – MISTERIUM POJEDNANIA- pięknie przybliża je obraz „JEZU UFAM TOBIE”namalowany według wizji św.s. Faustyny.
Zmartwychwstały przechodzi przez zamknięte drzwi jako PAN ŻYCIA i Zwycięzca śmierci. Doświadczają od Niego miłości, która nie pamięta złego. Ich WIARA potrzebuje jeszcze znaku , aby uwierzyć. Zmartwychwstały pokazuje im Swoje Rany: ręce i przebity bok – cenę paschalnego POKOJU. Po chwalebnych Ranach rozpoznają, że Pan prawdziwie zmartwychwstał. Ich pascha skończona. Miłosierdzie rodzi w nich nowe Życie, Wiarę i Nadzieję. Potem umocnieni Duchem Świętym staną się szafarzami Miłosierdzia -odtąd pójdą z misją głoszenia Słowa i jednania na cały świat… W życiu Kościoła mamy wielu świętych ,którzy znaleźli tę drogocenną PERŁĘ: Św .Faustyna ,czy św Jan Paweł II) .To On zawierzył nas i cały świat Miłosiernemu Ojcu!
Także niedawno Papież Franciszek podczas ŚDM zaprowadził nas do wieczernika do Zmartwychwstałego Pana. Pokazał nam, że nasze życie jest podobne do życia uczniów. Często grzech, słabości, brak nadziei, czy odrzucenie Boga, zamyka nas w sobie, na siebie i na Boga. Wskazał nam nasze zamknięcia: paraliż – nic nie można zmienić, wygodnictwo- „kanapa”, nieczułość serc wobec najsłabszych oraz zamknięcie nas -ludzi wierzących na wyjście do świata z Ewangelią.
Ratunku mamy szukać w Pustym Grobie, w darze osobistego spotkania ze Zmartwychwstałym Panem-w Jego chwalebnych Ranach. W Jego Miłosierdziu odnajdziemy dar nowego Życia:WIARĘ W NIEGO I UFNOŚĆ,ZAWIERZENIE JEMU.Przyjmując moc od Niego będziemy miłosierni jak Ojciec dla wszystkich braci.
On ma klucz do naszych serc, nawet tych zamkniętych!
„Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć, bo ty, chociaż moc masz znikomą, zachowałeś Moje słowo i nie zaparłeś się Mego imienia.” Ap 3,8.
PETYCJA godna wsparcia:
Dla Polski i Cywilizacji Chrześcijańskiej
Pragnę podzielić się refleksjami z medytacji dzisiejszej Ewangelii-myślę,że mocno współbrzmi Ona z rozważaniem Ojca.
Jest to jedna z moich-jeśli tak mogę powiedzieć ulubionych Ewangelii.
Wielkanocne śniadanie z Panem Jezusem,na brzegu Jeziora Genezaret…jak łatwo wyobrazić sobie tę piękną scenę…
Wcześniej jednak – po śmierci Pana Jezusa – była ucieczka w codzienne obowiązki…nieudany połów ryb, w ciemnościach nocy,w osamotnieniu…bez Boga.
Tutaj jest też człowiek oderwany od Boga,wątpiący w Jego Miłość,Jego przesłanie – droga ucieczki od Boga,droga degeneracji.
Kiedy przychodzi Zmartwychwstały Jezus -najpierw jest rozpoznany przez ucznia : „którego Jezus miłował: «To jest Pan!» To miłość podpowiada uczniowi,że TO JEST PAN!
„Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.” Najpierw jednak rozpoznaje Jezusa Jan …
To jest to, o czym Ojciec pisze:
„Tylko ufna wiara w Miłość Boga Ojca, objawioną nam i daną przez Jezusa Chrystusa, stwarza nas na nowo – właśnie regeneruje, odradza. I przywraca to, co było w raju –przed fatalnym zwątpieniem w miłość Boga Stwórcy!”
Trwajmy więc w radości wielkanocnej i radości z tego,że Nasz Zmartwychwstały Pan jest MIŁOSIERNY.
Warto obejrzeć te cudowne ZNAKI (objasnienia po ang.):
Świetny blog Zapraszam do odwiedzenia mojej strony http://www.xeibos.pl
Ten tekst jest dla mnie radosnym zwieńczeniem dzisiejszego Święta, jest regenerującym balsamem dla duszy.. przybliżeniem cudownego Sensu.. Bardzo za niego dziękuję! JEZU UFAM TOBIE !
Chrystus nas regeneruje !
Tak to prawda, tylko ON, ta świadomość prawdy jest konieczna .
ON i ja / I tom 702 Godzina święta.
Czytam :
„Czy to takie skomplikowane żyć zawsze we Mnie ? Czy nie jestem waszym Stwórcą ……….. ”
Pszychodzą słowa :
„Gdy przyszedłem na świat pragnąłem wam mówić tylko o mojej miłości do was, jak bardzo was
kocham, każdego stworzenie moje. I nic Mi w tym nie mogło przeszkodzić.
Krzyż jest tego dowodem, potwierdzeniem Mojej Miłości .”
Dalej czytam :
„A jeżeli pamiętasz o moich cierpieniach, które przez swoje rozmiary dowodzą ci mojej miłości,
czy możesz czynić coś innego niż oddać się Miłości całą swoją istotą, aż do końca ? ”
Pozdrawiam w dniu dzisiejszym, szczególnie świętecznie !
Papież: niech Jubileusz Miłosierdzia leczy rany, otwierając drogi przebaczenia i pojednania
Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia to czas leczenia ran, świadczenia bliskości Boga, zaoferowania każdemu drogi przebaczenia i pojednania – powiedział Ojciec Święty podczas pierwszych nieszporów uroczystości Bożego Miłosierdzia w bazylice watykańskiej.
Oto tekst papieskiej homilii w tłumaczeniu na język polski:
Bracia i siostry,
Wciąż rozbrzmiewa w nas wszystkich powitanie zmartwychwstałego Jezusa skierowane do swoich uczniów w wieczór Wielkanocny: „Pokój wam!” (J 20,19). Pokój, zwłaszcza w tych tygodniach nadal pozostaje pragnieniem wielu ludów, które doświadczają niesłychanej przemocy, dyskryminacji i śmierci, tylko dlatego, że noszą chrześcijańskie imię. Nasza modlitwa jest jeszcze bardziej intensywna i staje się wołaniem o pomoc do Boga bogatego w miłosierdzie, aby wspierał wiarę wielu braci i sióstr, którzy cierpią, prosząc jednocześnie o nawrócenie naszych serc, abyśmy przeszli od obojętności do współczucia.
Święty Paweł przypomniał nam, że zostaliśmy zbawieni w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. On jest naszym pojednaniem, żyjący pośród nas, aby zaofiarować nam drogę pojednania z Bogiem i między braćmi. Apostoł przypomina, że pomimo trudności i cierpień życia, wzrasta jednak nadzieja na zbawienie, jaką miłość Chrystusa zasiała w naszych sercach. Miłosierdzie Boże rozlało się w nas, czyniąc nas sprawiedliwymi, dając nam pokój.
W wielu sercach pojawia się pytanie: dlaczego dziś Jubileusz Miłosierdzia? Po prostu dlatego, że Kościół, w tym czasie wielkich przemian epokowych jest wezwany do bardziej wyraźnego ukazywania znaków obecności i bliskości Boga. Nie jest to czas na rozrywkę, ale przeciwnie by trwać na czuwaniu i rozbudzić w nas umiejętność spoglądania na to, co istotne. Jest to czas, aby na nowo odkryć poczucie misji, jaką Pan powierzył swemu Kościołowi w dzień Wielkanocy: być znakiem i narzędziem miłosierdzia Ojca (J 20, 21-23). Z tego powodu Rok Święty będzie musiał budzić pragnienie umiejętności zrozumienia wielu znaków czułości, jakie Bóg daje całemu światu, a szczególnie tym, którzy cierpią, są samotni i opuszczeni a także nie mają nadziei na przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca. Rok Święty: aby obudzić w nas radość z powodu tego, że zostaliśmy odnalezieni przez Jezusa, który jako Dobry Pasterz przyszedł, żeby nas szukać, bo się zagubiliśmy. Jubileusz: aby dostrzec ciepło miłości Chrystusa, który bierze nas na swe ramiona, aby nas doprowadzić z powrotem do domu Ojca. Rok, w którym możemy być dotknięci przez Pana Jezusa i przemienieni Jego miłosierdziem, abyśmy także i my stali się świadkami miłosierdzia. Oto dlaczego Jubileusz: bo jest to czas miłosierdzia. Jest to czas stosowny, aby leczyć rany, aby niestrudzenie spotykać tych, którzy czekają, aby zobaczyć i namacalnie dotknąć znaków bliskości Boga, aby zaoferować każdemu, wszystkim drogę przebaczenia i pojednania.
Niech Matka Bożego Miłosierdzia otworzy nasze oczy, abyśmy zrozumieli zadanie, do jakiego jesteśmy powołani i wyjedna nam łaskę przeżywania tego Jubileuszu Miłosierdzia ze świadectwem wiernym i owocnym.