O WIERZE, która zadziwia Jezusa
30 czerwca 2017, autor: Krzysztof Osuch SJOto w człowieku – w poganinie może być coś, co Pana Jezusa zadziwia i bardzo raduje. Warto się temu „czemuś” przyglądnąć nieco dokładniej. Po co? – Żeby i dziś móc wprawiać Jezusa w … zdziwienie, w podziw, gdy spojrzy On na nas! Na nas mających czasem poczucie, że z jakiegoś powodu bliżej nam do poganina.
„Gdy Jezus dokończył swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę. Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: «Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył, mówili, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę». Jezus przeto wybrał się z nimi.
A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: «Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: “Idź” – a idzie; drugiemu: “Chodź” – a przychodzi; a mojemu słudze: “Zrób to” – a robi». Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: «Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu». A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego (Łk 7, 1-10).
Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi. Rzekł mu Jezus: Przyjdę i uzdrowię go . Lecz setnik odpowiedział: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: Idź! – a idzie; drugiemu: Chodź tu! – a przychodzi; a słudze: Zrób to! – a robi. Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów . Do setnika zaś Jezus rzekł: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś. I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie. Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu. Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby (Mt 8,5-17).
W przeczytanej ewangelii od razu mocno uderzają dwie rzeczy. Najpierw ta, że Jezus wyżej ocenia poganina niż Izraelitów! I to przy zastosowaniu wymagającego kryterium, a jest nim wiara w moc Jezusa! Rzecz drugą wskażę w postaci retorycznego pytania: Czy nie intryguje nas i nie pobudza do myślenia to, że oto sam Bóg – w osobie Jezusa Chrystusa – zdumiewa się czymś w … człowieku? W stworzeniu, i to jeszcze nazwanym … poganinem!
Myślę, że jest niezwykle miłe móc „przyuważyć” Boga-Człowieka na zdziwieniu. To jakaś zda się absolutna rzadkość! Oto w człowieku, w poganinie, może być coś, co Pana Jezusa zadziwia i bardzo raduje. Warto się temu „czemuś” przyglądnąć nieco dokładniej. Ktoś zapyta, a i po co? – To jasne: żeby i dziś móc wprawiać Jezusa w … zdziwienie, w podziw, gdy spojrzy On na nas; na nas mających czasem poczucie, że z jakiegoś powodu bliżej nam do … poganina.
Kim jest setnik
Pomińmy wszystkie jego usytuowania urzędowe. Wypunktujmy to, że setnik jest człowiekiem dobrym. Ceni swego sługę. Darzy go miłością. W jego poważnej, wręcz śmiertelnej chorobie chce mu pomóc, jak tylko potrafi. Niestety, dobroć setnika dość szybko dotarła do granic swoich możliwości.
Ale prawdziwa dobroć tak łatwo się nie poddaje ani nie zamyka się w kręgu tylko swoich możliwości. Dobroć charakteryzuje się inwencją i odwagą. Dobroć setnika, szczerze zatroskana o sługę, poprowadziła go w stronę Jezusa. Znamy zaskakujący skutek (zapośredniczonego) spotkania. Setnik otrzymał od Jezusa nie tylko to, o co wprost poprosił – uzdrowienie sługi; otrzymał także niebywałą pochwałę. Dostał się na karty Ewangelii, dany – także nam dzisiaj – za wzór i przykład!
W dobroci rzymskiego urzędnika warto podkreślić także to, że ma w sobie rys powszechności. Zatroszczył się nie tylko o swego zasłużonego sługę. Starszyzna żydowska wystawiła mu przed Jezusem znakomite świadectwo: „Kocha nasz naród i sam zbudował nam synagogę”. Tak, dobroć tego człowieka, urzędnika panującego imperium, musiała budzić powszechny podziw w Kafarnaum. Ale to nie wszystko.
- Jezus zawsze i w każdej sytuacji patrzy znacznie głębiej. Widzi serce człowieka. A w tym przypadku, to, co ujrzał, wzbudziło w Nim zdumienie. Nad czym? Nad duchowym pięknem Rzymianina. Podziw w Jezusie wzbudziła wiara setnika! Wiara mocna i pokorna.
- – A więc to nawet nie dobroć setnika zrobiła tak wielkie wrażenie na Jezusie, lecz jego wiara. Owszem, Jezus na pewno przeniknął serce setnika i jego dobroć ujrzał w całej urodzie… Ale nie jego dobroć – zresztą i tak oczywistą – lecz jego wiarę wydobył, podkreślił, wywyższył i pochwalił.
Trochę o tej wierze
Z opisu św. Łukasza wnioskujemy, że wiara dla setnika była czymś prostym i oczywistym. To była, powiedziałbym, wiara jednocześnie dziecka, mędrca i człowieka, który umie wyciągać wnioski z faktów (zwłaszcza cudów), poświadczonych przez tych, którzy je widzieli. Powiedziane jest u św. Łukasza: „Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę”. – Co setnikowi opowiedziano o Jezusie, nie wiemy. Ktoś mu zapewne (i to może nie jeden) opowiedział o niezwykłej dobroci i mocy Jezusa. Opowiedział może o paru uzdrowieniach i jednej czy drugiej przypowieści, o Jego nauce…
Zauważmy i podziwiajmy – a nie będzie w tym żadnej przesady, skoro Jezus czyni to samo – jak rzeczowo i dziecięco prosto reaguje ten dobry człowiek na dobre wieści. Jak otwartym sercem słucha opowieści o Kimś Wyjątkowym. Musiał sobie tak pomyśleć, wchodząc w takie czy podobne rozumowanie: «Skoro jest ktoś, kto może pomóc w największej biedzie i chorobie, to trzeba Go poprosić. Trzeba z ufną wiarą w sercu spróbować. Niech i mnie, mojemu słudze, pomoże!»
– Jak widać, jego odruchem (umysłu i serca) na wieść o Jezusie nie było wątpienie i zamknięcie się w beznadziejnej rezygnacji, lecz otwarcie się na przyjazną Moc Jezusa Chrystusa.
– Może jest i tak (na zasadzie pewnej prawidłowości), że osobista dobroć sposobi setnika do tym łatwiejszego uwierzenia w dobroć Jezusa. Posłyszał dobrą wieść o Jezusie i (bodaj) z miejsca w nią uwierzył. Powtórzmy: uwierzył dziecięco i mądrze. Z szacunkiem i w duchu realizmu odniósł się do zbawczej mocy, dojrzanej w Jezusie…
I trochę o nas
Zestawmy z setnikiem nasze reakcje na już tyle razy przepowiadaną nam Dobrą Nowinę o Mocy i Miłości Jezusa Chrystusa! Jak ja reaguję na „posłyszenie o Jezusie”? Czy zwykłem odpowiadać na tę dobrą wieść – wiarą wielką czy małą? A może dystansowałem się i nadal to „nobliwe” zdystansowanie się hołubię? Może za bardziej naturalne uważam oddawanie się niedowierzaniu i „oświeconemu” sceptycyzmowi? Komu przez to chciałem się przypodobać? Bo na pewno nie Jezusowi!
- Jak w ostatnim czasie odnoszę się do Jezusa, gdy choruje moje ciało; gdy choruje moja dusza? Gdy serce moje zatrute jest złością, niechęcią, zazdrością czy inną namiętną siłą i dążeniem?
- Ile mi jeszcze brakuje do wiary setnika? Czego właściwie mi brakuje, by często, codziennie – i ilekroć zachodzi taka potrzeba – prosić: Przyjdź i uzdrów mnie, swego sługę!
- Może wybieram swoiste alibi, mówiąc czy myśląc sobie tak: Nie będę Panu Jezusowi zawracał głowy moimi sprawami. Czuję się niegodny, taki mały…
A On jest tak łagodnego Serca
Nade wszystko dobrze się przypatrzmy Jezusowi. Jak On chętnie „się fatyguje”. Bez wahania trudzi się i męczy dla człowieka w potrzebie. Chętnie przychodzi, by uzdrawiać serca swoich sług. W iluż mistycznych tekstach (oprócz samej Ewangelii) znajdujemy potwierdzenie Jezusowej wielkoduszności!
To może wydać się nam niesamowite i niebywałe (a stąd już krok do nieufności), ale tak jest naprawdę, że On ciągle nas widzi! Jest z nami i nasłuchuje mowy naszych serc. Nic Go nie dziwi, ani nie gorszy. Nic Go też w nas nie zniechęca. Żadna nasza sytuacja, choćby najtrudniejsza, nie przerasta Jego możliwości.
A jeśli się czemuś dziwi, to jedynie, widząc naszą …wiarę. Ona Go zadziwia i zachwyca, wzrusza Jego Serce. Zachwyca Go to, gdy w każdej sytuacji ufnie zwracamy się do Niego. I w trudnej, i wtedy, gdy jesteśmy szczęśliwi, a przychodzimy, by Mu o tym powiedzieć.
Popatrzmy, tyle spotkań z Jezusem zostało tak pięknie opisanych i skutecznie przekazanych nam poprzez wieki w Ewangeliach. Po co właściwie? – Po to, żebyśmy doskonalili „sztukę wiary”, sztukę osobistego spotykania się z naszym Panem i Zbawicielem.
- Wiara w Jezusa Chrystusa – i Jezusowi – jest czymś dziecięco prostym i najmędrszym. Jest też „czystym” realizmem – trzymaniem się faktów, świadczących o tym, że Bóg kocha człowieka i że dla każdego z nas angażuje swoją Wszechmoc!
- Z drugiej jednak strony wiara – ta Abrahamowa i setnika, wiara pełna realizmu, mądrości i dziecięcej prostoty – jest taka … trudna. A może dokładniej tak: Jest zagrożona przez naszą (chorą) „dorosłość”, pełną pychy i … głupoty (por. Mk 7, 22). Także przez naszą umysłową i duchową ciasnotę, udającą wielką otwartość, rzekomo potwierdzaną naszymi olśniewającymi zdobyczami naukowo-technicznymi…
Wiara w rozwoju – przy Sercu Jezusa
Tak, nasza wiara, każdej osoby, ma swoją historię. Jedynie stopniowo jesteśmy „wyciągani” z zamknięcia w sobie i świecie. Duch Święty cierpliwie przeprowadza nas od własnych iluzji do Bożej wizji; od głupoty do mądrości; od pychy do postawy pokory, otwartej na Wszechmoc i Miłość Jezusa.
- Duch Jezusa Chrystusa różnorako wchodził w nasze życie i zapraszał do najważniejszej postawy serca: do wiary, która jest jak podanie ręki małego dziecka – Bogu Ojcu.
- Jakże bardzo wszystkim nam potrzeba, i to co dzień na nowo, tego najprostszego gestu: móc ufnie ująć ku nam wyciągniętą dłoń Boga Ojca. Dłoń mocną, przyjazną i tulącą do serca.
W 1675 roku Pan Jezus w kolejnej już wizji stanął przed św. Marią Małgorzatą Alacoque, wskazał na swoje Serce w płomieniach i powiedział do niej: „Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi”. Wiadomo, były to płomienie symbolizujące wielką miłość Jezusowego Serca. Jest nam wiadome i to, że my sami nie potrafimy sprawić, by nasze serca płonęły ogniem Boskiej miłości. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy uwierzyli, że taką Miłość może nam dać Jezus. On ma taką moc. Wystarczy prosić Go o dar miłości. Prosić, jak prosi dziecko. Prosić, jak mędrzec, który wie, gdzie bije niewyczerpalne źródło miłości. Prosić wreszcie, jak realista, który wie, czego mu najbardziej brakuje i kto może mu to dać.
Niedługo będziemy uroczyście czcić Najśw. Serce Pana Jezusa. Czci i kontemplacji tego Serca Kościół poświęca cały miesiąc czerwiec. Ta okoliczność dodatkowo motywuje nas, by wszystkie nasze prośby zawrzeć w tej jednej, najważniejszej: Panie Jezu, wierzę w Twoją Boską Moc i Miłość! Daj mi tylko miłość Twą i łaskę, a to mi wystarczy.
Częstochowa, 1 czerwca 2013 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Warto odnotować trzeźwe spostrzeżenia:
Kard. Duka: trzymam z prostym ludem, on jest siłą Kościoła
Przyjmując migrantów musimy od nich wymagać respektowania naszego systemu wartości – uważa kard. Dominik Duka. W wywiadzie dla czeskiego tygodnika Echo po raz kolejny przedstawił swe sceptyczne stanowisko w sprawie przyjmowania migrantów. Zaznaczył, że czyni to, bo zależy mu na ocaleniu świata przed krwawym konfliktem. Przypomniał, że muzułmańscy migranci przybywają do Europy z krajów, w których nie ma demokracji, wolności religijnej, równouprawnienia mężczyzn i kobiet. Islam nie zna też wzajemnej autonomii sfery religijnej i obywatelskiej. []
Prymas Czech powołał się na doświadczenia i opinię kard. Bernardina Gantina, wieloletniego dziekana Kolegium Kardynalskiego. Twierdził on, że muzułmanie nie stwarzają problemów, dopóki jest ich w społeczeństwie mniej niż 5 proc. Kiedy jest ich 15 proc. domagają się kluczowych stanowisk, a kiedy dosięgną 25 proc. zabiegają o przejęcie władzy i wprowadzenie prawa szariatu.
Kard. Duka uważa, że dziś w zachodnich społeczeństwach panuje strach. Wskazał też na nienormalność aktualnej sytuacji, o czym świadczą coraz ostrzejsze kontrole w miejscach publicznych, jak na przykład przed zamkiem królewskim w Pradze czy na lotniskach. Jeśli będzie się to dalej rozwijać w takim tempie, to za dziesięć lat życie tutaj stanie się okropnością – dodaje kard. Duka.
Uważa on, że jego poglądy na temat migracji i islamu podziela w Czechach 90 proc. katolików. Zdaniem kard. Duki tym opiniom i odczuciom zwykłych ludzi należy się większy szacunek. „Ja trzymam z tym prostym ludem, który zawsze musi płacić za błędy i porażki elit” – powiedział praski arcybiskup. Przypomniał, że to właśnie ci ludzie byli siłą Kościoła w czasie komunizmu. W tym kontekście zacytował też słowa kard. Wyszyńskiego, że o losach komunizmu zadecydują sami robotnicy.