„Weźcie MOJE jarzmo na siebie”, Mt 11,25-30
12 grudnia 2023, autor: Krzysztof Osuch SJCzłowiek (każdy) i historia (cała) – to przede wszystkim Boża Sprawa. Sprawa Ojca i Syna oraz Ducha Świętego! To Ci Trzej – zjednoczeni jedną Boską naturą – stwarzają rzeczy piękne i dobre, a nawet „bardzo dobre” (por. Rdz 1, 31). Ziemia, Wszechświat, człowiek stworzony jako mężczyzna i niewiasta – „to wszystko” jest Ich dziełem, Ich radością, Ich brzemieniem i Ich jarzmem! A nas Jezus prosi jedynie o to: «Weźcie na siebie cząstkę Mojej Sprawy». Prosi, zwracając się indywidualnie do każdego z nas: «Pozwól, mój drogi, moja droga, obarczyć siebie cząstką Mojego brzemienia. Pomogę ci. Nie będziesz sam. Nie zostawię cię samej. Zobaczysz, że to Moje jarzmo okaże się dla ciebie słodkie, a brzemię lekkie».
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11,28-30).
Każde z powyższych zdań to prawdziwa rewelacja, a zarazem naprawdę dobra nowina dla nas! Od uważnego wsłuchania się w choćby jedno zdanie powinno się zrobić jaśniej i radośniej. Mowa Jezusa Chrystusa ma taką moc! Spróbujmy się o tym przekonać.
Jarzmo – właściwie czyje?
Zatrzymajmy się nieco przy tym zdaniu, tyle razy słyszanym: Weźcie Moje jarzmo na siebie. Czy nie jest zastanawiające, że Pan Jezus, przynajmniej tym razem, wcale nie mówi: «Niech każdy człowiek bierze na siebie swoje jarzmo»? Sądzę, że wcale by nas to nie zaskoczyło, gdyby tak powiedział. Mamy bowiem w pamięci inne Jezusowe pouczenie: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16, 24). Tym razem Jezus mówi wyraźnie i jednoznacznie: Weźcie Moje jarzmo na siebie. A zatem Moje, czyli Jego jarzmo!
– Odpowiedzmy sobie szczerze: czy i ile razy zwróciliśmy na to uwagę? Przypuszczam, że tylko nieliczni (mogę się oczywiście mylić) – z błyskiem w oku – spostrzegają, co Jezus powiedział i jaki w tym jest ładunek dobrej nowiny. Najczęściej słyszymy po prostu to, że trzeba się „czymś” obarczyć i dźwigać! To jest prawdą, ale jakąż różnicę czyni proste spostrzeżenie, że Jezus prosi i nalega, byśmy zechcieli obarczyć się Jego jarzmem (oczywiście, nie całym, ale jakąś cząstką).
- Jeśli często bywa tak, jak powiedziałem, to idąc tym tropem, warto zapytać, czy nie jest to wynik przemożnej w nas skłonności, żeby wszystko zawłaszczać i czynić swoim! Wyłącznie swoim – bez odniesienia do Dawcy, do Boga Ojca! Jest to właściwie przejaw fundamentalnie grzesznej postawy w nas, że wszystko, co jest darem Stwórcy, gotowi jesteśmy (bez zmrużenia oka – bez poczucia niestosowności i winy) zawłaszczyć.
- I tak przywłaszczamy sobie i zawłaszczamy najpierw istnienie, będące najważniejszym darem od Tego, Który jako Jedyny JEST! Na ogół przebyć musimy dość długą drogę nawrócenia, by spokornieć i z wielką wdzięcznością przyjmować od Stwórcy dar życia doczesnego i – jak zapewnia nas wiara, szczególniej sam Zmartwychwstały Pan – wiecznego istnienia. Pozostawmy jednak ten ważny wątek, traktując go w obecnym rozważaniu jedynie pomocniczo, jako szersze tło dla wyjaśnienia odruchu zawłaszczania!
Właśnie, poczynione na początku spostrzeżenie każe zastanowić się i uznać, że nie słyszymy tego, co mówi Pan Jezus, ponieważ co prędzej wszystko zawłaszczamy, także dźwigane „jarzmo”, a więc wszelkie trudy życia, cierpienia i to wszystko, co zbiorczo nazywamy naszym krzyżem. Zanim powiemy o jarzmie czy krzyżu moje, mój – wpierw trzeba przyjąć do wiadomości (i tym się bardzo uradować!), że „jarzmo” (krzyż) przez nas w życiu dźwigane jest najpierw i przede wszystkim jarzmem (krzyżem) Jezusa Chrystusa!
Powyższe spostrzeżenia mają prawo dziwić i szokować. Mogą się komuś wydać podejrzane czy (mówiąc kolokwialnie) lekko naciągane. Gdyby tak było, trzeba by protestować… Myślę jednak, że „złagodniejemy” i bardzo się uradujemy, gdy z całą wyrazistością i mocą zdamy sobie sprawę z tego, że my ludzie – jako osoby Bogu podobne – w wyjątkowy sposób jesteśmy stworzeni przez Chrystusa, w Nim i dla Niego. Te Pawłowe przyimki: „przez”, „w”, „dla” – z upodobaniem powtarzane – nie są pustosłowiem, lecz opisują Rzeczywistość, do której on ma pełniejszy dostęp.
W tym miejscu warto by przeczytać trzy pierwsze rozdziały Listu do Efezjan, by sobie przypomnieć, jak bardzo i pod każdym względem jesteśmy owocem i dziełem miłosiernej miłości Boga Ojca, objawionej nam w Chrystusie. W Liście do Kolosan św. Paweł wyraził tę Rzeczywistość w sposób bardzo syntetyczny:
Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów. On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie (Kol 1, 12-17).
Z powyższych przypomnień wynika, że człowiek (każdy) i historia (cała) – to przede wszystkim Boża Sprawa. Sprawa Ojca i Syna oraz Ducha Świętego! To Ci Trzej – zjednoczeni jedną Boską naturą – stwarzają rzeczy piękne i dobre, a nawet „bardzo dobre” (por. Rdz 1, 31). Ziemia, Wszechświat, człowiek stworzony jako mężczyzna i niewiasta – „to wszystko” jest Ich dziełem, Ich radością, Ich brzemieniem i Ich jarzmem! A nas Jezus prosi jedynie o to: „Weźcie na siebie cząstkę Mojej Sprawy”. Prosi, zwracając się indywidualnie do każdego z nas: „Pozwól, mój drogi, moja droga, obarczyć się cząstką Mojego brzemienia. Pomogę ci. Nie będziesz sam. Nie zostawię cię samej. Zobaczysz, że to Moje jarzmo okaże się dla ciebie słodkie, a brzemię lekkie”.
- I tu uwaga: jeśli jarzmo, które na co dzień mamy na sobie, jawi się nam jako (nazbyt) gorzkie i beznadziejne (pozbawione nadziei na trwałe dobro wieczne), to najprawdopodobniej, a nawet na pewno, nie jest to jarzmo przyjęte od Chrystusa i jako Chrystusowe! Owszem, to jarzmo życia, które wszyscy czujemy na barkach, zawsze Jezus Chrystus nam nakłada i On je swym autorytetem firmuje, jednak wielką różnicę czyni przyjęcie go z ręki Jezusa (albo z niewiadomej). Jarzmo samo z siebie (nigdy) nie stanie się słodkie, a brzemię – lekkie. Tę przemianę może sprawić tylko Boży Syn – Zbawiciel, a czyni to zarówno dotykając serca swą łaską, jak też cierpliwie tłumacząc, że On doskonale wie, jak (genialnie i bosko) wkomponować je i spożytkować w dziele zbawienia pojedynczej osoby i wszystkich ludzi.
Jarzma czy brzemiona przyjęte (ot tak zwyczajnie) od świata i po światowemu mają prawo okazywać się gorzkimi i nieznośnie ciężkimi. I same te odczucia to jeszcze pół biedy; najbardziej niebezpieczne i w skutkach beznadziejne jest przyzwolenie na to, by (bez)sens dźwiganych jarzem i brzemion objaśniał nam szatan – wróg ludzkiej natury. Kłamca i zabójca (por. J 8, 44) nie objaśni nam życia w sposób prawdziwy i życzliwy. Jeśli na samego Boga Stwórcę – najwyższe Dobro i źródło Miłości, od początku dziejów, rzuca kłamliwie oskarżenia, to jak będzie wyglądać jego „prawda” na temat wpisanych w ziemskie bytowanie brzemion i jarzem!
Jedynie Jezusowe jarzmo – przez Niego dane i zadane, przez Niego też objaśnione – niezawodnie okazuje się, zgodnie z Jego solenną obietnicą, jarzmem słodkim! Miłym! Pełnym sensu. Twórczym i owianym wielką nadzieją…