Jakość słuchania Słowa Bożego
24 stycznia 2023, autor: Krzysztof Osuch SJUwaga! Możemy popaść w fatalny stan serca, który sprawia, że stajemy się nieczuli na Słowo Boga Ojca, wypowiedziane do nas w Synu Wcielonym! Niestety, każdy z nas może, mniej lub bardziej świadomie, przyzwolić na takie oddziaływania, które człowieka–słuchacza Słowa potrafią uniezdolnić do autentycznego słuchania Bożego Słowa Wcielonego i dania Mu odpowiedzi!
Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego, rzekł w przypowieściach: Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. Przy tych słowach wołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! Wtedy pytali Go Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. On rzekł: Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli. Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość (Łk 8, 4-15).
Weryfikacja jakości słuchania
Przypowieść o siewcy zaprasza nas do poważnej refleksji nad jakością słuchania słowa Bożego w ogóle, a szczególniej tego Słowa, którym jest Jezus Chrystus. Jezus wie, że wraz z Jego przyjściem rozpoczyna się nowa epoka. Miliony, a nawet miliardy ludzi odkryją w Nim swego Pana i Zbawiciela, ale zawsze będą temu towarzyszyć osobiste opory i niedowierzania, a nawet gwałtowne sprzeciwy, zarówno wsobne (ze strony „starego człowieka w nas) jak też z zewnątrz przychodzące. Przypowieść o siewcy oświetla tę sytuację w punkcie newralgicznym, a zarazem bardzo osobistym. Każe nam się zastanowić i odpowiedzieć na pytanie: jakim jestem „słuchaczem Słowa” – marnym czy znakomitym? Uważnym i „profesjonalnym” czy raczej byle jakim i „amatorskim”?
Jezus wyróżnił cztery rodzaje gruntu, na który może paść ziarno Jego słowa. Oczywiście chodzi o cztery kategorie słuchaczy i ich sposoby słuchania i przyjmowania słów Jezusa. Trzy pierwsze kategorie mają jeden wspólny mianownik: słuchanie słów Jezusa kończy się fiaskiem. Ziarno nie wydało plonu, gdyż bądź zostało podeptane i wydziobane, bądź uschło we wstępnej fazie rozwoju, bądź później zostało zagłuszone i też okazało się bezowocne.
Wydaje się, że z paru powodów warto zatrzymać się nieco dłużej przy pierwszej kategorii słuchaczy słowa Bożego. Ci słuchacze stwarzają najgorsze warunki dla słowa Bożego, gdyż u nich cenne ziarno pada na drogę i zostaje podeptane. Reszty „dzieła” dopełniają ptaki powietrzne, które ziarno wydziobują.
– Być podobnym do drogi, to rzeczywiście rzecz najgorsza. „Droga” to coś, po czym się chodzi i jeździ. Na takim gruncie szlachetne ziarno nawet nie zakiełkuje, a co tu mówić o wzroście i dobrym plonie… Na pewno nikt nie chciałby być jak droga. Ale jak jest naprawdę? I czy nie bywaliśmy podobni do drogi? I co ważne na teraz i na przyszłość: Czy nie wpływają na nas różne „czynniki”, które (nieraz niemal niepostrzeżenie) zamieniają nas w drogę nieprzyjazną wobec słowa Bożego i wręcz niezdolną przyjąć ziarno Jezusowej Ewangelii?
Człowiek – „słuchacz Słowa” – mocno zagrożony
Przed udzieleniem odpowiedzi na powyższe pytania, przypomnijmy sobie bardzo ważną prawdę, że każdy człowiek jest „słuchaczem Słowa”. Jest nim z definicji, czyli na mocy aktu stworzenia na Boży obraz i podobieństwo. A idąc „po kolei”, powiedzmy najpierw, że najważniejszym Słowem, wypowiedzianym (zrodzonym) przez Boga Ojca, jest Przedwieczny Syn Boży. My zaś, ludzie zostaliśmy stworzeni jako dzieci Boże (por. 1 J 3, 1), wyjątkowo powiązane i zjednoczone z Synem Bożym. Miłość Ojca rodząca przedwiecznie Syna, powołuje do istnienia także nas jako „synów w Synu” (por. Ef 1, 5). Mając swój pierwowzór w Przedwiecznym Synu Bożym i Synu Bożym Wcielonym, możemy zrozumieć siebie tylko w Nim. Należy Go zatem poznać, usłyszeć, umiłować i przylgnąć do Niego, aby wraz z Nim i w Nim wydać się w ręce Ojca.
Szatan, jako śmiertelny wróg ludzkiej osoby (tak mocno „osadzonej” w Przedwiecznym i Wcielonym Słowie Ojca), chce tę sytuację radykalnie zmienić. Z demoniczną nienawiścią i zaciekłością usiłuje odebrać człowiekowi wielką godność bycia właśnie słuchaczem Przedwiecznego Słowa, które dla naszego zbawienia stało się Człowiekiem.
Zły, szatan ma swoje demoniczne powody, żeby człowiek stał się i egzystował jak droga, na którą pada ziarno słów Słowa Przedwiecznego i zostaje podeptane, a także „wydziobane”, całkiem zabrane z serca człowieka. O tym wielkim niebezpieczeństwie mówi Jezus w swym objaśnieniu przypowieści: przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. – Tak, słowa Jezusa mają moc wzbudzić w nas ufną wiarę i wprowadzić nas w orbitę Życia Bożego. Ale, niestety, człowiek – wtórnie upodobniony do drogi – nie przyjmuje słowa Bożego, wręcz nie potrafi przyjąć Słowa, które ma tak wielką moc!
Kilka ważnych pytań
Choć na mocy aktu stworzenia wszyscy jesteśmy „słuchaczami Słowa”, to jednak wszystkim nam grozi „przekwalifikowanie” i upodobnienie do ubitej drogi. Możemy popaść w fatalny stan serca, który sprawia, że stajemy się nieczuli na Słowo Boga Ojca, wypowiedziane do nas w Synu Wcielonym! Niestety, każdy z nas może – mniej lub bardziej świadomie – przyzwolić na takie oddziaływania, które człowieka-”słuchacza Słowa” potrafią uniezdolnić do autentycznego słuchania Słowa Wcielonego i dania Mu odpowiedzi!
W naszych czasach całe społeczeństwa zdają się być, programowo i perfekcyjnie, zamieniane w drogę. Sprzyja temu fatalnemu procesowi laicyzowana kultura, poddana coraz bardziej agresywnej „dyktaturze relatywizmu”. Benedykt XVI często krytykuje tę dyktaturę i prosi, by ludzie nie zamykali się w samej doczesności, nastawionej jedynie na przyjemność i materialne korzyści. Prosi, by także jedni drugim nie wyświadczali niedźwiedziej przysługi. „We współczesnej kulturze, pełnej celebrytów i naśladowania idoli ze świata sportu czy rozrywki, zbyt wiele prowadzi młodych na fałszywe drogi do szczęścia – mówił Ojciec święty w czasie wrześniowej wizyty w Wielkiej Brytanii. Zdaniem Papieża nie dadzą go ani pieniądze, ani kariera, światowy rozgłos czy związki z innymi ludźmi. Jedynie spotkanie z Bogiem i przyjaźń z Nim jest drogą, która może uszczęśliwić człowieka” (za KAI).
Uwięzieniu ludzi w jednym wymiarze samej doczesności służą media monopolizowane (przez ludzi bardzo bogatych, a zamkniętych na Boga). Wiedza socjotechniczna wykorzystywana jest do tego, by przedefiniować ludzką osobę i uczynić ją ubitą drogą, niezdolną do przyjęcia Słowa Bożego i przejęcia się Nim.
Trzeba by zapytać siebie bardzo konkretnie: co w obecnej cywilizacji, zamykającej się na Boga i Chrystusowy Kościół, oddziałuje na mnie najmocniej i próbuje zrobić ze mnie drogę? Które media to czynią? Które stacje radiowe i programy telewizyjne systemowo i konsekwentnie próbują zamknąć nas w cieśninie doczesności (por. Hi 36, 16)? Które środowiska, które osoby, które czasopisma a także książki, pozorujące naukowość (a w istocie pseudonaukowe) mają za cel to, żeby zamienić nas w drogę, która nie potrafi przyjąć słów Boga Wcielonego na temat niebywałej godności człowieka?
I przeciwnie: co rekultywuje glebę naszych serc? Jakie media, książki, czasopisma, środowiska, wspólnoty – uprawiają nasze serca i czynią je gotowymi słuchać Słowo Boga?
Przed najgorszym chroni rozum
Żyjemy w takich czasach, w których – zanim wyruszymy w subtelne rejony życia duchowego – winniśmy ustrzec się najgorszego i nie dać zrobić z siebie. .. „drogi”. Bóg stwarzający nas na swój obraz i podobieństwo czyni nas glebą żyzną i otwartą na Jego Słowo. To wrogie demoniczne moce dwoją się i troją (im bliżej końca dziejów), by urodzajną glebę ludzkich dusz sprowadzić do poziomu palestyńskiej drogi z przypowieści… Wrogie człowiekowi zamysły Złego zakładają, że ludzie mają być konsekwentnie sprowadzani z zielonych pastwisk Bożego Objawienia, a kierowani na duchową pustynię!
Jak się obronić i przeciwstawić lucyferycznym wpływom, zwielokrotnianym przez media?
– Św. Paweł doradza Efezjanom, by w konfrontacji z podstępnymi zakusami demonów przyoblekali się w pełną zbroję Bożą: Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła (Ef 6, 11). Bardzo ważnym elementem tejże zbroi Bożej jest właśnie słowo Boże: Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania (Ef 6, 17 n). Rzeczywiście, w słowie Bożym znajdziemy wszystko, co ochroni nas przed atakami Złego, a jednocześnie da nam siłę do ewangelizacyjnej ofensywy i obrony godności ludów i narodów. Rzecz w tym, by to słowo przyjąć – w końcu – także wśród wszelakiej modlitwy i błagania.
By jednak ze słuchania słowa Bożego mogła zrodzić się w nas dialogiczna modlitwa i wielkie błagania zanoszone do Boga Ojca, to najpierw winniśmy przyłożyć do tego słowa – rozum. Tak, rozum! Ważność rozumu i rozumienia w odniesieniu do słowa Bożego akcentuje sam Jezus. W Mateuszowym (pełniejszym) objaśnieniu, co znaczy być jak droga, czytamy: Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze (Mt 13, 19).
Wyżej mówiliśmy o różnych zewnętrznych wpływach i oddziaływaniach, które by tak rzec robią z nas ubitą drogę. My różnorako możemy na te wpływy otwierać się lub zamykać; możemy współdziałać z nimi lub się im zdecydowanie przeciwstawiać. To jasne. Ale Pan Jezus uwrażliwia nas na to jeszcze, żebyśmy mianowicie zechcieli używać rozumu w odniesieniu do słowa o królestwie. Skoro Jezus tak mówi, to naprawdę do Jego słów o królestwie Bożym należy przyłożyć rozum. W słowie Bożym jest bowiem tyle wspaniałych „rzeczy”, które należy (warto) pojąc i objąć najpierw rozumem, a następnie sercem, czyli całym sobą.
Zachodzi tu pewna analogia ze światem materii. Nigdy nie doszlibyśmy do skonstruowania samochodów, komputerów i tylu pożytecznych urządzeń, gdyby ludzie nie przykładali rozumu do poznania i zgłębienia różnych fragmentów materialnej rzeczywistości… Podobnie jest z „narodzeniem się z Ducha”, z żywą wiarą, z religią, z intensywnym życiem duchowym. Tu też potrzebny jest rozum, który wnika w słowa Bożego Objawienia i zachwyca się Boskim Logosem, Boskim Sensem.
Sfera religii, wiary, pogodnego istnienia i zaangażowania w czynienie dobra (w służbę) – nie rozwinie się na zasadzie niewiadomego pochodzenia uniesień, emocji i improwizacji. Nikt też nie stanie się święty i doskonały, jeśli nie „przyłoży” rozumu do Boga, Jego wielkich dzieł i Jego Objawienia w historii. Bóg mówi do nas z Miłością, ale także „z sensem”, i chce być rozumiany oraz kochany. Oczywiście, rozum winien z wielkim respektem zatrzymać się na progu wielkiej Tajemnicy Boga, ale ma wpierw do wykonania wielką pracę – właśnie rozumienia tego, co słyszą uszy, co widzą oczy, czego dotykają ręce i co wypełnia wyobraźnię oraz pamięć, gdy naprzeciwko nas staje Wcielony Boży Syn (por. 1 J 1, 1).
Wszystkie ludzkie działania – rozumu i inne – są oczywiście poprzedzone łaską. Nawet one same są łaską, darem Boga. Ale i od nas zależy, na ile użyjemy rozumu, by słowa o królestwie Bożym zostały przez nas zrozumiane i w ten sposób zakorzeniły się w nas, wiążąc nas z Bogiem w trwałym Przymierzu ufnej wiary i miłości.
Absolutna niezbędność Słowa Bożego – nie być amatorem
W Jezusowej przypowieści o siewcy byłoby jeszcze tyle do zrozumienia i powiedzenia. Ale nie wszystko da się i należy wypowiadać…
Cenną pomocą w dalszym osobistym zgłębianiu Jezusowej przypowieści może się okazać poniższy cytat z Madeleine Delbrêl, prowokującej do myślenia: „Nie możemy być czcicielami Boga w duchu i prawdzie, nie słysząc i nie ucząc się tego, co mówi nam On od siebie i o sobie przez swojego Syna. Słuchanie Chrystusa Pana naprawdę i na dobre jest dla nas kwestią życia i śmierci. Ale największym dla nas niebezpieczeństwem jest nie tyle niesłuchanie Chrystusa, ile słuchanie go po amatorsku.
Amatorstwo w stosunku do Słowa Bożego jest dlatego naszym największym niebezpieczeństwem, że zachowując z Nim pewien kontakt, mamy „czyste sumienie”. W życiu, które powinno wciąż rodzić się i odradzać z tego Słowa, znajdować w Nim stałość i siłę, otrzymywać od Niego codziennie nie tylko przykłady, ale aktualny plan drogi, przypowieść o siewcy powinna być ustawicznym ostrzeżeniem.
Być amatorem w stosunku do Słowa Bożego to najpierw brać je i porzucać, zostawiać je poza naszym umysłem, „na drodze”, dostatecznie daleko, aby zaledwie dojrzane światło nie wpłynęło na nasze życie, postawy, czyny. Pluszczemy się chwilkę w Ewangelii, a potem pozwalamy jej żywej wodzie wyparować lub osuszamy ją ręcznikiem. Być „amatorem” w stosunku do Słowa Boga to także coś z Niego wziąć i coś zostawić, poniechać.
Nie należy mylić wewnętrznego natchnienia, upodobania, które daje Duch Święty, gdy „tropimy” myśli, uczucia, wolę Chrystusa – z pewnymi „ciągotami”, jakie budzi w nas intelektualne badanie studiowanych tekstów, ani z chęcią usprawiedliwienia – przy pomocy przypadkowo wyłowionych ustępów – jakiejś doraźnej tendencji, albo jeszcze ze zwykłym lenistwem: czyta się to, co jest pod ręką, przed oczami, „na chybcika” i zamyka się Biblię czy Ewangelię z poczuciem spełnionego obowiązku.
Być amatorem to także wierzyć „przez pewien czas”. Rzucamy się na jakiś przykład, jakieś wezwanie Chrystusa, a potem pozwalamy sobie zapomnieć, jak gdyby to, czego wymaga się od nas zawsze, było tylko jednorazowym zaproszeniem.
„Amatorstwo” to wreszcie i może przede wszystkim uprawianie w stosunku do Słowa Bożego „konwersacji” o Nim, nawet z Nim, a nie dokonywanie „konwersji”, nawrócenia, dla którego zostało powiedziane wszystko, co mówi Chrystus Pan” 1.
o. Krzysztof Osuch SJ
***
1 Madeleine Delbrêl, za ks. Jerzy Grześkowiak, Do końca ich umiłował, Katowice 1987, s. 68 n.
BYĆ MAŁYM SŁOWEM W SŁOWIE – WCIELONYM.
Ta cenna medytacja zbiega się z cennym listem papieża Franciszka na temat NIEDZIELI POŚWIĘCONEJ SŁOWU BOŻEMU” APERUIT ILLIS”.
Medytuję kim dla mnie jest Słowo…
Tak bóg jest Bogiem żywym i mówi do nas ,do mnie w swoim Synu.To jest klucz,aby przyjąć ten pokarm na drogę swojego życia.
Jezus Słowo Ojca nazywa nas przyjaciółmi .Jakie to wielkie zaproszenie do przyjaźni – słuchania rozmawiania . trwania w obecności …i bycia też Słowem dla drugich.Amen -niech się tak staje
Może się komuś przyda:
Jak się bronić przed myślami samobójczymi?
PRZEPIĘKNA IKONA!!!
… z tekstem jeszcze się nie zapoznałam… 🙂