Wy Mnie ZNIEWAŻACIE! Rozmowy Jezusa

20 marca 2024, autor: Krzysztof Osuch SJ

Warto najpierw uważnie przeczytać poniższy – z konieczności dość długi – fragment z Janowej Ewangelii (Jan 8, 12- 59). Jest to bodaj najbardziej dramatyczna rozmowa Jezusa z uczonymi w Piśmie. Trudno wyobrazić sobie „twardszą” rozmowę… Sprawdźmy to sami, a dopiero potem zapraszam do przeczytania kilku refleksji, które tylko w niewielkiej części podejmą treść rozmowy, której kulminacyjnym punktem jest próba ukamienowania Jezusa.

[Warto przeczytać w komentarzach fragmenty wypowiedzi Franciszka z 2014 roku – trafne, odważne, aktualne!]

A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. Rzekli do Niego faryzeusze: Ty sam o sobie wydajesz świadectwo. Świadectwo Twoje nie jest prawdziwe.

W odpowiedzi rzekł do nich Jezus: Nawet jeżeli Ja sam o sobie wydaję świadectwo, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem skąd przyszedłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę. Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał. Także w waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe. Oto Ja sam wydaję świadectwo o sobie samym oraz świadczy o Mnie Ojciec, który Mnie posłał.

Na to powiedzieli Mu: Gdzie jest Twój Ojciec?

Jezus odpowiedział: Nie znacie ani Mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego.

Słowa te wypowiedział przy skarbcu, kiedy uczył w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

A oto znowu innym razem rzekł do nich: Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie. Rzekli więc do Niego Żydzi: Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?

A On rzekł do nich: Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.

Powiedzieli do Niego: Kimże Ty jesteś? Odpowiedział im Jezus: Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego.

A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu. Rzekł więc do nich Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba.

Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.

Odpowiedzieli Mu: Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: Wolni będziecie?

Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.

Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca.  W odpowiedzi rzekli do Niego: Ojcem naszym jest Abraham. Rzekł do nich Jezus: Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama.  Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego. Rzekli do Niego: Myśmy się nie urodzili z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga.  Rzekł do nich Jezus: Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki.

Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie. Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego Mi nie wierzycie?

Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście.

Odpowiedzieli Mu Żydzi: Czyż niesłusznie mówimy, że jesteś Samarytaninem i jesteś opętany przez złego ducha? Jezus odpowiedział: Ja nie jestem opętany, ale czczę Ojca mego, a wy Mnie znieważacie.  Ja nie szukam własnej chwały. Jest Ktoś, kto jej szuka i sądzi.

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki. Rzekli do Niego Żydzi: Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy – a Ty mówisz: Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?

Odpowiedział Jezus: Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: Jest naszym Bogiem, ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy – kłamcą. Ale Ja Go znam i słowa Jego zachowuję.  Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał (go) i ucieszył się. Na to rzekli do Niego Żydzi: Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem. Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.

Wstrząsające rozmowy

Perykopy ewangeliczne, czytane w piątym tygodniu Wielkiego Postu, są momentami wstrząsające; uświadamiają nam to między innymi, że Jezus – jeszcze przed Męką – doświadczał w rozmowach z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami ogromnej przykrości. Jego bowiem rozmówcy atakowali w Nim Boże Synostwo; posunęli się aż do stwierdzenia: „Teraz wiemy, że jesteś opętany”. Przy innej okazji Jezus został posądzony o to, że współpracuje z …Belzebubem (por. Łk 11, 15-19).

Atak uczonych w Piśmie na Boże Synostwo Jezusa warto zestawić z zaskakującym faktem, że sam Jezus w czasie całej publicznej działalności unikał deklaracji wprost, że jest Bożym Synem! Wręcz tę najważniejszą prawdę o Sobie ukrywał. Demonom ujawniającym tę prawdę, nakazywał milczenie. Gdy pewnego razu duch nieczysty wołał: „Wiem, kto jesteś: Święty Boży”, wtedy Jezus surowo mu przykazywał: „Milcz i wyjdź z niego” (Mk 1, 24. 25). Jezus najwyraźniej nie życzył sobie, by to od demonów ludzie dowiadywali się, Kim tak naprawdę jest ich wielki nauczyciel, uzdrowiciel i wielki dobroczyńca.

Druga intrygująca rzecz. Czasem bywało i tak, że Jezus nakazywał, by nie rozpowiadano tego, co uczynił (Mk 7, 36). Wiadomo, nakaz milczenia okazywał się nieskuteczny; raczej wywoływał skutek odwrotny. To, być może naszym zdaniem, dziwne i niezrozumiałe zachowanie Jezusa miało opóźnić rozpoznanie w Nim wyczekiwanego Mesjasza, który z kolei w rozumieniu Izraelitów miałby jak najszybciej „uruchomić” swoje potężne możliwości i spełnić nadzieje marzenia Izraela o wyzwoleniu z politycznej niewoli i o doczesnej wielkości.

W końcu jednak musiało dojść do paru zasadniczych rozmów Jezusa i uczonych w Piśmie oraz faryzeuszy. Przyszedł taki moment, w którym Jezus mógł już mówić otwarcie o swojej wyjątkowej relacji z Bogiem, nazywając Go swoim Ojcem. Żydów mocno to bulwersowało i gorszyło. Jezus jednak zapewniał swych rozmówców (jakby nie było religijnie wykształconych i biegłych w Piśmie), że w niczym nie uchybił woli Ojca; że cały czas czynił wszystko w doskonałym posłuszeństwie wobec Ojca i w doskonałej jedności z Nim.

W ten sposób Pan Jezus odsłaniał zupełnie nową prawdę o Bogu.

A Żydzi świetnie zorientowani w „temacie” Boga Jedynego poczuli się wprost skonfrontowani z rzeczywistością … Drugiej Boskiej Osoby – z obecnym tu i teraz Synem Bożym! A czekało ich jeszcze jedno rewelacyjne odkrycie: Trzeciej Osoby Trójcy Świętej!

Nauka Jezusa niosła wszystkim Jego słuchaczom jeszcze jedną niesłychaną prawdę. Używając różnych środków językowych (przypowieści i stwierdzeń wprost), Jezus zapraszał swych słuchaczy do wejścia w głąb życia Boskich Osób.

Tu, niestety – w „punktach” najważniejszych i najdroższych Bosko-ludzkiemu Sercu Jezusa – doszło do głosu niezrozumienie i radykalny opór. Jezus, zamiast zrozumienia i przyjęcia, doświadczył odrzucenia. Poczyniono wobec Niego zarzuty najbardziej nieprawdopodobne i raniące Jego godność do żywego. Zarzucano Mu, że jest chory psychicznie: „Wielu spośród nich mówiło: On jest opętany przez złego ducha i odchodzi od zmysłów. Czemu Go słuchacie?” (J 10, 20; także por. Mk 3, 21). Te niezwykle bolesne zarzuty brutalnie uderzały w tożsamość i Boską godność Jezusa Chrystusa. Prawdy o Sobie przyszło Jezusowi bronić nie tylko w ostrych debatach i przed sądami Żydów oraz Rzymian, ale i, w końcu, na drzewie hańby – na Krzyżu!

Dziś wiemy

Dziś wiemy i wierzymy, że Jezus Chrystus jest rzeczywiście Synem Bożym, a wcielając się, zjednoczył się z naszą ludzką naturą. Uczynił to dla naszego zbawienia i szczęścia, które w doczesności się zaczyna, a swe olśniewające dopełnienie znaleźć ma w wieczności!

Dziś wiemy, że największym powodem naszej radości jest to, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy, choć jeszcze się w pełni nie okazało, co to Boże dziecięctwo tak naprawdę oznacza (por. 1 J 3, 1 nn). Dopiero w godzinie śmierci i po oczyszczeniu w czyśćcu – w pełni rozradujemy się naszą niebywałą godnością dzieci Bożych. Ważne jest jednak to, byśmy już teraz przyswajali sobie wielką prawdę o tym, że Bóg Ojciec miłuje nas i widzi w nas swoje dzieci umiłowane. Bóg Ojciec miłuje nas taką samą Miłością, jaką miłuje swego Syna. Z wielką precyzją zapewnia nas o tym Jezus Chrystus w tym zwięzłym wyznaniu: „Jak Mnie umiłował Ojciec tak i Ja was umiłowałem” (J 15, 9).

Zapytajmy: na ile my przyjęliśmy Objawienie Się Boga w Jezusie Chrystusie?

Czym – w sensie egzystencjalnym (by tak rzec poznawczo-wzruszeniowym) – jest dla nas prawda o Trzech Boskich Osobach i skierowanym do nas, spowitym tajemnicą, zaproszeniu do udziału w Życiu Trójjedynego?

Czym jest szokująca i olśniewająca miara miłości Jezusa do nas, wypowiedziana w tym wyznaniu Pana: Jak Mnie umiłował Ojciec tak i Ja was umiłowałem?

Czy my także, podobnie jak współcześni Jezusowi Żydzi, wciąż nie stawiamy oporu Jezusowej Ewangelii? A może on przybierać różny kształt…

Przeszkody. „Kompleks Boga”

Z pewnością różne przeszkody utrudniają nam dostęp do radości, która wypływa z wyrazistej i odnawianej świadomości, że jesteśmy dziećmi Bożymi, które ogarnia odwieczna i wszechmocna Miłość Boga Ojca.

Jakie są te przeszkody?

– Może niektóre z nich, nawet jakąś zasadniczą, uda nam się (jeszcze raz, jeszcze dokładniej) wskazać, „opracować” i unieszkodliwić…

[W pierwotnej wersji, dziś przeredagowanej, kierowanej do uczestników rekolekcji, mówiłem] Niektóre przeszkody odsłonią się nam w pierwszym Tygodniu Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli; także w kolejnych Tygodniach rekolekcji ignacjańskich to poznanie się pogłębi…

Teraz powiem krótko o bardzo poważnej przeszkodzie, którą pewien psycholog (Richter) nazwał panoszącym się w naszych czasach kompleksem Boga.Ludzie chorują dzisiaj, i to masowo, na „kompleks Boga”.

Ludzie żywiący (i podkarmiający w sobie) kompleks Boga są przekonani, że sami (człowiek sam dla siebie) są w centrum Rzeczywistości. I że są dla siebie samych jedyną „boską opatrznością”. Wmawiają sobie, że sami wszystko wiedzą i potrafią zapewnić sobie szczęście. Wiedza i technika dostarczają im czegoś w rodzaju wszechmocy! – Posuwają się więc „dzielnie” do twierdzenia, że sami zbudują lepszy świat; uczynią to (demonstracyjnie) bez Boga, a nawet przeciw Niemu. Łamiąc do niedawna dobrze znane zasady Bożego Dekalogu (teraz demokratyczną większością bezceremonialnie unieważniane i zmieniane), rzucają wyzwanie Bogu Stwórcy! I ciągle jeszcze (choć ten czas się kończy) udowadniają sobie (pewno i Bogu), że świetnie się czują w samej tylko doczesności – na ziemi…

Co warte są tego rodzaju mniemania i życiowe wybory? Wystarczy rozejrzeć się po świecie – po kontynentach i krajach bardziej nam znanych, by zauważyć, że kompleks Boga jest niebywałą iluzją i, tak naprawdę, demonicznym oszustwem.

Stać się jak dziecko

A w końcu pewno to jest najważniejsze (to jedno z wielkich wskazań Jezusa), żebyśmy niezależnie od wieku uczyli się od dzieci (oczywiście najbardziej od samego Jezusa), jak być z całą ufnością otwartym na to, co Bóg Ojciec nam wyznaje, dla nas przez Syna i w Duchu Świętym czyni – serdecznie to wszystko zaofiarowując.

Warto całe życie, do ostatniego tchnienia, pielęgnować poznawczą otwartość, tak charakterystyczną dla małych dzieci. Nierzadkim bowiem błędem nas dorosłych jest to, iż wydaje się nam, że już wiemy, że wiemy już wszystko! (Nawet jeśli „głową” wiemy” bardzo dużo, to sercu często bywa jeszcze daleko do zasymilowania i wysmakowania całej wspaniałości i dobroci Daru Ojca w Synu nam danego).  

Dzieci, nie żywiąc uprzedzeń i lęków, otwarte są na wielki świat… To dzięki rozumowi usprawnionemu przez cechy i przymioty właściwe dziecku potrafimy powiedzieć, że ma rację św. Jan Vianey, gdy mówi:

„Bóg trzyma wewnętrznego człowieka, jak matka trzyma w swych rękach głowę dziecka, by okryć je pocałunkami i pieszczotami. (…) „Gdybyśmy wiedzieli, jak Pan nas miłuje, umarlibyśmy z rozkoszy! Nie sądzę, aby się znalazły serca na tyle nieczułe, że kochać by nie umiały, wiedząc jak są kochane… Kochać Boga i wiedzieć, że Bóg nas miłuje, jest największym naszym szczęściem na ziemi”[1].

Częstochowa, 9 kwietnia 2014  AMDG et BVMH  o. Krzysztof Osuch SJ


[1] – św.  Jan Vianey, proboszcz z Ars, za  : Bernard Bro OP, Nauka modlitwy, Znak, s. 180

Komentarze

komentarzy 5 do wpisu “Wy Mnie ZNIEWAŻACIE! Rozmowy Jezusa”
  1. Joachim pisze:

    Ojcze Krzysztofie
    Dziękuję za Twoje rozważania. To dobry pokarm dla duszy

  2. Roman pisze:

    dziękuję Ojcze za to rozważanie
    mój dzień był takim dzieleniem ,,nie równo” z dobrym Bogiem. czytajac ojca słowa i słowa samego Jezusa doświadczyłem swoistej klamry zamknięcia dnia w pokoju i ze świadomościa dziecięctwa
    dobrych godzin.

  3. Fragment z dzisiejszej homilii Papieża:
    Tu nie ma miejsca na dialog, nie ma możliwości otwarcia się na nowość, którą niesie Bóg przez proroków – kontynuował Franciszek. – Ci ludzie zabijali proroków, zamykając drzwi przed Bożą obietnicą. I kiedy w dziejach ludzkości przychodzi to zjawisko jednakowości myślenia, ileż dzieje się nieszczęść. W ubiegłym wieku wszyscy widzieliśmy te dyktatury jednomyślenia, które doprowadziły do śmierci tak wielu ludzi. Ale w chwili, gdy będący u władzy czuli się mocni, nie można było sądzić inaczej, bo «tak się myśli»”.
    Jak zauważył Papież, czyniąc wyraźną aluzję do poprawności politycznej, również dzisiaj nie brakuje bałwochwalstwa uniformizmu w myśleniu. Dlatego trzeba czujności i modlitwy, by „nie dać się zwariować i nie nabierać się na rzeczy, które do niczego nie służą”, ale pokornie prosić Boga o wolność i otwartość serca na Jego obietnicę.

    „Dziś należy myśleć w taki i taki sposób, a jeśli tak nie czynisz, nie jesteś nowoczesny, nie jesteś otwarty albo jeszcze gorzej – zaznaczył Franciszek. – Ileż razy, gdy rządzący zabiegają o pomoc finansową na jakiś cel, słyszą w odpowiedzi: «Jeśli chcesz pomocy, musisz myśleć w taki i taki sposób i ustanowić takie i takie prawo…” Także dzisiaj mamy do czynienia z dyktaturą jednomyślenia. A ta dyktatura to to samo, co u tamtych ludzi [z Ewangelii]: porywają za kamienie, by ukamienować wolność narodów i ludów, wolność sumień, relację ludzi z Bogiem. I tak dzisiaj Jezus jest krzyżowany kolejny raz”.

    Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/04/10/czwartkowa_msza_papieska:_uwaga_na_uniformizm_myślenia_/pol-789672
    strony Radia Watykańskiego

  4. Fragment z ON i ja, t. I nr 827 (część)
    „O, gdybyście znali uwagę, jaką zwraca Ojciec na to, co robią i co mówią Jego dzieci, z których kilkoro przypomina Mu Jego Syna Jedynego trudzącego się na ziemi. W każdym z nich przebywa Trójca Święta, mniej lub bardziej, zależnie od miejsca, jakie każdy z nich Jej pozostawia. Wiesz, że Bóg nie zmusza nikogo – prosi, czeka. A kiedy dusza jest wierna, nawet nie domyśla się jaką radość, chciałem powiedzieć: niebiańską radość, daje niebu. Zapamiętaj dobrze: cieszę się wami wtedy, kiedy jesteście na ziemi, moi umiłowani wierni. W życiu Niebios, wy cieszycie się Mną.
    O, moje dzieci, zwróćcie uwagę na moją prostotę i na to jak łatwo wam przychodzi podobać Mi się. Wystarczy robić dobrze to, co robicie dla mojej miłości, dla wzrastania, dla postępowania naprzód, dla wznoszenia się. Wyciągnijcie do Mnie wasze słabe ramiona: pomogę wam. Będziemy pracować we dwoje, przy nierównym podziale. Wypada, żeby Ojciec wziął na siebie cięższą część. A kiedy dziecko nie odwraca oczu od oczu Ojca, wtedy trudne zadanie wydaje mu się niczym.