Gdzie cię zastanę, tam cię osądzę – Miłujcie się!
29 marca 2017, autor: Krzysztof Osuch SJNazajutrz po otrzymaniu wiadomości Klara uczestniczyła we Mszy św., ofiarowała za Anitę Komunię św. i gorąco się modliła. Późnym wieczorem, gdy rozmyślała jeszcze o tej śmierci i modliła się za duszę swej koleżanki, w pewnym momencie zobaczyła Anitę w przerażającym stanie. Koleżanka mówiła do niej:
„Klaro! Nie módl się za mnie! Jestem potępiona. Przychodzę nie z własnej woli, ale tylko dlatego, że zostałam zmuszona przez Boga; nie myśl sobie, że czynię to z przyjaźni do ciebie. My nie kochamy już tutaj nikogo. W rzeczywistości chciałabym, abyś i ty została strącona w to miejsce wiecznego nieszczęścia, gdzie ja jestem.
Ach… Obym w ogóle nigdy się nie narodziła! Tak, nienawidzę Boga z całym zapałem dobrowolnie powziętego postanowienia bycia oddzieloną od Niego, postanowienia, które podjęłam w chwili śmierci i którego nie chcę nigdy odwołać. Rozumiesz teraz, dlaczego piekło jest wieczne? Jest tak dlatego, że mój upór i moja nienawiść do Boga nie ustaną nigdy! Zmuszona jestem dodać, że Bóg jest miłosierny nawet dla nas. Dając nam przedwczesną śmierć, uniemożliwił nam popełnienie tego całego zła, do którego bylibyśmy zdolni. Powiększyłoby to nasze winy i karę. Wszyscy ci, którzy płoną w piekle, nie modlili się wcale lub modlili się tylko o zaspokojenie swoich żądz.
Modlitwa jest pierwszym krokiem w kierunku Boga. Szczególnie modlitwa do Tej, która jest Matką Chrystusa i której Imienia nie wymawiamy tutaj nigdy!!! Pobożność wydziera demonowi niezliczoną ilość dusz, których grzechy nieniknienie strąciłyby je w jego ręce. Kiedy to do ciebie mówię, spalam się ze złości, bo chociaż nie chcę, to jednak jestem zmuszona o tych rzeczach mówić. Modlitwa jest rzeczą najłatwiejszą, jaką człowiek może uczynić na ziemi. I właśnie dlatego z tą rzeczą Bóg związał zbawienie każdego. Nigdy nie uwierzyłabym w działanie demona. Lecz teraz zaświadczam, że ma on bardzo wielki wpływ na osoby, które znajdują się w takiej sytuacji, w jakiej ja kiedyś się znajdowałam. Jeśli ilość ludzi opętanych w widoczny sposób jest niewielka, to ludzi wewnętrznie zniewolonych przez szatana jest bardzo wielu.
Ja sama nienawidzę demona, lecz mimo wszystko podoba mi się dlatego, że usiłuje was zniszczyć. Nienawidzę go i jego pomocników – duchów upadłych razem z nim na początku czasów. Krążą oni po całej ziemi jak chmara much, lecz wy w to nie wierzycie… To nie do nas, potępionych, należy uwodzenie was. Zarezerwowane jest to duchom upadłym. Prawdę mówiąc, zwiększa się ich męka każdorazowo, gdy przyciągają ze sobą na to miejsce kolejną duszę. Lecz czegóż nie uczyni nienawiść! W czasie ziemskiego życia stopniowo, powoli tworzyłam sobie własnego boga. Chętnie wierzy się w to, co się podoba. Przez całe lata czułam się usatysfakcjonowana moją »religią«. W ten sposób mogłam cieszyć się życiem. Jedna jedyna rzecz mogłaby przełamać mój upór: długie i dotkliwe cierpienie! Lecz ono nie przyszło. Rozumiesz teraz, co oznaczają słowa: »Bóg karze tych, których miłuje«?
Moje odstępstwo od Boga polegało na rzeczy następującej: uczyniłam sobie ze swojego mężczyzny bożka. Taka rzecz może zdarzyć się w pełni tylko wtedy, gdy miłość polega jedynie na cielesnych doznaniach. Ta egoistyczna miłość oczarowuje, wtrąca w obsesję i zatruwa. Moje adorowanie osoby X stało się dla mnie życiową religią. Był to okres, kiedy w biurze wylewałam całą swoją żółć na księży i wszystko to, co w jakikolwiek sposób wiązało się z Kościołem. W ostatecznym rozrachunku zbuntowałam się przeciwko Bogu.
Ogień piekielny, zapewniam cię, nie polega na żarze sumienia. Jest to ogień! Dosłownie tak, jak zostało powiedziane: »Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny!«. Tak, dosłownie… Minął tydzień od momentu mojej śmierci – mówię według waszego sposobu liczenia – bo na podstawie mojej męki mogłabym dobrze powiedzieć, że płonę w piekle już od dziesięciu lat! Wypadek samochodowy… Rozdzierający ból przeszył mnie na wylot. Jednakże była to drobnostka w porównaniu z tym, czego doświadczam obecnie!
Potem straciłam zmysły… Nagle, w momencie swojej śmierci, wydobyłam się z mgły. Ujrzałam siebie samą, owitą oślepiającym światłem, jeszcze na tym samym miejscu, gdzie leżało moje martwe ciało. Było to jakby w teatrze, gdy nagle wszystkie światła zgasły i zasłona spadła z wielkim hukiem! Wówczas miała miejsce nieoczekiwana scena. W moim przypadku była ona oświecona nieznośnym światłem: scena z całego mojego życia! Moja dusza ukazała mi się jakby w zwierciadle: wszystkie wzgardzone łaski od czasów młodości aż do ostatniego »nie« wobec Boga. I ujrzałam siebie jako morderczynię, na oczach której, podczas procesu, wnoszą nieżywą ofiarę.
Moja skrucha? Nigdy! Poczucie wstydu? Niedostateczne. Oczywiście, niemożliwe było znoszenie dłużej kochającego wzroku Boga, którego definitywnie odrzuciłam. Nie zostało mi nic innego jak tylko ucieczka. Jak Kain oddalił się w ucieczce od zwłok Abla, tak samo i mojej duszy nie pozostało nic innego jak uciec od tego straszliwego widowiska. Taki był mój sąd szczegółowy. Niewidzialny Sędzia wypowiedział wyrok: »Precz ode Mnie!«. Wówczas moja dusza, jakby nasączona siarką, zapadła się jak cień w wieczyste męki…”
(z książki: Les Ames du Purgatoire dans la vie des saints).
- Po przeczytaniu tego wstrząsającego świadectwa warto sobie zdać sprawę z tego, że istotnie dotyczy ono prawdy naszej wiary: człowiekowi dana jest możliwość dobrowolnego skazania się na wieczne i nieopisane nieszczęście poprzez równie dobrowolne i świadome odepchnięcie wiecznego szczęścia, jakim jest Bóg. W momencie przejścia z tego świata do wieczności zapadnie ostateczna i nieodwracalna decyzja. Każdy osobiście będzie decydował na podstawie tego, kim jest, kim się stał w ciągu swego życia.
Już teraz nosimy w sobie zdolność opowiedzenia się za Miłością lub przeciw Niej. W chwili śmierci staniemy przed Bogiem nie z abstrakcyjną możliwością wyboru, lecz z konkretną zdolnością lub niezdolnością otwarcia się na wieczną Miłość. Święta Katarzyna z Genui (1447-1510) – prawdziwy apostoł miłości miłosiernej – mówi nam o tym następująco: „U kresu ziemskiego życia dusza zostaje na zawsze utrwalona w dobru lub złu, które obrała według słów: »Gdzie cię zastanę«, co oznacza: w godzinie śmierci, z wolą utwierdzoną w grzechu lub w skrusze, »tam cię osądzę«” (Traktat o czyśćcu, IV).
Spojrzenie na śmierć z powyższej perspektywy natychmiast uświadamia szkodliwość grzechu. W każdym grzechu zawiera się próba znalezienia własnego dobra i szczęścia na drodze biegnącej wbrew największemu przykazaniu – miłości Boga i bliźniego (wszystkie inne przykazania w nim się zawierają). Odkrywanie szczęśliwego świata poza Bogiem wydaje się fascynującą, niekończącą się przygodą, która nie przestaje podniecać i wprowadzać wciąż w coraz głębsze sekrety.
Pokusę rodzi oszukańcza atrakcyjność grzechu, która doskonale włada zrozumiałym dla nas językiem przemawiającym wprost do wyobraźni i uczuć. Kusiciel jest doskonałym ekspertem w sprawach psychologii człowieka, znając ją niedoścignienie lepiej od najlepszych fachowców w tej dziedzinie na ziemi. W posłusznym podążaniu za głosem pokusy zło objawia się nam jako pożądane dobro, obiecując natychmiastowe zaspokojenie. Budując swój własny, szczęśliwy świat, człowiek za wszelką cenę chce się czuć dobrze.
W momencie śmierci więzy tej egoistycznej miłości zakrzepną, staną się nierozerwalne, a cała tragedia tego faktu ujawni się w tym, że to one właśnie uniemożliwią otwarcie się na jedyną Miłość, która okaże się tak inna od tamtej miłości, tak wielka i gorąca, że stanie się nie do zniesienia. Pozostanie jedynie odrzucić Ją na wieczność…
Mądrość człowieka wyraża się w umiejętności spoglądania na życie z myślą o śmierci i wieczności. Kryje się tu prawdziwa metoda walki z grzechem i piekłem. W naszych czasach śmierć stała się „widowiskiem” tak samo powszednim, jak zbanalizowanym (niewątpliwa w tym „zasługa” mass mediów). Tylko szatanowi, w ostatecznym rozrachunku, zależeć może na perwersyjnym ogołoceniu śmierci z majestatu i niezwykłej doniosłości.
Postarajmy się zastanowić nad jego ukrytym zamiarem: zbanalizowanie śmierci nieuchronnie prowadzi do zbagatelizowania życia, a w szczególności – wszelkiego zła. Diabłu nade wszystko zależy na tym, aby człowiek pokochał swój grzech, oswoił się z nim, czuł się z nim jak najlepiej, uniewinniał go bez cienia niepokoju i skruchy. Dlatego zakłamuje śmierć. Ostateczny jego sukces polega na kompletnym sparaliżowaniu człowieka wobec Miłości, z jaką spotka się w momencie arcyważnym i niepowtarzalnym u progu wieczności. Od teraźniejszości mego życia zależy, co za tym progiem będzie na mnie czekać: niebo, czyściec – który jest bolesną drogą ku niebu, lub piekło.
Święta Katarzyna zwraca się do chrześcijan z gorzkim upomnieniem: „szukacie schronienia w nadziei nieskończonego miłosierdzia Bożego, które wychwalacie bez końca, nie widząc jednak, że to wasz opór wobec tej najwyższej Dobroci stanie się waszym oskarżeniem” (Traktat o czyśćcu, XV). Wyznawanie tego oporu Chrystusowi na spowiedzi to doskonały sposób kosztowania już dzisiaj Jego miłosierdzia i krok w kierunku nieba. Nienawidzenie własnego grzechu, nawet najmniejszego, powinno być naszym nieustannym ćwiczeniem serca w wolności, aby w momencie śmierci potrafiło niepodzielnie wyrwać się ku Umiłowanemu!
W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: „Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: »Kto (…) nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego« (1 J 3,14c-15).
Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi (por. Mt 25,31-46). Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem »piekło«” (KKK 1033).