Kobieta kananejska
19 sierpnia 2023, autor: Krzysztof Osuch SJJeśli ktoś chciałby się (koniecznie i „priorytetowo”) … gorszyć dzisiejszą ewangelią, to powodów znajdzie parę. Na pewno wysoce naganne wydaje się zachowanie uczniów Jezusa. Słysząc wołanie kobiety oraz widząc tajemnicze milczenie Mistrza, za najwłaściwsze uznali poproszenie Nauczyciela o to, by ją odprawił. Jej głośne wołanie i żarliwą prośbę nazwali nieco pogardliwie „krzyczeniem za nimi”.
Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw ją, bo krzyczy za nami! Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom. A ona odrzekła: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Wtedy Jezus jej odpowiedział: O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz! Od tej chwili jej córka została uzdrowiona (Mt 15,21-28).
– Wiem, w tym momencie niejeden z nas powie: Co tam uczniowie! To tylko (ciągle uczący się) uczniowie… Prawdziwie gorszące zachowanie (czyli takie, że można się na nim porządnie potknąć) prezentuje sam Jezus! Najpierw milczy (wydaje się, że niepotrzebnie i nazbyt długo); następnie widać, że w danym wyjaśnieniu wyraźnie faworyzuje swoich ziomków. A do tego jeszcze ten zda się fatalny język obrazów i porównań: że chleb jest dla dzieci a nie psów…
Tak, są zapewne różne komentarze i wyjaśnienia, które potrafią wyprowadzić (nas) z zakłopotania czy wręcz gorszenia się początkowym zachowaniem Pana i niektórymi słowami „Syna Dawida”. Sam w tej chwili te „niewygodne” kwestie pominę, bo sądzę, że warto (i należy) koncentrować się na czymś innym. – Na czym?
- Najpierw na szczęśliwym finale: jej córka została uzdrowiona! To po pierwsze,
- a po drugie, nie możemy nie zauważyć wielkiej pochwały, którą Jezus skierował do Kananejki: O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!
– To w świetle tych dwóch „rzeczy” (uzdrowienia i pochwały) należy czytać całą dzisiejszą ewangelię.
- Nic bardziej niemądrego niż chcieć się zatrzymać (ze zgorszoną miną) na tym, co na pierwsze wejrzenie właśnie nas gorszy i czego nie pojmujemy!
- Kananejka, mocno współcierpiąca ze swą córką i bardzo ją kochająca, postąpiła bardzo mądrze. Ani uczniom, ani wystawiającemu ją na próbę zachowaniu Jezusa nie dała się zbić z tropu. Ona wiedziała swoje! Musiała sobie pomyśleć: Co tam przeszkody i trudności. Kierowała się miłością do córki i pełną ufności wiarą wobec Jezusa! Wiedziała o Nim już zbyt dużo, by z niczym od Niego odejść. Była pewna Jego mocy i dobroci. Dobroci i Mocy, emanujących z tylu Jego wspaniałych nauk i czynów miłosierdzia. Dlatego nie miała wątpliwości i wahań.
- Była pewna, że nie może dać się zniechęcić; że nie może dać się ponieść urażonej dumie czy pysze. To byłby fałszywy trop. Ślepa uliczka. Żadnej oczekiwanej odmiany losu jej i jej dziecka!
Zdumiejmy się: Jak ta niby (mało oświecona) poganka trafnie czyta rzeczywistość i świetnie się w niej orientuje. Wie, że my tu na ziemi, biedni ludzie, nie możemy „chojrakować” (wg SJP: zachowywać się zuchwale, popisywać się swoją odwagą i tężyzną fizyczną; brawurować, szarżować). Jesteśmy ubodzy, a jedna z piękniejszych definicji słusznie twierdzi, że „człowiek jest istotą wspomaganą” (Cz. Miłosz). Skoro tak, to raz po raz wychodźmy na spotkanie z Tym, który jako pierwszy przyszedł od Boga Ojca, by nas radykalnie wspomóc. Podźwignąć. Otoczyć najdelikatniejszą Miłością.
Na początku dziejów (w raju) zraniliśmy Stwórcę, a także siebie samych – strasznym w skutkach aktem nieufności, podejrzliwością, sprawdzaniem i niewiarą wobec Najlepszego Ojca. Od takiego czynu (grzechu) zawalił się pierwotny świat międzyosobowych relacji, które Boskie Osoby pomyślały pięknie i z bezgraniczną Miłością.
- Dzięki Jezusowi Chrystusowi dokonuje się mozolne odbudowywanie tego, co było „na początku”. Powracamy do Raju, do Nieba.
- Istotną cząstką tego wielkiego procesu Odbudowy i Powrotu, zwanego Zbawieniem, jest cudna wiara – pełna zaufania do Boga Ojca, do Jezusa Chrystusa.
- Właśnie tę cudną wiarę dostrzegł Jezus u Kananejki. I ją – po umiejętnie przeprowadzonej próbie – wydobył, uwydatnił, publicznie pochwalił.
Czy my już (i ile razy) zasłużyliśmy na podziw i uznanie ze strony Jezusa? Z powodu okazanej Mu ufnej i niezachwianej wiary! Także, a nawet szczególniej wtedy, gdy On ją (może dłuższy czas) próbował, niejako hartował i szlifował…
- Jezus i Jego Ojciec wraz z Duchem Świętym naprawdę zasługują na naszą ufną wiarę. Bezgraniczną. „Na przepadłe”. Od niej świat naszych relacji – z Bogiem i z ludźmi, ze światem – znów staje się uładzony, lepszy, piękny.
- A bez niej grozi nam zamknięcie (w świecie i w sobie samych), brak perspektyw i Boskiej Dali, stagnacja, smutek, zwątpienie, śmierć.
- Trzeba wybierać! Po to jest wolność. Trud wolności i powaga wolności.
Niech Bóg się zmiłuje nad nami i nam błogosławi,
niech nam ukaże pogodne oblicze.
Aby na ziemi znano Jego drogę,
Jego zbawienie wśród wszystkich narodów.Niech się narody cieszą i weselą,
bo rządzisz ludami sprawiedliwie
i kierujesz narodami na ziemi.
Niechaj nam Bóg błogosławi,
niech się Go boją wszystkie krańce ziemi (Ps 67).
Częstochowa, 17 sierpnia 2014 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
To prawda. Niektórzy sądzą, że to Jezus źle postąpił wobec tej kobiety będąc nawet samym nauczycielem dla swych uczniów. Zachowanie Jezusa czasami jest trudne do zrozumienia ale zawsze sposobne do wyjaśnienia. Boga trzeba też potrafić pojąć.. na tym polega wiara.
Ludzie myślą często, że chodząc do kościoła, pokazując swoją wiarę na każdym kroku w życiu (a przynajmniej tak jak im się wydaje) mogą prosić Boga o wszystko a on powinien to spełnić. Tak nie jest..
Ponieważ człowiek bardziej doświadcza siebie niż Boga,tak łatwo się poczuwa dotknięty czy obrażony,sytuacją ,której nie rozumie ,słowami których by nie chciał usłyszeć,choć jest blisko Boga.Bóg to wielka tajemnica i trzeba ją odkrywać powoli,z cierpliwością nie gasić ani na chwilę żaru miłości i tęsknoty za Nim . Właśnie mam nadzieję na otrzymanie łaski o którą proszę i proszę jak kananejka. Amen
Pan może się zlitować zresztą nie raz tak czynił.
Ten fragment Ewangelii to trudna ale wielka lekcja pokory. Pan Jezus ukazuje nam tu pokorę jako cudowną, potężną broń i jedyną drogę do Niego. Pokora rodzi ufność, umożliwiającą Jego potężne działanie nie tylko w naszej duszy, ale i w duszach powierzonych nam osób.
Ten fragment Ewangelii jest trudny, bo uderza w „mur naszych wyobrażeń, uniemożliwiający kontakt z Bogiem prawdziwym”.
Codzienny rachunek sumienia wg Św. Ignacego, praktykowany choćby w formie „szczątkowej” bardzo mi pomaga demontować mur moich wyobrażeń i odkrywać prawdę tego fragmentu Dziękuję!
Ja bym się jeszcze zastanowił, jak my reagujemy, kiedy Bóg wydaje się milczeć w odpowiedzi na nasze modlitwy? Czy łatwo się zniechęcamy, albo obrażamy się na Boga? A może przypominamy tę kobietę, która po prostu ufała – na przekór wszystkiemu, nawet na przekór temu, co w danej chwili słyszała?
Tak… trudna jest dzisiejsza Ewangelia. Trudna i wymagająca. Widać jak Panu Jezusowi zależy na naszej wierze, jak ją kształtuje i formuje. Wciąż wyrzuca nam brak autentycznej wiary, która całkowicie ufa Jemu. Do Gabrieli Bossis, ale też do każdego z nas mówi: ”Dlaczego wierzycie z takim trudem?” Dlaczego wierzysz z takim trudem?
I do każdego z nas mówi z wysokości Krzyża: Pragnę…pragnę ciebie…pragnę twojej wiary.
I jak Samarytankę prosi nas : „Daj Mi pić”.
Zaufajmy Jezusowi i odpowiedzmy na Jego zaproszenie…na Jego pragnienie.
Kobieta kananejska odpowiedziała ufną wiarą…
Może naiwnie, ale dla mnie Dobrą, wspaniałą Nowiną w tym tekście jest to, że Bóg słucha tego, co się do Niego mówi (bądź krzyczy), i że nie trwa w swoim „nie”, ale „zmienia plany”, ujęty wiarą człowieka. Czytając tę Ewangelię, miałam wrażenie, że Pan Jezus miał zupełnie inny pomysł, jak postępować z poganami, a ta kobieta swoją upartą wiarą to zmieniła. Jak na weselu w Kanie – „czy to Moja sprawa?” i … kilkaset litrów wina :). To jest wspaniałe.
Tak tłumaczył kiedyś ks. Jan Twardowski:
„Jak często ci, co się modlą i nie zostają wysłuchani, – przestają prosić, – obrażają się na Pana Boga.
Widocznie uważają siebie za bardzo ważnych, skoro nie wysłuchani – mają pretensje.
Niewiasta chananejska nie zraziła się tym, że Jezus nie wysłuchuje jej od razu. Umiała nawet zażartować z siebie, przyrównując się do szczeniaka.
Być nie wysłuchanym i zażartować z siebie – to bardzo dla nas trudne. Niewiasta chananejska potrafiła!
Cierpliwa i wytrwała w modlitwie”. (za: Przegląd Katolicki nr 32/33, 1987).