Dawać z wielką radością – Boska rzecz
10 sierpnia 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ„Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9, 6n).
Radosny dawca
Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie.
Nic bardziej oczywistego! Trzeba na wiosnę lub jesienią „odżałować” pewną ilość ziarna, by móc latem spodziewać się obfitych zbiorów. Kto w porze zasiewów zaoszczędzi na ziarnie, ten poniesie stratę przy żniwach… Im więcej się zaoszczędzi, tym więcej się straci. To jasne. W życiu osobowym, w życiu duchowym jest podobnie.
- Należy być dawcą hojnym, chętnym i radosnym, jeśli chcemy zachwycić Boga. Pawłowy postulat bycia hojnym dawcą dotyczy nie tylko materialnej jałmużny, ale także wewnętrznych aktów miłości wobec naszych bliźnich.
- Ta zasada hojnego siania dotyczy także wszelkich form służby, uczynności i zwyczajnej pracy nam powierzonej.
- Jak ja dzisiaj siałem ziarna dobra i dobroci? Ile straciłem z tego, co posiadam? I czy uczyniłem to hojnie i radośnie?
Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.
Święty Paweł bardzo wyraźnie wskazuje nam, czym mamy się kierować w naszych codziennych „zasiewach” dobra; mamy kierować się sercem: Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce. Nasze fizyczne serca bywają w różnym stanie (zależy to od wielu czynników); nasze serca – rozumiane jako samo centrum osoby – też bywają w różnej kondycji.
- Winno nam zależeć na „posiadaniu” takiego serca, które, gdy daje, to nie kieruje się sknerstwem i lękiem o swoją przyszłość. Marnym dawcą jest ten, kto daje z jakiegoś przymusu lub odczuwa żal, gdy daje!
Na ogół ludzie dążą do tego, żeby posiadać coraz więcej; i to daje im swoistą radość, czy raczej zaspokojenie podstawowej potrzeby bezpieczeństwa. Święty Paweł wie, że każdy chrześcijanin może dojść do takiej przemiany swego serca, że raduje się, gdy daje. Zapewnia nas także, że to radosnego dawcę miłuje Bóg.
- Pozostaje nam zapytać, słysząc, do czego zachęca nas św. Paweł, co takiego musi się w życiu wydarzyć, by czerpać radość z dawania (a nie z brania, z ubiegania innych). Co musi się wydarzyć, by szczerze, z głębi serca powiedzieć, że naprawdę mam więcej radości w dawaniu niż w braniu?
Przemiana serca jest możliwa
Musi się wydarzyć realne wejście w Boży świat! Musi się zmienić nasz punkt widzenia i sposób wartościowania.
- Trzeba poznać Boską Miłość i oprzeć się na Boskiej Mocy, by pojąć, że więcej jest radości w dawaniu niż w braniu.
- Gdy całym umysłem i sercem wchodzimy w Bożą Logikę Miłości, wtedy pojmujemy, że to właśnie miłość, wyrażająca się w dawaniu, ma najwyższy sens i trwałą wartość.
- Ma sens miłość, która wyraża się we wszelkim dzieleniu się dobrami i sobą.
- Odniesienie do Boskiej Miłości i zakorzenienie w niej pozwala trwać w postawie radosnego dawania także wtedy, gdy wiąże się to z ofiarą, takim czy innym rodzajem obumierania, tracenia i wręcz śmierci.
Chodzić do szkoły Jezusa
A jak wejść realnie w Boży świat i jak zmienić swe serce? Dla nas, znających Chrystusa, odpowiedź jest jedna: trzeba przyłączyć się do Jezusa i „chodzić do Jego szkoły”, by stopniowo napełniać się Boską Miłością. To ta „miłość zstępująca z góry” sprawia, że to, co wcześniej jawiło się jako strata, teraz jawi się jako „czysty zysk”. Jezus wyraził to wprost:
Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
By łatwiej uchwycić tę logikę umierania, by żyć pełniej, Jezus odwołuje się do doświadczenia rolnika: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Kto ośmieli się powiedzieć, że jest inaczej? Co do owocności obumierania ziarna rzuconego w rolę nie mamy wątpliwości. Ze zgodą na osobiste codzienne obumieranie bywa dużo trudniej.
Ojciec Wojciech Jędrzejewski trafnie zauważa:
„Nie nadążamy za Jezusem. Idzie tam, gdzie my pójść nie chcemy. Nie potrafimy żyć taką jak On wolnością od siebie samych. Stąd omijamy ludzi i sytuacje, w których miłość kosztuje. Nie chcemy być ziarnem, które obumiera, więc pozostajemy w samotności, bezpłodni. Nie dając swego życia dla potrzebujących, nie wchodząc w trudne dla nas sprawy innych, chronimy nasze życie, bojąc się je stracić. W rzeczywistości tracimy Pana, nie idąc za Nim tam, gdzie On podąża. Gubimy błogosławieństwo, jakie płynie z hojności serca”.
Zapytajmy siebie: ile jest w nas smutku, a ile radości; ile poczucia wspólnoty, a ile gorzkiej samotności? Czy mamy poczucie, że nasze życie jest płodne? Pawłowe i Jezusowe pouczenie może nas na tyle oświecić i „ubezpieczyć”, że zostaniemy uwolnieni od lęku przed dawaniem i obumieraniem.
- Jeśli pierwsi męczennicy szli ze śpiewem na pożarcie przez dzikie zwierzęta, to my też z radością możemy wchodzić w codzienne trudy, wyniszczenie i obumieranie. A także i w śmierć.
- Prośmy Jezusa, by głębiej wprowadził nas w świat Boskiej Miłości, która jest Pełnią i nieustannie wyraża się w hojnym i radosnym dawaniu. To Serce Jezusa jest pełne Boskiej Miłości. Z Jego Pełności możemy otrzymać o wiele więcej niż to, co otrzymaliśmy dotąd. Pan Bóg – powiedziałby św. Ignacy Loyola – jest bardziej skory do dawania niż my do brania!
Przedstawmy Bogu Ojcu śmiałe i wielkie prośby, pamiętając, że Bóg jest Dawcą naprawdę hojnym i radosnym.
Więcej w książce: Bóg tak wysoko Cię ceni