Zaślepiająca ZŁOŚĆ BEZBOŻNYCH!
15 marca 2024, autor: Krzysztof Osuch SJZa chwilę dokładniej odniosę się do słów z Księgi Mądrości, ale najpierw krótkie zdanie wprowadzające: „Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie”. Od początku miejmy zatem jasność, że zderzymy się z mylnym rozumowaniem bezbożnych. Może nas ono zdziwić i zatrwożyć.
A co do słowa bezbożni, to jest ono dość rzadko używane i prawdopodobnie nawet ateista wolałby usłyszeć inne słowo określające jego życiowy wybór. Mimo wszystko pozostajemy przy biblijnym terminie: bezbożni! Bóg – dla autentycznego dobra człowieka – nigdy nie podda się światowemu dyktatowi „poprawności” terminów. Rzecz musi być nazwana po imieniu, i to z Bożej perspektywy!
- Dobrze to wiemy: Jezus Chrystus raczej da się ukrzyżować, niż miałby cokolwiek zmienić w Orędziu od Ojca przyniesionym.
- Wiemy i to: Ludzie (przynajmniej niektórzy) tak bardzo potrafią obstawać przy własnym rozumieniu siebie (i Boga rzekomo im zagrażającego), iż raczej osądzą i skażą Bożego Syna niż mieliby się nawrócić! (Na szczęście, tak jest do czasu).
To, co wydarzyło się z jedynym Sprawiedliwym, Jezusem Chrystusem, spotykało też – choć w nie tak dramatycznym i oczywistym „wydaniu” – wielu sprawiedliwych Starego, a także Nowego Testamentu. Mylna logika i rozumowanie bezbożnych są wciąż podobne, właściwie takie same.
Ufam, że po tym wstępie nie powinna dziwić (ani gorszyć) ostrość niektórych myśli i sformułowań. Tego domaga się Bóg i Jego Prawda. Zacznę od najprostszego spostrzeżenia. Człowiek, który świadomie i dobrowolnie (acz mylnie) – „sprowokowany” widokiem człowieka pobożnego – definiuje siebie jako jego przeciwieństwo, deklaruje i to, że Bóg jest mu do niczego niepotrzebny. Że jest mu On zawadą, bo Boski autorytet uderza w zradykalizowaną koncepcję wolności bezbożnych.
Posłuchajmy, jak odczuwają i rozumują bezbożni, gdy czują się skonfrontowani z człowiekiem sprawiedliwym (autentycznie pobożnym), który bez odniesienia i serdecznej więzi z Bogiem nie wyobraża sobie ani własnego istnienia, ani sensu swego życia, ani pokoju ducha i trwałej radości…
- Uprzedzam. Będziemy zbulwersowani (delikatnie mówiąc) mylnością procesów poznawczych u bezbożnych. Brutalność w potraktowaniu sprawiedliwego okazuje się straszna, a jest przy tym ubrana w pozory rozumności.
- Tak naprawdę dochodzi do głosu w bezbożnych własna złość, cynizm i okrucieństwo.
Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony. Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych (Mdr 2,1a.12-22).
Ci z nas, którzy zdecydowali się na parokrotne przeczytanie powyższego słowa Bożego i na rozważenie m. in. ledwo skrywanej perfidii bezbożnych, nie muszą czytać dalej. Bo już sami wszystko odkryli i poczuli na „języku”, jak gorzko smakują rozumowanie i czyny bezbożnych. Czy trzeba dodawać, że ludzka historia pełna jest prześladowań, inspirowanych bezbożnością i pychą, która przeciwstawia się samemu Bogu i wierzącym w Niego (sprawiedliwym)?
Dla chętnych jeszcze kilka myśli.
W powyższym natchnionym opisie został odzwierciedlony wewnętrzny świat bezbożnych.
Wieje w nim grozą. Owszem, są w nim różne „ludzkie” odczucia i uczucia; są w nim poczynione (błędne) założenia i przesłanki. Odbija się też w ich oczach dość wyraźnie zarysowana twarz sprawiedliwego, ale jest ona w znacznej części skarykaturowana. Bezbożni szczerze przyznają się, jak sama obecność, a tym bardziej słowa i czyny sprawiedliwego (pobożnego), są dla nich dolegliwe. Tak bardzo ich one prowokują, kwestionują i budzą w nich odrazę, że postanawiają się z nim – w pewnym procesie próbowania – definitywnie rozprawić.
- Koniec czytania nie pozostawia wątpliwości. Jest jasno powiedziane, że bezbożnych „nakręca” i zaślepia „własna złość”. Ta złość – zwłaszcza w zetknięciu z działaniem sprawiedliwego – zdaje się w nich gotować i aż kipieć. Musi się więc, ich zdaniem, wywrzeć i wyładować na sprawiedliwym!
- Chyba nie mamy wątpliwości, skąd bierze się ta destrukcyjna złość – niszcząca (choć w różnym sensie) i bezbożnych i sprawiedliwego. Otóż dość zasadniczo i mocno psuje człowieka (bezbożnego) i napełnia złością akt ducha, który nazywamy grzechem. Chodzi o grzech odstępstwa od Boga; grzech zlekceważenia Go!
- Najpiękniejsze arcydzieło bardzo łatwo jest ubrudzić, zeszpecić i zdewastować. Podobnie jest z tym arcydziełem, jakim jest każdy człowiek stworzony na Boży obraz i podobieństwo…
Trzeba będzie wielkiego Czynu zbawczego ze strony Boga, żeby człowiek (właściwie my wszyscy), popadający w bezbożność i doświadczający wszystkich fatalnych skutków „mylnego rozumowania” na temat Boga i siebie, został odratowany. Ocalony. Żeby odkrył prawdę o pięknie i dobroci serdecznej więzi ze swym Stwórcą i Ojcem. – Tego Czynu dokonał Jezus Chrystus w jedności z Ojcem i Duchem Świętym.
W ewangelii dzisiaj czytanej mamy kolejną odsłonę Jezusowych zmagań o pozyskanie i ocalenie człowieka. Jezus prowadzi „twardą” rozmowę. Na ile to konieczne i możliwe schodzi na poziom rozmówców – ich pytań i wątpliwości. Ale nie ulega ich mylnym założeniom, oczekiwaniom i wyobrażeniom… Jest zdecydowany – nie bacząc na cenę – przebić się do umysłów i serc swoich rozmówców, by objawić Prawdę, która wyzwala. I wprowadza w świat relacji, gdzie nie ma złości, podstępu, cynizmu, okrucieństwa…, a jest dobroć, miłość, pokora, delikatność, pełnia życia i szczęście.
Jezus obchodził Galileję. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić. A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest. A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał. Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła (J 7,1-2.10.25-30).
Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym,
by pamięć o nich wymazać z ziemi.
Pan słyszy wołających o pomoc
i ratuje ich od wszelkiej udręki.Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu,
ocala upadłych na duchu.
Liczne są nieszczęścia, które cierpi sprawiedliwy,
ale Pan go ze wszystkich wybawia.On czuwa nad każdą jego kością
i żadna z nich nie zostanie złamana.
Pan odkupi dusze sług swoich,
nie zazna kary, kto się doń ucieka (Ps 34,17-21.23).
Częstochowa, piątek, 4 kwietnia 2014 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Do posłuchania; trudno się oderwać:
Sybiraczka-Zofia_Szacka_Niewiadomska
https://www.mediafire.com/folder/cu8zakhyco7t8/Audiobooki#7lz4aujg0zh6p
Psalm140:1 Kierownikowi chóru. Psalm. Dawidowy.
2 Wybaw mię, Panie, od człowieka złego, strzeż mnie od gwałtownika:
3 od tych, którzy w sercu knują złe zamiary, każdego dnia wzniecają spory.
4 Ostre jak u węża ich języki, a jad żmijowy pod ich wargami.
5 Od rąk grzesznika ustrzeż mię, Panie, zachowaj mnie od gwałtownika, od tych, co zamyślają z nóg mnie zwalić.
6 Pyszni sidło na mnie skrycie zastawiają: złoczyńcy rozciągają powrozy, umieszczają pułapki na mojej drodze.
7 Mówię Panu: Jesteś moim Bogiem; usłysz, o Panie, moje głośne błaganie.
8 Panie, mój Panie, potężna moja pomocy, osłaniasz w dniu walki moją głowę.
9 Nie dawaj tego, Panie, czego pragnie niegodziwiec, nie spełniaj jego zamiarów! Niech nie podnoszą Sela
10 głowy ci, którzy mnie otaczają, niech dzieło ich warg przygniecie ich samych!
11 Niech spadnie na nich deszcz węgli ognistych; niech zwali ich do dołu, by się nie dźwignęli!
12 Niech nie ostanie się w kraju mąż złego języka; gwałtownika niech ogarną nieszczęścia.
13 Wiem, że Pan oddaje sprawiedliwość ubogiemu, biednemu – słuszność.
14 Tylko sprawiedliwi będą sławili Twe imię, prawi mieszkać będą przed Twoim obliczem.
Papieskie rekolekcje: miłosierdzie Boga dotyka cierpiących
◊ Przebaczenie i miłosierdzie były głównymi punktami czwartkowych rozważań podczas rekolekcji dla Kurii Rzymskiej w Aricci, w których uczestniczy Papież Franciszek. Tak Kościół, jak i każdy chrześcijanin na rany współczesnego świata winni odpowiadać współczuciem miłosiernego Samarytanina – mówił prowadzący ćwiczenia duchowe o. Ermes Ronchi. Podkreślał przy tym, że troska o chorych i cierpiących poprawia stosunki społeczne i przezwycięża kulturę odrzucenia.
Rekolekcjonista przypomniał, że po śmierci Jezusa, trzeciego dnia o poranku, wciąż trwało wśród Jego uczniów poczucie osamotnienia i wylewano wiele łez. Do tych uczuć trzeba dodać niepokój zrodzony w sercu kobiety, która przyszła do grobu i zobaczyła odsunięty od niego kamień. Usłyszała wówczas słowa: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”. Jezusa nie było jednak w środku, bo zmartwychwstał. Jest On bowiem Bogiem życia. Dostrzegł jednak łzy Marii Magdaleny, ponieważ zawsze myśli o tych, którzy cierpią. Jezus nigdy nie szuka u kogokolwiek grzechu, ale zawsze koncentruje się na ludzkich cierpieniach i potrzebach. „Jak zatem zobaczyć, zrozumieć, dotknąć i pozwolić się być dotykanym przez łzy?” – pytał o. Ronchi.
„Ucząc się spojrzenia i gestów Jezusa, które są gestami miłosiernego Samarytanina: zobaczyć, zatrzymać się, dotknąć. To trzy słowa, których nigdy nie wolno zapomnieć. Trzeba zobaczyć, jak Samarytanin patrzy i lituje się. Zobaczył rany tego mężczyzny i sam poczuł się zraniony. Głód rodzi pytanie: dlaczego? Imigranci znajdujący się za górami zadają pytanie: dlaczego? Stawianie sobie pytań o przyczyny jest zadaniem uczniów” – mówił o. Ronchi.
Rekolekcjonista zatrzymał się na chwilę nad słowem „dotykać”. Zauważył, że Jezus zawsze, gdy jest czymś poruszony, dotyka konkretne osoby. Dotyka zwłaszcza tych „niedotykalnych”: trędowatych, wykluczonych ze społeczności. Dotyka syna wdowy z Nain, czyniąc to, czego nie było wolno. Dotyka martwego chłopca, podnosi go i oddaje ponownie jego matce – zauważa o. Ronchi.
„Spojrzenie bez serca powoduje ciemność. A później wyzwala działanie jeszcze bardziej druzgocące: może zmienić tych, których nie widać, w winowajców, zmienić ofiary – uchodźców, migrantów, biednych – w winnych i w przyczynę problemów. A jeśli ich zobaczę, to zatrzymam się i dotknę ich. Jeśli otrę łzę, to wiem, że nie zmienię świata, nie zmienię struktur niegodziwości, ale zasieję myśl, że głód można pokonać, że łzy innych mają prawo do każdego z nas, także do mnie, że nie opuszczę dryfującego, który jest w potrzebie, że ty nie jesteś odrzucony, że dzielenie się jest najwłaściwsze człowieczeństwu. Bo miłosierdzie to wszystko, co jest niezbędne do życia człowieka. Miłosierdzie należy do łona i rąk. A Bóg przebacza w ten sposób: nie dokumentem, ale rękami, dotykiem, czułością” – mówił o. Ronchi.
Papież: głosząc Ewangelię napotykamy prześladowania
O powiązaniu głoszenia Ewangelii z prześladowaniami za wiarę przypomniał dziś [4 kwietnia] Ojciec Święty podczas porannej Eucharystii w Domu Świętej Marty. Podkreślił, że dziś jest więcej męczenników, niż w pierwszych wiekach Kościoła i zachęcił wiernych, by nie lękali się niezrozumienia i prześladowań. Dodał, że prorocy często byli także prześladowani przez ludzi sprawujących władzę w Kościele.
Papież Franciszek wyszedł w swej homilii od czytanego w dzisiejszej liturgii fragmentu z Księgi Mądrości (Mdr 2,1a.12-22). Zauważył, że bezbożni, oddalający się do Boga pragną zawłaszczyć religię. Natomiast ukazani w Ewangelii (J 7,1-2.10.25-30) nieprzyjaciele Jezusa zastawiają pułapki, posługują się oszczerstwem, zniesławieniami, chcąc zniszczyć Sprawiedliwego. Usiłują zdyskwalifikować Pana, by nie miał władzy – zauważył papież. Dodał, że powodem tego dyskwalifikowania jest też fakt, że każe im wyjść z pułapki zamkniętej religijności. Prorok walczy z ludźmi zamykającymi Ducha Świętego w klatce i dlatego zawsze jest prześladowany. Ta sytuacja trwa dalej, także w Kościele, są prześladowani z zewnątrz, ale także i w obrębie Kościoła. Zauważył, że to niezrozumienie możemy dostrzec w życiu wielu świętych, którzy byli prorokami. „Także wielu myślicieli w Kościele było prześladowanych. Myślę w tej chwili o jednym z nich, który żył niedawno, człowieku dobrej woli, prawdziwym proroku, który w swoich książkach zarzucał Kościołowi oddalenie się od drogi Pana. Wkrótce został wezwany, jego książki znalazły się na indeksie, odebrano mu katedrę uniwersytecką i tak zakończyło się jego życie. Nie było to zbyt dawno temu. Minął czas, a dziś jest on błogosławionym! Jak to jednak możliwe, że wczoraj był heretykiem, a dziś jest błogosławionym? Że wczoraj ci, którzy mieli władzę chcieli go uciszyć, bo nie podobało się to, co mówił. Dziś Kościół, który dzięki Bogu potrafi żałować za swoje winy mówi: «Nie, ten człowiek jest dobry!». Co więcej, jest na drodze do świętości: jest błogosławiony!” – stwierdził papież.
Franciszek podkreślił, że wszystkie osoby wybrane przez Ducha Świętego do głoszenia ludowi Bożemu prawdy znoszą prześladowania. A Jezus jest wzorem, ikoną, gdyż Bóg złożył na niego wszelkie prześladowania swojego ludu. Ojciec Święty podkreślił, że także dzisiaj chrześcijanie znoszą prześladowania za swą wiarę. „Ośmielam się powiedzieć, że być może jest dziś znacznie więcej męczenników niż w pierwszych wiekach, gdyż zeświecczonemu społeczeństwu, zadufanemu w sobie, uciekającemu od problemów – mówią prawdę, głoszą Jezusa Chrystusa” – powiedział papież. Dzisiaj w niektórych krajach ludzie skazywani są na karę śmierci lub więzienia z powodu posiadania w domu Ewangelii albo za nauczanie katechizmu. Ojciec Święty podkreślił, że ta historia prześladowań jest drogą Pana, tych którzy za Nim idą. Ale kończy się ona zmartwychwstaniem, przechodząc przez krzyż!. Franciszek przypomniał, że nie zrozumiany był także ewangelizator Chin, ojciec Matteo Ricci. Pomimo, że prześladowania będą zawsze, to jednak Jezus jest Panem, a owe trudności są stojącym przed nami wyzwaniem i krzyżem. „Niech Pan da nam łaskę kroczenia Jego drogą, a jeśli to konieczne, to także z krzyżem prześladowań” – zakończył swoją homilię papież.
st (KAI/RV) / Watykan