Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię

27 marca 2017, autor: Krzysztof Osuch SJ

A może ktoś czeka właśnie na taki trop ku takim szczytom „dusz najmniejszych”… To rozważanie (cudze) dziś otrzymałem. Warto rozważyć!

Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię

7 marca 2016 r.

Witam Was, Dusze Najmniejsze!

Za każdym razem, kiedy przychodzimy, by spotkać się z Matką Najświętszą, Jej Serce doznaje szczególnej radości. Maryja cieszy się, bowiem każde serce będzie znowu napełnione miłością, każde będzie mogło przyjąć łaski, które Bóg przygotował dla nas. Dzisiaj będziemy mówić o wierze, o prostocie w wierze.

W pierwszym czytaniu (Iz 65, 17-21) Prorok mówi, iż Bóg stwarza wszystko nowe. Należy się radować, bo Bóg czyni nowym życie na ziemi – czyni nowym człowieka, jego wnętrze i w tym nowym zamieszkuje, radując się tym, czego dokonał; tym, co stało się w sercu człowieka. Raduje się człowiekiem, jego radością, raduje się nowym. Bóg wręcz pragnie, by człowiek radował się zapowiedzią, że Bóg czyni wszystko nowym – nową ziemię, nowego człowieka. W Psalmie (PS 30 (29), 2 i 4. 5-6. 11-12a i 13b (R.: 2a)) dziękujemy, wielbimy Boga za to, co czyni.

Jak się ma czytanie i Psalm do Ewangelii (J 4, 43-54), do wiary i prostoty? Otóż, do Jezusa przyszedł pewien urzędnik królewski. Jego syn był chory, umierał. Nie był to człowiek wierzący, ale kiedy umiera bliska osoba, syn, wtedy człowiek chwyta się wszystkiego, żeby ratować. Ten urzędnik usłyszał o Jezusie, że dokonuje cudów, uzdrawia, a nawet wskrzesza, dlatego do Niego przybył. Pragnął, aby Jezus poszedł z nim do domu i tam uzdrowił jego syna. To nie było w tej samej miejscowości, to było w Kafarnaum, a więc trzeba by wyruszyć w drogę. Jednak Jezus powiedział temu człowiekowi, aby wrócił do domu, bo jego syn żyje. I człowiek ten nie dyskutował z Jezusem, na siłę nie zapraszał, nie prosił jeszcze, ale zaufał słowom: „Idź, syn twój żyje”. Wracał do domu z ufnością i nadzieją, że syn został uzdrowiony. Jezus nie mówił wiele, a ten człowiek przyjął Słowo Jezusa, tak po prostu wrócił do domu. A gdy potem dowiedział się, że dokładnie w tym czasie, kiedy Jezus powiedział, że jego syn żyje, syn rzeczywiście powrócił do zdrowia, uwierzył on i jego cała rodzina.

Bóg mówi, że stwarza nową ziemię, nowego człowieka, że od nowa daje nowe życie. Mówi o radości, aby się już radować, i że On też chce się radować tym nowym życiem, nowym człowiekiem, nową ziemią. Czy potrafimy uwierzyć Słowu Jezusa, tak jak uczynił to urzędnik z dzisiejszego czytania? Czy potrafimy uwierzyć jednemu, dwóm słowom Jezusa i już dziękować Bogu, wielbiąc Go za to, czego dokonuje, mimo, że tak jak ten urzędnik, nie widzimy jeszcze spełnienia swojej prośby, nie widzimy jeszcze zapowiedzi, którą daje Bóg? A w czytaniu jest mowa, żeby już się weselić. W czytaniu mowa jest o tym, że Bóg może uczynić wszystko – w jednym momencie może dokonać całkowitej zmiany. A więc już można się weselić, już można dziękować Bogu, już można wielbić Go za to, że wypowiedział swoje Słowo nad nami. Nie widząc jeszcze spełnienia się tego Słowa można już Boga wielbić za nie, bo przecież Bóg nie wypowiada słów na wiatr.

Czy nasza wiara jest właśnie taką, że polegamy na Słowu Boga, że ufnie idziemy za tym Słowem dziękując i wielbiąc? Czy potrafimy z ufnością podjąć Słowo Boga, wierząc, że ono się spełnia, nie widząc jeszcze efektu końcowego? A tego właśnie oczekuje od nas Bóg. Ufności i wiary. Wiara ma być wiarą prostą, a więc Bóg mówi, dusza przyjmuje. Idzie uspokojona w swoim życiu, dziękując Bogu za obietnice. Czy rzeczywiście potrafimy tak wierzyć, tak ufać w każdej sytuacji, szczególnie, gdy chodzi o sytuacje trudne, gdy jesteśmy zaskoczeni czymś, sytuacje, które są cierpieniem, smutkiem? Czy wtedy, gdy budzi się w nas niepokój, potrafimy uwierzyć Słowu, że oto Bóg czyni nowe, bo w Jego mocy jest wszystko? I czy nasze serce doznaje uspokojenia, czy potrafimy już wtedy dziękować Bogu za to, co dokonuje, za to, co będzie? Patrząc na urzędnika królewskiego dobrze by było postępować podobnie – uwierzyć jednemu Słowu Boga, nie prosić i nie błagać, jak gdyby nie zmuszać Boga różnymi modlitwami, podejmowanymi jakimiś ofiarami, wyrzeczeniami, nie zmuszać Boga do tego, czego pragniemy. Czy potrafimy, tak jak ten urzędnik, przyjść, poprosić i z ufnością odejść do swoich obowiązków, dziękując Bogu za Jego opiekę i za to, co czyni? Zazwyczaj duszom trudno jest tak zaufać. Zazwyczaj jest tak, że w różnych trudnych sytuacjach, dusze są tak zajęte swoimi sprawami, problemami i cierpieniami, że nie potrafią słuchać Boga i nie potrafią w prostocie przyjmować Jego Słowa. Wydaje się duszom, że muszą Bogu nieustannie przypominać o swojej sprawie. Wydaje im się, że jak będą dużo mówić, dużo prosić, jeszcze podejmą jakieś wyrzeczenia, ofiary, to na pewno wtedy Bóg spełni ich oczekiwania. A Bóg pragnie wiary prostej. Bóg wypowiada Słowo, a człowiek ufnie przyjmuje i ze spokojnym sercem odchodzi do swoich zwykłych czynności, dziękuje Bogu i wielbi Go za Jego opiekę. Nie powraca z niepokojem ciągle do tej jednej sprawy, nie woła znowu do Boga i nie prosi, nie błaga na kolanach, tylko ufa, bo Bóg już czyni wszystko nowe.

Podczas tego Wielkiego Postu, Bóg czyni wszystko nowe. Zaprosił nas do ciągłego trwania przy Jezusie i powiedział, że to trwanie jest nagrodzone rozlicznymi łaskami. Poprosił też, byśmy nie zapominali w Roku Miłosierdzia o zanurzaniu w Bożym Miłosierdziu wszystkich dusz. Można by zrobić mały rachunek sumienia, na ile za tymi słowami poszedłem, to znaczy, czy każdego dnia, o każdej porze powracam w swoim sercu do Jezusa cierpiącego? Czy nie zniechęcam się? Czy rzeczywiście mniej więcej kojarząc godzinę trwam przy Jezusie, który w tym czasie jest biczowany, czy nakładaną ma koronę z cierni, bierze Krzyż, idzie na Golgotę, jest przybijany do Krzyża, wisi na Krzyżu, umiera, składany jest do Grobu? Czy rzeczywiście każdego dnia, od rana do wieczora staram się trwać z Jezusem ciągle od nowa, ciągle z nowym wysiłkiem, pomimo czasem zmęczenia, czasem zniechęcenia, nieustannie powracam do Jezusa, klękam przy Nim i pragnę być razem z Nim? Czy to się dokonuje? Czy czynię to z prostotą, bez udawania, komplikowania, szukania pomocy w jakichś książkach, modlitewnikach? Czy rzeczywiście zaufałem Słowu Boga, że wystarczy wola, aby uczestniczyć w życiu Jezusa, wystarczy wyrażenie pragnienia: Teraz, Jezu, pragnę uklęknąć pod Twoim Krzyżem. Teraz, Jezu, proszę, aby Twoja Krew spływała z Krzyża do mojego serca. Pragnę być z Tobą, aż Ty umrzesz na Krzyżu, pragnę Ci towarzyszyć. Czy rzeczywiście nasze próby trwania z Jezusem są czynione w prostocie, z ufnością? Czy rzeczywiście staramy się, pomimo, że nie potrafimy tego czynić, że może wydawać się to trudne? Czy próbujemy, pomimo, że może czasem czujemy się zniechęceni lub też wydaje się nam, że to ciągle to samo, od nowa? A Jezus obiecuje: ta dusza, która rzeczywiście stara się trwać przy Nim, doznaje wielkich łask. Bliskość Jezusa i duszy coraz bardziej się zacieśnia. Dusza rzeczywiście zaczyna żyć w niezwykłej bliskości Boga. Relacje z Bogiem stają się uproszczone, ale i oczywiste, realne. Dusza nawet nie musi za bardzo zagłębiać się w siebie. Gdy w prostocie klęka przed Bogiem, po prostu klęka przed Bogiem, rzeczywistość duchowa staje przed nią otworem, bo Bóg czyni wszystko nowe. Czyni duszę nową i w duszy czyni wszystko nowe. Stwarza nową relację: dusza – Bóg. Wprowadza duszę w swoją rzeczywistość i to jest dla duszy czymś nieznanym, nowym, czymś pięknym, bo tak Bóg obiecuje. A ten, kto wierzy, z ufnością przyjmuje Słowo Boga, jest pocieszony, odnowiony, doświadcza miłości.

Spróbujmy z Psalmistą wyrażać ufność, że Bóg opiekuje się i pamięta o wszystkim. Nie pozwala takiej duszy, aby się trwożyła. Spróbujmy, słuchając czytania, uwielbić Boga za to, że On już wszystko czyni nowe. A skoro w tym Roku Łaski wylewa swoje Miłosierdzie nieustannie na całą ziemię, to my powinniśmy już wielbić Go i dziękować Mu za to, czego dokonuje; dziękować Mu za to, że odradza się ziemia, że odnawiają się dusze, że wszystko Bóg czyni nowe. Niezmiernie ważne jest, żeby dusza z ufnością przyjmowała Słowo Boga, z prostotą, bez kombinacji i by w odpowiedzi wyrażała ufność, dziękując za dokonujące się Słowo, stające się ciałem w jej życiu, a wtedy prawdziwie dusza doświadczy tego na sobie i wokół siebie. Jeśli pragniemy życia w zjednoczeniu z Bogiem, trzeba uwierzyć Jego Słowu i podjąć to Słowo, pójść za nim, dziękować za nie i uwielbić Boga, a ono dokonywać będzie wielkich rzeczy w naszym życiu – zostaniemy zjednoczeni z Bogiem, poznamy Jego miłość, Jego życie w nas będzie, staniemy się uczestnikami Dzieła Zbawienia.

Połóżmy swoje serca na Ołtarzu i poprośmy o taką prostą wiarę, o ufność; o to, byśmy poszli za Słowem, bez żadnego kombinowania, bez żadnego dopytywania się, proszenia i błagania. Prośmy, aby Duch Święty prowadził nasze serca prosto do Boga.

 

Modlitwa

Witaj, mój Jezu! Dziękuję Ci, że przychodzisz do mojego serca, choć ono nic nie znaczy, choć jest tak małym i tak grzesznym. Dziękuję Ci, Jezu, że i moje serce umiłowałeś, że dajesz i mojemu sercu różne obietnice. Pragnę, Jezu, z prostotą przyjmować Twoje Słowo, ufać Twemu Słowu, wierzyć i iść za nim, realizując je. Mój Panie, do tej pory wszystko komplikowałem, po swojemu tłumaczyłem Twoje Słowo i wydawało mi się, że muszę mocno doświadczać w sercu, aby wierzyć, aby być pewnym, że właśnie oto dokonuje się Twoje Słowo we mnie. Ale dałeś mi zrozumienie, że mam przyjmować w prostocie serca każde Twoje Słowo. Tak, jak ono wybrzmiewa, tak mam je przyjmować. Przyjmować, to znaczy czynić to, co mówisz do mnie; realizować to, co niesie ze sobą to Słowo. Dziękuję Ci, Jezu, bo pomogłeś mi zrozumieć i rozpocząć taki sposób przyjmowania Twego Słowa, tak zwyczajnie, bez komplikowania. Gdy zacząłem przyjmować tak prosto Twoje Słowo, otworzył się przede mną nowy świat – Twój świat, a w nim Ty. Naraz się okazało, że jesteś tak blisko, że jesteś we mnie, że moja dusza może obcować z Bogiem, tak zwyczajnie, po prostu.

Dziękuję Ci, Jezu, za to, co dokonujesz w mojej duszy. Czuję jak odradza się moja dusza, żyje w nowej rzeczywistości. Dziękuję Ci, Boże, za tę łaskę. Ja wiem, że to wszystko, co dzieje się w mojej duszy jest Twoim dziełem. Niczym się nie mogę chlubić, bo czuję i mocno doświadczam własnej niemocy, braku sił, własnej nędzy.

Dziękuję Ci, Boże! Ty nie zrażasz się widokiem duszy tak słabej, tak marnej, tak nędznej. Ale właśnie do takiego „nic” przemawiasz i takim „nic” się zajmujesz, takie „nic” prowadzisz. Dziękuję Ci, Jezu! Bądź uwielbiony!

***

Dziękuję Ci, Jezu za to, że pouczasz mnie nieustannie. A do mojego serca od niedawna dotarło takie pouczenie, aby zwracać się do Ciebie z prostotą, z ufnością, wierząc, że wysłuchujesz. Dziękuję Ci, Boże, bo gdy przyjąłem te Twoje słowa, rozpoczął się nowy etap w moim życiu. Moja dusza obcuje z Bogiem. Jesteś tak blisko, jesteś bliżej niż ktokolwiek inny. I chociaż doświadczam też trudu, gdy pragnę realizować Twoje słowa, gdy pragnę iść za Twoimi pouczeniami, to jednak, jeśli czynię to z prostotą i ufnością, za każdym razem czuję Twoją obecność. W duszy jest głębokie przekonanie w sens tego, co czynię.

Dziękuję Ci, Boże! Jesteś moim Nauczycielem. To Ty pouczasz moją duszę, jesteś Przewodnikiem, Ty ją prowadzisz. Ty, Panie, jesteś światłem moim. Moja dusza rozświetla się Tobą, Twoją obecnością. Ty, Boże, stajesz się mądrością moją, własnej nie posiadam, ale Ty objawiasz mi samego Siebie i poznaję Twoją miłość. Stajesz się, Boże, Źródłem mego życia, Źródłem wszystkiego, czego potrzebuję, aby prawdziwie żyć. Widzę, że niczego nie potrzebuję, tylko Ciebie. Wszystko inne jest zbędne. Teraz, Panie mój, skoro tak dużo mi dajesz, skoro obdarzasz tak wielkimi łaskami, skoro doświadczam takiego obdarowania, pragnę Cię jeszcze prosić o jedno, abym potrafił całym sercem żyć Tobą. Skoro dałeś mi zrozumienie, poznanie, że tylko Ty jesteś potrzebny mi do życia, pomóż mi, Boże, zrezygnować ze wszystkiego. Pomóż mi zostawić wszystko, nie przywiązywać się do niczego. Pomóż mi nic nie posiadać w swoim sercu. Pomóż mi patrzeć z obojętnością na wszystko, co mnie otacza, na wszystkie przedmioty. Pomóż mi, aby moje serce nie poruszało się, gdy widzę cokolwiek. Chcę, aby moje serce ożywało tylko w Twojej obecności, aby doznawało wzruszenia tylko przy Tobie, aby pragnęło tylko Ciebie, aby tylko za Tobą tęskniło. Nie chcę pragnąć niczego innego, nie chcę przywiązywać się do niczego innego. Panie mój, ja jestem tylko małą duszą i sam z siebie nic uczynić nie potrafię. Nie mam siły na nic, ale Ty jesteś wszystkim. Ty umiłowałeś moją duszę, Ty ją posiadłeś, Ty ją prowadzisz, ufam, że pomagasz mi nieustannie walczyć z moimi słabościami. Ufam też, że Ty będziesz sprawiał, że wszystko wokół zobojętnieje, przestanie być ważne. Ufam, że sprawisz, iż na pierwszym miejscu, na tronie mojego serca będziesz nieustannie Ty i że będę potrafił zawsze, w każdej okoliczności dokonywać właściwych wyborów – wszystko ze względu na Ciebie, z miłości do Ciebie, z miłości do dusz. Proszę Ciebie, Panie!

***

Jezu mój! Moja Miłości! Pragnę z Tobą nieustannie przebywać i ciągle zwracam moje serce ku Tobie. Szczególną cieszę się, gdy mogę uczestniczyć we Mszy św. O, Panie mój, wtedy radość moja jest wielka.

Dziękuję Ci, Jezu, że zniżasz się do mojej duszy, że rozmawiasz z nią, że przekonujesz o swojej miłości. Dziękuję Ci, że obcujesz z moją duszą. Pragnę jeszcze bardziej otworzyć się na Twoją miłość. Chcę jeszcze szerzej otworzyć moje serce na Twoją obecność. Chcę, Boże, Ciebie słuchać ciągle, nieustannie. Chcę ciągle badać sercem, jaka jest Twoja wola, czego ode mnie oczekujesz, co pragniesz, abym czynił, tak minuta po minucie, godzina po godzinie, bez względu na to, gdzie jestem i co robię. Pragnę wszystko czynić w zgodzie z Tobą i wszystko z miłości do Ciebie.

Dziękuję Ci, Boże, bo gdy zwracam się do Ciebie tak po prostu, tak zwyczajnie, czuję tak wielką miłość Twoją, czułość ogromną. Czuję, że patrzysz na mnie jak na dziecko i że radujesz się mną, choć nic jeszcze nie uczyniłem. Dziękuję Ci, Jezu!

Niewiele rozumiem z tego wszystkiego, co dzieje się wokół. Nic nie wiem o przyszłości, ale pragnę, Jezu, karmić się Twoją wolą z chwili na chwilę. Ty, Panie, jesteś samą Mądrością i samą Miłością. Tobie zaufałem. Nie muszę znać przyszłości, nie muszę niczego wiedzieć, chcę żyć jako maleńkie dziecko w Twoich objęciach, wierząc, że Ty myślisz o wszystkim, że mnie prowadzisz, opiekujesz się, że dajesz wszystko. Chcę Ciebie uwielbiać, chcę Ci dziękować za to, że uczyniłeś moje życie tak innym, nowym; za to, że Twoje Słowo tak przemienia wszystko. Chcę Ci dziękować, chcę radować się, chcę wielbić Ciebie i chcę wysławiać Twoje Imię tak, aby cała ziemia, wszystkie dusze mogły zobaczyć, doświadczyć ogromnej Twojej miłości, mogły przekonać się o Twoim miłosierdziu. Tak bardzo pragnąłbym, Panie, aby to, co jest doświadczeniem mojego serca, co tak raduje mnie i uszczęśliwia, aby stało się też doświadczeniem każdego serca. Wszyscy ludzie wtedy byliby szczęśliwi, radowaliby się razem z Tobą. Bądź uwielbiony, Boże, we wszystkim, co czynisz w sercu ludzkim.

***

Dziękuję Ci, Boże! Ty realizujesz każde swoje Słowo. Cokolwiek wypowiedziałeś do mnie, staje się. Wystarczy tylko, że ja ufnie przyjmę Twoje Słowo i pójdę za nim. Dziękuję Ci, Boże! Proszę, abyś uczył mnie prostoty, abyś czynił moją duszę pokorną. Proszę, abyś sprawiał, że moja dusza będzie otwierać się coraz bardziej na Twoją obecność. Chcę być wobec Ciebie jak dziecko. Chcę nieustannie dawać Ci moje ręce, abyś mnie prowadził. Chcę, Panie, poddawać się Twojej opiece, Twemu wychowaniu. Nie chcę, Boże, należeć do siebie. Chcę należeć do Ciebie, chcę być Twoją własnością. Oddaję Ci, więc samego siebie, wszystko, co moje – moje myśli, moje słowa, oddaję Ci moje pragnienia, mój czas, abyś nim dysponował. Moje siły Ci oddaję. Oddaję Ci umiejętności, którymi mnie obdarzyłeś, i zdolności, które we mnie złożyłeś. Oddaję Ci, Panie, różne moje obowiązki, oddaję Ci wszystko. Chcę, abyś tym dysponował według swojej woli, według Twoich zamierzeń wobec mnie. Pragnę, aby wszystko, co moje zostało włączone w Twoje Wielkie Dzieło Zbawcze. Chcę każdą chwilą, w każdej sekundzie, każdym oddechem służyć Tobie, służyć Dziełu. Nie chcę, aby cokolwiek zmarnowało się, najdrobniejsza myśl, aby była pożyteczną dla Dzieła. Nie chcę, aby jakiekolwiek słowo szło w próżnię, niech każde służy Twemu Dziełu. Cokolwiek będę czynić, gdziekolwiek pójdę, chcę, Panie, w każdym momencie służyć Tobie i Dziełu. Nieważne, jak to będziesz czynić, nieważne, czy ja będę to rozumiał, wiedział i czuł, bo to nie moja sprawa, Panie, to Twoje Dzieło. Ja pragnę stać się narzędziem w Twoich dłoniach – całkowitym narzędziem i tylko narzędziem. Nie chcę w żaden sposób o sobie stanowić, w żaden sposób nie chcę sobą rozporządzać, kierować sobą. Od tej pory nie posiadam własnych pragnień. Od tej pory nie ma mego „ja”, nie liczę się dla samego siebie. Panie mój, cokolwiek uczynisz ze mną, będę Ciebie wielbić, a wszystkie doświadczenia – smutne, czy radosne – będę ofiarowywać Tobie. Wszystkie przykrości z radością przyjmować będę jako służące Twemu Dziełu. Cokolwiek, Panie, postanowisz, przyjmę jako wyraz Twojej świętej woli, jako łaskę dla mnie, bo wszystko, co pochodzi od Ciebie jest łaską. Zatem wszystko, co czynisz ze mną jest łaską. Nie będę się obrażać, obruszać się, nie będę się oburzać, gdy ktokolwiek będzie mówił źle o mnie, gdy ktokolwiek będzie miał o mnie złe zdanie, źle będzie mnie oceniał, będzie się mylił. Nic, Panie, nie będę czynić w tym kierunku, aby wyjawić prawdę, wyjaśnić. Boże mój, przestaję istnieć dla siebie, przestaję też istnieć dla świata. Żyję tylko dla Ciebie, tylko ze względu na Ciebie. O, Panie, żaden inny powód nie istnieje, jest nieważny, tylko Ty, Twoja wola. Ona staje się świętą dla mnie, pragnieniem moim, dążeniem celem, wszystkim.

Panie mój, rozpaliłeś moje serce do tego, by realizowało Twoją wolę, by oddało się całkowicie Tobie. Ufam, że Ty będziesz realizował wszystko we mnie. Ufam, że Ty będziesz dawał mi siły, by trwać w tym postanowieniu, w tym przyrzeczeniu. Ufam, Boże, że jako Twoje maleńkie dziecię, najmniejsze, będę nieustannie w Twoich ramionach. Ufam, że Ty będziesz niósł mnie przez wszystkie dni – przez wszystkie burze, przez wszystkie dni pogodne, przez wszystkie wydarzenia, zawsze w Twoich ramionach, zawsze w Twoim Sercu. Zawsze! Proszę Ciebie, Jezu, abyś pobłogosławił mnie. Niech to błogosławieństwo będzie dla mnie znakiem Twoim, że to, co moje serce odczytało prawdziwe jest Twoją wolą. Pobłogosław mnie, Jezu.

 

Refleksja

Mówienie w czasie przeszłym, że Jezus dokonywał cudów jest błędem. Jezus dokonuje cudów. Jezus żyje i pragnie, by każda dusza poznawała Jego miłość. Pragnie bardzo bliskiej relacji z każdą duszą – osobistej relacji. Jeśli słyszymy w pouczeniach, że Jezus zaprasza pod Krzyż, na Golgotę, że On pragnie, by dusza przyjmowała łaski, które On zlewa teraz nieustannie, to się dokonuje. To się staje, tylko dusze mają taki sposób myślenia o Jezusie, jako Tym, który działał w przeszłości. A On teraz działa. Wystarczy spróbować zaufać słowom, które On wypowiada i pójść za nimi, aby Słowo Boga stawało się ciałem, aby rzeczywiście doświadczyć realności świata duchowego i prawdziwie rozpocząć nowe życie, radując się cudowną, niezwykłą bliskością Jezusa, Jego miłością, Jego czułością. Ze swej strony dusza ma uczynić krok – wyrazić wolę, pragnienie, zaufać.

Błogosławię was, dusze najmniejsze, na tej drodze ufności – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

 

Więcej tutaj: Maleńka Droga Miłości

Komentowanie wyłączone.