Choroba pyszałka !
3 listopada 2023, autor: Krzysztof Osuch SJ„Synu, z łagodnością wykonuj swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. Wielka jest bowiem potęga Pana i przez pokornych bywa chwalony. Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie. Serce rozumnego rozważa przypowieści, a ucho słuchacza jest pragnieniem mędrca” (Syr 3,17-18.20.28-29).
„Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. I opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14,1.7-14).
Poniższe rozważanie to fragmenty tej medytacji: PYCHA – wiedzieć lepiej niż Bóg
Człowiek pyszny stawia siebie samego w centrum własnej uwagi. Ponadto wywyższa siebie ponad innych ludzi, a nawet ponad Boga. Uważa siebie – przynajmniej w pewnych krytycznych sytuacjach – za lepszego i mądrzejszego od samego Boga (by nie wspomnieć o upodobaniu w górowaniu nad bliźnimi). W końcu, w swym zaślepieniu, pyszny człowiek potrafi zanegować nawet istnienie swego Stwórcy, by tym bardziej nadąć się i rozpanoszyć.
- Człowiek poddany pysze w szczególniejszy sposób „spokrewnia się” z demonami, które (jako pierwsze) właśnie aktem pychy i odepchnięcia Miłości Stwórcy dogłębnie zdegenerowały swój anielski byt.
- Człowiekowi, który nie pokornie, i nie zgodnie z Rzeczywistością, ale pysznie myśli o swym Stwórcy i o sobie, też grozi całkowita degeneracja. Piękne i dobre „Boskie stworzenie” – na własne życzenie – staje się „nie-boskie”, niepiękne, niechwalebne, niedobre.
- Postawa pychy jest dlatego tak porażająca i destrukcyjna, gdyż sytuuje się i panoszy się na najwyższych „poziomach” ludzkiej osoby, to jest w umyśle, w rozumie i woli, która błędnie i arbitralnie decyduje, że chce być radykalnie egocentryczna. Swoista kreatywność, pełna pychy i zdecydowania w zlekceważeniu Samego Stwórcy, nie liczy się z Rzeczywistością.
Test pokory i pychy
Jeden z ważniejszych terenów, gdzie ujawnia się pyszne usposobienie człowieka, to codziennie doświadczane różne ograniczenia i cała gama cierpień. (Tych nigdy nam nie braknie…). Często nie wiemy, co zrobić z tą trudną i bolesną stroną życia. Człowiek pokorny i ufnie powierzający siebie Bogu, znajduje Go we wszystkim, także w tym, co jest trudne. Potrafi też tak szczerze się modlić: „Działaj, Panie, tak jak uważasz za słuszne, albowiem wszystko, co Ty czynisz, ma sens. Chcę prosić tylko o jedno, Ciebie, który pragniesz mego szczęścia, bądź ze mną w każdej chwili, w każdym moim oddechu, gdyż bez Ciebie nic uczynić nie zdołam”.
- Człowiek pyszny w obliczu trudnych doświadczeń protestuje, krytykuje Boga, szemrze przeciw Niemu, czyni Go swoim podsądnym. Może nie teoretycznie, ale praktycznie i faktycznie hołduje przekonaniu, że na własny temat ma wiedzę lepszą od Boskiej. Dlatego unosząc się pychą, buntuje się przeciw Bogu i twierdzi, że Bóg czegoś nie dopełnił, coś przeoczył; że jego sprawa wymknęła się Bogu spod kontroli; i że z życia pełnego braków, ograniczeń i cierpienia Bóg nie potrafi wyprowadzić niczego dobrego. Tak myśląc, człowiek pyszny bierze swój los w swoje ręce i – by poczuć się lepiej, znośniej – idzie za popędami swego przewrotnego serca (por. Jr 18,11-12).
- Jeśli w swej niewierze i pysze ktoś odrzuca nadzieję na pełne szczęście w miłosnej komunii z Bogiem, to pozostaje mu upatrywać szansę na lepsze życie w spełnieniu namiętnych dążeń serca – takich jak nierząd, kradzieże, nawet zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość czy traktowanie bliźnich obelżywie. Temu stylowi życia „patronuje” wraz z pychą głupota; czasem zda się bezbrzeżna głupota.
[…]
- Nie żądajmy, by Pan Bóg wszystko z nami konsultował. Raczej świadomi wielkiej Tajemnicy Boga i wielkiej tajemnicy, jaką jest każdy człowiek, nie próbujmy zamieniać się rolami z Boską Opatrznością.
- To naprawdę Pan Bóg, nasz Dobry Ojciec, lepiej wie, czego nam potrzeba i co posłuży nam bardziej do oczyszczenia serca i rozwoju przyjaźni z Nim.
Liczmy się z tym, że z biegiem lat, gdy przybywa trudów życia i cierpienia, demon tym uporczywiej będzie „wtykał” nam swoją „antykatechezę”. Według niej to właśnie my sami mamy wiedzieć lepiej niż Bóg, co dla nas jest dobre. To my sami lepiej i skuteczniej mielibyśmy zadbać o nasze dobro i szczęście.
- Sprawdźmy w osobistej refleksji i modlitwie: czy i w jakiej mierze uzurpowaliśmy sobie prawo do krytycznego oceniania Bożej Opatrzności? Ile razy ważyliśmy się nie zgadzać się z wolą Boga wobec nas?
- Zdajmy sobie jasno sprawę z tego, że wmawiana nam rzekomo lepsza wiedza o tym, co dla nas jest lepsze, nie jest jednak z Ducha Bożego! Jest ona kłamliwa i zatruta demoniczną pychą i demoniczną pretensją, w której nie ma pokory.
- Zachowajmy umiar w ocenie możliwości danego nam rozumu. Żaden człowiek nie dysponuje pełną wiedzą na swój temat! Owszem, cieszmy się z tego, że uczestniczymy w wiedzy Boga, dzięki której potrafimy odróżniać dobro moralne od zła moralnego. Nie sądźmy jednak, że mamy dość danych, by z Bogiem się wadzić z powodu naszych ograniczeń i cierpień, i by zarzucać Bogu, że coś niesłusznie na nas dopuszcza czy niesprawiedliwie coś nam zadaje!
Jeśli Bóg daje mi i zadaje coś trudnego, to (co najmniej) nie wypada, bym ważył się poprawiać Boga. Przystoi mi pamiętać i rozpamiętywać, że jestem przez Niego tak bardzo obdarowany! Natomiast nie przystoi, bym ja, cały utkany z Jego Miłości, wyrokował, że Bóg się w czymś w odniesieniu do mnie pomylił lub że mnie skrzywdził, bądź, że mnie niszczy, nie sprzyja mi… Takie wyrokowanie bazuje na poważnym błędzie, na pysze – na przecenianiu swych możliwości poznawczych. To demoniczny absurd – traktować Boga jako kogoś, kto nie dość nas miłuje i nie jest wystarczająco zorientowany w naszej sytuacji!
Dobrym zakończeniem dla tego rozważania będzie psalm 131:
Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły.
Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza.
Izraelu, złóż w Panu nadzieję odtąd i aż na wieki!
Pokój i Dobro!
Dziękuję Ojcu za obecne rozważania , traktuję jako dopełnienie wczorajszego skupienia. I- sobota miesiąca, ale także kolejna rocznica profesji czasowej.
Szczególnie poruszyły mnie słowa z” On i ja”
„Każdy z twoich dni przebiega dla Mnie: jest Jezus pod postacią chleba i jest także Jezus pod postacią okoliczności, spotkań, faktów. Dostrzegaj Mnie wszędzie. Idź za Mną wszędzie.”
Także inne treści wymagające głębszej weryfikacji..
Pozdrawiam serdecznie.
Kard. Sarah: śpiew gregoriański drogą do chrześcijańskiej ekstazy
◊
Chorał gregoriański to najwspanialszy i najczystszy skarb z tekstów liturgii katolickiej, w których odzwierciedla się odwieczne piękno Boga i głoszone są prawdy Boże – napisał kard. Robert Sarah w przesłaniu z okazji 50-lecia międzynarodowego Stowarzyszenia św. Benedykta Patrona Europy. Prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego zwraca uwagę na rolę łaciny i śpiewu gregoriańskiego w ożywianiu chrześcijańskich korzeni Starego Kontynentu. Powołuje się przy tym na nauczanie Soboru Watykańskiego II, który w konstytucji o liturgii stwierdza: „Kościół uznaje śpiew gregoriański za własny śpiew liturgii rzymskiej. Dlatego w liturgii powinien zajmować on pierwsze miejsce wśród innych równorzędnych rodzajów śpiewu”.
Cytując z kolei Benedykta XVI kard. Sarah przypomina, że modlitwa liturgiczna jest udziałem w liturgii niebieskiej. Wymaga zatem podporządkowania się najwyższemu kryterium: trzeba tak się modlić i śpiewać, by dołączyć do muzyki najwyższych duchów, uważanych za twórców harmonii kosmosu, muzyki niebiańskiej. Szef watykańskiej dykasterii zauważa, że w śpiewie gregoriańskim dochodzi do zjednoczenia i wzajemnej wymiany między tym, co duchowe, a tym, co zmysłowe, między widzialnym i niewidzialnym. Dzięki temu jest on drogą do chrześcijańskiej ekstazy, która dokonuje się jednak zawsze w obecności Krzyża.
kb/ rv, l’homme nouveau
Pycha odpycha ludzi i Boga od pyszałka, a sam pyszałek też cierpi. Coraz bardziej dostrzegam, że codzienny rachunek sumienia jest nieocenionym narzędziem w szacowaniu a następnie eliminowaniu pokładów pychy pyszałka (mnie). Czuję się jeszcze bardziej przynaglona do codziennego wglądu w moje intencje i działania, czytając słowa samego Pana, zapisane w Dzienniczku przez Siostrę Faustynę:
„Są dusze, w których nie mogę nic zdziałać; są to dusze, które ustawicznie śledzą innych, a nie wiedzą co się dzieje w ich wnętrzu… Biedne dusze, nie słyszą słów moich, pozostają puste ich wnętrza, nie szukają mnie wewnątrz własnego serca, ale w gadulstwie, gdzie mnie nigdy nie ma. Czują swą pustkę, a jednak nie uznają własnej winy, a dusze, w których w całej pełni króluję, są dla nich ustawicznym wyrzutem sumienia. One zamiast się poprawić, …serce ich wzbiera zazdrością… Zazdroszczą innym duszom darów moich, a same ich przyjąć nie umieją i nie chcą (DZ 1717)
Dziękuję Ojcu za ten ważny tekst. Uświadamia mi on, że cały (muszę się zastanowić, czy naprawdę cały, ale chyba tak) niepokój we mnie, wynika z pychy. Psalm 131 jest lekarstwem na niepokój. Jak nie zapomnę, to w trudnej sytuacji go wypowiadam i przychodzi uspokojenie. Nawet w trywialnych sytuacjach, kiedy np. jak nie udaje mi się dogonić autobusu, to zamiast się denerwować, modlę się Psalmem 131 i „działa”. Zauważam, że podobne „działanie” ma Psalm 61:
” …
Wołam do Ciebie (Panie)
z krańców ziemi,
gdy słabnie moje serce:
na skałę zbyt dla mnie wysoką
wprowadź mnie,
bo Ty jesteś dla mnie obroną,
wieżą warowną przeciwko wrogowi.
Chciałbym zawsze mieszkać w Twoim przybytku,
chronić się w cieniu Twoich skrzydeł!”
Jestem wdzięczna kapłanom (Panu Jezusowi..), którzy zadali mi te Psalmy za „pokutę” w konfesjonale.
Parę myśli o PYSZE / POKORZE z „ON i ja”:
– 1940 – 9 kwietnia. – „Nie myśl, że święty musi koniecznie wydawać się świętym w oczach ludzi. Bo ma on swoją naturę zewnętrzną, a liczy się tylko to, co jest wewnątrz. Są owoce, których szorstka, a nawet kolczasta skórka nie pozwala domyślać się słodkiej i soczystej zawartości wnętrza. Podobnie jest z moimi świętymi: ich wartość zawiera się w ich sercach. Pamiętaj: wszystko, co sprawia pycha, ginie i obraca się w jej hańbę. Wszystko, co sprawia pokora, owocuje i obraca się w jej chwałę”.
[…]Na ręce Ojca ofiaruj dla Mnie wielką wiązankę małych, radosnych ofiar we wszystkich barwach miłości. Ofiarę cierpliwości. Ofiarę opanowania gwałtownych odruchów. Ofiarę słodyczy. I tę – tak miłą – pokornej miłości (bliźniego), rozumiesz? – bardzo pokornej… A gdy składasz taką ofiarę, umiej podziękować Temu, który daje ci sposobność do udzielenia jałmużny… samemu Jezusowi Chrystusowi.
I jeszcze – ofiarę z pychy. Uważaj siebie za ostatnią spośród wszystkich, łącząc się w ten sposób z uczuciami mojej Matki. Czy godzisz się? O, jakaż to piękna wiązanka, którą z dumą złożę na sercu: wiązanka od mojej córeczki!” (t. II nr 317).
[…] – Panie, odmień mnie, od rana do wieczora jestem tylko pychą.
– „Mów Mi o tym co dzień i upokarzaj się. Każdy z twoich dni przebiega dla Mnie: jest Jezus pod postacią chleba i jest także Jezus pod postacią okoliczności, spotkań, faktów. Dostrzegaj Mnie wszędzie. Idź za Mną wszędzie.
Na ziemi byłem tym samym co ty, z wyjątkiem grzechu. Bądź pełna mądrości Bożej. Wylewaj ją na tych, którzy się do ciebie zbliżają. Jak gdybyś niosła naczynie pełne drogocennego nektaru, który rozlewa się przy każdym twym kroku. O, moja biedna córeczka, bogata tylko przeze Mnie! Niech strzeże się mocno przed wiarą, że sama z siebie ma jakąś wartość… Ale niech zna swoją siłę płynącą z mojej siły” (t. III nr 20).