EMAUS –Paschalna Droga i Słowo Boże
23 kwietnia 2023, autor: Krzysztof Osuch SJGdyby nam przyszło opisać parę spotkań Jezusa Zmartwychwstałego ze swoimi uczniami, to przypuszczam, że najdokładniej opisalibyśmy właśnie to: z dwoma uczniami idącymi do Emaus. Być może to spotkanie Ewangelista opisał najdokładniej, by pokazać duchową dynamikę spotkania zagubionych wędrowców ze „specjalistą” od wytyczania drogi do Celu! W perykopie zwanej hasłowo Emaus otrzymujemy też dużo pouczeń, które wciąż są aktualne i także nam pomagają uchwycić parę bardzo ważnych prawideł w naszych kontaktach ze Zbawicielem. Niektóre z nich spróbuję nazwać.
Patrząc na całe życie Jezusa pośród nas i na najgłębszy sens przebytej przez Niego drogi, mówimy, że Jezus dokonał naszego Zbawienia; że dał nam śmiały i ufny przystęp do Ojca i do życia wiecznego (por. Ef 3, 12). Całe życie Jezusa nazywamy też PASCHĄ, czyli Przejściem przez ziemskie życie do Nowego Życia w Chwale Ojca.
Jezus zaprosił nas do podążania Jego paschalnym szlakiem – Paschalną Drogą. To przede wszystkim Siebie samego Jezus nazwał Drogą do Ojca (por. J 14, 6). W ślad za Nim całe Chrześcijaństwo – Jezusowy Kościół jest jasno i już na zawsze wytyczoną DROGĄ do szczęśliwej Wieczności, do Nieba.
A my dziś, reflektując nad naszym kroczeniem drogą Jezusa, spostrzegamy, że bywamy kuszeni, nieraz bardzo mocno, do zejścia z tej Drogi. Czasem bywa to tylko pełne gnuśności spowolnienie kroku, a niekiedy skręcamy w lewo lub prawo, upatrując sobie jakąś boczną ścieżynkę czy wygodną autostradę… Mniejsza o szczegóły; ważne jest to, że z jakichś powodów (przywiązań, utraty wolności, grzechów, kłamstw i iluzji branych za prawdę) już nie patrzymy na GPS wyskalowany w odniesieniu do Jezusa, Który jest Alfą i Omegą całej ludzkiej historii i moich osobistych dziejów.
Tej pokusy zejścia z Jezusowej drogi doświadczyli dwaj uczniowie uciekający z Jerozolimy do Emaus. Na usprawiedliwienie mieli to, że jeszcze dotąd nie poznali całej paschalnej drogi Jezusa! Dopiero ją poznawali. Jezus zaszedł im drogę i do nich się przyłączył po to właśnie, by dać im ważną lekcję o Jego – i ich także – jedynej i najbezpieczniejszej drodze do Ojca.
Teoretycznie rzecz rozpatrując, moglibyśmy powiedzieć, że wszyscy uczniowie formowani przez trzy lata w szkole Jezusa, mieli już wszystkie najważniejsze dane, by w lot pojąć specyfikę paschalnej drogi Jezusa. Przecież patrząc na Mękę Mistrza, mogli pokojarzyć ją z Izajaszowymi Pieśniami o Cierpiącym Słudze Jahwe. Praktycznie jednak, w faktycznych realiach potraktowania Jezusa przez ludzkie sądy, nie byli w stanie pokojarzyć zapowiedzi Izajasza i zapowiedzi samego Jezusa – z tym, na co patrzeli w Wielki Piątek. Potrzebna, wręcz konieczna okazała się interwencja Jezusa! Zmartwychwstały Pan przez czterdzieści dni pracował nad swoimi uczniami, by pojęli główne cechy Paschalnej Drogi człowieka do Domu Ojca! Tą cechą – wręcz gorszącą, a więc taką, o którą każdy biedny człowiek się potyka (na ogół więcej niż … jeden raz) – jest cierpienie, doświadczona niesprawiedliwość, wyniszczenie, obumieranie i sama śmierć.
Moglibyśmy zapytać siebie: Ile to już razy schodziliśmy z Paschalnej Drogi Jezusa? Ile razy (kiedy konkretnie) zamarzyła się nam inna droga czy ścieżka pośród ukwieconych łąk, a przy tym nie tak stroma i męcząca (jak Jezusowa)? I jeszcze ważniejsze pytania: Kto nas zawrócił? Kto objaśnił nam kryzys – zwany różnie: strapieniem, smutkiem, zwątpieniem, załamaniem, depresją (nie chemicznie uwarunkowaną), rozpaczą, poczuciem bezsensu życia – który pojawił się po zejściu z Paschalnej Drogi Jezusa? Czy dzisiaj jesteśmy już mądrzejsi a zarazem pokorniejsi i świadomi, że cały skarb wiary, a zwłaszcza rozumienie Paschalnej Drogi Zbawiciela, nosimy w naczyniu glinianym? (por. 2 Kor 4, 7).
Powiem jeszcze o jednym wielkim prawidle, które wciąż obowiązuje nas w naszych codziennych kontaktach z Jezusem, który powstawszy z martwych wciąż żyje i jest blisko nas. Mam na myśli to, że Jezus po Zmartwychwstaniu nie daje się rozpoznać ot tak – od razu i po ziemskich rysach twarzy! Rysy Jego Twarzy, dobrze znane Apostołom i rzeszom, zechciał Pan Jezus pozostawić – co jest niesamowite i tak bardzo nas obdarowuje – na Całunie Turyńskim a także na Chuście z Manoppello (są na ten temat dość liczne książki, badania naukowe i filmy). Okazuje się, że ani uczniom Jezusa wtedy (mającym żywo w pamięci twarz Mistrza), ani nam dzisiaj (kontemplującym Jego Oblicze cudownie „sfotografowane” na Całunie i Chuście) – trzeba czegoś więcej, by móc rozpoznać Jezusa Żywego i Obecnego, i by się z Nim naprawdę spotkać; wejść w rozmowę, doświadczyć błogosławionych owoców Jego zbawczego Czynu!
Co to jest owo więcej? W spotkaniu dwóch uczniów z Jezusem Zmartwychwstałym – dość długo nie rozpoznanym – stało się po wsze czasy jasne, że ON … kocha dać Się rozpoznawać wtedy, gdy czytamy, słuchamy, rozważamy, asymilujemy SŁOWO BOŻE! Sam będąc Wcielonym Słowem Ojca do nas skierowanym, z takim upodobaniem i żarliwością przypominał dwom uczniom to „wszystko, co powiedzieli prorocy!” (…) I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego”.
Już tyle razy zachęcano nas do czytania i rozważania Pisma Świętego! Może zatem już nic nie należy mówić, a tylko rozważyć to, co wyżej zostało spostrzeżone.
– A jest się nad czym zastanawiać, bo my byśmy sobie wyobrażali, że Zmartwychwstały Jezus po prostu stanie twarzą w twarz i niczego więcej nie potrzeba. A jednak potrzeba! Natchnione Księgi są nam wciąż potrzebne. Jezus oraz posłany przez Niego i Ojca Duch Święty by tak rzec najchętniej (choć nie wyłącznie) przychodzą, dają Się rozpoznać i wielorako Się nam udzielają, gdy sięgamy po Chleb Słowa Bożego.
Nasuwające się pytania są aż nadto oczywiste. Zatem na nie sobie odpowiedzmy. Co trzeba, poprawmy i częściej spotykajmy się z Jezusem. Rozpoznawajmy Go, zasiadając do suto zastawionych dwóch stołów – stołu Słowa Bożego i stołu, na którym nasz Zbawiciel ofiaruje się za nas Ojcu, a także daje nam Siebie na pokarm. I więcej jeszcze: jednoczy się z nami, przemieniając nas w Siebie…