„Czasem trzeba bardzo daleko odejść ode Mnie, aby zapragnąć spotkania”
17 kwietnia 2021, autor: Krzysztof Osuch SJ„Moja miłość wychodzi tobie naprzeciw, jak przyszedłem do zamkniętych w Wieczerniku Apostołów. To nic straconego, że nie było z nimi Tomasza. Ach, musiałem indywidualnie uzdrowić jego serce z niewiary w Moje zmartwychwstanie. Bo kiedy przychodzę do wspólnoty Mojego Kościoła, jakże często oglądacie się jeden na drugiego, pytając, czy on ma wystarczająco dużą wiarę. Trudniej wam jest uderzyć się we własną pierś i przyznać, że ukrzyżowany, ale teraz zwycięski Pan, miałby przyjść dziś do mnie, tak słabego i grzesznego człowieka. Podobnie było, maleńka, z Tomaszem. Ucieczka daleko od wspólnoty pozwoliła mu dostrzec głód i zagubienie. Równocześnie nareszcie poczuł tęsknotę za braćmi, lecz także za Dobrą Nowiną o Moim Zmartwychwstaniu, która wydawała się być tylko bajką wystraszonych uczniów. O, powiedz, mała Moja, cóż to się stało, że Twój Oblubieniec i Pan przyszedł do Tomasza? Tak, to sytuacja jakby spotkania z drugim Mateuszem, tyle że tamten obawiał się opuszczenia komory celnej, a tu mamy do czynienia ze zwykłym tchórzostwem.
Syn Człowieczy przyszedł szukać
i ocalić to, co zginęło.
Dlatego Ewangelię o Tomaszu możecie usłyszeć właśnie w dniu Święta Mojego Miłosierdzia. Tak, to jest, Anetko, Miłość, która ściga grzesznika i wychodzi mu naprzeciw, niezależnie jak daleko odszedł od Źródła życia. Takie spotkanie, drobinko, zawsze wymaga postawy uniżenia i ufności wobec Mojej dobroci, ponieważ kto ufa Memu Miłosierdziu, nigdy nie będzie zawstydzony. Sama wiesz, że dotknięcie Moich Ran zawsze przynosi nieopisany nigdzie pokój i błogosławioną pewność bycia miłowanym. Pamiętasz, Moja drobinko, kiedy mówiłem tobie o Moim uśmiechu? Jakże trzeba wam uwierzyć, że podczas gdy powraca do Mnie jeden z dziesięciu uzdrowionych, raduje się całe Niebo”.
Jezu, ale jaki uzdrowiony? Mieszasz jakby dwie historie z Ewangelii.
„Nie, Anetko Moja, nie mieszam, lecz łączę to, co ty traktujesz jako oddzielne opowiadanie.
Oto żaden nie znalazł się,
aby Mi podziękować,
tylko ten cudzoziemiec.
Czy rozumiesz, Anetko?
Tylko Tomasz odkrył głębię Mojej Męki i Zmartwychwstania, wracając z wygnania lęku, grzechu i śmierci. O, Moja mała drobinko, on umiał podziękować, że Ja, Pan i Bóg, przyszedłem nie do gromadki uczniów, lecz do niego samego.
Spotkał Mnie bardzo osobiście.
Czy nie tego potrzeba Moim zagubionym i płaczącym dziś dzieciom? Gdy wali się twój świat, zastanawiasz się, pytając i Mnie:
Panie, do kogóż pójdziemy?
Ale kiedy trzeba dotknąć Moich Ran, odwracasz głowę, wyczekując, że ktoś inny, może bardziej święty od ciebie, zechce to uczynić. Otóż nie, jak mówiłem wczoraj, potrzeba wam spotkać Mnie indywidualnie. Nie tylko w obecności braci i sióstr, ale na osobistej modlitwie szukania.
Spotkanie z Miłosierdziem nie dokona się automatycznie, przez samo odmawianie koronki czy innych modlitw. Musi być otwarta rozmowa, czyli prawdziwy dialog ze Mną, niezależnie, czy będzie on w twoim osądzie monologiem, mówieniem do samego siebie, bez możliwości usłyszenia Mojej odpowiedzi.
O, drobinko, wiesz, że Ja zawsze odpowiadam.
Jeśli nie przemawiają do was Moje Słowa,
niech przemówią otwarte Rany,
które zamiast boleć,
jaśnieją dziś mocą Mojego Zmartwychwstania.
Dlatego pytam Moich dzieci:
Czy chcesz podnieść swój palec
i włożyć w Moje Rany?
Czy chcesz włożyć rękę w Mój Bok
i wyznać swoją wiarę i miłość?
Ach, to tak proste, ale kosztuje Moje dzieci, bo nie można dotknąć Tego, kogo się wcześniej nie spotkało.
Czasem, maleńka, trzeba bardzo daleko odejść ode Mnie, aby zapragnąć spotkania. Spotkania innego niż poprzednie, kiedy inni wiwatowali na Moją cześć albo zdumiewali się Moimi cudami. Spotkanie z Miłosierdziem nie dokona się bez zgody stworzenia i musi być wypełnione dziękczynieniem. Ponieważ kto naprawdę spotkał Zmartwychwstałego Pana, tego usta nie są w stanie milczeć, bo wdzięczność wylewa się z nich niczym potok. Wiesz, maleńka, co dokonuje się w tajemnicy Tych Ran, w Ich ukryciu? Ból, którego nie potrafisz opisać z powodu jego przedziwnej słodyczy”.
Tak, Jezu, czasem ten ból, szczególnie w boku jest tak słodki, że gdyby opowiedzieć o tym komukolwiek, dziwiłby się, jak ból może być słodkim…
„Tak, Anetko, dzieje się tak za sprawą Ducha Prawdy, który doprowadza wybranych do światła całej prawdy o Mojej Męce i Zmartwychwstaniu. Najważniejszym spoiwem Tych Dwóch Wydarzeń, które nie mają tylko i wyłącznie swojego czasowego ustalenia, jest Moja miłość. Dlatego też ból, choć wiąże się z cierpieniem, pozostaje bólem pełnym miłości, choć nie jest to zrozumiałe dla stworzeń.
Moja mała Anetka wie, że Chrystus umarł i zmartwychwstał, ale i wciąż umiera, i zmartwychwstaje w Eucharystii, stąd nie możecie mówić o tych Wydarzeniach tylko w odniesieniu do historii.
Jezus Chrystus wczoraj i dziś,
ten sam także na wieki.
Zatem nie można przejść obojętnie wobec tajemnicy zamkniętego Wieczernika. I Ja, i ty wejdziemy dziś tam razem, aby przypatrzeć się biesiadnikom i okryć płaszczem miłosierdzia Mego tych, którzy zapomnieli wdziać na siebie świąteczny strój.
Tęsknię za tobą, Anetko,
kiedy zasiądziemy przy innym stole,
gdzie Ja Sam będę usługiwał,
ponieważ twoje miejsce wciąż wolnym pozostaje.
Teraz trzeba jednak zająć się prowadzeniem Tomaszów do Źródła życia, to jest do Moich Ran, aby dotknąwszy ich, odzyskali pełne zdrowie”.
Tylko jak ja mam Tobie, Jezu, podziękować za to wszystko…?
„Bóg jest miłością,
kto trwa w miłości,
trwa w Bogu,
a Bóg trwa w nim.
Najlepiej podziękujesz, kochając Mnie z coraz większą żarliwością i siłą twojego małego serca.
Tak bardzo cię kocham!”