Bóg – Wielki Obrońca
12 listopada 2021, autor: Krzysztof Osuch SJDzisiaj mamy takie czasy, w których wmawia się nam, że wszystko zależy od samego człowieka, od jego możliwości, od rozwoju nauki i techniki. Ludzie kuszeni są iluzją radykalnej samowystarczalności. Wróg ludzkiej natury (tak określa szatana św. Ignacy Loyola) – przy współpracy nowożytnych i najświeższej daty „mistrzów podejrzliwości” – wpędza wielkie rzesze ludzi w tzw. „kompleks Boga” (Richter). Ludzie nabawiający się tego kompleksu uważają, że zależą tylko od siebie, że wzięli się z ewolucyjnego przypadku i że sami potrafią sobie wszystko zapewnić; że dla zapewnienia sobie pomyślności wystarczy im siła rozumu, sprawcza moc nauki i techniki.
Jezus powiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,1-8).
Człowiek nie jest sam
„Trzy rzeczy są konieczne do zbawienia człowieka – twierdzi św. Tomasz z Akwinu: Znajomość tego, w co należy wierzyć. Znajomość tego, czego należy pragnąć. Znajomość tego, co należy czynić.” Gdy czytamy Pismo Święte, gdy słuchamy Jezusa, to zawsze dowiadujemy się czegoś ważnego na temat właśnie tego, w co należy wierzyć, czego należy pragnąć i co należy czynić. Od takiej wiedzy zależy bardzo wiele: aż zbawienie; realne przejście od stanu radykalnego zagrożenia i możliwej zguby – do stanu ocalenia, do zachowania siebie w dobro-bycie i szczęściu.
Dzisiaj mamy takie czasy, w których wmawia się nam, że wszystko zależy od samego człowieka, od jego możliwości, od rozwoju nauki i techniki. Ludzie kuszeni są iluzją radykalnej samowystarczalności. Wróg ludzkiej natury (tak określa szatana św. Ignacy Loyola) – przy współpracy nowożytnych i najświeższej daty „mistrzów podejrzliwości” – wpędza wielkie rzesze ludzi w tzw. „kompleks Boga” (Richter). Ludzie nabawiający się tego kompleksu uważają, że zależą tylko od siebie, że wzięli się z ewolucyjnego przypadku i że sami potrafią sobie wszystko zapewnić; że dla zapewnienia sobie pomyślności wystarczy im siła rozumu, sprawcza moc nauki i techniki[1].
Oczywiście, nie ma niczego złego w ludzkiej aktywności i rozwijaniu talentów. Ich Dawca wręcz nakazuje rozwijać je, pomnażać, wykorzystywać dla dobra własnego i innych osób. Bóg jest jednak najdalszy od skazywania człowieka wyłącznie na siebie samego i na możliwości tkwiące w materii. Bóg nie zostawia nas też samych wobec tajemnicy istnienia i wobec zła oraz cierpienia. – Nie można czytać Biblię i twierdzić, że jest inaczej. Kto czyta cztery Ewangelie, nie może twierdzić, że człowiek jest radykalnie sam. Że jakimś dziwnym zrządzeniem ślepego losu skazany jest tylko na siebie samego, na swój heroiczny całożyciowy wysiłek, który i tak kończy się ostateczną klęskę (najpóźniej w śmierci).
Bóg przychodzi z pomocą
Cała Historia Zbawienia, utrwalona w Piśmie Świętym, świadczy o tym, że to sam Bóg przychodzi ludziom z pomocą. Bóg uprzedza nas swoją zbawczą inicjatywą. Bóg szuka człowieka i niestrudzenie zaprasza do Przymierza, do przyjaźni, do zawierzenia Mu i do całkowitego polegania na Nim.
Także usłyszane dzisiaj (w sobotę po 32 niedzieli zwykłej) słowa Jezusa gorąco zachęcają nas do pozostawania w stałym kontakcie z Bogiem – Stwórcą i Ojcem. Jezus całym swoim życiem i nauczaniem przekonuje nas o tym, że jesteśmy drodzy i cenni w oczach Boga Ojca. To daje nam śmiały przystęp do Boga. Naszą ewentualną nieśmiałość winna przezwyciężać wielka miłość Boga do nas. A gdy wielka miłość Boga do nas mówi nam jeszcze niewiele, to może trzeba zauważyć, że Pan Jezus przedstawia nasz stały kontakt z Bogiem Ojcem nie tylko jako wspaniałą możliwość, ale także jako naszą powinność: Jezus powiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać. – Jeśli więc brakuje nam czasem dziecięcego zaufania do Boga Ojca i nie zwracamy się do Niego w sposób spontaniczny, jak zwraca się maleńkie dziecko do mamy i taty, to niech nas (na początek) mobilizuje i ośmiela świadomość powinności, świadomość swoistego obowiązku, by się modlić, by często, a nawet nieustannie, zwracać się do Boga Ojca.
Pokorna perswazja
Panu Jezusowi było zapewne nieraz bardzo przykro, gdy musiał bronić dobrego imienia Boga Ojca, napotykając na chorobliwą podejrzliwość ludzkich serc. Niestety, pokłady niedowierzania i nieufności są fatalnym „spadkiem” po grzechu pierwszych rodziców, Adama i Ewy. W wielu miejscach Ewangelii, a także w rozważanej perykopie widać, jak Jezus zniża się do poziomu mizernych obrazów Boga w naszych umysłach i sercach. Jezus opowiada przypowieść, w której bohaterami są samotna wdowa (czymś poważnie zagrożona) i niesprawiedliwy sędzia, któremu wydaje się, że ma prawo nie liczyć ani z Bogiem, ani z ludźmi. W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie.
– Jezus zdaje się mówić: Patrzcie, ten bezbożny i nieludzki sędzia bierze w obronę biedną wdowę. Ten niesprawiedliwy sędzia, którego śmiało można by nazwać „bezczelnym typem”, przecież jednak zdobywa się na dobry uczynek. Wykonuje go z bardzo niskiej pobudki; ma dość naprzykrzania się kobiety, a ponadto, według niektórych tłumaczeń, boi się on, że ta zdesperowana niewiasta może pewnego dnia przyjść i dać mu w twarz, widząc jego nieczułość.
– To na tym tle, w kontraście do niesprawiedliwego sędziego (który tak żałośnie acz skutecznie pomaga) Jezus objawia, jaki jest Jego Ojciec, jaki jest nasz Ojciec w niebie! I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.
Jezus wypowiedział te ostatnie zdania zapewne z bólem serca. Musiało Go boleć (niejeden raz), że oczywistej Dobroci Ojca musi dowodzić i o niej przekonywać! I to przez taką przypowieść! Czyli poprzez odwołanie się do tego faktu, że nawet taki fatalny sędzia zdolny jest wspomóc bliźniego w potrzebie, a co dopiero… Bóg, Ojciec, Stwórca całej Rzeczywistości! Ktoś, kto stwarzając, tka wszystko z Miłości.
Wierzmy, ufajmy i wołajmy do Boga
Nikomu nie brakuje w życiu wielkich i małych przeciwności, wielkich i małych przeciwników; aż po tego największego, o którym św. Piotr mówi: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć” (1 Pt 5, 8). Na pewno nie brakuje nam radykalnych zagrożeń i dojmujących strapień oraz pogrążania się w różnych negatywnych stanach i uczuciach.
– Nie potrzeba zatem, jak sądzę, przekonywać, że wszystkim nam przydałby się wielki Obrońca, niezawodny Przyjaciel, wierny Sprzymierzeniec, potężny Zbawiciel. Jezus mówi, że jest Ktoś taki! Jest nim On Sam. Jest nim Bóg Ojciec. Pozostaje jednak otwarte pytanie, czy my Go znamy, czy mamy dość wiedzy o Jego wspaniałości, o Jego przymiotach. Pozostaje pytanie, czy my wierzymy w Niego i czy Mu ufamy.
Ostatnie zdanie perykopy jest przejmujące. Zdumiewa. Jezus jakby obawia się nadejścia takiej epoki w ludzkich dziejach, w której zaniknie wiara w Boga, a jej miejsce zajmie bałwochwalcza wiara w człowieka: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
W naszym pokoleniu, można by się pocieszać, nie jest jeszcze tak źle. Ale można by też zasadnie trwożyć się tym, ilu to już utraciło wiarę w Boga. Ilu, ile narodów zostało już wyprowadzonych z Kościoła. Ile pola w duchowej walce oddano na powrót księciu ciemności, który posługuje się coraz potężniejszymi środkami i czyni to coraz bardziej bezkarnie, w majestacie sprzyjających praw i gwarancji. Ludzie zapędzani są przez demonicznych anty-pasterzy w ciemną otchłań istnienia bez sensu, a sądzą, że oto fantastycznie strzegą swej wolności, że z niej znakomicie korzystają; że wręcz stają się … bogami, które robią, co chcą i stanowią normy, jakie im się w danym momencie podobają.
Zwycięstwo i zaangażowanie
Sumując powyższe wątki Jezusowej wypowiedzi (tylko częściowo podjętej), powiedzmy: Jest do Kogo wołać ufnie o pomoc! Są wielkie powody, dla których warto i należy wołać, by nie ulec duchowej śmierci! To wołanie do Boga – inaczej modlitwa, modlitwa prośby, błagania – jest niezwykle ważnym elementem duchowej walki, o której wyraźnie mówi zarówno Księga Rodzaju jak i Księga Apokalipsy. Możemy się radować, że Zwycięstwo Boga zapowiedziane jest i w pierwszej i ostatniej Księdze Pisma Świętego. Ale trzeba zaangażować się w tę walkę. Po dobrej stronie. Trzeba to zrobić w pełnym blasku Prawdy. Świadomie i dobro-wolnie.
Powyższe rozważanie warto zakończyć przytoczeniem zachęty św. Jana Chryzostoma. Kieruje on ją do mnichów, ale każdy chrześcijanin może wziąć ją sobie do serca:
„Zaklinam was, bracia, nigdy nie odstępujcie od reguły modlitwy ani jej nie zaniedbujcie… Jedząc i pijąc, w domu lub podróży, czy w trakcie jakiejkolwiek czynności – mnich powinien stale wołać: Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną… Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, zstępujące w głębiny serca, pokona węża władającego pastwiskami serca, wybawi naszą duszę i przywiedzie ją do życia. Trwajcie więc stale przy imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, tak aby serce pochłonęło Pana, a Pan serce, i żeby te dwie siły się zjednoczyły. Nie dokona się tego jednak w kilka dni; wymaga to wielu lat i długiego czasu. Potrzebny jest bowiem wielki i długotrwały trud, aby wypędzić wroga i żeby mógł w nas zamieszkać Chrystus”.
Krzysztof Osuch SJ
Dzisiejsze Słowo i ta medytacja jest dla mnie kolejną cenną wskazówka jak żyć.
Uderzył mnie początek i koniec Ewangelii :
” JEZUS POWIEDZIAŁ SWOIM UCZNIOM,ŻE ZAWSZE POWINNI SIĘ MODLIĆ I NIE USTAWAĆ
CZY JEDNAK SYN CZŁOWIECZY ZNAJDZIE WIARĘ NA ZIEMI, GDY PRZYJDZIE?”
Postawa wdowy uczy mnie, nas JAK SIĘ MODLIĆ ?
Pytanie Jezusa odpowiada PO CO SIĘ MODLIĆ?
Wytrwała modlitwa , moja relacja z Bogiem karmi moją wiarę w Boga i Bogu.
Także otwiera ” zamknięte serce sędziego”, drugiego człowieka.
Amen -niech się tak staje.