„Moją ulubioną melodią jest Miłość i możesz ją grać zarówno wobec braci i sióstr, jak i dla Ojca”
22 października 2021, autor: Krzysztof Osuch SJ+ ”Ciągle wychodzę wam naprzeciw, aby ukazać prawdę o Kościele pełnym marnotrawnych synów i religijnie poprawnych starszych braci, co lubią zarabiać sobie na miłość i uwagę Ojca – podczas gdy są tak samo kochani, jak ci ciągle błądzący i upadający na ziemię”.
+ „Uczniom w Emaus najpierw wyjaśniłem Pisma, żeby rozgrzać ich serca, a potem uczyniłem ich zdolnymi, aby rozpoznali Mnie przy łamaniu Chleba”.
+ „Ciągle jestem w was wsłuchany i niczym dyrygent posyłam radosne spojrzenie temu, kto uderzył w instrument w tej samej tonacji miłości, w jakiej grany jest utwór, zwany życiem”.
*+*
„Ukochana, najdroższa i Moja Anetko, dzieci lubią słuchać swych rodziców, zwłaszcza gdy opowiadają im o czymś niezwykłym, a równocześnie przyjmują te słowa jako niepodważalną prawdę. Powiedz, dlaczego zatem, kiedy Ja sam przemawiam do was w swym Słowie, jesteście niejako na zewnątrz domu, niczym starszy syn z opowieści o Miłosiernym Ojcu? Widzisz jego zbuntowaną minę, jak nie chce wejść do domu, do którego powrócił jego starszy brat; ale czy taką osobę można jeszcze nazwać bratem?
Tak, brak poczucia kochanym i przyjętym może również być przyczyną nieprzyjmowania Mojego Słowa. Dlatego ciągle wychodzę wam naprzeciw, aby ukazać prawdę o Kościele pełnym marnotrawnych synów i religijnie poprawnych starszych braci, co lubią zarabiać sobie na miłość i uwagę Ojca – podczas gdy są tak samo kochani, jak ci ciągle błądzący i upadający na ziemię. Ach, ten, o kim teraz pomyślałaś, rzeczywiście przeżywa słowa, jakie otrzymał, a rozmawiać o nich nie potrafi. Wiesz, że zabawa w chowanego z samym Stwórcą świata jest wręcz niemożliwa. Oczywiście mogę udawać, że was nie widzę, ale wtedy zaprzeczałbym sam prawdzie, że jestem Miłością – a nie mogę się zaprzeć żadnego z Moich Słów.
Moja Anetko, taka zabawa jest możliwa jedynie dla was małych, ale w niej nie ma ani dobra, ani Mojej prawdy – ponieważ wiele waszych ukrytych słów czy też czynów rani Mnie, nawet jeżeli chętnie zaprzeczylibyście prawdzie o waszym grzechu czy słabości. Najmilsza, to nie jest dobre rozwiązanie, bo wówczas nie tylko nakładacie prawdzie pęta, jak wcześniej mówiłem, ale możecie minąć się z Moją Miłosierną Miłością, a to byłoby gorsze niż sama śmierć.
Dzieci, stańcie przede Mną w świadomości swego grzechu, a wtedy nasze radosne spotkanie będzie początkiem innej radości, która nie ma końca. Ja znam twe czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Taki chłód, Moja Anetko, jest chłodem i zazdrością starszego brata z Mojej Ewangelii. Czy tłumaczenie, że wszystko należy do niego, dotrze do zabarykadowanego serca? Jak nauczyć go cieszyć się z Mojego Miłosierdzia i samemu go doświadczyć? Zobacz, najdroższa, był tyle lat ze Mną, tak blisko, siadaliśmy przy jednym stole, a jednak mijaliśmy się jak obcy. Tak, Ja chciałem z nim rozmawiać, ale on był tak zajęty pracą i ciągłym dbaniem o zewnętrzny dobry wizerunek i pełne spichlerze jedzenia. A można tu powiedzieć, najmilsza, że odszedł dalej ode Mnie niż jego młodszy brat – mimo że mieszkał ze Mną pod jednym dachem. Dlatego czytacie:
”Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa Bożego”; czy rozumiesz, ukochana? Tyle łaski, tyle dóbr, taki pełny ciepła i pokoju dom, ale oto wyjeżdża daleko – do swoich myśli, swoich spraw, swego małego światka, gdzie ciągle czegoś brakuje, gdzie mnóstwo osób wokół popełnia błędy, a on – tak dobry i pracowity – nie jest zauważony przeze Mnie. A kiedy wybucha przysłowiowa bomba – przyjęcie młodszego brata – wtedy jest okazja, aby stanąć w prawdzie i wylać przede Mną swe żale i pretensje. I jeszcze raz pytam, Moja Anetko: czy jest on zdolny, by usłyszeć i przyjąć Moje Słowa? Nie dziw się więc, że dzisiaj w kościele tyle gapiów, a tak mało słuchaczy, bo jeśli rzeczywiście każdy po wejściu do świątyni nie mógłby doczekać się, kiedy będzie czytane Moje Słowo – a gdy usłyszałby Je, czułby się naprawdę, jak ten, co zdobył łup wielki i ledwie jest w stanie go udźwignąć, wówczas mówimy o sercu szlachetnym, co potrafi słyszeć; i nie tylko słuchać, ale i smakować Moje Słowa.
Zauważyłaś, najmilsza, że niektóre z usłyszanych słów, choćby z dzisiejszej Ewangelii, są tobie bliskie, inne mniej, ale wiele zależy od twego nastawienia na przyjmowanie tego Niebiańskiego Pokarmu. Nie, nie obawiaj się dobrze usłyszałaś. Mówię najpierw o smakowaniu Słowa, co pomaga duszy zatęsknić za innym Pokarmem. To dlatego uczniom w Emaus najpierw wyjaśniłem Pisma, żeby rozgrzać ich serca, a potem uczyniłem ich zdolnymi, aby rozpoznali Mnie przy łamaniu Chleba – wtedy otworzyły się im oczy, a Ja zniknąłem, choć naprawdę zostałem z wami na zawsze. Dlaczego zatem tobie, ukochana, najpierw pozwoliłem kosztować z Kielicha Mojej Męki, a następnie daję Pokarm obfitości Mojego Słowa?”.
Nie wiem, Jezu, dziwna kolejność.
„Duch jeszcze nie był dany, bo Chrystus nie został jeszcze uwielbiony. Kiedy zostanę wywyższony nad ziemię, przyciągnę wszystkich do Siebie. Stąd podczas ostatnich chwil na ziemi, wraz z otwarciem Mego Boku i Serca, wylewam na całą ludzkość Ducha Prawdy, Pocieszyciela i Uświęciciela. On jest, drobinko, jedynym Autorem naszych rozmów. Tak, powiesz Mi, że w jaki sposób miałby to robić? To nie do opowiedzenia w waszym języku. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Ludzie będą się doszukiwać w tym, co piszesz, cienia pomyłki czy błędu, ale nikt nie będzie umiał wyjaśnić tego przedziwnego działania, które jedynie Duch może zapoczątkować w duszy. Wiesz, My Sami, kochając, rozmawiamy czy też milczymy – na inny niż wasz sposób, a więc uszczęśliwiając się wzajemnie.
Zobacz, Anetko, że mało kiedy myślisz o tym, aby uszczęśliwić swego rozmówcę albo odgadnąć jego niewypowiedziane potrzeby. Ja przeciwnie. Ciągle jestem w was wsłuchany i niczym dyrygent posyłam radosne spojrzenie temu, kto uderzył w instrument w tej samej tonacji miłości, w jakiej grany jest utwór, zwany życiem. Tak, kocham tę muzykę Moich dzieci, co niekiedy ledwo dorastają, by brać instrument w swoje ręce, ale przecież nigdy nie są w tym zupełnie sami. Moją ulubioną melodią, Anetko, jest miłość i możesz ją grać zarówno wobec braci i sióstr, jak i dla Ojca, ale musisz czynić tak, jak powiedziałem: Nie spuszczać oczu z Osoby Dyrygenta”.
Zabawne to, co mówisz, Jezu. Zwłaszcza, że ja nie znam się na orkiestrze, ale może i racja…
„Tak, też podejmij, Moja Anetko, tę melodię, bo Ja bardzo lubię cię słuchać”.
Kocham Cię, Jezu, kocham.
„To też wciąż mało, najdroższa. Zawsze potwierdzaj piękne słowa jakimś drobnym czynem, bo miłość lubi być twórcza. Jestem z tobą i kocham”.