Śmierć – RADOŚĆ i LĘK

16 marca 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ

Unikamy myśli o śmierci, pewno głównie dlatego, że widzimy w niej nie przede wszystkim „godzinę uwielbienia”, ale raczej samo ogołocenie, kres życia, destrukcję osoby i początek rozkładu naszego ciała. Jezus, sam stający na progu śmierci i (właśnie) uwielbienia, odsłania nam to, co jest dla nas ukryte.

  • Mówi jasno, że za porażającymi procesami obumierania: dezorganizacji i rozkładu – skrywa się wzbierające życie, całkiem nowe życie, wieczne (por. J 17, 2) – przemienione – wyniesione do nowej jakości przez Wszechmoc i Dobroć Boga Ojca.

  • Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon /Bogu/ w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący /to/ usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć (J 12,20-33).

  • „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca […] musi ze swoim życiem i śmiercią przybliżyć się do Chrystusa” – pisał Jan Paweł II w encyklice Odkupiciel człowieka.
  • To właśnie próbowali uczynić Grecy z dzisiejszej perykopy. Przyszli do Jezusa!
  • My też, z naszym życiem i z naszą śmiercią, przychodzimy do Jezusa, który sam też mierzył się z bliską śmiercią. Była ona dla Jezusa też trudna, ale On widział ją w perspektywie bliskiego uwielbienia. I to czyni wielką różnicę.

Dziwne sprzężenie – śmierci i uwielbienia

Oto starszyzna żydowska podjęła już decyzję, by pojmać Jezusa (por. J 11, 57) i skazać Go na śmierć. Podobny los (z polecenia tej samej władzy) miał spotkać Łazarza (por. J 12, 10), niedawno wskrzeszonego z martwych. Jezus ma w pamięci bardzo drogą Jego sercu ucztę u zaprzyjaźnionej rodziny Łazarza, Marii i Marty… Wnet miało zacząć się żydowskie święto Paschy. Rzesze ludzi wypełniały Jerozolimę. Wśród pielgrzymów byli Żydzi z różnych stron ówczesnego świata. Przybyło także trochę pogan sympatyzujących z judaizmem. Wielu z nich rozmawiało o niezwykłym Rabbim Jezusie…

Jezus ma już za sobą uroczysty wjazd do Jerozolimy (por. J 12, 12-19). Jeszcze otaczają Go tłumy słuchaczy. Jedni z Nim sympatyzują, inni śledzą Go z coraz większą wrogością, pewni tego, że jego dni są już policzone… W tej to scenerii i „gęstniejącej” atmosferze wrogości rozgrywa się to, o czym mówi dzisiejsza perykopa. Jezus dowiaduje się od Filipa i Andrzeja, że jacyś Grecy chcą Go zobaczyć. W odpowiedzi na ich pragnienie ujrzenia Go (poznania Go) Jezus wypowiada kilka ważkich zdań, w których daje poznać Siebie, a także odsłania sens ludzkiego wędrowania przez Ziemię: „A Jezus dał im taką odpowiedź: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy”. – Chciałoby się zawołać:

  • Kto z nas ludzi potrafiłby tak mówić w obliczu bliskiej śmierci, i to śmierci okrutnej, męczeńskiej?
  • Jezus tymczasem z jasnością umysłu zaprasza, by razem z Nim widzieć przede wszystkim bliskie już uwielbienie!
  • O uwielbieniu i chwale powie Jezus jeszcze wyraźniej w Wieczerniku: „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy” (J 13, 31-32).

Powrócić do Ojca, wejść ponownie w Boski sposób istnienia (po czasie kenozy wpisanej w tajemnicę Wcielenia) – to najradośniejszy moment w życiu Jezusa. Radość nie była jednak jedynym uczuciem, które towarzyszyło Jezusowi. W Jego Sercu obecny był także lęk, wielka trwoga, która w Ogrójcu spowoduje krwawy pot: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę”.

Śmierć – nasz lęk i nadzieja

  • Wszyscy jesteśmy wezwani, by wziąć sobie do serca Jezusowy los i odkryć, że Jego droga jest naszą drogą. Jesteśmy powołani, by uczynić ją własną pod każdym względem, we wszystkim.
  • Znaczy to, że i nas Bóg Ojciec zaprasza do otwarcia się na uwielbienie, na wieczne życie i chwałę.
  • Jednak na drodze do tego wspaniałego celu napotkamy swoistą przeszkodę: coś, co kosztuje i coś, co trwoży. Kosztuje: całożyciowa służba, trwoży: śmierć.

Jezus oswaja Greków, i wszystkich idących za Nim, z wielkim prawem obumierania (i całkowitego obumarcia) po to, aby zacząć żyć pełnym Życiem w Bogu:

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”.

– Pan Jezus w tym obrazie obumierającego ziarna przybliża naszemu rozumieniu i sercu najgłębszy sens naszego życia. Mówi wprost, że doczesne życie jest powolnym obumieraniem. Nie może być inaczej. Jak ziarno może zaowocować jedynie po wsianiu go w rolę i po obumarciu w niej, tak i człowiek wchodzi (owocuje) w szczęście życia wiecznego, gdy ufnie godzi się codziennie obumierać, tracić swe siły (siebie w obecnym kształcie) i, w końcu, umrzeć.

  • Tak, można ciężko wzdychać i zanosić gorące prośby i błagania do Tego, który może wybawić od śmierci (por. Hbr 5, 7), ale i tak strumień czasu unosi nas, codziennie i w każdej chwili, do krytycznego momentu, jakim jest śmierć!

Wszyscy o tym wiemy, choć (na ogół przez kilka dekad życia) rzadko o tym myślimy. Unikamy myśli o śmierci, pewno głównie dlatego, że widzimy w niej nie przede wszystkim „godzinę uwielbienia”, ale raczej samo ogołocenie, kres życia, destrukcję osoby i początek rozkładu naszego ciała. Jezus, sam stający na progu śmierci i (właśnie) uwielbienia, odsłania nam to, co jest dla nas ukryte.

  • Mówi jasno, że za porażającymi procesami obumierania: dezorganizacji i rozkładu – skrywa się wzbierające życie, całkiem nowe życie, wieczne (por. J 17, 2) – przemienione – wyniesione do nowej jakości przez Wszechmoc i Dobroć Boga Ojca.

To oczywiste, że my sami na razie nie potrafimy wglądnąć w zapowiadane przez Jezusa uwielbienie biednej ludzkiej natury. Jezus wie jednak na pewno, że i ziarno pszenicy, i człowiek – odbywają podobną drogę ku „obfitowaniu życia”, a jest to droga właśnie obumierania i śmierci; śmierci, która jednak nie niszczy, lecz uwydatnia (jak powiedziałby Norwid: ja cię nie stargam, ja cię uwydatnię)!

  • Jezus Chrystus pragnie, abyśmy – my tak ograniczeni w przenikaniu choćby tylko struktury samej materii, a cóż dopiero mówić o głębiach duszy i Boga samego – uchwycili się Jego słów i wiedzy. A Jezusowa wiedza jest bezbłędna.
  • Jezus nie oszukuje nas, gdy uświadamia nam, że trzeba tu na Ziemi stopniowo obumierać i umrzeć.
  • Jedynie po dopełnieniu się tego procesu obumierania i śmierci Bóg Ojciec może dać nam bogatszy rodzaj życia oraz uwielbić – tak jak uwielbił swego Syna, i naszego Brata – Jezusa.

Żyć rewelacją!

Obumieranie i śmierć, wzięte same w sobie, zawsze rodzą w nas smutek, żal, opór, bunt, a nawet rozpacz. Jednak całe to bolesne przeżywanie zmienia się, łagodnieje, gdy dowiadujemy się od Chrystusa, że Bóg na nas czeka w Domu, w którym jest mieszkań wiele (por. J 14, 2). Że Ojciec nas miłuje (J 16, 27) i że chce nam dać życie w obfitości!

  • Myślenie chrześcijan o umieraniu i śmierci ma (powinno mieć) swoją specyfikę.
  • Dokładniej mówiąc, winniśmy być świadomi posiadania największej rewelacji i najlepszej nowiny, która ma swe źródło w Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa.
  • To wielki dar, że możemy myśleć o śmierci w perspektywie Tego, który nas oczekuje i czyni przygotowania do spotkania z nami (por. J 14, 3)!

Piękne jest to życzenie: „Daj, Panie, każdemu jego własną śmierć, z tamtego życia płynące umieranie, w którym jest jego miłość, głód i sens” (Maria Reiner Rilke). Poeta zachęca nas, byśmy coraz bardziej miłowali „tamto życie”, zaś to obecne – poniekąd coraz mniej. Poeta, zapewne sam olśniony jasnym światłem Chrystusa Zmartwychwstałego, poucza, iż trzeba, byśmy głód i najgłębsze pragnienie kierowali ku „tamtemu życiu”.

  • Trzeba, byśmy sens swego życia i śmierci wyprowadzali z nieskończonej Miłości Boga do nas!

Słowa szorstkie, ale prawdziwe

Żeby myśl o „tamtym życiu” nie „straszyła”, a umieranie nie kojarzyło się z rozpaczą, to trzeba wsłuchać także w te słowa Jezusa, które mówią o złej miłości do (obecnego) życia, a także o tym, że warto służbę Chrystusowi przełożyć ponad służbę samemu sobie:

„Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”.

Te „szorstkie” słowa Jezusa należy brać na „zęby mądrości” i dobrze rozważyć, a nie co prędzej łagodzić je i „tłumaczyć” Jezusa, że wyrażał się tak dosadnie (by nie powiedzieć: niezręcznie), ponieważ miał do dyspozycji język ubogi w czasowniki (i stąd owo „nienawidzi”)

  • Spróbujmy zawierzyć mocnym słowom Jezusa, zważywszy na to, że bardzo skłonni jesteśmy do tego, by bez umiaru i opamiętania kochać to obecne życie, jednocześnie wybierając dla niego najbrzydszy kształt: kształt grzechu; kształt bezczelnego lekceważenia Bożego Dekalogu i wydawania siebie na łup trzech pożądliwości (por. 1 J 2, 16) oraz wszelkiego użycia i przyjemności, wyniesionych ponad wszystko – nawet ponad samego Boga (por. 2 Tm 3, 4)!

Wobec tak prymitywnego pojmowania wielkiej tajemnicy naszego życia – nie są za mocne słowa Jezusa, który nakazuje (usilnie doradza) znienawidzić swoje ślepe i nierozumne zapatrzenie w samą doczesność

  • Jeśli dla kogoś „życie wieczne” jest słowem pustym (lub prawie pustym), to wtedy – dla przebudzenia go z duchowego letargu – potrzebne są mocne słowa, które każą się zastanowić, czy aby nie tracimy (głupio) szczęśliwego życia wiecznego za przysłowiową miskę soczewicy, samej tylko przemijającej doczesności.

Na sam koniec drugie zdanie Jezusa:

„A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec”. – Nie ma najmniejszego powodu, by wahać się służyć Jezusowi!

Zamiast jakichkolwiek tłumaczeń i perswazji proponuję, byśmy zechcieli powtórzyć sobie kilka razy to, co Jezus powiedział; i byśmy unaocznili sobie ogrom i wspaniałość Jezusowej obietnicy:

„A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec”.

o. Krzysztof Osuch SJ

Komentarze

komentarzy 7 do wpisu “Śmierć – RADOŚĆ i LĘK”
  1. Zofia pisze:

    18 marca 2018. Filmowy zapis zgłaszanego i ciągle badanego przez Kościół co do autentyczności, fenomenu Objawień Matki Najświętszej w Medugorje,

    https://www.youtube.com/watch?time_continue=164&v=TM_YjC1xpJ8

  2. Zofia pisze:

    Trzeci wiersz od góry powinien brzmieć:

    „Moje dzieci, Ja miałam siłę wiary oraz bezgraniczne zaufanie w Bożą miłość.”

    Przepraszam

  3. Zofia pisze:

    Dzisiejsze Orędzie powierzone Mirjanie w Medugorje, jak co roku 18go marca, bardzo nawiązuje także do treści dzisiejszego wpisu Ojca. Propozycję mojego tłumaczenia tego Orędzia zamieszczam poniżej. Zachęcam, by czytać Orędzia Maryi w różnych językach, ale oczywiście najlepiej w j. chorwackim. Tłumaczenie w j. angielskim jest zawsze bardzo dobre, konsultuje je sama widząca. Innych języków nie znam. Moim zdaniem „oficjalne” tłumaczenie na język polski na różnych portalach często nie oddaje w pełni właściwej treści. Warto sprawdzić samemu, kto może.

    „ Drogie dzieci! Moje ziemskie życie było proste. Kochałam i cieszyłam się z małych rzeczy.

    Kochałam życie – dar Boga – chociaż ból i cierpienie przeszywały Moje serce.

    Moje dzieci, Ja miałam siłę i wiarę oraz bezgraniczne zaufanie w Bożą miłość.

    Wszyscy, którzy posiadają siłę wiary są mocniejsi.

    Wiara sprawia, że żyjecie zgodnie z tym, co jest dobre, a światło Bożej miłości przychodzi wówczas zawsze w potrzebnej chwili.

    Wiara jest siłą, która podtrzymuje w bólu i cierpieniu.

    Moje dzieci, módlcie się o siłę wiary, ufajcie Ojcu Niebieskiemu i nie bójcie się.

    Wiedzcie, że żadne stworzenie, które należy do Boga nie zginie, ale będzie żyło wiecznie.

    Każdy ból ma swój koniec, a potem zaczyna się życie w wolności tam, gdzie wszystkie Moje dzieci przychodzą – gdzie wszystko zostaje zwrócone.

    Moje dzieci, wasza walka jest trudna.

    Będzie jeszcze trudniejsza, ale wy pójdźcie za Moim przykładem.

    Módlcie się o siłę wiary; ufajcie miłości Ojca Niebieskiego.

    Ja jestem z wami.

    Ukazuję się wam.

    Dodaję wam odwagi.

    Z niezmierną macierzyńską miłością pieszczę wasze dusze.

    Dziękuję wam. „

    Matka Najświętsza pobłogosławiła wszystkie artykuły religijne przyniesione do Jej błogosławieństwa

  4. Ewa pisze:

    „Chcemy ujrzeć Jezusa” słowa z dzisiejszej Ewangelii są nam tak bardzo bliskie, każdy z nas w jakiś sposób pragnie zobaczyć Jezusa, doświadczyć Jego bliskości, obecności.
    Dziś w 5 Niedzielę Wielkiego Postu kiedy czytamy tę Ewangelie, zasłonięte są już krzyże …Jezus w jakiś sposób się ukrywa, abyśmy Go tym bardziej szukali, za Nim tęsknili.

    Od jakiegoś czasu bliskie są mi słowa modlitwy „ Naucz mnie patrzeć w Twoje Oczy Boże”. Wierzę, że Jego oczy są nieustannie we mnie utkwione, ale moje nie zawsze… jestem nieustannie w przestrzeni spojrzenia Ojca – to słowa z ostatnich Rekolekcji.
    I jak na to spojrzenie odpowiadam?

    Na prośbę Greków, aby mogli zobaczyć Jezusa, Jezus odpowiada jakby nie wprost.Zawsze intrygowała mnie ta odpowiedź Jezusa w tym kontekście…
    „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”

    Aby zobaczyć Jezusa, trzeba obumrzeć jak ziarno, trzeba nieustannie obumierać, aby żyć. Trudne są te słowa Jezusa… ale jeśli chcę zobaczyć Jezusa, jeśli chcę żyć blisko Niego muszę się nieustannie i wciąż na nowo godzić na obumieranie, które boli…ale przecież obumieranie, śmierć to jeszcze nie koniec.

    Potem jest ZMARTWYCHWSTANIE.

  5. Wielkiej wagi spostrzeżenia Benedykta XVI:
    Benedykt XVI rozmawia z belgijskim teologiem

    ◊ Pozorny zanik poczucia winy, tęsknota za Miłosiernym Samarytaninem oraz kryzys wiary w wyniku posoborowego rozwoju dogmatu – o tym mówi Benedykt XVI w wywiadzie, którego udzielił belgijskiemu jezuicie ks. Jacquesowi Servais. Do rozmowy doszło w październiku przy okazji rzymskiego sympozjum teologicznego o usprawiedliwieniu. Wywiad został włączony do aktów sympozjum, a dziś udostępniono go prasie.

    Odnosząc się do tematu debaty teologicznej, Papież Senior zwraca uwagę na kompletne odwrócenie perspektyw, jakie dokonało się w postrzeganiu Boga i usprawiedliwienia od czasów Lutra. Dziś bowiem to już nie człowiek potrzebuje usprawiedliwienia, ale to Bóg musi się usprawiedliwić, wytłumaczyć z wszystkich potworności, które dzieją się w świecie, i z nędzy człowieka. Przewrót ten przedostaje się również do teologii katolickiej, gdzie Chrystus cierpi już nie tyle za grzechy człowieka, ale po to, by zmazać winy Boga. Benedykt XVI zastrzega się, że dziś większość chrześcijan jeszcze tego w ten sposób nie postrzega. Taka jednak jest tendencja naszych czasów.

    Inną znamienną cechą naszych czasów jest zdaniem Benedykta XVI fakt, że człowieka pociąga do Boga Jego miłosierdzie, a sprawiedliwość budzi w nim lęk. Zdaniem Papieża Seniora pokazuje to, że za pozorami pewności siebie i przekonania o własnej sprawiedliwości w człowieku kryje się dziś głęboka świadomość własnych ran, poczucie, że nie jest godny stanąć przed Bogiem. Wynika stąd wielkie zapotrzebowanie na miłosierdzie i wielka sympatia dla Miłosiernego Samarytanina. Tym bardziej, że ten ostatni okazuje się bliższy Boga niż oficjalni przedstawiciele religii.

    W tej koncentracji na Bożym miłosierdziu Papież Senior dostrzega znaki czasu. Przypomina, że początek temu dała s. Faustyna, a następnie Jan Paweł II, który był tym tematem głęboko przeniknięty, choć nie zawsze mówił o tym wprost. Nie przypadkiem jego ostatnia książka „Pamięć i tożsamość” jest poświęcona właśnie miłosierdziu Boga – zauważa Benedykt XVI. Podkreśla on, że Papież Franciszek kontynuuje tę linię, mówiąc nieustannie o Bożym miłosierdziu.

    Belgijski jezuita pyta się Papieża Ratzingera o rozwój dogmatu, jaki dokonał się po Soborze Watykańskim II odnośnie zbawienia niechrześcijan. Benedykt XVI przyznaje, że rzeczywiście można tu mówić o głębokim rozwoju. W drugiej połowie ubiegłego wieku utwierdziło się przekonanie, że Pan Bóg nie może skazać na zatracenie wszystkich nieochrzczonych.

    Doprowadziło to jednak do głębokiego kryzysu w Kościele. W pierwszym rzędzie ucierpiało zaangażowanie misyjne. Po cóż bowiem przekonywać kogoś do przyjęcia chrześcijańskiej wiary, skoro może się zbawić również bez niej. Z drugiej strony negatywnie odbiło się to także na samych chrześcijanach. Jeśli bowiem zbawienie nie zależy od wiary, to dlaczego dla samego chrześcijanina wiara chrześcijańska i związana z nią moralność miałyby być nadal zobowiązujące.

    Benedykt XVI przypomina, że różni teolodzy usiłowali rozwiązać ten dylemat, na ogół jednak nieskutecznie. Wymienia tu chybioną wizję anonimowych chrześcijan Karla Rahnera oraz różne teorie pluralizmu religijnego, które, jak podkreśla Papież Senior, są nie do przyjęcia. Pewnym rozwiązaniem, choć nie zupełnym, może być jego zdaniem koncepcja Henriego de Lubaca, który kładzie akcent na misję chrześcijan. Tak jak Jezus, mają oni uwidaczniać w świecie wydarzenie Chrystusa.

    kb/ rv

  6. Cenne słowa JEZUSA z „ON i ja”; korespondują z tematem rozważania:

    – 1944 – 3 lutego. Kościół we Fresne. – „Czy wierzysz mocno we wszystko, co Mi mówisz? Zagłębiaj się, zagłębiaj w wierze. Żyj coraz intensywniej. Mów do Mnie tak, jakbyś Mnie widziała, skoro wiesz, że tu jestem. Gdziekolwiek się znajdziesz, odnajduj Mnie. Czy nie jesteśmy razem? Kiedy Mnie kochasz, to kochaj Mnie żywego. Żyjącego w moim Ciele uwielbionym. Złóż hołd temu Ciału, które za twoje grzechy było śmiertelnie zranione. Otocz Je staraniem. Daj Mu odpocząć. Zachowaj Je przy sobie dniem i nocą. Było wleczone po ziemi jak robak, straciło swą piękność z waszego powodu. Gdybyś Je widziała po zdjęciu z Krzyża, na kolanach mej Matki… Moje członki zniekształcone… To już nie było moje Oblicze… a spojrzenie zgasło. Przeżyłem ostatnią godzinę tak jak wy. Jednocz już teraz twoją śmierć z moją. Bądźmy razem, zwłaszcza w chwili ostatecznej. Wiesz jak w chwili niebezpieczeństwa członkowie rodziny rzucają się sobie w objęcia. Ty będziesz się jeszcze silniej tuliła do Mnie, gdy przyjdzie koniec twego życia. Będzie to uniesienie doskonałe, ofiarowanie wszystkiego, co cię otacza, z miłości do mego serca, na którym się oprzesz. O, moja córeczko, jak krótkie jest życie ziemskie. Wszystko zatrzymuje się w połowie drogi. Czy czujesz wyraźnie, że wasze mieszkanie jest gdzie indziej. Dlaczego przywiązaniem do rzeczy ziemskich opóźniać się w drodze do życia przyszłego, które nadejdzie już jutro? Czy nie masz ochoty Mnie zobaczyć, lepiej Mnie poznać? Proś Mnie o to pragnienie. Mogę ci dać wszystko, czego ci brak, ale ty nie prosisz. Zwłaszcza nie obawiaj się znudzić Mnie, przeszkadzać Mi. Jesteś moim dzieckiem. Nic z twojej strony Mnie nie męczy. Widziałaś niedawno tę młodą matkę, która ci powiedziała: 'Kiedy trzymam moje dziecko w ramionach, zapominam o ziemi’. Czymże jest jej miłość macierzyńska w porównaniu z moją miłością? To Ja daję jej tę miłość. Miłość, jaką żywię do was, jest miłością Boga. Wiesz, mówiliśmy: To Boskie Szaleństwo’. Nie bój się więc. Proś. Pragnij Miłości i dziękuj Jej. Sama nazywaj się dzieckiem Bożym. Przyniesie ci to nowe uczucie” (ON i ja. Rozmowy…, t.2 nr 262).

  7. Radek pisze:

    Bardzo wymowne, jeśli nie kluczowe jest jeszcze jedno zdanie Jezusa w tym fragmencie ewangelii : ” A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. W zdaniu tym ukryty jest cały sens zbawienia. To w krzyżu dokonało się wywyższenie, dzięki krzyżowi wszyscy mogli ujrzeć Jezusa w chwale Boga Ojca, w krzyżu objawiła się cała głębia Bożej miłości i dzięki krzyżowi On nas przyciągnie do siebie, wystarczy tylko iść za Nim i służyć, by być tam gdzie jest On i zostać uczczonym przez Ojca. Patrząc po ludzku myślę, że nie samo obumieranie i śmierć jest źródłem naszych lęków, ale często towarzyszące tym procesom cierpienie. Trudno jest nam zrozumieć, że cierpienie ma jakikolwiek sens, że może być oczyszczające, że jest też drogą podążania za Jezusem….

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.