„I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”
6 grudnia 2020, autor: Krzysztof Osuch SJ1. „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 4c. 6). Tak brzmi aklamacja przed ewangelią z II Niedzieli Adwentu. Tak, jest się czym radować, skoro „wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.
Dla Izajasza była to obietnica, na spełnienie której wiele pokoleń wierzących żydów czekało z wielką tęsknotą. Dla Jana Chrzciciela była to obietnica bliska spełnienia. On z natchnienia Ducha Świętego wiedział, że Zbawiciel “stoi we drzwiach”.
- My, dziś, wiemy jeszcze więcej. Kojarząc różne wypowiedzi (obietnice ze Starego Testamentu) Boga i zaistniałe już wydarzenia zbawcze, jesteśmy pewni tego, że Bóg jest zdecydowany zbawić nas, a nawet, że faktycznie już nas zbawił. Obecnie – i tak jest już od dwudziestu wieków – wystarczy w prostym akcie ufnej wiary przyjąć dar zbawienia.
Zbawienie to najcenniejszy dar – największe dobro, mające swój początek w czasie i pełnię w wieczności. Być zbawionym to stać się uczestnikiem Boskiego Życia; to zanurzyć się w miłości i szczęściu samego Boga.
Winniśmy zapewne znacznie częściej myśleć o naszym zbawieniu. Warto często aktem wiary i nadziei niejako dosięgać treści zbawienia w przyszłości, której na imię wieczność, Niebo, Królestwo Boże. Nasze ulotne i pełne trudu dni zostałyby dzięki temu „zabiegowi” opromienione wspaniałym blaskiem zbliżającego się szczęścia w Bogu. Wszyscy bardzo potrzebujemy powiewu wieczności. Bez niej – doczesność, wcześniej czy później to dobitnie stwierdzamy, na niewiele się zda (bo przemija, jest ulotna, krótkotrwała).
- Pomyślmy, jakim szczęściem dla kochających się osób bywa, gdy udzielają się sobie nawzajem. Gdy są dla siebie oparciem, gdy są pewne wzajemnej życzliwości. Gdy dają sobie siebie nawzajem na różnych poziomach międzyosobowego spotkania i zjednoczenia, komunii. Na gruncie znanych doświadczeń międzyludzkich pomyślmy, co to będzie, gdy Bóg da nam Siebie! Gdy my, osobiście, (od)damy Mu siebie! – Wtedy właśnie stanie się nasze Zbawienie. Poznamy Pełnię istnienia i szczęścia.
Poetycko i obrazowo opisuje to “zbawienie Boże” prorok Baruch: Oto Bóg powie do każdego i każdej z nas. „Złóż… szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Oblecz się płaszczem sprawiedliwości, pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego! … Bóg chce pokazać wspaniałość twoją wszystkiemu, co jest pod niebem” (Ba 5, 1-9).
Tak, wszyscy razem, każdy i każda z osobna, czekamy na dzień, w którym Pan powie: “Złóż… szatę smutku i utrapienia swego”.
Dziś możemy sobie przypominać i dobitnie stawiać przed oczy, zwłaszcza, gdy jest nam trudno i ciężko: Wiedz, że na pewno przyjdzie taki dzień, w którym Bóg powie ci: Złóż szatę smutku i utrapienia swego! Trzeba sobie to nie tylko przypominać, ale i powtarzać, a nawet wbijać w głowę, w serdeczną pamięć. Gdy coś złego i niszczącego nas wbija się w nas niczym klin, ro możemy i powinniśmy wybijać go klinem Słowa Bożego, które obiecuje nam szczęście. To nasz obowiązek i szansa: Wybijać (rzeczonym sposobem) klin smutku, który wbija się (nie sam przecież, ale jako przedłużenie katastrofy w raju) w sam środek naszego bytu i serca. Smutki i utrapienia naprawdę nie trwają wiecznie. Są czymś przejściowym. Owszem, mają swoje znaczenie, gdyż często są konkretnym, choć niełatwym w przeżywaniu i rozumieniu, językiem, poprzez który Bóg – Ojciec i Przyjaciel oraz Pasterz – komunikuje się z nami. Zazwyczaj wzywa nas, łagodnie lub dojmująco i boleśnie, do opamiętania (gdy głupio i bezmyślnie zapamiętujemy się w czynieniu zła, w lekceważeniu któregoś, czy wszystkich Jego przykazań)! On, także doświadczaniem smutku i strapienia wzywa nas, abyśmy całym sercem powrócili „tam”, skąd wyszliśmy (a raczej od Kogo!).
2. To powinno być jasne, że smutki i utrapienia nie spadają na nas z powodu nadmiaru naszego kontaktu z Bogiem czy zbytniej zażyłości ani z nadmiaru uwierzenia Mu; przeciwnie, popadamy w takie (fatalne i przygnębiające stany duszy, umysłu i serca) z braku żywej i intensywnej więzi z Nim – z braku (nieraz wręcz zerwania) przyjaźni z naszym Stwórcą i Dawcą wszelkiego dobra. Po prostu (na szczęście) nie da się bezkarnie (bez przykrych konsekwencji: uczuć, przeżyć) odstąpić od swego Boga Ojca. Lgnięcie i przywarcie do stworzeń (choćby najwspanialszych) nie zrekompensuje utraty Najwyższego Dobra. Przecież nawet na ludzkim poziomie wiemy i doświadczamy, że utraty ufnej i miłosnej relacji między małżonkami (i w innych relacjach rodzinnych, społecznych) nic nie potrafi nam zrekompensować. Żadna rzecz, żadna używka, żadne oszołomienie i chemiczny odlot. „Stworzyłeś nas, Boże, jako skierowanych ku Tobie, i niepokojone jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, o Panie” (Św. Augustyn).
Ile tylko można, już doświadczajmy odmienionego i nowego życia w codziennie podtrzymywanej i pielęgnowanej więzi z Bogiem. Nie da się tego uczynić bez spotkań i słuchania – przyjmowania tego, co Bóg nam zaofiarowuje. To jest w modlitwie i życiu wewnętrznym najpierwsze, najważniejsze. To też (choć nie tylko) składa się na modlitwę, która nie dzieje się bez zarezerwowanego i wielkodusznie traconego czasu. Jest to nasze być albo nie być (chrześcijaninem). Jeśli za wszelkie ziemskie dobra trzeba płacić czasem, to czyż inaczej może być z Dobrem Najwyższym (dopóki jesteśmy na ziemi). „Sprawy” kontaktu z Bogiem i przyjaźni, serdecznej wymiany – nie załatwia się w mgnieniu oka. Na wszystko inne, na tyle rzeczy, mamy czas. A dla Boga? – Przynajmniej Dzień Pański (Niedziela – z Mszą świętą i duchową refleksją) i „coś” (czasu) na serio na co dzień. Respektujemy tyle praw przyrody i tyle stanowionych praw (w gospodarce, życiu społecznym). I wcale źle na tym nie wychodzimy. Przeciwnie, życie przebiega w ładzie (jest ładne, uporządkowane); jest też właściwie lżejsze (niż życie w bezładzie, gdy np. jeździ się pod prąd lub krzywdzi bliźnich wbrew Boskiemu i ludzkiemu prawu).
Prostując i wyrównując drogę od Pana do nas i od nas do Niego, powiedzmy sobie, jakie to wielkie prawa życia duchowego (ważniejszego nie ma) znamy i uznajemy, szanujemy i przestrzegamy, bo wiemy, że konkretnie służą one naszemu dobro-bytowi, dobrostanowi?
3. Trwa pełen powagi i dramatyzmu czas zbliżania się Boga do nas i nas – do Boga!
Miejmy świadomość, że toczy się wielka batalia o nasze serca, o serce ludzkości, w której Bóg Ojciec niezmiennie widzi oblubienicę swojego Syna, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. To pewne, Bóg zaofiarowuje nam swą Przyjaźń i wieczną Komunię. Zaprasza usilnie, byśmy ufnie i chętnie odpowiedzieli na Jego propozycję – na wyznawaną Miłość! Chciejmy niezmiennie opowiadać się po Jego stronie, odwracając się z całych sił od kłamliwych ofert wyrafinowanego i bezwzględnego zwodziciela, szatana, demonów…
Byłoby dobrze na koniec zobaczyć, jak brzmią w naszych uszach (i sercach) słowa św. Piotra z drugiego czytania. Czy – czy w ogóle lub jak często i na ile poważnie – chodzimy w horyzoncie wielkich prawd (rzeczywistości) odsłanianych, zdanie po zdaniu, przez pierwszego zastępcę Pana Jezusa na ziemi, w Kościele?
„Niech dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – jak niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale on jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo z szumem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną odnalezione. Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyśpieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo, płonąc, pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość. Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby on was znalazł bez plamy i skazy – w pokoju” (2 P 3, 8-14).
– Jest się nad czym zastanowić! I co na nowo odkryć. I zobaczyć, jak prawdopodobnie wiele spraw (łącznie z… pandemią itd.) wygląda inaczej, gdy na poważnie wkomponowujemy w swój codzienny światopogląd Boże Objawienie!
Krzysztof Osuch SJ