Dlaczego MIŁOŚĆ ma być OFIARNA?

1 lutego 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ

Po co przyszedł Jezus do świątyni jerozolimskiej – najpierw jako dziecko (przyniesiony)? A potem, już dorosły, bywał w niej często.

Można zapytać bardziej zasadniczo: po co Bóg stał się człowiekiem?

Odpowiedź otrzymujemy w dzisiejszych czytaniach, z 2 lutego, w święto Ofiarowania Pańskiego.

1. Otóż Jezus zechciał osobiście odsłonić nam sens OFIAR składanych w świątyni. Jezus pragnie doprowadzić ludzi do takiego stanu serca, by mogli chętnie „składać Panu Bogu ofiary sprawiedliwe”; i by były one „miłe Panu”.

Święto Ofiarowania Pańskiego, to „szkolenie” nas i wdrażanie do życia duchem miłości ofiarnej. Brzmi to (może) banalnie? A może to wezwanie do miłości ofiarnej brzmi dla nas odstraszająco i nienowocześnie.

Nasze, takie czy inne, pierwsze odczucia i reakcje w niczym nie zmieniają celu przyjścia Jezusa do nas! On przychodzi oczyścić nasze serca: te siły „napędowe” w nas, które są zaborcze. Chce też uwolnić nas z lęków, które rodzą się z braku miłości. Oczyszczenie serca dokonuje się „ogniem i ługiem” – słowem i cierpieniem.

Tak, Pan Jezus bardzo pragnie, by uzdolnić nas do miłości OFIARNEJ. Miłość ofiarną chce uczynić podstawowym „żywiołem” naszego życia osobowego, wewnętrznego. Chce nas przekonać, że sensowna i piękna jest miłość ofiarna, czyli taka, która zdobywa się na różne poświęcenia, zużywanie sił i stopniową utratę zdrowia…; która wystawia się na psychiczne napięcia, a nawet na odrzucenie! Taka miłość rodzi życie, ochrania je i pomnaża dobro!

2. Bóg pierwszy miłuje nas miłością OFIARNĄ – bogatą ponoszonymi ofiarami!

Stwarzając nas z miłości, decyduje się jednocześnie, że swoją Miłość będzie „musiał” dokumentować wieloma ofiarami – wobec ludzkich sprzeciwów, wątpień, odrzuceń, poniżeń, fałszywych oskarżeń i w końcu skazania na śmierć i mękę Krzyża!

Jego miłość ma rys naprawdę bardzo ofiarny i kosztowny (cenny i kosztujący wiele).

Bóg Ojciec bierze na Siebie ogromny ciężar i wielkie „ryzyko”, stwarzając nas i planując tysiąclecia ludzkiej historii. Nigdy nie pojmiemy tajemniczego trudu, który Bóg dla nas ponosi… Można mówić wręcz o cierpieniu Boga z powodu Jego miłosnego zaangażowania w nasz człowieczy los – z nadzieją, że okaże się on wiecznie szczęśliwy.

Dopiero w Bogu Wcielonym, w Jezusie Chrystusie, zaczynamy wyraźniej widzieć, że Miłość Boga do nas wiąże się z najdalej idącym poświęceniem. A najpierw oznacza ogołocenie, rezygnację z Boskiej chwały. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,6-8). Przyjął i wszedł we wszystko, co ludzkie. Tak, wcielony Boży Syn pośród nas, to pełna miłości ofiara Boga Ojca (także Syna) dla nas.

Ofiarą jest i to, że Boży Syn – w Jezusie z Nazaretu – ukrywa swe Bóstwo po to, byśmy i my pogodnie zgodzili się wieść nasze życie Bożych dzieci – w ukryciu. Bo przecież, jak mówi św. Jan, już jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze nie widzimy, nie „czujemy”, co to znaczy! (por. 1J 3,2).

Miłość ofiarna, ta widziana w Jezusie, naprowadza nas na właściwy styl życia i perswaduje nam łagodnie:

Człowiecze, ty też złóż Bogu ofiarę ukrycia (przesłonięcia) twego dziecięctwa Bożego. Złóż tę ofiarę Bogu, który wie, co robi i dlaczego taką drogą cię prowadzi. Złóż twoją ofiarę wiary, która nie widzi cielesnymi oczami, ale jest pełna zaufania!

Składaj Bogu miłą ofiarę nadziei w trudnych sytuacjach, choć po ludzku nie ma wyjścia czy rozwiązania.

Składaj Bogu i tę ofiarę, że masz wielkie pragnienia, by bardzo miłować, mocno wierzyć – a tymczasem i miłość jest mała, i wiarę trzeba co krok „podpierać”, by nie ustała w drodze. Także i to można uczynić ofiarą, by nie narzekać, nie buntować się, ale wszystko ufnie przyjmować. Są to ofiary naprawdę „sprawiedliwe” i miłe Bogu!

Te ofiary Bogu się podobają, ponieważ w nich jest obecne tak cenne zaufanie do Boga, a także właśnie ofiarna miłość do ofiarnej Miłości Pana. Te (wszystkie) ofiary wyrażają też naszą pokorną zgodę na to, co Bóg postanowił w swej Miłości, Mądrości i Wszechmocy.

Jest jeszcze tyle innych ofiar, które możemy składać Bogu z zaufaniem i miłością!

Może to być ofiara np. z pociech duchowych, które odeszły nagle… Ofiara z utraconej urody i zdrowia. Ofiara z tylu pięknych dni (dzieciństwa, młodości, wieku średniego itd.), które już nie wrócą! Ofiara z drugiej osoby, którą trzeba „oddać”, bo tego żąda upływ czasu lub wymóg sprawiedliwości i wierności, a w końcu śmierć… Wreszcie jest i ta ofiara, nawet ogrom ofiar dla poczynanego i rodzonego dziecka; a potem wychowywania go. Ileż ofiar domaga się płodna miłość rodziców! Ile ofiar ponosić trzeba w uczeniu się, w pracy, w trudzie zgodnego współżycia i porozumiewania się.

3. Maryja ofiarowała Syna Bogu Ojcu wraz z Jego wszystkimi przyszłymi i spodziewanymi ofiarami, trudami…

Przyjdzie czas, że Syn sam siebie ofiaruje Ojcu.

Chętnie zgodzi się na Jego Wolę. Przystanie na Jego postanowienia w każdym szczególe (poczęcie, narodziny, ubóstwo, trudy, odrzucenie, osamotnienie, lęk, tortury…) aż po śmierć. I to śmierć na krzyżu. Tak, na Boskim Prawie Miłości, która buduje i tworzy – poprzez nieustanne składanie ofiar, można się potknąć. Można je kwestionować.

Można chcieć od tego Prawa uciekać, ale będzie to zawsze ucieczka w świat iluzji i nieuchronnej śmierci oraz bezsensownego samozniszczenia.

Tymczasem miłość ofiarna Jezusa Chrystusa, to prawdziwe „światło na oświecenie” wszystkich ludzi!

To Jezus Arcykapłan – tylko ON – zdradza nam sekret szczęścia i prawdziwego życia, które jest udane dzięki ofiarnej miłości.

Można się tym sekretem zgorszyć (potknąć się) lub dojrzeć w nim nową perspektywę życia, które nie przestając być zwyczajnym, jest też wielkie! Wielkie wielkością ofiarnej miłości, która okazuje się zwycięską. Nagradzaną i uwiecznioną przez samego Boga.

W osobistej refleksji i modlitwie można by zapytać, jak ja pojmuję życie: czy jako co dzień dopełniającą się miłosną ofiarę (dar inspirowany miłością), czy raczej jako pogoń za maksimum wygody i minimum wysiłku?

Jeśli przekonuje nas i pociąga piękno ofiarnej miłości, to naszą modlitwę dopełnijmy i zamknijmy złożeniem Bogu ofiary miłej i sprawiedliwej.

Włączmy w tę ofiarę wszystko, co dobre, szlachetne, a jednocześnie wymagające. Ofiarujmy Bogu Ojcu przez ręce Jezusa Chrystusa nasz codzienny trud, pracę, cierpienia, zmagania, tęsknoty, ból duchowy, psychiczny i każdy inny…

Podobnie postąpmy z tym wszystkim, co jest naszą inwestycją w dzieci; co jest różnoraką służbą na rzecz bliźnich. Treścią miłosnej ofiary dla Boga uczyńmy także ukrycie (nawet i przed własnymi oczyma) naszej olśniewającej wielkości dzieci Bożych! Miłosnym darem dla Pana niech będzie także zaczynanie (poniekąd wszystkiego) co dzień od nowa…

Na kanwie tego rozważania – na zasadzie kontrastu – możemy dojrzeć to wszystko, co było przeciwieństwem miłosnej ofiary.

Na przykład uporczywe trzymanie oburącz wszystkiego, co zdobyliśmy, i zatrzymywanie tego tylko dla siebie; pełne lęku zabezpieczanie siebie na wszelkie sposoby; oszczędzanie siebie, skąpienie innym.

Zawsze jest sposobny czas na nawrócenie się, na zmianę kierunku o 180 stopni. Żałując uczynionego zła i przepraszając, ufnie prośmy, by Zmartwychwstały Pan wydźwignął nas na swój poziom. A to oznacza, że żyjemy z Jego miłości ofiarnej i sami takąż miłością miłujemy Jego i naszych bliźnich.

Taka miłość nikogo nie zabija, nie niszczy. I godzi się na to, by być stopniowo wyniszczanym – w imię Boskiej miłości, z góry zstępującej i gotowej na ofiary. Cóż, takie jest fundamentalne Prawo Miłości na tym świecie! Miłość, tu, na ziemi, „musi” wypłacać się i potwierdzać ofiarami! Taka jest nasza droga – w ślad za Paschalnym Jezusem – do pełni Życia w Domu Ojca, „gdzie się miłością żyje”.

I to już bez tego rysu cierpienia, trudu, zmagań, obumierania. To będzie Nowe Życie w Bogu.

Czytania z 2 lutego:

(Ml 3, 1-4)
To mówi Pan Bóg: „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe. Wtedy będzie miła Panu ofiara Judy i Jeruzalem jak za dawnych dni i lat starożytnych”.https://www.youtube.com/embed/5nx1sVz3NXU

(Ps 24, 7-8. 9-10)
REFREN: Pan Bóg Zastępów, On jest Królem chwały

Bramy, podnieście swe szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje,
aby mógł wkroczyć Król chwały.
Kto jest tym Królem chwały?
Pan, dzielny i potężny,

Pan, potężny w boju.Bramy, podnieście swe szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje,
aby mógł wkroczyć Król chwały.
Kto jest tym Królem chwały?
Pan Zastępów: On jest Królem chwały.

Bramy, podnieście swe szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje,
aby mógł wkroczyć Król chwały.
Kto jest tym Królem chwały?
Pan, dzielny i potężny,

Pan, potężny w boju. Bramy, podnieście swe szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje,
aby mógł wkroczyć Król chwały.
Kto jest tym Królem chwały?
Pan Zastępów: On jest Królem chwały.

Aklamacja (Łk 2, 32)
Światło na oświecenie pogan i chwała ludu Twego, Izraela.https://www.youtube.com/embed/-kk_FLGxgyk

(Łk 2,22-40)
Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”. A Jego ojciec i matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba

Lubię to!

Komentarz

Udostępnij

Kategoria: Bez kategorii

Komentowanie wyłączone.