Nasza misyjność – żarliwa czy osłabiona?
2 lipca 2022, autor: Krzysztof Osuch SJJezus w dzisiejszej Ewangelii uświadamia nam coś bardzo ważnego i niekoniecznie oczywistego, nawet po latach życia wiarą w Kościele. Otóż Pan Jezus mocno uświadamia nam, że w polu naszego widzenia – jeśli mienimy się chrześcijanami, czyli przynależnymi do Chrystusa – powinien pojawić się cały świat i wszyscy ludzie. Nie możemy zadowolić się osobistym pochwyceniem Dobrej Nowiny o Miłości Boga i o powołaniu nas do Życia wiecznego! Jezus nalega, byśmy otrzymanym Dobrem chcieli dzielić się ze wszystkimi ludźmi!
Następnie wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże (Łk 10,1-9).
Gdyby Łukasz nie spotkał Jezusa i nie związał się z Nim, nic dzisiaj nie wiedzielibyśmy o nim. Tymczasem minęło dwadzieścia wieków, a jego imię jest wciąż na ustach wierzących w Chrystusa. I co najważniejsze: święty Łukasz raduje się oglądaniem Chwały Boga Trójjedynego. Podobnie my: poznając Jezusa i wiążąc się z Nim, zyskujemy bezcenne dobro! Zmienia się jakość naszego życia… i spodziewamy się trwać wiecznie w komunii miłości z Bogiem. Dzięki Jezusowi poznajemy smak wyjątkowej przyjaźni. Pielęgnując zażyłą przyjaźń z Panem Jezusem, stopniowo odkrywamy co to znaczy uczestniczyć w Jego synowskiej relacji z Ojcem. Kosztujemy, co znaczy być umiłowanym dzieckiem Boga Ojca. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze zaangażowanie w Życie Boskich Osób jest jeszcze niecałkowite i dość kruche… To tytułem wstępu i dla zakreślenia horyzontu, w którym sytuuje nas codzienny kontakt z Jezusem.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii uświadamia nam coś bardzo ważnego i niekoniecznie oczywistego, nawet po latach życia wiarą w Kościele. Otóż Pan Jezus mocno uświadamia nam, że w polu naszego widzenia – jeśli mienimy się chrześcijanami, czyli przynależnymi do Chrystusa – powinien pojawić się cały świat i wszyscy ludzie. Nie możemy zadowolić się osobistym pochwyceniem Dobrej Nowiny o Miłości Boga i o powołaniu nas do Życia wiecznego! Jezus nalega, byśmy otrzymanym Dobrem chcieli dzielić się ze wszystkimi ludźmi!
Autentyczne chrześcijańskie życie ma niejako dwa bieguny. Jeden, bardzo ważny, poniekąd najważniejszy – to my sami w relacji do Boga; zaś drugi biegun – to nasza troska i staranie o zbawienie wszystkich ludzi!
Właśnie, usłyszeliśmy (czy przeczytaliśmy) przed chwilą o tym, jak 72 uczniów Jezusa zostało wyprawionych, by głosić bliskość panowania Boga, Który jest Miłością. Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.
Co ja (od)powiedziałbym, gdyby Jezus wysłał mnie w tej chwili do jakiejś wioski lub osiedla miejskiego czy do kogoś w miejscu pracy? Jaka byłaby moja pierwsza reakcja? A co powiedziałbym po namyśle? Nasze odpowiedzi byłyby zapewne różne… Jedni powiedzieliby, że już od dłuższego czasu służą Jezusowi. Inni tłumaczyliby się, że jeszcze nie bardzo i nie dość wiedzą, co to znaczy być głosicielem Jezusowej Dobrej Nowiny…
Niestety, zachodzi pewna obawa, że w nas – dzisiejszych chrześcijanach – jest za słaby lub wręcz brakuje „misyjnego dynamizmu”. Może za długo i zbyt wyłącznie zajmujemy się samymi sobą! Oczywiście, trudno tu o jakąś obiektywną i jedną miarę dla wszystkich! Każda osoba wierząca winna trzymać się własnego rytmu w dochodzeniu do ładu z sobą samym, by z kolei coraz więcej uwagi poświęcić swoim bliźnim w wielkiej potrzebie, gdy brakuje żywego odniesienia (wiary, nadziei, miłości) do Boga Żywego! Który jest najczulszym Ojcem.
Jezus i Kościół starają się rozbudzać nasz zapał misyjny. My ze swej strony też pragnijmy stawać się dojrzałymi naśladowcami Jezusa Chrystusa! Sam Jezus jest przede wszystkim Kimś posłanym! A będąc posłanym – przez Ojca, z kolei prosi i nalega, byśmy przejęli Jego posłannictwo. Dzisiaj, w tym pokoleniu.
Może nasunąć się pytanie: Co czynić, gdy brak nam ducha misyjnego i apostolskiego?
Zamiast długiej odpowiedzi – pragnę doradzić rzecz najprostszą. W wolnym czasie doczytajmy do końca 10-siąty rozdział z Ewangelii według św. Łukasza (…).
– A jeśli (po)czujemy się zakłopotani tą propozycją, gdyż zadanie (taka … długa lektura) wyda się ponad nasze siły, to zróbmy … więcej: sięgnijmy, przeczytajmy 9 pierwszych rozdziałów Łukaszowej Ewangelii! Po co i dlaczego? Otóż czytając tych ok. 15 stron „tekstu”, zdamy sobie sprawę, czego tak naprawdę nie poznaliśmy umysłem i nie przyjęliśmy sercem! I może w ten nieco mozolny sposób znajdziemy najsłabsze ogniwa w naszej misyjności. Uważna, modlitewna lektura Łukaszowej Ewangelii może olśni nas i… wzmocni słabe ogniwo czy napęd naszej misyjności – gotowości przybliżania innym Dobrej Nowiny o Bogu i człowieku…