Burza na jeziorze. Czemu zwątpiłeś, małej wiary?
12 sierpnia 2023, autor: Krzysztof Osuch SJ„Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!
Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!
A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary? Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym. Gdy się przeprawiali, przyszli do ziemi Genezaret.
Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali posłańców po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni”.
W czasie publicznej działalności Jezus dokonywał wielu cudów. Coraz bardziej widać było, że jest On Kimś całkiem wyjątkowym i że jest oczekiwanym Mesjaszem. Uczniowie Jezusa spodziewali się, że po którymś wielkim cudzie-znaku zacznie się zupełnie nowa era, mesjańska. Ludzie pozostający w kręgu oddziaływania Jezusa mogli się spodziewać, że od pewnego momentu Jezus-Mesjasz uczyni ich życie całkiem innym – lżejszym, łatwiejszym. Cudowne nakarmienie paru tysięcy ludzi mogło się jawić jako wydarzenie przełomowe. Niestety, okazało się, że po tym wielkim cudzie (po rozmnożenia chleba i ryb) życie wszystkich toczyło się podobnie jak dotąd. Mimo wielkich mesjańskich znaków, mimo stykania się z Kimś naprawdę Wielkim – wszyscy mogli się czuć zawiedzeni i rozczarowani. Zobaczmy to nieco dokładniej na przykładzie wydarzenia opisanego w dzisiejszej perykopie. Dzieje się ono jakby na przedłużeniu cudownego nakarmienia – pięcioma chlebami i dwoma rybami około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci!
Cudowne nakarmienie ogromnej rzeszy wywołało u świadków cudu wielki entuzjazm i podziw wobec osoby Jezusa.
Z innych przekazów (por. J 6, 15) wiemy, że to właśnie po cudzie o takim charakterze chciano obwołać Jezusa królem. Św. Jan Ewangelista pisze:
A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę (J 6, 14-15). Św. Mateusz jakby uzupełnia opis wydarzeń: On jednak zaraz przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny (Mt 14, 22-24).
Można by powiedzieć, że zamiast nastania wspaniałej epoki mesjańskiej – mamy do czynienia z pewnego rodzaju zwyczajnością; dla Jezusa oznacza to pójście na górę, aby rozmawiać z Ojcem. Inna jest „zwyczajność” życia Apostołów; ci powrócili do łodzi i popłynęli na drugi brzeg. Jednak z powodu nocy i przeciwnego wiatru nie była to łatwa przeprawa.
Uczniowie Jezusa mogli sobie pomyśleć, że niestety wszystkie dotychczasowe spotkania z Jezusem i wielkie cudy Mistrza nie zmieniły warunków życia. Nie zmieniły się też zasady żeglowania. Pozostał trud i czyhające niebezpieczeństwa.
Krótko mówiąc, wszystko pozostało jakby po staremu. W obliczu powracających przeciwności i zagrożeń uczniowie Jezusa zdali sobie sprawę z tego, że poznanie Jezusa nie wniosło w ich życie jakiejś wielkiej zmiany.
- W krytycznym momencie zagrożenia zdają się być i tak sami. Podobnie jak przed poznaniem Jezusa musieli liczyć przede wszystkim na siebie, na swoje siły, które tak niewiele znaczą wobec potęgi żywiołów przyrody.
- Mogli sobie myśleć: «Tak, nasz Mistrz jest, owszem, potężny, ale zostawia nas samych. Nie możemy liczyć na Jego stałą Obecność i Moc, która ocala»…
Ale oto okazało się, że jest inaczej.
Jezus de facto nie zostawił ich samych.
Przyszedł do nich w sposób cudowny – po wodzie. Trudno było Go rozpoznać.
Nawet się Go wystraszyli: zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
- Pierwsza reakcja (strach i krzyk) wskazuje na to, że byli oni dalecy od pomyślenia, że Jezus może być tak blisko nich i że ani na moment nie zostawia ich samych!
- Poznanie wspaniałych intencji Jezusowego Serca wymaga czasu. Czasu na uczenie się Jezusa potrzebowali – wtedy Jego uczniowie; także my dziś potrzebujemy czasu. Trzeba też znaleźć się w różnych okolicznościach (także tych bardzo trudnych i zagrażających), by się przekonać, jak bardzo Jezus jest z nami – zawsze i wszędzie.
Zauważmy jeszcze, że to Jezus z własnej woli przychodzi do uczniów.
To Jego inicjatywa sprawia, że daje się rozpoznać.
Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!
Czego, wraz z uczniami, winniśmy się nauczyć interwencji Jezusa na wzburzonym jeziorze, w środku ciemnej nocy? Co Jezus także nam dzisiaj chce powiedzieć i czym obdarować? Do czego On nas zachęca?
Pierwsze skromne pouczenie dotyczy tego, że kontakt z Jezusem nie zmienia podstawowych warunków bytowania na Ziemi.
– Gdy się pozna Jezusa, to i tak trzeba nadal pracować, trudzić się.
– Trzeba liczyć się i mierzyć z różnymi zagrożeniami i przeciwnościami…
Z drugiej jednak strony widać, jak słowa i działania Jezusa nieustannie wyprowadzały Jego uczniów poza doczesność i kierowały ich myśli i serca ku nadchodzącej Pełni Królestwa Ojca.
W końcu, dla Jezusa to jest najważniejsze, by otworzyć nas ludzi na wieczność.
Wieczne Życie w Domu Ojca jest główną treścią Jego Misji.
Jezus dokonywał wielu cudów, by były one znakami uwiarygodniającymi Jego Orędzie o wiecznym Królestwie Ojca.
– W sposób bardzo konkretny i przemawiający Jezus dowodził, że potrafi On wyprowadzić nas poza determinizmy czasu, przestrzeni i przemijającej doczesności.
– Jezus okazywał, że sam – kiedy chce – nie podlega żadnym ograniczeniom; i że nas prowadzi w świat wielkiej wolności i spełnienia.
Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!
Na kartach Ewangelii Jezus wiele razy dodaje odwagi i nawołuje, by się nie lękać!
Źródłem i sprawczą przyczyną tej odwagi jest On sam – Boży Syn, który zamieszkuje pośród nas, by być źródłem odwagi dla nas.
Chciejmy wykorzystać dzisiejszą perykopę do tego, by odnowić w sobie całkowite zawierzenie siebie Panu Jezusowi. Powiedzmy Mu, że Mu wierzymy, ufamy i polegamy na Jego Mocy i Miłości.
Odczytajmy niespodziewane zjawienie się pośród ciemności i burzy – jako łagodną perswazją, że On nie zostawia swoich uczniów samych; przeciwnie, stale ogarnia ich swoją troską.
Swoim zjawieniem się Jezus zapewnia uczniów, że nigdy nie będą walczyć samotnie, i że On zawsze poda im pomocną dłoń; ocali ich, choć burz i zagrożeń (aż po męczeńską śmierć) z ich życia nie usunie!
Uczniowie Jezusa uczyli się kilka lat radykalnego zaufania do Jezusa jako do potężnego Zbawiciela. Najtrudniejsze lekcje dotyczące ufania na przepadłe Jezusowi pobierali w czasie Jego Męki i zaraz po Zmartwychwstaniu.
My dzisiaj odtwarzamy drogę uczniów Jezusa.
Mozolnie i wieloetapowo uczymy się ufania Jezusowi w każdej sytuacji, w obliczu każdego zagrożenia, trudu, niepowodzeń, przemijania i samej śmierci.
Na koniec niech mi wolno będzie (nieco prowokacyjnie) powiedzieć, że dziś nasze rozpoznawanie Jezusa pośród naszych przeciwności i zagrożeń winno być łatwiejsze. W pewnym sensie znamy Jezusa lepiej niż Jego uczniowie… Znamy więcej motywów, by ufać Mu bezgranicznie i wołać do Niego, gdy jest nam trudno, gdy wydaje się nam, że giniemy.
Od Piotra idącego po wodzie w stronę Jezusa uczmy się tej wielkiej zasady, że zawsze należy patrzeć na Jezusa, a nie na jakikolwiek żywioł, który mamy pod stopami i który zagraża nam i próbuje nas nastraszyć.
Nigdy, a zwłaszcza pośród przeciwności i cierpienia, nie powinniśmy tracić „wzrokowego” kontaktu z Jezusem. Pośród prób i zagrożeń należy tym usilniej wpatrywać się w Jezusa, Wierzyć Mu, ufać i polegać na Jego wszechmocnej Miłości.
Oby Jezus nie musiał zbyt często upominać nas tak, jak upomniał Piotra:
Czemu zwątpiłeś, małej wiary?
W końcu ważne jest to, że Jezus widzi nas, towarzyszy nam, jest blisko i gotów jest kolejny raz wsiąść do naszej łodzi. Dzięki Jego Obecności uciszają się najsilniejszy wiatr i gwałtowna burza.
Być może już doświadczyliśmy tego kolejny raz w tych rekolekcjach; może jeszcze na to czekamy – w tym czy owym obszarze naszych nieuporządkowanych relacji i uczuć.
Moc Jezusa jest wielka i niezawodna. Gdy jej doświadczamy, wtedy gotowi jesteśmy upaść – z uczniami – przed Jezusem i z pełnym przekonaniem powiedzieć: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.
Ludzie z ziemi Genezaret zdawali sobie sprawę z wielkiej mocy Jezusa, dlatego znosili do Niego wszystkich chorych, pragnąc, by ci mogli dotknąć przynajmniej frędzli jego płaszcza. Ewangelista zaświadcza, że wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.
My możemy dostąpić znacznie większej bliskości z Jezusem. Przyjmujemy Go w Jego Słowach i w cudzie Komunii świętej.
Przedstawmy Mu zatem to, co nas trwoży i co przerasta nasze siły, budzi lęk czy też jest wielkim pragnieniem naszego serca. On na pewno odpowie, uzdrowi, pocieszy, umocni, doda odwagi…
W tej Ewangelii do tej pory najważniejsze było dla mnie spojrzenie Jezusa:
– Dopóki Piotr patrzy Jezusowi w oczy, idzie po wodzie, nie tonie, ale kiedy przestaje patrzeć na Jezusa, zaczyna tonąć… Przesłanie dla mnie – zawsze patrzeć na Jezusa, patrzeć Jezusowi w oczy… a patrzeć komuś w oczy można tylko wtedy, kiedy jest się blisko…
Teraz zaczynam odkrywać kolejne warstwy tej Ewangelii
– „ Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!” – w tych słowach Pan Jezus zwraca moją uwagę na słowo : TO… chce mi pokazać, że On jest obecny w tym wszystkim ,co mnie otacza, co mnie spotyka w całej rzeczywistości, która jest…
– Kolejna myśl. „Cudowne nakarmienie ogromnej rzeszy wywołało u świadków cudu wielki entuzjazm i podziw wobec osoby Jezusa”… a Pan Jezus przynagla uczniów, aby zostawili to wszystko i przeprawili się na drugi brzeg.
Co to znaczy dla mnie: nie mogę trwać długo w entuzjazmie, radości, emocjach – bo spotkało mnie coś dobrego, miłego, trzeba się tym ucieszyć, ale muszę iść dalej.. czyli nie przywiązywać się do tego co miłe i przyjemne, wygodne..
– Jezus idzie się modlić sam, osobno: „Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał”. Jezus na modlitwie trwa tylko z Ojcem… a moja modlitwa – ile jest w niej trwania bardziej przy sobie niż z Jezusem przy Ojcu..
– Wystraszeni uczniowie w łodzi, samotnie zmagają się z żywiołem, burzą na jeziorze – kiedy Jezus do nich przychodzi, nie tylko Go nie rozpoznają, ale krzyczą z przerażenia. Kiedy sama zmagam się z moimi lękami, trudnymi relacjami, sytuacjami, zranieniami, jakże często nie potrafię rozpoznać w tym Jezusa i krzyczę z przerażenia… a Jezus jest obok, tak blisko…
– A gdy Jezus wsiada do łodzi, wszystko się ucisza…
JEZU, TWOJA OBECNOŚĆ leczy wszystkie nasze lęki, niepokoje, zmartwienia, smutki…
„Czemu zwątpiłeś, małej wiary?
… Dlaczego wciąż wątpię w Twoją Bliską OBECNOŚĆ, JEZU?
Rozważając dzisiejszą Ewangelię zwróciłam uwagę na zachowanie Piotra.
1. Piotr jest z innymi Apostołami w łodzi.
2. Piotr razem z innymi boi się, krzyczy myśląc, że Jezus to zjawa.
3. Piotr słyszy „Odwagi!Ja jestem, nie bójcie się !”
4. Piotr mając wątpliwości jako jedyny wypowiada je przed Jezusem „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi mi przyjść do siebie po wodzie”. Czy Piotr usłyszał siebie, że nie dowierza’ Jezusowi?
5. Piotr jest posłuszny – słyszy Jezusowe „Przyjdź! ” i idzie.
6. Tylko Piotr przekracza lęk i strach; wychodzi z pewnej przestrzeni bezpieczeństwa – bycia we wspólnocie, okazuje posłuszeństwo słowu Jezusa i idzie .
Piotr ma doświadczenie chodzenia po wodzie, bo zaryzykował, przekroczył nie tylko łódź, ale i własny strach. Idzie dopóki patrzy na Jezusa, do czego zachęca nas też zw. autor Hbr 12, 2, gdy Piotr odwraca wzrok, tonie. Pytam siebie – czy ja stawiam Jezusowi pytania jak Piotr? Czy podejmuję wysiłki przekraczania i przekraczania strachu i lęku? Kiedy doświadczam sytuacji, że tonę? Co wówczas robię? Piotr woła „Panie ratuj!” – a ja czy wołam „Panie ratuj!” Zaskakujące dla mnie było dzisiaj odkrycie w czasie homilii, że życie zakonne jest chodzeniem po wodzie. Jak często tonę? U KOGO szukam ratunku?
7. Piotr usłyszał Jezusa -’ BLISKIEGO
„Czemu zwątpiłeś małej wiary?” Piotr słyszy, że ma małą wiarę. Czego doświadcza? Nie pochwały! Nie pierwszy i nie ostatni raz. Osobiste doświadczenie pomocy Jezusa nie uchroni Piotra przed zaparciem się Mistrza i Pana.Piotrowi Jezus mówił: prosiłem za Tobą, ABY NIE USTAŁA TWOJA WIARA! Wiara jest darem i zadaniem. Wiarę trzeba pielęgnować i prosić razem z Apostołami: ” Panie przymnóż mi wiary!”
Pan Jezus zaprasza mnie do osobistego wysiłku! Wspólnota wspiera, dobry przykład żyjących blisko mnie we wspólnocie pociąga, ale troska o rozwój to moja decyzja i otwarcie na działanie Jezusa, Który zawsze jest blisko i pragnie, abym była lepsze, bo wtedy będę bardziej szczęśliwa (por. On i ja, tom II nr 140). Ktoś powiedział: ” Wszystko, czego pragniesz, jest po drugiej stronie strachu”. Piotr pokonując strach, doświadczył swojej słabości i mocy Jezusa zawsze bliskiego i obecnego.
Panie, udziel mi łaski rozpoczynania wciąż na nowo w cierpliwości do siebie , nigdy nie licząc na siebie, ale na Twoją Łaskę płynącą z przebitego Twojego Serca otwartego dla mnie grzesznika. (na podst.On i ja, t.II nr 141). Licz na Mnie w chwili obecnej i na zawsze (nr 149).
Wystarczy uwierzyć a życie stanie się prostsze. Dowód na to jasno jest napisany powyżej na przykładzie tonącego rybaka, który tylko na chwilę zwątpił w Boga.