KRYZYS WIARY? – słać poselstwo do Jezusa

16 grudnia 2018, autor: Krzysztof Osuch SJ

Dzisiejsza ewangelia (z III Niedzieli Adwentu) każe się nam domyślać, że Jan Chrzciciel doświadcza poważnego kryzysu wiary w Jezusa i dlatego śle do Niego poselstwo. Jan nie jest już pewny, co teraz (siedząc w więzieniu) winien sądzić o Jezusie i za kogo Go uważać. Wydawałoby się, że ten, który tak jednoznacznie wskazał na Jezusa jako na Baranka Bożego, który gładzi grzech świata (por. J 1, 29), nie powinien mieć żadnych wątpliwości. A jednak je ma! Dlaczego?

Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Jezus im odpowiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi. Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on (Mt 11,2-11).

Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: „Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? „W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7,18-23).
Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości. Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: Kto ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem. Zapytali go: Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie! Powiedzieli mu więc: Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie? Odpowiedział: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem? Jan im tak odpowiedział: Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu (J 1,6-8.19-28).

Janowe wątpliwości

 Powód Janowych wątpliwości jest bardzo osobisty i zarazem dramatycznie poważny. Ale idźmy po kolei. Oto Bóg powołał Jana do wielkiej misji torowania drogi Mesjaszowi. Jan długo przygotowywał się do tego zadania, przebywając na pustyni. W pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że przyjście Mesjasza jest już bardzo bliskie. I o tym głośno mówił. Jednocześnie przedstawiał Mesjasza jako tego, który działać będzie z mocą, dokona surowego sądu (por Mt 3, 12) i zaprowadzi Boży ład.

 Jan starał się jak najwierniej wypełnić zleconą mu przez Boga misję proroka. Nie bacząc na ryzyko, upominał m. in. Heroda, który za żonę wziął sobie żonę swego brata. To za odważne wzywanie do nawrócenia Jan zapłacił wysoką cenę. Najbardziej naraził się Herodowi. Najpierw został osadzony w więzieniu, a za niedługi czas jego głowy zażąda Herodiada. Mimo uwięzienia Jan miał jakiś czas pewną swobodę działania, kontaktowania się ze swymi uczniami. W każdym razie znalazł sposób, by wysłać do Jezusa dwóch swoich uczniów z bardzo ważnym pytaniem. Brzmiało ono tak:

Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?.

 Był taki czas, gdy Jan oczekiwał na pojawienie się Mesjasza, a kiedy z natchnienia Ducha rozpoznał i wskazał, wtedy spodziewał się, że będzie się On zachowywał dokładnie tak, jak Jan przepowiadał. Inaczej mówiąc, Jan Chrzciciel miał wobec Jezusa określone oczekiwania. I tak zapewne spodziewał się, że prawdziwy Mesjasz na pewno weźmie go w obronę, gdyby spotkała go krzywda. Co mogło być większą krzywdą niż niesprawiedliwe uwięzienie, a potem skazanie na ścięcie? To bardzo ludzkie i zrozumiałe oczekiwanie na to, że Jezus – jako prawdziwy Mesjasz – wkroczy do „akcji” i uwolni go z więzienia. Ale nic takiego się nie wydarzało.

 Jan siedzi w więzieniu, a rozpoznany i „ujawniony” przez niego Mesjasz w najlepsze działa „po swojemu”. Pewne oczekiwania Jana zostały zawiedzione… To w takiej sytuacji Jan posłał do Jezusa swoich uczniów z zapytaniem pełnym niepokoju: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?

Jezus umacnia wiarę Jana

 Jezus przyjął i uważnie wysłuchał wysłanników Jana, ale na zadane pytanie nie odpowiedział wprost, to znaczy jednoznacznym potwierdzeniem albo zaprzeczeniem. Jezus i tym razem postępuje w sposób sobie właściwy, suwerenny i zaskakujący. Zamiast prostego tak albo nie – Jezus wskazuje na czynione przez siebie cuda-znaki i, w domyśle, każe je skojarzyć z prorockimi zapowiedziami (szczególniej Izajasza). Ewangelista znamiennie odnotowuje:

tym właśnie czasie [Jezus] wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem.

Jezus najwyraźniej uznał, że Jan odzyska wiarę w Niego i pokój serca, gdy usłyszy tę odpowiedź:

Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię.

 Można być pewnym, że Jan Chrzciciel dzięki Duchowi Świętemu właściwie odczytał znaczenie otrzymanej odpowiedzi. Zapewne skojarzył sobie Jezusowe czyny-znaki z treścią Izajaszowego proroctwa:

Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto – pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was. Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie (Iz 35, 4-6).

 Odpowiedź dana Janowi – to coś więcej niż chłodna informacja.

 W swojej odpowiedzi ukrył Jezus serdeczną prośbę i perswazję. Można by ją tak wyrazić:

«Janie, zaufaj Mi! Wszystko dzieje się zgodnie z wolą Ojca i w kolejności przez Niego określonej. Bądź spokojny. Twoje świadectwo o Mnie było prawdziwe. Idź do końca wyznaczoną ci drogą świadka Bożego ładu i Prawa. Nie lękaj się oddać choćby i swoje życie za Mnie. Zrobiłeś to, co do ciebie należało. Teraz pozwól, bym Ja okazał się Mesjaszem i Zbawicielem w sposób, którego ty już (teraz do końca) nie pojmiesz».

 Jezus prosił i perswadował. A także wypowiedział wspaniałe błogosławieństwo: A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi. Inaczej mówiąc: Błogosławiony, kto się na mnie nie potknie. Jan Chrzciciel w ostatnim etapie swej służby Zbawicielowi zachwiał się, miał wątpliwości, ale nie został z nimi sam. Wyznał je Jezusowi.

 To prawda, poniekąd „potknął się na Jezusie”, ale nie upadł! Nie poszedł drogą zwątpienia o Jezusie i Jego sposobie zbawiania świata i ludzi. Jan odbudował swoją wiarę w Jezusa, zawierzył Mu i dlatego odszedł z tego świata jako największy prorok Starego Testamentu.

A co z naszą wiarą w Jezusa?

 Jezus jest Kimś wielkim i wyjątkowym. W Nim kryje się wszelkie dobro. W Nim wszyscy zyskujemy śmiały przystęp do samego Boga (por. Ef 3, 12) i wiecznego życia. Ale uwaga!, gdyż istnieje możliwość potknięcia się na Jezusie i upadnięcia.

 Dramatyczną „dwojakość” reagowania na Jezusa proroczo przepowiedział już starzec Symeon wtedy, gdy trzymał na rękach maleńkiego Jezusa:

Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2, 34).

– A zatem w zetknięciu z Jezusem można powstać, rozkwitnąć albo upaść i zmarnieć! Podobnie powie św. Piotr:

Wam zatem, którzy wierzycie, cześć! Dla tych zaś, co nie wierzą, właśnie ten kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się głowicą węgła – i kamieniem upadku, i skałą zgorszenia (1Pt 2, 7-8).

 Pora zapytać, jaki jest zasadniczy efekt naszych spotkań z Jezusem.

  • Czy dzięki Niemu „powstajemy”, piękniejemy i mamy poczucie, że to, co najlepsze, jest – w Chrystusie – dopiero przed nami?
  • Czy przeciwnie? Upadamy? Marniejemy? Ubywa nam motywów życia i nadziei?

 Zapytać siebie można i tak:

  • Co zwykle działo się z moja wiarą w Jezusa Chrystusa, gdy popadałem w życiowe tarapaty? A trudnych sytuacji nikt w tym życiu nie uniknie i nie ominie. Chrześcijanie nie są tu wyjątkiem. Przeciwnie, muszą się liczyć z większymi przeciwnościami. Niekoniecznie muszą to być od razu ostre prześladowania z powodu klarownych zasad moralnych i żywej wiary w Boga, choć i z tym zderzają się chrześcijanie w świecie na coraz większą skalę… Zaś na „pomniejsze” prześladowania natknie się nieuchronnie każdy żarliwy wyznawca Chrystusa i autentyczny głosiciel Jego Ewangelii. No i są jeszcze po prostu różne życiowe trudy, krzyże, lęki, zagrożenia… Każdy potrafi wyliczyć ich nie tak mało…

 To wszystko naszą wiarę w Jezusa Chrystusa wystawia na próbę. A wtedy mamy odczucia podobne do Janowych. I mamy ochotę zapytać Jezusa:

  • Kim Ty właściwie jesteś? Czy mogę na Ciebie liczyć? Czy na pewno chcesz mi pomóc?
  • Czy mnie ocalisz? Czy mogę tobie ufać na przepadłe?

 Tak, w trudnych sytuacjach nie powinniśmy zostawać sami. Często, a zwłaszcza w sytuacjach bardzo trudnych i po ludzku beznadziejnych, powinniśmy jak Jan słać poselstwo do Jezusa. Winniśmy zwracać się do Jezusa i prosić Go o „wyjaśnienia”, o światło, o umocnienie:

«Jezu, utwierdź mnie w przekonaniu i wierze w to, że Ty naprawdę jesteś moim Zbawicielem! I spraw, żeby doświadczane trudności, dźwigane krzyże nie zniszczyły mojego bezgranicznego zaufania do Ciebie!»

 Jezus zawsze znajdzie sposób, by upewnić nas w wierze i wewnętrznie uspokoić. On poprosi nas – podobnie jak Jana Chrzciciela:

«Ufaj Mi zawsze! Niech nic nie odbierze ci ufnej wiary w Moją moc zbawczą! Ja naprawdę mam moc ocalić ciebie, gdyż Ojciec wszystko poddał Mojej mocy zbawczej, ocalającej».

 Nasza sytuacja jest niepomiernie lepsza niż Janowa. My znamy już całą drogę Jezusa: od Wcielenia do Zmartwychwstania. Znamy też Jezusowy styl zbawiania człowieka. Wiemy dużo więcej o Jezusowej miłosiernej miłości, o Jego cierpliwości i delikatności. Także o czekaniu z sądem i sprawiedliwością do czasu żniw. Na razie trwa jeszcze czas miłosierdzia, wezwań do nawrócenia. Adwent i bliskie Święta Bożego Narodzenia dobitnie nam o tym przypominają. Zwłaszcza jeśli znajdujemy czas, by słuchać biblijnych czytań z codziennej Eucharystii.

 o. Krzysztof Osuch SJ

Podobne rozważanie w:

powiększ okładkę

 

Komentarze

komentarzy 11 do wpisu “KRYZYS WIARY? – słać poselstwo do Jezusa”
  1. Nie wątpić to nie wierzyć, bo niby w co wątpi ten co w nic nie wierzy ?

  2. Katarzyna pisze:

    „Jakoś” uderzyło mnie jedno zdanie:

    A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7,18-23).

    Znamy osiem błogosławieństw, a czy to jest kolejne? Czy Ojciec pisał może albo zna książkę która porusza temat błogosławieństw innych niż znane nam z Kazania na Górze?

  3. Agnieszka pisze:

    A kto nie ma wątpliwości

  4. A gdyby trzeba było lekko stymulować (w Adwencie – czasie temu sprzyjającym) proces „przepoczwarzania się” (poniżej pięknie zilustrowany (za św. Teresą z Avila), to podsuwam parę zdań dających do (głębszego) myślenia….

    „Wielu na świecie nie widzi czasu na duchowym zegarze. Wielu nie chce być odrywanych od swoich ziemskich przyjemności i zajęć. Nie mają czasu dla Boga, który ich stworzył, który zsyła na nich błogosławieństwa i daje im kolejny oddech życia. Nie widzą, że jest to Moja potężna ręka, która pozwala im czerpać radość z przyjemności, które czynią. Och człowiek, który nie ma dla Mnie czasu, świat stał się twoim bogiem i jemu służysz, ale i tak będziesz za Mną tęsknił w nadchodzących dniach! Będziesz za Mną płakał w twoim cierpieniu i pragnął Mnie znać, ale okoliczności sprawią, że będzie ci trudno poznać Mnie w tym czasie.
    Dlaczego gonicie za waszymi bogami z drewna i kamienia, które nie mogą ani was ocalić ani was ochronić przed tym, co nadchodzi? Dlaczego, czcicie to, co widzicie, co szybko zamienia się w pył i którego nie zabierzecie ze sobą?”

    ____________________________________________________________
    I bł. Karol de Foucauld:
    „Boże mój, daj mi łaskę, abym widział tylko Ciebie w stworzeniach, abym się nigdy na nich nie zatrzymywał ani nie zatapiał się w ich piękności materialnej czy duchowej, tak jakby ona była ich własnością, lecz tylko jak w odblasku Twoim.
    Spraw, abym się wzniósł ponad zasłonę… i abym tak pomijając wszelkie pozory, mógł oglądać Ciebie, Byt istotny, posiadający w całej pełni życie, a cząstkę jego wlewający w stworzenie, które mi się podoba…
    Zatrzymywać się na stworzeniach to niedelikatność i niewdzięczność, nadużycie zaufania, ponieważ Ty udzielasz im piękności, a mnie dajesz odczuwać ich urok tylko po to, abym Ciebie widział, abyś mnie mógł pociągnąć do siebie, pobudzić do wdzięczności za Twoją dobroć i do miłowania Twojej piękności. W ten sposób wzywasz mię, abym się wznosił aż do Twojego tronu i duszę moją złożył Ci w adoracji, w kontemplacji ekstatycznej, wdzięczności… Niechże więc moje obcowanie będzie jedynie w niebie, bo oglądanie ziemi pozwala mi tylko domyślać się Twojej piękności i Twojej czułości…
    Stworzenia, w których podziwiam odblask Twoich doskonałości i które oświecił mały Twój promień, o Słowo nieskończone, są poza mną, oddalone, oderwane ode mnie. Lecz Ty, Boże mój, dobroci, miłości nieskończona i istotna, jesteś we mnie, obejmujesz mię i całego napełniasz
    (Ch. de Foucauld).

  5. Jeśli ktoś („oczywiście”, po przeczytaniu …powyższego rozważania) rozgląda się za czymś dobrym dla życia duchowego, to polecam (w sensie doradzam):
    Człowiek (według) Teresy, ks. Tomasz Jaklewicz

  6. Zofia pisze:

    Jezus rzeczywiście „zawsze znajduje sposób, by upewnić nas w wierze i wewnętrznie uspokoić” – dzisiejsze rozważanie taką właśnie spełniło rolę dla mojego uwięzionego jakimś strachem ducha. Przeczytałam i niepokój zniknął.. Zadziwiające, że w Biblii mamy odpowiedź na każdą, najsubtelniejszą nawet sytuację naszej egzystencji, i jak nieocenioną rolę spełnia Kościół w przybliżaniu nam tej prawdy, poprzez różne literackie opracowania. Bardzo dziękuję za to rozważanie !

    W sytuacji moich uwięzień będę pamiętać o uwięzionym Janie Chrzcicielu i tak jak on, wyślę od razu poselstwo do Jezusa. Będę też pamiętać, że On „w najlepsze działa po Swojemu” i postaram się Mu w tym nie przeszkadzać.. Jezu, ufam Tobie !

  7. ZACHĘCAM do podpisania PETYCJI:
    Właśnie podpisałem/am petycję „UE znów za aborcją?? – podpisz petycję” na CitizenGO adresowaną do MSZ.

    Wydaje mi się, że to ważna sprawa i chciałbym/chciałabym, abyś też ją poparł/a. Tutaj jest link:

    http://citizengo.org/pl/aby-ue-znow-nie-forsowala-aborcji-podpisz-petycje?tc=ty&tcid=8891405

    Krzysztof

  8. Św. Tomasz z Akwinu o WIERZE:
    Pierwszą z rzeczy koniecznych dla chrześcijanina, bez której nie można być prawdziwym chrześcijaninem jest wiara. Niesie ona ze sobą cztery wartości:
    # Najpierw wiąże człowieka z Bogiem.
    # Po drugie, dzięki wierze rozpoczyna się w nas życie wieczne.
    # Po trzecie, wiara jest naszą przewodniczką na ziemi.
    # Po czwarte wreszcie, wiara pozwala nam zwyciężać pokusy.

    I jeszcze nieco dłuższa jego wypowiedź:
    Widzimy więc, jak zbawienna jest rola wiary. Ale powie ktoś: Jest rzeczą niemądrą wierzyć w to czego się nie widzi.
    Odpowiem tak: Nasz umysł jest niedoskonały. Gdyby człowiek mógł sam w pełni poznać wszystko, co podlega zmysłom i co nie podlega, byłoby oczywiście rzeczą głupią wierzyć w to, czego się nie widzi. Niestety nasze poznanie jest… niedoskonałe… Jeśli więc nasz umysł jest tak ograniczony, czy jest sensowną rzeczą poprzestać tylko na tym, co człowiek potrafi poznać własnymi siłami i nie dawać wiary Bogu?
    Można odpowiedzieć jeszcze inaczej. Załóżmy, że jakiś uczony wypowiedział się na temat związany z jego wiedzą. Usłyszał to jakiś prostak i powiedział: To nie jest tak, jak on mówi, bo ja tego nie rozumiem. Czy nie będziemy mieli racji, nazywając takiego człowieka głupcem?
    Po trzecie… Gdyby człowiek chciał wierzyć w tylko to, co sam pozna, życie na tym świecie byłoby nieznośne. Bo jak można żyć nie wierząc innym? Chociażby w to, że ten właśnie człowiek jest moim ojcem…
    Bóg daje dowody, że to czego uczy wiara, jest prawdziwe… Chrystus potwierdził (cudami) nauczanie Apostołów i świętych.
    Ale powiesz, że my teraz cudów nie oglądamy…
    … przecież teraz ogromna masa ludzi wierzy w Chrystusa. I to nieraz ludzi mądrych, szlachetnych, mających wielkie znaczenie. A stało się to na skutek działalności apostolskiej prostych i ubogich kaznodziejów. Jeśli to się stało w sposób cudowny, masz odpowiedź na pytanie. Jeśli nie – to nawrócenie się świata bez cudu, jest chyba jeszcze większym cudem…
    Wypływa stąd wniosek, że nie powinniśmy wątpić w sensowność wiary…
    Źródło: Wykład pacierza, oprac. Jacek Salij

  9. efer pisze:

    Kilka refleksji do wpisu.
    Temat : Janowe wątpliwości,….. i moje.

    Powód Janowych wątpliwości jest bardzo osobisty…. i moich też!
    Ale idźmy po kolei. Oto Bóg powołał Jana do wielkiej misji torowania drogi Mesjaszowi….

    Pójdę do samego początku Janowej misji. Wspomnę jego pierwsze spotkanie z Jezusem, gdy obaj byli pod sercem swych matek. Elżbieta krewna Maryi została wspomniana przez anioła w czasie zwiastowania (por Łk 1,36) i zapowiedzi poczęcia Jana (por. Łk 1,6.24). Maryja idzie tam, gdzie Bóg wytycza jej drogę. Jej krewna Elżbieta jest celem jej podróży i misji, a w niej poczęty Jan z jego własną misją:- być głosem przygotowującym drogę Panu. Bóg kieruje losami świata i ludzkości. Miejsce, osoba jest zamysłem woli Bożej. Maryja pojmuje to od pierwszej chwili po Zwiastowaniu. Jej Serce jest pełne światła Bożego. Ona Oblubienica Ducha Świętego, niesie namaszczenie Janowi już w łonie Elżbiety.
    To spotkanie owocuje pełnią radości w Duchu Świętym. Piękne słowa hymnu Magnificat:
    „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy…”
    Elżbieta rozpoznaje w Maryi matkę swego Pana przez reakcję Jana, który poruszył się w jej łonie.
    Maryja pozostała tam 3 miesiące.W takiej oto atmosferze rodzi się Jan.

    Jan bezbłędnie rozpoznaje Jezusa nad Jordanem: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata.” Daje świadectwo o Jezusie (J1,29- 34).
    Jezus w dzisiejszym słowie Ewangelii (Mt 21,25) pyta: „Skąd pochodził chrzest Janowy, z nieba, czy od ludzi?”

    Pytam samą siebie, czy ten prorok, jakim był Jan, największy zrodzony z niewiasty, tak o nim mówił Jezus,czy miał osobistą i tylko osobistą potrzebę wysyłania swych uczniów w poselstwie do Jezusa.
    Czy nie była to wątpliwość większej ilości osób w gronie Jana.To w końcu uczniowie Jana poszli pytać Jezusa i oni osobiście otrzymali odpowiedź. Jan otrzymał pośrednio potwierdzenie kończącej się jego misji i umocnienie, dla siebie i innych w słowach Jezusa: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11,6). Tym poselstwem, Jan kolejny raz wskazuje na Jezusa pozostając w więzieniu.
    Jest świadkiem prawdy o Jezusie do końca.
    Bóg sam rozwiewa wątpliwości i daje odpowiedź we właściwym czasie każdemu, kto stawia pytania.

    Z Bogiem !

  10. małgorzata pisze:

    To dzisiejsze słowo jest dla mnie pocieszające.Św. Jan ma wątpliwości.To dobrze, bo ja też mam. Czasem bardzo dużo wątpliwości dotyczących wiary i mam dużo pytań. Jan szuka odpowiedzi u Jezusa.Wie że tylko ON może mu jej udzielić.Ja też szukam wyjaśnień i zadaję pytania i też Jezus jest tym ,który mi odpowiada.Mówi do mnie słowami Pisma św. ,podczas wspólnotowej liturgii czy eucharystii, rekolekcji lub w ciszy na medytacji. Dobrze jest pytać,ale jeszcze lepiej jest słuchać,bo to co mówi Bóg daje nadzieję,przywraca wiarę i napełnia radością