Lekcja warszawska („stolica Polski nie chciała pamiętać o prawach Dekalogu”)
10 czerwca 2013, autor: Krzysztof Osuch SJPodobno historia się nie powtarza,ale na pewno toczy się według pewnych prawideł, „objaśnianych” przede wszystkim w wielkim Bożym Objawieniu biblijnym. W tzw. prywatnych objawieniach – często przez pośrednictwo Matki Kościoła – Pan Historii pewne prawa przypomina, przestrzega, prosi, zapowiada, co się stanie, jeśli…
Autorka nawiązuje do książki mojego współbrata, niedawno zmarłego w Warszawie. Warto przeczytać. Tematyka chyba nie jest szerzej znana.
W okresie międzywojennym Jezus Chrystus prosił wybrane dusze – św. siostrę Faustynę, sługi Boże: Rozalię Celakównę, Leonię Nastał, Kunegundę (Kundusię) Siwiec – o wynagradzanie za grzechy rozwiązłości. „Strasznie ranią Moje Najświętsze Serce grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji. […]
Jan Brzechwa w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku pisał o nadziejach powstańców:
„Pomścimy wreszcie lata zgrozy i egzekucje i obozy. Dzielności naszej się poszczęści i sprawiedliwy, wielki Bóg Pobłogosławi naszej pięści.”Chciano, by Bóg „pobłogosławił pięści”, ale Go o to nie proszono. Zapomniano o starej zasadzie, że jeśli ktoś chce uzyskać łaskę od króla, to powinien wcześniej zwrócić się do królowej. Pierwszego sierpnia 1944 roku, w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego, Hitler z Himmlerem wydali rozkaz, który przesądził o losie „zbuntowanej” Warszawy: każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy. Natomiast Matka Łaskawa w ciągu szesnastu miesięcy na Siekierkach wielokrotnie uprzedzała, że tym sposobem zapewniającym pokój i zakończenie wojny są nawrócenia, modlitwa i pokuta. Jednakże młodzi warszawianie bezgranicznie wierzyli w moc pięści, nie widząc konieczności zawierzania swoich planów Bogu. Zachowali się jak przemądrzałe dzieci, które chcą wszystko robić bez pomocy Mamy! Nie chciano pamiętać, że to, co dzieli zwycięstwo od klęski, to nie moc oręża, przeważające siły czy strategia nawet najgenialniejszych dowódców, lecz wola Boga Najwyższego, który zawsze wszędzie sam o wszystkim decyduje, i jedynie od Niego zależy, czy ludzkie plany zaowocują sukcesem, czy zakończą się porażką. Dowódcom AK nie brakowało bojowej odwagi, ale zabrakło im wiary, by los Powstania oficjalnie, przez ręce Maryi, powierzyć Bogu.
Nie prosili Patronki Warszawy, by skruszyć strzały Bożego gniewu. Nie byli z Maryją, więc nie mogli doświadczyć skutków Jej solennej obietnicy, że nic wam się nie stanie. Słowa Matki Boskiej, które padły z Jej ust na Siekierkach, to klucz do zrozumienia klęski Powstania Warszawskiego: „Jak wy jesteście ze mną, to Ja jestem z wami i nic wam się nie stanie”. Tak więc w 1943 roku dowódcy AK nie poszli w bój z błogosławieństwem Matki Boskiej Łaskawej tak jak w 1920 roku Piłsudski. Nie zawierzył Opatrzności kler i lud Warszawy. Należy zaznaczyć, że głowa polskiego Kościoła, Sługa Boży Prymas Polski kard. August Hlond, nie był obecny w Polsce – przebywał na przymusowej emigracji we Francji i 15 lutego 1944 został aresztowany przez Gestapo.
Zastanawiając się nad przebiegiem i upadkiem Powstania Warszawskiego, „rodzi się pytanie – skąd taka krótkowzroczność, zlekceważenie pomocy Boga i Maryi w Polsce, która w owym czasie uważała się za kraj katolicki? I dalej pytamy, czy tak musiało się stać? Należałoby odpowiedzieć, naturalnie że nie, bo przyjrzyjmy się sytuacji, jaka w tym samym czasie miała miejsce w Rzymie. Dnia 4 czerwca 1944 roku czołgi brytyjskie ruszyły, by zdobyć centrum miasta. Niemcy wyczekiwali momentu, by wysadzić zaminowane miasto w powietrze. Lud Rzymu, w przeciwieństwie do mieszkańców Warszawy, nie sposobił się do akcji zbrojnej, lecz dzień i noc trwał na modlitwie na placu przed Bazyliką św. Ignacego, w której znajdował się obraz Madonny del Divino Amore. Papież Pius XII nakazał, by przed tym obrazem została odprawiona nowenna o ocalenie miasta. Tak więc Rzymianie zawierzali Matce Bożej Miłości los Wiecznego Miasta.
I oto Niemcy, w nocy z 4 na 5 czerwca, po cichu opuścili Rzym, nie detonując założonych ładunków”. O. Józef Maria Bartnik SJ, w swojej książce Matka Boska Łaskawa a Cud nad Wisłą, uświadamia nam, Polakom, katolikom, jak można i powinniśmy oceniać ważne wydarzenia historyczne, które nie są wynikiem czy splotem pewnych okoliczności bądź zdarzeń, lecz wolą Bożą. Tylko podejmowane działania na kolanach, z wiarą, że tylko Bóg jest Panem Wszechmogącym, przynosi owoce, prowadzi do zwycięstwa, tak jak miało to miejsce niejednokrotnie w przeszłości. Brak reakcji na znaki, jakie daje nam w danym momencie Stwórca, jest wynikiem naszej powierzchownej pobożności, zarozumiałości czy pychy. W efekcie takie działania, kończą się klęską. I w chwili obecnej wyciągnijmy z tego przesłania wnioski, żeby nie było za późno. Dlatego módlmy się za pośrednictwem Matki Boskiej Łaskawej i św. Andrzeja Boboli, naszego i Polski Patrona, o wzrost wiary i ocalenie Ojczyzny przed bezbożnością, rozluźnieniem norm moralnych zarówno w życiu rodzinnym, jak i osobistym czy społecznym.
Barbara Zdanowska
http://aniol-ave.blogspot.com/
W czasie od 23 IX do 1X przezywałam rekolekcje Jgnacjańskie w Starej Wsi tym czasie co dzień odprawiałam Drogę Krzyzową ponieważ miałam do wyboru różne książeczki więc postanowiłam codziennie odprawic inną drogę i w którymś dniu przypadła mi droga krzyżowa siostry Leoni Nastał nie znałam wogóle siostry ale przez tę drogę zapragnełam Ją poznac ponieważ bardzo mnię dotknęła ta droga krzyżowa czułam obecnośc siostry czułam słowa które Pan Jezus wymawiał jak by przez wstawiennicto siostry były mówione do mnie dziękujęCi Panie Jezu że tak mnię dotknołeś .Chwała Ci Panie