Codzienny RACHUNEK SUMIENIA

6 listopada 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

Podtytuł – trafnie oddający – o co chodzi w poniższej propozycji może brzmieć tak:

JAK JEZUS WSPIERA nas w codziennym rachunku sumienia!  

Zakończył się w naszym Centrum kolejny Kurs Duchowości Ignacjańskiej (KDI). Zadano mi temat o RACHUNKU SUMIENIA. Nie mogłem go zaprezentować (z powodu… „strun”); będzie dostarczony uczestnikom (była ich setka!) majlem. Chcę i tu podzielić się z moimi Czytelnikami, jak ufam, cenną POMOCĄ do odprawiania CODZIENNEGO rachunku sumienia… Proszę to zweryfikować w dłuższym czasie i ewentualnie zareagować… w komentarzach. A już w samym referacie / konferencji wyjaśni się „skąd” to moje wysokie mniemanie (nie o sobie, ale) o inspiracji obficie zaczerpniętej z dobrze tu znanego dzieła: ON i ja.

Sposób odprawiania rachunku sumienia ogólnego

 „Szaleństwem jest wciąż robić to samo i oczekiwać różnych rezultatów”[1]

Rachunek sumienia być może kojarzy się nam z mozolnym trudem rzemieślnika. Czy nie zasługuje on jednak, jako ważny element wielkiej sztuki pasterzowania sobie, na miano wznioślejsze? Właśnie duszpasterzowanie św. Grzegorz Wielki nazwał sztuką sztuk (ars artium). Codziennie praktykowany rachunek sumienia – dobrze rozumiany i z pasją przeżywany – z całą pewnością jawi się jako działanie pełne inwencji w odniesieniu do arcydzieła, jakim już jest każda ludzka osoba, a ma się nim stać jeszcze pełniej.

O sztuce, artystach i tworzeniu arcydzieła – i to w odniesieniu do każdego człowieka – mówi także św. Jan Paweł II w Liście do artystów.

„Boski Artysta, okazując ludzkiemu artyście łaskawą wyrozumiałość, użycza mu iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy”. […] „Nie wszyscy są powołani, aby być artystami w ścisłym sensie tego słowa. Jednak według Księgi Rodzaju, zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki” (1 i 2).

 „Sposób odprawiania rachunku sumienia ogólnego” opisał święty Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych (Ćd 43). Uczynił to bardzo zwięźle. Wielu po nim opatrywało jego formułę rachunku sumienia różnymi, dłuższymi i krótszymi, objaśnieniami. Jedni komentatorzy wiernie trzymali się litery i ducha (por. 2 Kor 3, 6), inni – pod wpływem dominującej wrażliwości duchowej – reinterpretowali ignacjański zamysł, a jeszcze inni proponowali różne adaptacje [2] rachunku sumienia.

Zdarzyło się i mnie napisać o ignacjańskim rachunku sumienia parę zwięzłych opracowań [3], a także (niezbyt obszerną) książkę[4]. Chciałbym obecnie uniknąć powtarzania się, dlatego proponuję nową inspirację, która pewno nieco zaskoczy, ale to nic, byle okazała się ożywcza dla nieraz kostniejących ram rachunku sumienia. Sięgnę tutaj, przykładowo, do kilku czy kilkunastu wypowiedzi JEZUSA spoza Pisma Świętego [5]. Sam widzę w nich olśniewającą i dostosowaną do naszych czasów Mowę Zbawiciela, niewymownie cenną i piękną [6] (kościelnie potwierdzoną). Kto bardziej niż On potrafi swym finezyjnym słowem skutecznie wyrwać duszę z apatii? On – swoim wyjątkowym słowem – może nam też pomóc odpowiednio podjąć i przeżyć każdy punkt rachunku sumienia. On – Boski Artysta – może sprawić, że rachunek sumienia wykracza (w naszym rozumieniu i wykonaniu) daleko poza mozół rzemieślnika, a staje się działaniem duszpasterza-artysty! Zatroskanego najpierw – na wzór św. Pawła [7] – o to arcydzieło, którym z woli i daru Stwórcy jest on sam, każdy i każda.

Zakładam, że ignacjański rachunek sumienia znamy nie tylko teoretycznie. Niejedno moglibyśmy powiedzieć o „blaskach i cieniach” – o trudnościach i radościach z osobiście praktykowanego rachunku sumienia. Jedna z dość często przeżywanych trudności polega na tym, że w dość krótkim czasie mamy nie tylko dojrzeć otrzymane od Boga dobrodziejstwa i za nie z serca podziękować, ale pójść jeszcze znacznie „dalej” w czterech kolejnych działaniach. Bo przecież ważna i znacząca jest także szczera prośba z punktu drugiego. Bardzo ważne i fascynujące jest również to, by coraz sprawniej rozeznawać i właściwie odpowiadać Duchom na nas oddziałującym… Nie do pominięcia – nigdy i pod żadnym pozorem, np. za sprawą jakiejś wreszcie… nowoczesnej i genialnej reinterpretacji – jest także dzielne tropienie największego zła, jakim są nasze codzienne grzechy, a zwłaszcza grzech-korzeń, który wydaje się nam już obumarły, a tymczasem potrafi się w najlepsze znów „zazielenić” i wypuścić liczne odrośle (to wszystko w punkcie 3.). Idąc dalej, koniecznie trzeba nam jeszcze, w kolejnym(4.) punkcie, zapłonąć ogniem możliwie żarliwej skruchy, by dać adekwatną odpowiedź (i odprawę) złości i brzydocie swych grzechów, a jednocześnie, i nade wszystko, otworzyć swe serce na przebaczającą i uzdrawiającą miłość Ojca miłosierdzia (por. 2 Kor 1, 3). Wiadomo, piąty punkt rachunku sumienia też jest po coś! – Tymczasem wszyscy wiemy co nieco o zniechęcaniu się i lenistwie, któremu łatwo jest ulec; i to najczęściej niepostrzeżenie.

– Porywających „blasków” i zniechęcających „cieni” jest pewno znacznie więcej niż te pokrótce zasygnalizowane. Jeśli „blaski” ignacjańskiego rachunku sumienia mają jaśnieć (z coraz większym natężeniem), a „cienie” mają być skutecznie rozpraszane, to bardzo przydałby się nam taki ktoś „pod ręką”, kto z wdziękiem i mocą przemawiałby do naszych umysłów i serc. I żeby nam się (znowu) chciało chcieć korzystać codziennie, regularnie, z metody rachunku sumienia. Nie zapominając przy tym, że chodzi o duszpasterzowanie sobie – a więc o sztukę sztuk, której owocem ma być „arcydzieło sztuki”: ja człowiek, pełen życia – będący coraz bardziej chwałą Boga (św. Ireneusz).

Przyznajmy (mając w pamięci także historię naszych porażek), że pięciopunktowy rachunek sumienia jest przedsięwzięciem wymagającym i w pewnym sensie ponad nasze siły. Ośmielę się stwierdzić, że nikt nie sprosta jego wymaganiom (i obietnicom) w długim okresie, jeśli co dzień, czy wystarczająco często, nie odnawia (w jakiś skuteczny sposób) motywacji dla tak właśnie poprowadzonej refleksji i modlitwy. Powiem więcej, potrzebujemy odpowiednio mocnych impulsów, które literę pięciu punktów rachunku sumienia potrafią – dzień po dniu – napełnić duchem i uczynić je (każdy punkt) czymś żywym i naprawdę optymalizującym naszą osobową głębię i nasze relacje. Jednocześnie, co ważne, te impulsy, dynamizujące ku działaniu, nie mogą (a przynajmniej nie powinny) pochodzić (jedynie) z nas samych, a zwłaszcza z bałwochwalczego egocentryzmu czy tym bardziej demonicznej pychy, która kazałaby „piąć się” w górę, porównywać z innymi i delektować się górowaniem. Zdecydowanie nie wolno nam przystać na nieczyste (pomijające czy negujące miłość) źródło energii, zasilającej jakąkolwiek aktywność ducha! Te impulsy, pobudzające nas do pięciu działań w rachunku sumienia, jeśli mają pozostać ewangelicznie czyste i twórcze, to winny przychodzić do nas jako tchnienia Miłości. Ich głównym źródłem może być jedynie dobry Bóg, Który jest Miłością (por. 1 J 4, 8. 16).

Słowa Ojca, Jego Syna i Ducha Świętego – zawsze wypływają z Miłości i nam ją przekazują. Mówi się słusznie, że miłość ma niejedno imię [8]. Ona wszystko stwarza, przenika, ogarnia. I wykonuje różnoraką pracę w nas. Wciąż ta sama Miłość Boża na różny sposób jest w naszym świecie obecna. Bezustannie nam się udziela i wykonuje różną pracę dla naszego dobra. Tak też może i powinno być w każdym z pięciu punktów rachunku sumienia.

Pora przejść do zasadniczej części referatu. Pora oddać głos Jezusowej Miłości i otworzyć się na rzeczone impulsy – tchnienia tejże Miłości! „Pozwólmy ogarnąć się Miłości”. Pozwólmy jej być czynną i pomocną w całym naszym życiu, a teraz szczególniej w pięciu punktach ignacjańskiego rachunku sumienia. Tak naprawdę, to Ona – uprzedzająco, towarzysząc nam stale – codziennie współtworzy z nami – w nas i z nas – „arcydzieło sztuki”. 

  • PUNKT 1:  Dziękować Bogu Panu naszemu za o otrzymane dobrodziejstwa.

Zalecenie jest jasne. Wystarczy zacząć je osobiście wiernie praktykować. Ale oto możemy twórczo skonfrontować nasze doświadczenie z doświadczeniem kobiety (Francuzki, aktorki… artystki, osoby darem mistycznym obdarowanej), która próbuje rozważyć dobrodziejstwa Boże, a jednocześnie – za sprawą wyjątkowej relacji z Panem – słyszy w sobie rewelacyjne podpowiedzi (łac. locutiones).

„Rozważałam pełnię Jego dobrodziejstw w ostatnich latach mego życia. – „Dziękuj Mi przede wszystkim za moją miłość. Znasz najlepszy sposób dziękowania Mi? Uwierzyć w nią. Uwierzyć nie w całość, ale w każdy z tych drobiazgów, jakie moja czułość wysypuje przed tobą. Czasem dostrzegasz je. Ale o wiele częściej nie dostrzegasz ich… A jednak to jestem Ja. Bo Ja ciebie nigdy nie opuszczam[9].

Jakie to wspaniałe wsparcie i rozwinięcie intuicji św. Ignacego! Dziękować Bogu za dobrodziejstwa to za mało. Nie wolno się na nich zatrzymać. Trzeba je – te wszystkie drobiazgi – nazwać najwłaściwszym imieniem, a jest nim czuła miłość Pana, który nigdy nie opuszcza… (Moimi krótkimi dopowiedzeniami wcale nie wyczerpuję całej treści, to oczywiste).

Myślałam o wszystkich uprzejmościach, jakimi obsypano mnie w Nantes i o tym, co mnie czekało tutaj ze wspaniałą panoramą Loary wyzłoconą przez silny mróz. – Jakże dobry i piękny jesteś wszędzie, drogi mój Panie! Dla swojej niewdzięcznej oblubienicy, tak lekkomyślnej!

– „A zatem dlaczego tak trudno wierzyć ci w moją miłość. Ta natura, która cię zachwyca, to moja miłość… Ten zachód słońca, który porównujesz do skrwawionej Hostii, to moja miłość… Wszystkie te delikatne względy, których doznałaś podczas twego pobytu w Nantes, tę nieoczekiwaną okazję oddania przez ciebie istotnej przysługi Ja ci przygotowałem w mojej miłości. Czy teraz nie uważasz tego za oczywiste? Dlaczego więc nie pomyślałaś o tym? …Zawsze myślisz, że wszystko dzieje się samo. Nic nie dzieje się samo z siebie. Ja jestem we wszystkim. A moją Istotą jest Miłość. Przejmij się tą myślą”[10].

Gabriela potrafi już zauważać wszędzie Bożą dobroć i piękno, ale też samokrytycznie przyznaje się do braku wdzięczności. Warto zwrócić uwagę – w parokrotnej osobistej lekturze – co Jezus wbija jej do głowy! Czego jej uczy; kładzenia, jakiego znaku równości? I co jej wytyka? O co się natarczywie dopytuje? …

Słowa Jezusa są cenną lekcją, którą należy się przejąć. Ale jak to zrobić? – Gabriela jest uważną i pojętną uczennicą Mistrza. Już odczuwa wagę Jezusowych pouczeń i nalegań, ale nie wie, jak je wdrożyć. Dlatego zadaje pytanie.   

– „Jak mam to zrobić?

– „Rozważaj ją często w swym sercu. Stopniowo nabierzesz pewności. Będziesz żyła z Miłością. Nie opuścisz już Miłości. A kiedy będziesz Mnie wzywać, nie powiesz już: ‚mój Boże’, powiesz: ‚moja Miłości’.

I to będzie prawda. A serce twoje rozmięknie jak ziemia pod strumieniem wody.

Ale myśl, myśl o Miłości, bo tym sprawiasz Mi przyjemność. Tak bardzo pragnę, abyś wierzyła! Jak ubogie jest twoje pojmowanie Mnie!

Przypomnij sobie więc, że człowiek został stworzony na obraz Boga. Czyż dziecko nie rozumie swego Ojca? Czy nie istnieją tajemne więzy? I czy serce nie żyje miłością?

Dlaczego się bronisz?… Dlaczego uciekasz?… Przyjdź!”[11].  

Te słowa można by opatrzyć uwagami, ale nie w tym rzecz. Rzecz jest w rozważeniu. I to osobistym, wielokrotnym. Jednym ze sprawdzianów uwewnętrznienia zaleceń Jezusa będzie: nie powiesz już: ‚mój Boże’, powiesz: ‚moja Miłości’.

Wskażmy jeszcze centralną trudność, którą codziennie w sobie nie tylko napotykamy, ale i potykamy się o nią, nierzadko upadamy. Otóż próbuje, wciąż na nowo, zawładnąć nami fatalna skłonność, by samego siebie stawiać w centrum i żyć – postrzegać, przeżywać wszystko, myśleć i wybierać – jakby Bóg i Jego przepotężne działanie było bez znaczenia. Z tego musi wyniknąć hołubione przekonanie, że sobie samym wszystko zawdzięczamy.

– W związku z tą sytuacją praktykowanie pierwszego punktu rachunku sumienia ma ogromne i wielorakie znaczenie. Właściwie już w jego obrębie zaczyna dokonywać się fundamentalne nawrócenie – powrót i zwrot do Miłości Boga! Pewno też dlatego, pozostając tylko w obrębie tego działania, miewamy poczucie, że uczestniczyliśmy w czymś bardzo ważnym, odnawiającym i być może wystarczającym – jakby zastępującym dalsze punkty. No ale znacznie lepiej dla nas przejść wszystkie punkty rachunku sumienia.    

  • PUNKT 2:  Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz.

 Nasze grzechy mają gorzki smak a ciemna strona naszych serc nie jest atrakcyjna. Gdyby nie imperatyw moralny i poczucie odpowiedzialności za to, co ze sobą robimy, pewnie byśmy w ogóle nie podejmowali tego trudu, który określa 3. punkt rachunku sumienia. Przyzwolilibyśmy na stopniowy zanik poczucia grzechu w nas. Zresztą niektóre (nowsze) interpretacje ignacjańskiego rachunku sumienia chyba w pewnym sensie wpisują się w ten trend. Zdają się twierdzić, że właściwie św. Ignacemu nie chodzi o to, o czym formalnie mówi, że mu chodzi…

Przed pójściem fałszywym tropem (zwłaszcza w obecnej aurze duchowej: przecież słusznie twierdzi się nieraz, że największym dramatem naszych czasów jest utrata poczucia grzechu / grzeszności wobec Boga) chroni nas także jasno i mocno brzmiąca treść prośby z drugiego punktu rachunku sumienia. Święty Ignacy grodzi nią drogę w ślepe uliczki… Zamiast się zniechęcać wobec wyzwania, jakim są dla nas własne grzechy i złośliwy wpływ demonów oraz presja światowej dyktatury relatywizmu – zdecydowanie lepiej jest zwrócić się ku światłu i wyzwalającej mocy Chrystusa. I prosić. Ufnie prosić.

– Zobaczmy teraz, co słyszy od Jezusa Gabriela, gdy pewnego razu mierzy się ze swoimi brakami, grzechami. Jezus, bliski i wierny Towarzysz jej życia, nad wyraz obficie odpowiada na wzbierające w jej sercu zniechęcenie.

 „Rozważałam wszystkie swoje braki. – „Nigdy nie zniechęcaj się, ale proś Mnie o to, czego już nie oczekujesz od siebie. Widzisz, że nie jesteś zdolna do odrobiny wytrwałości. Widzisz, że błądzisz we wszystkim: rozszerz  swą ufność. Wierz, iż to, czego ty nie zrobisz, uzupełni twój Wielki Brat, ale trzeba Go o to poprosić. Przypomnij sobie, że będę dla was tym, czego oczekiwaliście. Oddaj się bez ograniczeń, a Ja będę dawał ci bez ograniczeń. Czy tak nie jest lepiej? Ale trzeba, abyś pogodziła się w swym sercu z tym, że jesteś niczym, że do niczego nie jesteś zdolna. Pozostań jednak na moim sercu i wierz w moją niezmierzoną miłość”[12].

Zaproponowane antidotum zawiera mocną przestrogę i parę odsłonięć. Jakich, czego i kogo? – sami możemy to wyłuskać ze słów Jezusa! To prawdziwa przygoda, móc odkrywać subtelność i głębię Jezusowych wskazań… Oczywiście, trzeba przejść od fazy olśnienia do czynienia tego, co Jezus zaleca.

Z tej samej dłuższej wypowiedzi odnotujmy jeszcze parę końcowych zdań, w których Jezus demaskuje marność zniechęcania się, a promuje „powolną i cierpliwą pracę” a także „miłosną pokorę” (tak drogą również św. Ignacemu). 

„Mogę cię uświęcić w jednej chwili, ale lubię twoją powolną i cierpliwą pracę, która cię utrzymuje w pokorze. Zdobywaj miłosną pokorę. Ona cię podniesie. Zniechęcenie nigdy nie podniosło żadnej duszy.

Idź, idź naprzód. Ja szedłem drogą Kalwarii. I pomimo tylu trudów – doszedłem. Patrz na Mnie. Nabierzesz nowej odwagi. I wyświadczysz Mi ten zaszczyt, by w potrzebie przywołać Mnie na pomoc”[13].

 

  • PUNKT 3:  „Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, a najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków”.

To zwięzłe zalecenie św. Ignacego jest (niby) jasne, czy jednak można uznać je za wystarczające? I tak, i nie. Trzeba postrzegać je jako otwarte na różne kreatywne dopełnienia, objaśnienia i rozwinięcia. Jakimś przykładem takich działań są zaproponowane przez św. Ignacego moralno-prawne wyjaśnienia na temat myśli, słów i uczynków (por. Ćd 32-42). Znakomitą pomoc dla tego punktu rachunku sumienia znajdziemy też w „ON i ja”.

Znamienne jest najpierw to, że Jezus nie pozostawia Gabrieli zdaną na siebie (na jakiś własny, przenikliwy wgląd w siebie), ale wspomaga ją – jak się wspiera małe dziecko – pytaniami!

– „Jak daleko postąpiłaś w naszej miłości? Czy zbliżasz się do Mnie coraz bardziej w myślach twego serca? Czy robisz to częściej i serdeczniej? Czy radujesz się składając Mi jakąś ofiarę? Czy pragniesz coraz bardziej mego Królestwa? Czy dobroć twoja w stosunku do bliźniego jest nadal ograniczona? Widzisz, małym dzieciom często stawia się pytania po to, by zbadać stopień ich pilności. Ty, która znasz swoją słabość i nędzę, stawiaj sobie pytanie, czy twoje nikłe siły jeszcze się utrzymują i jak je wzmocnić. Kiedy człowiek waży się i mierzy, może zająć właściwą postawę. O, jak bardzo potrzebna ci jest właściwa postawa duszy!”

Jest co robić, gdy ma się odpowiedzieć na tak trafne i zasadnicze pytania… Ale Jezus wie, że nie wystarczy skonfrontować nas z prawdą. Sami odkryjmy różne odcienie i akcenty w dalszych słowach Jezusa…

 „Przede wszystkim nabierz odwagi! Jak bardzo początkującym potrzebne są pochwały… Ależ tak, moja maleńka, jesteś zawsze początkującą…, ale z silną wolą wzrastania. Jesteś zawsze aspirantką, jak owe młode zakonnice, które chciałyby przyśpieszyć bieg lat oddzielających je od ślubów zakonnych. Wyobraź sobie liczną klasę szkolną złożoną z dzieci niezdyscyplinowanych i z dzieci pełnych dobrej woli. Czy nie sądzisz, że nauczyciel dołoży wszelkich starań, by dopomóc w pracy i wysiłkach tych, którzy chcą dojść do celu? Twoim nauczycielem jest Bóg. Twoją pracą jest Jego miłość. Kiedy byłaś mała, prowadzono twoją rączkę, abyś pisała: ‚Bóg twój poprowadzi twoje serce, abyś kochała, a czynić to będzie tym radośniej, im częściej będziesz Go o to prosić, bo znasz swoje małe możliwości…’ Żaden nauczyciel nie będzie tak uważnie czuwał nad wysiłkami swego pilnego ucznia”.

– Panie, miłuję Cię od tak dawna, a jeszcze nie umiem Cię kochać.

– „Aby umiłować Ojca i Ducha pożycz sobie moje serce, a żeby kochać swego Chrystusa ofiaruj Mu Jego Mękę”[14].

Innym razem Jezus też zada Gabrieli parę pytań, ale o innym charakterze. A najpierw, prosto z mostu – jak w listach do siedmiu Kościołów w Apokalipsie – mówi, co Mu się w nas nie podoba. Diagnozuje mizerię ludzkiego egoizmu i stawia przed oczy ideał pięknego, rozkwitającego życia z Nim i dla Niego.  

– „Brak gorliwości o moją chwałę, brak uniesienia. Wasze myśli, wasze czyny nie są urozmaicone, brak im owej żywej intencji by Mi się podobać, by wyciągać do Mnie waszą miłość, tak jak się wyciąga pieszczącą dłoń. Byłoby to życie dla Mnie, a nie dla was… Podnosicie głowę, ale powracacie stale do swego punktu centralnego: egoizmu. Nawet ci najlepsi. Jestem wtedy Istotą oddaloną. Niekiedy Istotą od niedzieli. – Chcę być Istotą wszystkich waszych chwil. Jestem twoim korzeniem: pragnij rozkwitu, który Ja ci przygotowuję. Pragnij owoców – aby je rozdawać. Obserwuj swój wpływ. Czy powinienem ci dawać, jeżeli ty nie przekazujesz? Służ innym: nawet jeżeli oni tobie nie służą. Kochaj Mnie, nawet gdybym Ja ciebie nie kochał. I kochaj Mnie dla Mnie – nie dla siebie. Ofiaruj Mi wszystko, cokolwiek ci dałem. Moja czułość jest tak wielka, że będzie Mi się wydawało, iż wszystko co dla Mnie, pochodzi od ciebie. Aby lepiej Mnie zrozumieć wróć spojrzeniem wstecz i patrz na Mnie od chwili mego dzieciństwa na ziemi. Moja czystość. Moja lojalność. Mój duch ofiary, już wtedy. A przecież byłem tylko małym Dzieckiem wśród innych dzieci. Twoja dusza jest mała. Uczyń ją bardzo prostą. Po co komplikować? Odpowiedz na prostotę swojego Pana. –

Przychodź nieustannie, w każdej chwili. Czy wiesz, co przeszkadza ci przychodzić? Znajdź to i zniszcz”[15].

Zważywszy na to, że chyba najczęściej i najłatwiej zbywamy czy wręcz rezygnujemy z trzeciego punktu rachunku sumienia, proponuję jeszcze jeden fragment, który pomoże nam – może przez kilka kolejnych dni – wydobyć na jaw i nazwać rzeczy (grzechy) po imieniu. Bez uników i retuszu! Jezus wezwie nas do uznania naszych błędów i odważnego zstępowania do dna naszej nędzy. To i dużo więcej… 

– „Upokarzaj się z powodu swoich win. To wasze przewinienia czynią was nieszczęśliwymi. Uznajcie wasze błędy. Zstąpcie myślą do dna waszej nędzy. Zobaczcie waszą lekkomyślność. Wasz niedostatek odwagi i energii w podejmowaniu poprawy. Wasz nawyk tkwienia w gnuśności. Wasze zaniedbywanie rozważania o moim życiu, które wam dałem za wzór. Waszą zarozumiałość, zadowoloną z siebie, a nie zdającą sobie sprawy, czym jesteście naprawdę. Waszą postawę, trochę pogardliwą w stosunku do moich Sakramentów.

Czy zabiegacie gorliwie o swe oczyszczenie się w Sakramencie Pokuty? Czy staracie się wzbudzić w sobie głód mojej Eucharystii – Miłości, która chce wam dopomóc w postępie duchowym? Czy nie żyjecie tak, jak byście mieli zawsze pozostać na ziemi?

Tak rzadko kierujecie spojrzenie, choćby ukradkiem, ku życiu przyszłemu, ku waszej jutrzejszej siedzibie, podczas gdy wasze serca już teraz powinny tam przebywać, dziękując Mi, chwaląc Mnie, wielbiąc Mnie przez wszystkie dni i poprzez wszystkie czynności dnia…

Czy przynajmniej ty, moja córko, wypełniłaś Mną swoją duszę? Czy oddychasz tylko dla Mnie? Czy ciągle jeszcze stawiasz swoje sprawy przed moimi? Czy w twojej życiowej drodze masz Mnie stale przed sobą jak światło przewodnie? Czy przyoblekłaś się w moje troski? Czy podjęłaś swoją część pracy nad nawróceniem świata? Czy w obliczu moich męczenników mogłabyś powiedzieć: ‚I ja tam byłam’ – choćby tylko pragnieniem?

Kto Mi dopomoże, jeżeli wy, zjednoczeni ze Mną, nie zewrzecie swoich szeregów?”[16].

 

  • PUNKT 4: Prosić Pana Boga naszego o przebaczenie win.

Sama prośba o przebaczenie win dociera do Boga w mgnieniu oka. Równie szybko odpowiada na nią Bóg Ojciec przebaczeniem. Mimo to potrzebny jest nam czas, abyśmy mogli uruchomić i poddać się procesowi nawrócenia całym sercem do Boga. W tym celu – dojrzawszy już swoje uchybienia i grzechy – staramy się jeszcze ważyć je pod względem ciężkości, brzydoty i złości (por. Ćd 57).W podejmowanej drodze nawrócenia czyhają na nas (zwłaszcza w czasie I Tygodnia Ćwiczeń, ale i codziennym rachunku sumienia) różne pułapki i niebezpieczeństwa… Dlatego winniśmy podejmować tę drogę zawsze ubezpieczeni słowem Pana. Tylko w Jego świetle i z Jego pomocą zawsze „lądujemy” w ramionach Miłosiernego Ojca, odbijając się od dna grzechu jak od trampoliny!

Oto słowa Jezusa, które potrafią nas ubezpieczyć i wesprzeć na trudnej drodze nawrócenia. Pierwsza usłyszała je Gabriela Bossis. Dzięki nim biblijne Orędzie Miłosierdzia zostaje uwyraźnione i przesycone nową dawką serdecznej perswazji. Oczywiście, zawsze możemy (a nawet powinniśmy) najpierw przywołać i mieć w pamięci któreś z wielkich i hieratycznych (dostojnych i majestatycznych) zapewnień Boga o Jego niezmiennej woli zbawienia [17] nas, a następnie niejako wzmocnić je słowami, które Duch kieruje do naszego pokolenia. Odczytanie i coraz powszechniejsze przyjęcie Bożego Orędzia, wybrzmiewającego w Dzienniczku św. Faustyny, jest też takim pokornym i ufnym wsłuchaniem w mowę Pana do Kościoła.

– „Nie zniechęcaj się. Liczne są drogi postępu duchowego nawet przez upadki. Wołaj do Mnie. Nie obawiaj się krzyczeć, jeśli upadniesz. Ale niech ten krzyk idzie wprost do twego jedynego Przyjaciela. 

Wierz w moją moc. Czyż nie chwyciłem Piotra, który zagłębiał się w fale? Czy nie sądzisz, że jestem bardziej skłonny, aby ci pomóc, niż cię utracić? Ach, biedne moje dzieci, jakże mało jestem znany… Ludzie nie chcą Mnie znać, chcieliby, żebym nie istniał… A przecież Ja jestem Istnieniem…

[…]Rozważałam swoją nędzę. – „Im dziecko mniejsze i słabsze, tym mocniej przyciska się je do serca. 

…Czy nie jesteśmy wszystkim, Jedno dla drugiego?”[18].

Co za znakomite wsparcie i podtrzymanie na drodze! Każde zdanie zasługuje na rozważenie i uwewnętrznienie…

I to ośmielenie, by krzyczeć – z wiarą w moc Pana!

Przytoczę jeszcze dwie wypowiedzi Jezusa, które są jak dwa gotowe „scenariusze” dla jak najowocniejszego przeżycia czwartego punktu rachunku sumienia. Podejmując ten punkt też trzeba chcieć być kreatywnym artystą, otwartym na tchnienie z wysoka. Wciąż musimy wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga (św. Ignacy Loyola). Własna pamięć i rozumienie duchowych rzeczy zawodzą; potrzebujemy Boskiego Artysty, który ma w pamięci wszystkie dane do sprawy człowieka i umie je nam podpowiedzieć w niewielu zdaniach, a przy tym w sposób tchnący zawsze miłosierną miłością i ujmującym pięknem. Przekonajmy się o tym jeszcze raz…

– „Stań przed moim obliczem. Teraz otwórz swą duszę. Połóż ją jak rozwiniętą tkaninę, przypominając sobie swoje błędy wczorajsze i dzisiejsze. Pokazujesz Mi je nic nie mówiąc. A jednak jest to modlitwa, trzymasz się w pokorze wobec twojej rozpostartej nędzy i tak, milcząc, modlisz się najbardziej wymownie.

Głos sprawiedliwego wznosi się we dnie i w nocy. Czymże jest jego wołanie, jeśli nie wołaniem pokory? Widzisz, że nawet twoje błędy mogą cię zbliżyć do Mnie. Posługuj się nimi, aby je przemienić w miłość wynagradzającą, miłość skruchy. Wszystko ma prowadzić do miłości. Wtedy spotkasz Mnie. A czyż nie zrobiłem już większej części drogi, wychodząc ci naprzeciw?”

– Panie, jesteś tak dobry, nawet w najdrobniejszych sprawach mego życia, a ja Ci tak źle dziękuję!

– „Małe dzieci nie umieją się wysłowić, ale Ojciec czyta w ich sercach. Nie lękaj się! Po prostu idź z wzrokiem utkwionym w Nim. O, wierz w Miłość twego Ojca i Pana!… To takie trudne?… Kiedy widzisz Jego Krzyż? Kiedy sobie przypominasz, że On wydał się w ręce prześladowców? On, Wszechmocny, wydał się! Jaka siła w tym upokorzeniu… Jakiż dowód ofiary… Czyżbyś po tym wszystkim bardziej bała się Go niż kochała?

Stań naprzeciw mojego oblicza. Pojmij nieskończone Miłosierdzie pochylone nad sercem, które Mnie szuka: nie ustawaj w przyzywaniu Mnie!” [19].

…Nie uwierzę, że ktokolwiek potrafi być zupełnie samowystarczalny i obejść bez takich pomocy, jak tu przykładowo prezentowane. To iluzja, chcieć rozwijać życie duchowe (a więc relacyjne), zamykając się na miłosne impulsy i snopy światła Bożej Mądrości.   

– „Rozumiesz, że nigdy nie jesteś sama. Niech to będzie dla ciebie wielką siłą. Siłą do przemawiania do Mnie, ponieważ tu jestem. Siłą do działania, bo mogę ci pomóc, szczególnie wtedy, kiedy przemawiasz do innych. Proś Mnie, bym Ja mówił przez ciebie, nigdy ty sama. Jakież to będzie dla ciebie szczęście. Czy kiedykolwiek zdołasz Mi podziękować? Małżonkowie ziemscy często są zmuszeni rozstawać się. Ja jestem w sercu mojej oblubienicy. Może Mnie w nim zawsze kontemplować. Może Mi otwierać swą duszę wedle swych odczuć i ukrywać się w moich ranach. Pij z nich długimi haustami dla swego uświęcenia. Przepajaj wszystkie swoje władze. Czerp ze Mnie. Bierz ze Mnie i ofiarowując moje zasługi Ojcu, proś Go, by zapomniał o twych grzechach. Nie dość prosicie o przebaczenie. A jednak wiecie dobrze, że otrzymacie to przebaczenie, jeśli będziecie o nie błagać. Jakąż większą radość mógłbym mieć prócz tej, że wam przebaczam! Czy policzyłaś w Ewangelii? Przebaczyłem kobiecie cudzołożnej, Chananejce, paralitykowi, Magdalenie, Piotrowi, moim katom, łotrowi. Przebaczyłbym Judaszowi, gdyby przypadł do moich kolan. A Samarytanka… i tylu nie zapisanych w Ewangelii. Twój Bóg ma serce, które przebacza. Wypłakujcie przede Mną swoje błędy, jeden po drugim. Patrzcie na moje oczy, które je przed wami opłakały. Jednoczcie wasz ból z moim bólem. Czy nie jest to najmniejsze, co możecie zrobić? Wy, którzy sprawiliście, że płakałem?”[20].

 

  • PUNKT 5: Postanowić poprawę przy jego łasce

Najpierw powtórzę słowa przytoczone już w punkcie 2. Na końcu też się bardzo przydadzą!

„Mogę cię uświęcić w jednej chwili, ale lubię twoją powolną i cierpliwą pracę, która cię utrzymuje w pokorze. Zdobywaj miłosną pokorę. Ona cię podniesie. Zniechęcenie nigdy nie podniosło żadnej duszy.

Idź, idź naprzód. Ja szedłem drogą Kalwarii. I pomimo tylu trudów – doszedłem. Patrz na Mnie. Nabierzesz nowej odwagi. I wyświadczysz Mi ten zaszczyt, by w potrzebie przywołać Mnie na pomoc” [21].

Czasem szukamy jakiejś przewodniej myśli – hasła, które nadawałoby zasadniczy kierunek naszym czynom. Powinno nim być, i zasadniczo wystarczać, najważniejsze Przykazanie: Miłości do Boga i ludzi! Należałoby mieć je – dla lepszego pamiętania – wypisane na czole, na odrzwiach, na nadgarstku…, jak ludzie Starego Testamentu(por. Pwt 6, 2-8). Czegoś podobnego,  w różnych adaptacjach, potrzebujemy i my, kończąc rachunek sumienia i postanawiając poprawę przy łasce Pana. Gabriela prosiła Jezusa o podyktowanie jej wiodącego hasła na cały nowy rok.  

–„Moje hasło na ten rok? – „Przechodzenie we Mnie w trakcie twego życia. W ten sposób będziesz umiała przejść we Mnie w chwili twej śmierci. Rozumiesz? Będziesz żyła we Mnie, a jeżeli będziesz się modlić we Mnie, będziesz dobrze widziała Ojca. Jeżeli we Mnie będziesz mówić, nie powiesz byle czego. Jeżeli we Mnie będziesz myśleć, będziesz blisko Ojca.

O moja umiłowana, odrywaj się coraz bardziej od rzeczy ziemskich… Czego jeszcze oczekujesz, jeżeli nie Mnie?”

To zalecenie – pozytywne i fundamentalne – zostało dopełnione przynagleniem, uroczo zobrazowanym. 

– „Zachowaj swoją suknię bez skazy. To znaczy – bez plam dobrowolnych. Gdybyś spacerowała na wsi i jakaś jeżyna lub zielona trawa splamiłaby twoją białą suknię, byłoby do drobnostką. Ale gdybyś w niej wycinała nożyczkami dziury lub robiła atramentem ordynarne rysunki, co za niedbalstwo!… Jakie wzgardzenie pięknem. A przecież dusza to poważniejsza sprawa, ponieważ jest ona moim obrazem”.

I jeszcze raz powrót do zasadniczej orientacji.

[…] ”Daj Mi swoje pragnienie przebywania we Mnie zawsze. Opróżnij z mebli swoje wnętrze, wszystkie twoje niepotrzebne myśli ziemskie po to, by zamieszkać u Mnie w wielkich przestrzeniach nieba. Wejdź razem z twym Oblubieńcem na drogę ofiar. Nie obawiaj się czynić ich zbyt wiele. On tyle zrobił dla ciebie!… Poświęcaj się, ale nic o tym nie mów. O, te nasze piękne wspólne tajemnice. Zapomniałaś o nich, Ja ci je przypomnę; są utrwalone w moim sercu. Chciałbym… (pozwolisz, że Ja także wyrażać będę życzenia?). Chciałbym, aby życie we Mnie stało się dla ciebie stałym zwyczajem. To tak upragnione zjednoczenie z moim stworzeniem może zdziałać wielkie rzeczy: pomagać Mi w nawróceniach. Czy chcesz Mi pomóc? Pomóc Mi uświęcić cię. Czy chcesz? I, jak zawsze, mówię ci: ‚Próbuj. Stawiaj pierwsze kroki. Ja będę kontynuował’” [22].

Tyle (żeby nie przegadać, a przede wszystkim położyć akcent na osobiste powroty do zdań pełnych treści). Jedynie jeszcze słowo o pokucie, która dzieje się już w całym procesie nawrócenia w rachunku sumienia, ale ma też jakąś (różną) kontynuację i po Spowiedzi, i również po codziennym rachunku sumienia.

[…] „I czyń pokutę za wszystkie własne egoizmy i samolubstwa innych. Rozumiesz? Pokuta powinna być radosna i odbywać się w radości, ponieważ ona zadośćczyni i pochodzi z miłości. Smutny jest grzech, ta ciągła skłonność do miłości własnej, która wam często każe zapominać o waszym Bogu. A ty próbuj zamienić miłość własną na miłość do Boga: nie pamiętać już o sobie, jakaż to ulga! I jakie nowe wejście we Mnie. Bo nowe to zawsze Ja. Jestem Nieskończonością, a wy zostaliście stworzeni dla Nieskończoności” [23].

***

Warto (w celach mobilizacyjnych i jako rodzaj przestrogi) zapytać: Jaka jest główna przyczyna naszych niepowodzeń w rachunku sumienia, a i we wszelkiej naszej modlitwie?

Odpowiem w ten sposób; gdyby rachunek sumienia nigdy dla nas nie był czy w jakimś momencie przestał być modlitwą przeżywaną jako miłosne spotkanie osób, to jego sensowność i atrakcyjność musiałyby spaść do zera! Ewentualne inne motywy i racje za rachunkiem sumienia, raczej nie potrafiłyby długofalowo mobilizować nas do wiernej, codziennej praktyki. Tylko rachunek sumienia realnie wspierany rzeczonymi miłosnymi impulsami – może być owocnie i chętnie praktykowany. Tylko w imię uroku i mocy Miłości zdobywamy się na maksimum (czy choćby minimum) uważności, z którą podejmujemy – retrospektywnie i aktualizująco – nasze relacje. Jakie? Te najważniejsze: z Trójcą Boskich Osób, z bliźnimi, z sobą samym i bogatym światem podarowanym nam przez Stwórcę.

Zapewne zgodzimy się ze stwierdzeniem, że to właśnie podstawowe relacje, które codziennie, lepiej lub gorzej, przeżywamy, mają dla nas ogromne znaczenie. Dzięki nim rozwijamy się, a bycie człowiekiem nabiera sensu i raduje nas jego smak… Oczywiście, warunkiem (sine qua non) wszelkich relacji jesteśmy my sami, czyli ja, poszczególna osoba, której niezbywalną godność i nieodwołalną wartość nadaje sam Stwórca. Relacje, w które wchodzimy i przeżywamy, mogą być przez nas postrzegane jako dobre bądź złe, twórcze bądź szkodliwe, miłe bądź przykre, znaczące i mniej ważne, harmonijne bądź zaburzone. Zależnie od rangi relacji (choć każda ma znaczenie) różny też bywa stopień naszego zaangażowania i „dawka” trudu wkładanego w pielęgnowanie danej relacji…

I koniecznie jeszcze słowo o wymogu fundamentalnym. Użyję tu porównania ze świata naszych osobistych komputerów. Nie możemy użyć np. przeglądarki do stron internetowych bez uruchomienia wpierw całego systemu operacyjnego, który umożliwia instalowanie i korzystanie z różnych aplikacji… Nasze codziennie przeżywane cztery główne relacje można by porównać do czterech aplikacji… Każda z nich otwiera przed nami wielkie pole możliwości, działań, interakcji, przeżyć, obdarowań. Do tego wszystkiego trzeba jednak wpierw włączyć, że tak powiem, system operacyjny osoby (jako takiej). Trzeba uruchomić… siebie – osobę z jej świadomie przeżywanymi zdolnościami poznawczymi, wolitywnymi, uczuciowymi. Trzeba (wpierw) tu i teraz chcieć być całym sobą obecnym (przytomnym) – i dla siebie, i dla drugiego. Trzeba się obudzić (z uśpienia czy letargu, z marnej egzystencji na powierzchni, z podległości zniewoleniom i manipulacjom) i być świadomym siebie – ze swoją bogatą naturą dziecka Bożego, z jego możliwościami, powołaniem, wielkimi pragnieniami. Ta cała rzeczywistość osoby jako osoby pozostałaby, w pewnym zasadniczym sensie, pusta (jakby nic czy niewiele znacząca), gdyby nie „oprogramowało” jej Boże Objawienie, a więc Bóg Stwórca ku nam wychodzący, odsłaniający Siebie i pragnący udzielać nam Siebie coraz pełniej! Za sprawą wychowania religijnego i świadomie podjętego życia duchowego [24] oraz dzięki otwarciu siebie na wpływ wielkiej (zewangelizowanej) kultury, jesteśmy zasadniczo gotowi wejść (wchodzić codziennie i nieustannie) w pełne treści interakcje i wielobarwne relacje, których doskonałe zwieńczenie objawi się, gdy nastąpi koniec i Bóg będzie wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15, 24. 28).

W komputerach wszystkie ważne i pożyteczne programy uruchamiamy (ewentualnie dogrywamy nowe elementy) niemal jednym czy paroma kliknięciami. W sferze życia osobowego i religijnego rzeczy nie dzieją się tak prosto i łatwo… Czasem ulegamy dezorientacji i zniechęceniu… Nie wiemy, co „kliknąć” i skąd wziąć energię, by uruchomić siebie zgodnie z podwójnym Przykazaniem Miłości! Na szczęście dynamizuje nas i niejako energetyzuje wpisany w nas moralny imperatyw, czyli tak naprawdę Duch Święty, w nas obecny i tak działający, byśmy potrafili – mimo licznych przeszkód i utrudnień – optymalizować nasze związki i więzi z Bogiem, z bliźnimi itd. I by czynić to nie w duchu woluntaryzmu i dla egocentrycznego perfekcjonizmu, ale w imię realnej mocy Miłości „z góry zstępującej” i dla lepszych wzajemnych odniesień… Oczywiście, chcąc się z kolei uchronić przed postawą kwietystyczną, decydujemy się na gruncie Bożej Miłości, aby z konsekwencją ponawiać – porządnie zorganizowaną – modlitewną refleksję, jaką święty Ignacy sam wypróbował i nam podpowiada, m. in. w pięciu punktach rachunku sumienia. 

Znając wartość i ogromne znaczenie codziennego rachunku sumienia w doskonaleniu siebie (serca) i naszych relacji, słusznie niepokoimy się naszymi niepowodzeniami i poczuciem bezradności w skutecznym wychodzeniu z „rachunkowego” impasu. Wiemy, że mogą nam pomóc dobre komentarze i trafne inicjacje w ducha, a nie tylko literę, metody rachunku sumienia. Kto je zna i ceni, niech do nich cyklicznie powraca. W ramach Kursu Duchowości otrzymujemy kolejną porcję objaśnień oraz inicjacji… Również tę „moją”, jakoś osadzoną w ponad ćwierćwiecznym czerpaniu wiele z „ON i ja” – od… samego Jezusa, jak jestem o tym (wraz z Kościołem) głęboko przekonany.

Częstochowa, 3 listopada 2016     AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

  • Referat (jeszcze w roboczej wersji) wejdzie prawdopodobnie do książki z materiałami z obecnego Kursu Duchowości Ignacjańskiej, a na pewno postaram się umieścić go na moim blogu: http://osuch.sj.deon.pl Przy tej sposobności zapraszam do odwiedzania.

  _______________________________________________________________________________

ANEKSY – dodatkowe fragmenty z „ON i ja”, pomocne w odprawianiu rachunku sumienia

Do punktu I

– „Czy jesteś przy Mnie?”

– Tak, Panie, słucham Cię. – „Czy jesteś gotowa zrozumieć, że radości mogą Mi służyć równie dobrze jak doświadczenia, jeżeli Mi je oddasz, jeśli przeżywać je będziesz dla Mnie? Jeśli uznasz w nich moje szczególne dary i jeśli będziesz Mnie za nie więcej kochała. A czy nie mogę czynić szczęśliwym kogo chcę? Tak bardzo, jak chcę? Ty lubisz czasem robić miłe niespodzianki i wtedy raduje się twoje serce. A cóż powiedzieć o moim, kiedy dziękujesz Mi za bogactwa? A Mnie nigdy nie brakuje darów. Czyż nie mam wszystkiego do dyspozycji…? Niech serce twoje rozpłynie się, jakby zatopione w moim, z wdzięczności za tyle łask… Znasz tylko małą ich część. Resztę zobaczysz na tamtym świecie. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie takiej miłości, chociaż już zostałaś olśniona moimi łaskami. Czasem jesteś jakby zażenowana moimi łaskami: nikt nie jest godny przyjęcia ich. Przypisuj wszystko mojej dobroci, a nigdy swoim zasługom, biedna, mała duszo… Ukryj się pod moim płaszczem utkanym z moich cnót. Przewyższam twoją miarę i mogę cię całą okryć: Ojciec będzie już widział tylko Mnie” (ON i ja, t. III, nr 47, 17 października 1946).

Do punktu II

 (…) „Może mogłabyś Mnie prosić o pomoc. Takie pełne pokory błaganie ożywiłoby pragnienie, a pragnienie jest bezpośrednim wołaniem, któremu nie mogę się oprzeć. Pamiętaj, że nic, nic dobrego nie może zaistnieć w tobie beze Mnie. Czymże ty jesteś? Uciekaj się często do twego Ożywiciela. Nie wstydź się tego. Czy Ja nie wiem?

A kiedy spostrzeżesz winę, opłakuj ją na moim sercu nie łzami oczu, lecz smutkiem twej duszy. Tam znajdziesz siłę, by postępować lepiej, lepiej mówić, lepiej milczeć, nauczysz się prawdziwie boskiej miłości bliźniego: bliźni zajmuje tak wielkie miejsce w życiu… a Ja jestem Bliźnim; wielką winą byłoby, gdybyś go źle traktowała i oczerniała go. Jak wielkie dobro możesz mu wyświadczyć po prostu ‚niczym’ chodzi tylko o twój sposób bycia. Pomyśl, jak zbliżyć się do niego, jak mu odpowiadać. Czy postępujesz tak, jak gdyby on był Mną? Stworzonym na mój obraz i na moje podobieństwo?

Przede wszystkim nie pogardzaj! Nie pogardzaj nikim. Nawet największymi grzesznikami! Raniłabyś Mnie. Mogą nawrócić się i w moim Domu być wyżej od ciebie.

O, moje drogie dziecko, jak bardzo zależy Mi na tym, byś była lepsza; bądź uważna wobec Mnie, wiesz, że w stosunku do każdej duszy postępuję tak, jakby tylko ona jedna była na ziemi. Wiesz dobrze, że moja miłość przelewa się z mego serca, choć ją ukrywam w milczeniu, abyście mieli całą zasługę wiary. Twój Oblubieniec patrzy na ciebie przez kraty… bądź tego pewna… Patrz na moje Oblicze skrwawione za twoje grzechy i zobacz, że nie możesz nie zacząć Mnie miłować tak, jak chcę być miłowany – ponad wszystko. Spójrz na moją biedną twarz człowieka bitego przez rozgniewanych niewolników i przypomnij sobie, że jestem twoim Bogiem” (ON i ja, t. II, nr 254, 16 grudnia 1943).

Do punktu III

  • Widzisz, co przygasza miłość: to obojętność, to apatia, to bezczynność

 – „Nabierz ufności i podejmij na nowo twą skromną drogę, zawsze ‚coraz bliżej’ Mnie. Wiesz, że nie jesteś mocna i że twoje oparcie może być tylko we Mnie. Gdy załamujesz się, zbieram szczątki i odbudowuję nową świątynię, piękniejszą, ponieważ upokorzyłaś się. Pamiętaj o tym, aby w ten sposób dojść do umiłowania upokorzeń. Czy nie doświadczyłem ich w ciągu całego mego ziemskiego życia? Ja, Bóg! Co za towarzystwo, moja córko!

Widzisz, co przygasza miłość: to obojętność, to apatia, to bezczynność. Wiele dusz obchodzi się ze Mną tak, jakbym był ciągle umarły. Ale, moja córko, Ja jestem żywy i jestem blisko nich, czekając, by do Mnie przemówiły, by się do Mnie uśmiechnęły, by ich serca leciutko zabiły dla Mnie. Wymagam tak mało. Tak łatwo można Mnie zadowolić. Proszę tylko, aby Mnie zaproszono, a Sam zajmę się przygotowaniem gościny.

Nawet jeżeli nie dotrzymałaś swych zobowiązań, nawet jeżeli upadłaś niżej niż wczoraj, to, jeśli żałujesz, jeśli pogardzasz sobą i przychodzisz powiedzieć Mi o tym, nie bój się uwierzyć, że jesteś w moim sercu, tak wielkim, tak dobrym, tak niepodobnym do serc ludzkich. Jestem Miłosierdziem a nie zawziętością… Niosłem was jak matka, niosąc mój Krzyż. Wyobraź więc sobie z jaką czułością słucham o waszych błędach, wyobraź sobie mój pośpiech w przebaczaniu ich wam… O, czułości Zbawcy, któż mógłby cię pojąć? Kto mógłby nawet słuchać o niej bez gorszenia się?…

Staraj się więc być uważana od czasu do czasu za nicość, widzieć siebie w swoich brakach, w dobru, którego nie wyświadczyłaś, w błędach, których nie chciałaś, a które jednak popełniłaś. Bądź pewna, że nawet wtedy nie zobaczysz wszystkiego: Ja Jeden znam liczbę i ciężar!… A jednak kocham cię: jestem Miłością.

Nie obrażaj Mnie lękiem i ucieczką: właśnie to rani miłość. Lecz wejdź w mój bezmiar, jak małe dziecko, które radośnie ssie i usypia na łonie matki. Odpoczywaj. Nabieraj sił. Raduj się. Wszystko we Mnie jest dla ciebie” (On i ja, t. III, nr 138, 3 stycznia 1948).

 

  • Przywiązujesz zbyt wielką wagę do rzeczy ziemskich

– „Przywiązujesz zbyt wielką wagę do rzeczy ziemskich. A nie dość do rzeczy niebiańskich. Ziemia jest czymś chwilowym. Twoim celem jest Niebo. Niebo nie jest chwilowe: ono trwa wiecznie. Ziemia nie jest twoim celem; jest tylko szybkim przejściem. W każdym czynie dostrzegaj swoją wieczność.

Wydaje się, że istnieją dwaj bogowie: Ten w niebie – i ten na ziemi, którym jest pieniądz. Posługuj się nim jedynie po to, by służyć twemu Zbawcy i przez wzgląd na Niego – bliźniemu.

W każdy czyn wkładaj swoją cząstkę dobrej woli, a reszty oczekuj ode Mnie” (On i ja, t. I, nr 373, 21 lutego 1940).

 

  • Doszłaś jedynie do tego biednego, martwego punktu swoich starań o lepsze

– Panie, to nasze ostatnie spotkanie serc w tym roku: dzięki z całej siły mej miłości, za wszystkie inne spotkania, których mi udzielałeś z taką cierpliwością!

– „Później zobaczysz ją w pełni, tę cierpliwość twego Chrystusa, której się tylko domyślasz i możliwe, że wywołasz ją w miłości, pod łagodną postacią. Chociaż jest to siła umiejąca powściągnąć swą gwałtowność. Ale do czego nie jest zdolna miłość Boga?”

– Panie, tak bardzo chciałabym wprowadzić w czyn wszystko, co powiedziałeś mi w tym roku!… A zamiast biec, wlokę się…

– „Przypominasz sobie to zdanie: ‚Poczułam twoje łaski po wadze mego ciężaru’. Bowiem im więcej daję, tym jaśniejsze staje się wasze spojrzenie na waszą nędzę i to jest światło prawdy. Ubolewaj nad tym, że doszłaś jedynie do tego biednego, martwego punktu swoich starań o lepsze, ale zachowaj ufność, ponieważ wszystko możesz we Mnie, który cię umacniam. I pamiętasz, że Ja bardziej niż wy sami pragnę waszej doskonałości. Czy prosisz Mnie o nią codziennie? Ci, którzy są spragnieni nieustannie proszą o napój. Czy smuci cię twoja stała miernota? Jeśli nie, jak mógłbym przyjść ci z pomocą. O, jakże byłby Mi miły twój krzyk pełen nadziei!

Ucz się moja córko, ucz się wołać do Mnie. Otrząśnij się z apatii dusz słabych: ‚Panie, obym radośnie poświęcała się dla Ciebie! Obym żyła w Tobie, przed Tobą i przed innymi, obym ich okrywała dobrocią tak jak Ty mnie okrywasz. W ten sposób złączyłabym się z Tobą’. Ależ tak, za każdym razem, gdy idziesz do innych, aby im mówić o Mnie, jestem tam pośród was, a wy czujecie moją hojność jak czułość rozszerzającą się nieustannie.

O, nie wątp o mojej sile, nie wątp o mojej miłości, biedne małe stworzenie, które nie umie patrzeć na Mnie dość często. Słuchaj Mnie uważnie: jestem tu zawsze” (On i ja, t. III, nr 277).

Do punktu IV

  • „Poproś Magdalenę by ci pomogła”

– Panie mój, tak bardzo chciałabym zastąpić Ci na ziemi Magdalenę, bo wiem, że Jej miłość była Ci bardzo miła.

– „Ofiaruj Mi tę miłość Magdaleny, bo dla Mnie wszystko jest aktualne, a przez świętych obcowanie także i dla ciebie. Z trudem przychodzi ci uwierzyć w te skarby, jest to wynalazek twego Boga. Przekracza on wasze ziemskie wyobrażenia. Posługuj się Jego wspaniałością. A przede wszystkim wierz w nią. Wszystkie moje wynalazki są dla dobra moich dzieci a nie dla Mnie. Upokarzaj się tak, jak Magdalena w wierze i miłości. Często powtarzaj Mi w tajemnicy swe winy. Opłakuj je. Znasz ucho mego serca? Znasz mój sposób słuchania? A jeżeli twoje serce bije, kiedy Mi się zwierzasz, to cóż powiedzieć o moim, które przyjmuje te zwierzenia? O, moja córko, niech miłość wyrywa cię z twego zwykłego sposobu bycia i tak jak Magdalena umiej być kobietą nową aż do wyrzeczenia się wszystkiego. Ona była tak bogata w dobra tego świata. A w grocie nie miała już nic. Oczekiwała Mnie. Czekała na ostateczną chwilę. Wśród tylu pokut największą jej pokutą było życie. Mów razem z nią: ‚Kiedy Cię wreszcie ujrzę, Mistrzu? Pospiesz się, Boski Ogrodniku i zerwij ten kwiat, który rozkwita tylko dla Ciebie’. Ja zbieram te pragnienia, te miłosne westchnienia. Ofiarowuję je Sam sobie, jak wznoszący się dym kadzidła. Kadzidła żywego, wonniejszego. Ofiara, która podoba się Bogu, to serce złamane boleścią. Najgłębszą boleścią, jaką możesz odczuwać, jest to, że nie dość Mnie kochasz. Zbierz więc całą miłość świętych i daj Mi ją jakby to było pierwszy raz. Poproś Magdalenę by ci pomogła, ona umiała bardzo miłować. Przybliży swe życie samotnicy do twego życia osoby samotnej. Zaproś ją, a Ja przy was dwóch znajdę intymne miejsce zwierzeń i rozmów, które wyrażać się będą jedynie milczeniem” (On i ja, T. II, nr 240, 22 lipca 1943).

  • „Dobrze strzeż ducha pokuty”

– W moim pokoju, kiedy przygotowywałam antepedium. – „Usiądź u moich stóp”. Godzina święta. – Chciałam Ci dać odpocząć, jak mnie już dawno o to prosiłeś. Chciałam nie przysparzać Ci więcej trosk z powodu mej niewierności, a oto popadałam w tyle błędów, że dziwię się, iż Twoje miłosierdzie nie znużyło się wreszcie ich ciężarem.

– „Gdybyś pozostawała na ziemi do końca świata, stale dorzucając błędy do błędów, ale ciągle z niecierpliwością czekając na chwilę przebaczenia, znalazłabyś je czekające na ciebie, jeszcze zanim zaczęłabyś o nie prosić. Przypomnij sobie: ‚siedemdziesiąt siedem razy’… O, ta miara bez miary płynąca z mego serca, kiedy zapytali: ‚Panie, do ilu razy mamy przebaczać?’ Dobrze strzeż ducha pokuty”.

(Myślałam o swoim braku odwagi podczas poprzednich nocy: spałam w gnieździe pcheł.)

– „Czy nie możesz znieść tego dla Mnie? Ty? By odpokutować własne winy, by odpokutować zalew win obecnego świata? Przejmij się tym duchem pokornej pokuty. W każdym dniu Wielkiego Postu odmawiaj za wszystkich ‚Miserere’. Pozwól Mi wzmagać w tobie błaganie. Pozostań we Mnie; uczyńmy dwoje w Jednym. Proś moją Matkę, aby w ten sposób przedstawiła swoich Jakubów Ojcu Niebieskiemu. Czy mogę liczyć na ciebie, zjednoczoną ze Mną, przy wspomaganiu owych dusz podczas Wielkiego Postu?” – Tak, Panie. – „Bo Ja będę ci pomagał… Pomagam ci zawsze, kiedy zdobywasz się na odwagę rozpoczęcia jakiejś ofiary. Może sądzisz, że jakiś wysiłek, to czy tamto, to ty? Nie, to Ja, pomagający ci. A kiedy skończy się ta ofiara nawet o niej nazajutrz nie pamiętasz. A więc odwagi! Czy nie wiesz, co Ja wycierpiałem dla ciebie? Przed chwilą, gdy patrzyłaś na ten kawał sznura, który spadł z ciężarówki i nurzał się w kałużach błota, widziałaś Mnie w pretorium, wleczonego po ziemi przez katów, gdy moja głowa uderzała o kanty kolumn… Odczułaś zgrozę i litość… Niech twoja miłość przechodzi w czyny, moja Gabrielo. Oto prawdziwa miłość. Tak Ja cię ukochałem. Bądź naśladowczynią Jezusa Chrystusa, mała umiłowana oblubienico” (ON i ja, t. II, nr 26, 6 marca 1941).

  • Przemieniam wszystko w złoto Chwały

– Weszłam do kościoła mówiąc: – Panie, oto wchodzi Twoje małe nic…

– „A kto jest czymś wobec Boga nieskończenie Wielkiego? Ty zaś, szczególnie wybrana, by zostać okrytą łaskami, jesteś tylko nędzą… I właśnie tę nędzę karmię co rano moją Eucharystią, aby ją utrzymać w mojej przyjaźni; bo pociąga Mnie to, co najsłabsze i najbiedniejsze. Oddaj Mi to wszystko, co sobie wyrzucasz. Ja jestem Tym, który przemienia nawet to, co najbrzydsze, najniższe, najgorsze. Przemieniam wszystko w złoto Chwały. Jak to się może dziać? Przez miłość”.

– Tak bardzo chciałabym zrobić coś dla Ciebie! Nawet oddając się cała nie daję nic. Co robić?

– „Wziąć Mnie i ofiarować Mnie samemu z całą ufnością, której zawsze od was oczekuję.

Jesteście bogaci, ponieważ należę do was. Jesteście biedni tylko wtedy, kiedy liczycie na siebie samych i chcecie działać tylko własnymi siłami. O, jakże wtedy jesteście biedni!… Ale jeżeli weźmiecie moje zasługi z pokorą i nadzieją, jak wielkie będzie wasze bogactwo!… A zwłaszcza nigdy nie wątp we Mnie. Zasługi swe uzyskałem tylko po to, by dać je wam, moje biedne dzieci. Nie myślicie o tym, bo żyjecie we mgle, która zakrywa przed wami czarowną wzniosłość waszego Boskiego Przyjaciela” (ON i ja, t. III, nr 23, 9 maja 1946).

 

  • Dobry łotr pojął miłość i wypowiedział swój żal

(…) Przesiąknij moją pokorą małego Dziecka: to dla was jestem pokorny.

Chcesz co dzień przychodzić brać lekcje u żłóbka? Co dzień, aż do święta Oczyszczenia: umawiam się tam na spotkanie z tobą. Nazywaj to spotkaniem miłości. To Miłość chce cię przystroić. Moje ozdoby to cnoty. A moje cnoty są tak potężne, że nawet ludzie, przechodząc, podziwiają je. Trzeba tylko pozwolić przyozdobić się. Trzeba skierować swoją wolę ku Lepszemu…

Nie trzeba obawiać się zamiaru zdobycia doskonałości, bo Ja jestem tuż, bo Ja ją przeżyłem, bo zajmowanie się wami jest moją radością. Więc nie jesteście już sami: macie Mnie.

Czy przypominasz sobie, jak dawniej, w czasach posługiwania się pojazdami konnymi, lubiłaś zaprzęg ‚w szydło’? Otóż Ja idę na czele, ty idziesz za Mną, w pewnej odległości, ale idziesz.

Dobry łotr pojął miłość i wypowiedział swój żal. Chwilę potem spoczywał na moim sercu.

Miłość przyzywa miłość… odpowiedz Mi zatem: Pragnę ciebie. Cóż cię onieśmiela? Twoje powtarzające się zaniedbania? Twoje niedociągnięcia? Brak zrównoważenia? Twoja myśl roztargniona? Złe wspomnienia? Biorę to wszystko na siebie. Zbieram nędzę, a czynię z niej wspaniałości. Daj Mi wszystko.

Czy ośmielisz się powiedzieć, że cokolwiek w twoim życiu mogłoby nie należeć do Mnie – skoro stanowimy jedno…” (ON i ja, t. III, nr 135).

 

  • Łącz się z Nim, skoro był i z tobą, skoro obarczył się twoimi grzechami

– „Każdy chrześcijanin w stanie łaski jest drugim Chrystusem. Mówi się niekiedy, że w jakimś człowieku jest kilku ludzi. Chrystus przyjął w siebie wszystkich ludzi. Dźwigał ich grzechy. Łącz się z Nim, skoro był i z tobą, skoro obarczył się twoimi grzechami. Tu na ziemi nie można zrozumieć tego przenikania Chrystusa w każdego człowieka. Był to Bóg i człowiek zarazem. Jego zbawcza potęga była nieskończona, gdyż Jego Bóstwo nigdy nie opuściło Jego człowieczeństwa.

Traktujcie Mnie jak kogoś najbliższego, kto nie tylko wybacza winy, które Mu się wyznaje, lecz, co więcej, bierze je na siebie, aby uzyskać u Ojca ich przebaczenie…” (ON i ja, t. I, nr 738, 21 lutego 1940).

  • Zacznij od prośby o przebaczenie twoich win

– „Zacznij od prośby o przebaczenie twoich win, łącząc się ze Mną w Ogrójcu. Przebaczenie twoich obmów. Przebaczenie twoich kłamstw z próżności, twojej przesady w mowie. Przebaczenie oschłości twego serca wobec tylu zniewag ze strony świata, które dotykają Mnie głęboko. Przebaczenie twojej obojętności wobec moich spraw. Upokórz się… a rozradujesz Mnie. Przyjrzyj się Mi się dobrze w Ogrójcu. Zobaczysz moją boleść, mój wstyd. Cierpienie z powodu bezużyteczności moich cierpień dla wielu.

– Módl się wraz ze Mną: ‚Ojcze! Ojcze, zmiłuj się! Ojcze, miej litość… Ojcze, przebacz wszystkim! Ojcze, spójrz na Chrystusa w Getsemani’.

Pozostań na klęczkach, w postawie błagalnej. Błagaj, a Ojciec, który jest Nim bardziej niż wszyscy ojcowie, wysłucha cię” (ON i ja, t. I, nr 739, 29 lutego 1940).

 

  • Proś Mnie o wszystko, co straciłaś przez zaniedbanie odpowiedzenia na moją łaskę

– „Proś Mnie o wszystko, co straciłaś przez zaniedbanie odpowiedzenia na moją łaskę. Proś pokornie, z ufnością, a moje miłosierdzie da ci to, ponieważ nie ma nic niemożliwego dla miłości, a moja miłość jest zwycięska.

Przywrócę cię na utracone miejsca. Otrzymasz światła, których ci zabrakło i odnajdziesz pierścień zażyłości. Nie trwaj w niechęci, która cię oddala. Bądź pewna, że moja miłość przewyższa nieskończenie wasze stany grzechu. Gdybyś nie liczyła na Mnie, na kogo mogłabyś liczyć?… Złóż we Mnie wszystkie swoje umiejętności zaufania i nadziei, uczcisz Mnie, a Ja odpowiem na każde twoje wezwanie. Tylko Ja umiem wam odpowiadać, jedynie Ja mogę was zaspokoić. Czy nie odczułaś mojej słodyczy? Czy moje uroki są dla ciebie nowe? Zbierz w swej pamięci wszystkie głody mojej obecności, jakie odczuwałaś. Czy nie przybiegałem? I choć nie widziałaś mojej twarzy, czy nie rozpoznawałaś Mnie?…

Pozbądź się więc wątpliwości. I chociaż na tej ziemi jesteś wciąż wystawiona na dolegliwości upadków, wydobywaj się z nich od razu przez zryw ku Mnie, ku Mnie, który naprawiam. Częste spojrzenia na twego Zbawcę, oto co lubię w tobie: to jest wspólne życie i to są moje rozkosze. Jak bardzo chciałbym, abyś Mi uwierzyła!” (ON i ja, t. III, nr 43, 12 września 1946). •

Częstochowa, 4 listopada 2016     AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

Inne rozważania o rachunku sumienia – na blogu:

[1] Myśl Alberta Einsteina jest prowokująca; może okaże się jakimś „usprawiedliwieniem”, o ile jest potrzebne, dla mojego niekonwencjonalnego podjęcia rachunku sumienia.
[2] Przykład takiej próby można znaleźć w: Krzysztof Osuch SJ, Modlitwa w szkole św. Ignacego Loyoli. Rozdział: CODZIENNY RACHUNEK SUMIENIA jako PONOWNE ODCZYTANIE DNIA, Wydawnictwo WAM. Kraków 2001, 2014, s. 61-75.
[3] Krzysztof Osuch SJ, Codzienny rachunek sumienia, Życie Duchowe, Wiosna 30/2002. Inne opracowania i zapisy dźwiękowe dwóch sesji poświęconych ignacjańskiemu rachunkowi sumienia są do znalezienia na moim blogu http://osuch.sj.deon.pl Rekolektanci odprawiający pierwszy tydzień Ćwiczeń duchownych w Centrum Duchowości w Częstochowie otrzymywali także kilkustronicowe omówienia rachunku sumienia.
[4] Krzysztof Osuch SJ, Rachunek sumienia szczegółowy i ogólny. Jak codziennie ulepszać siebie, relacje z Bogiem i drugim człowiekiem, Wydawnictwo WAM, Kraków 2004, stron 112. Także w książce (opracowaniu):
[5] Gabriela Bossis, ON i ja, Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem. Wyd. Michalineum 1992, t. 1-3.
[6] W referacie o kierownictwie duchowym inspirowałem się – w sposób podobny jak teraz – również książką: Gabriela Bossis, ON i ja. Zobacz: Krzysztof Osuch SJ, Z praktyki kierownictwa duchowego, w: W kręgu kierownictwa duchowego, t. 2, red. Urszula Chmiel, Wyd. M, Kraków 1994, s. 37-47. A także: Krzysztof Osuch SJ, Jezus – nasz towarzysz, w: Przyjdę niebawem. Rozważania na czas kryzysu, leku i powrotu Jezusa, Wyd. WAM, 182-190.
[7] Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego (1 Kor 9, 26n).
[8] Można tu przypomnieć Kontemplację dla uzyskania miłości z Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli!
[9] Gabriela Bossis, ON i ja, tom III, nr 52, 7 listopada 1946.
[10] Gabriela Bossis, ON i ja, t. III, nr 3, 3 stycznia 1946.
[11] Tamże.
[12] ON i ja, t. II, nr 243, 26 sierpnia 1943.
[13] Tamże.
[14] ON i ja, t. III, nr 267, 3 listopada 1949
[15] On i ja, t. III, nr 210, 13 stycznia 1949
[16] On i ja, t. III, nr 145, 19 lutego 1948.
[17] Choćby, przykładowo, te: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.  Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu (J 3, 15-18). Bóg okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni (Rz 5, 8-9).
[18] ON i ja, t.I nr 816, 8 sierpnia 1940.
[19] ON i ja, t. II, nr 376, 18 października 1945
[20] ON i ja, t. II, nr 256, 30 grudnia 1943.  Parę innych cennych fragmentów przenoszę do Aneksu.
[21] ON i ja, t. II, nr 243
[22] ON i ja. t. II, nr 123 i 124, 1 stycznia 1942
[23] ON i ja. t. II, frag. nr 381, 22 listopada 1945
[24] To mówiąc, wydobyłem jak też najważniejsze elementy wielkiej kultury (uprawy, która rozwija i uszlachetnia człowieka). Mówiąc zwyczajnie i tradycyjnie, chodzi o uważnie i pobożnie odnawiane akty wiary, nadziei i miłości, których źródłem i celem oraz zasadniczą treścią jest sam Bóg!

Komentarze

komentarzy 10 do wpisu “Codzienny RACHUNEK SUMIENIA”
  1. Dawid pisze:

    Już dawno nie widziałem tak konkretnego wpisu, zaimponował mi Pan w tym momencie. Muszę się głębiej zastanowić nad tym 😉

  2. Katarzyna pisze:

    Po wysłuchaniu tej pięknej audycji i przebudzeniu jeszcze taki cytat przyszedł do mnie:

    Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.

    I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym….

  3. Nowy przyczynek z ON i ja do punktu (którego?):

    „Proś Mnie o wszystko, co straciłaś przez zaniedbanie odpowiedzenia na moją łaskę. Proś pokornie, z ufnością, a moje miłosierdzie da ci to, ponieważ nie ma nic niemożliwego dla miłości, a moja miłość jest zwycięska.
    Przywrócę cię na utracone miejsca. Otrzymasz światła, których ci zabrakło i odnajdziesz pierścień zażyłości. Nie trwaj w niechęci, która cię oddala. Bądź pewna, że moja miłość przewyższa nieskończenie wasze stany grzechu. Gdybyś nie liczyła na Mnie, na kogo mogłabyś liczyć?… Złóż we Mnie wszystkie swoje umiejętności zaufania i nadziei, uczcisz Mnie, a Ja odpowiem na każde twoje wezwanie. Tylko Ja umiem wam odpowiadać, jedynie Ja mogę was zaspokoić. Czy nie odczułaś mojej słodyczy? Czy moje uroki są dla ciebie nowe? Zbierz w swej pamięci wszystkie głody mojej obecności, jakie odczuwałaś. Czy nie przybiegałem? I choć nie widziałaś mojej twarzy, czy nie rozpoznawałaś Mnie?…
    Pozbądź się więc wątpliwości. I chociaż na tej ziemi jesteś wciąż wystawiona na dolegliwości upadków, wydobywaj się z nich od razu przez zryw ku Mnie, ku Mnie, który naprawiam. Częste spojrzenia na twego Zbawcę, oto co lubię w tobie: to jest wspólne życie i to są moje rozkosze. Jak bardzo chciałbym, abyś Mi uwierzyła!… (12 września1946, tom 3 nr 43).

  4. Katarzyna pisze:

    5. Postanowić poprawę przy Jego łasce

    Zakładam białą sukienkę, którą przewiązuję złotym lśniącym paskiem – to łaska Boga. Siadam do żmudnej, cierpliwej pracy. Najpierw porządkuję stos papierów na moim stole. Później wyklejam literami na białej kartce słowa: cierpliwość, wytrwałość, pokora. Pan Jezus siada przy mnie i z upodobaniem patrzy na moją cierpliwą pracę, choć mógłby sprawić aby bałagan zniknął od ręki.
    Wstaję i mam do wyboru dwie krótkie ścieżki – jednak naznaczona duchem prowadzi i przechodzi w Jezusa. Druga naznaczona tylko ciałem prowadzi ku ciemnościom. Przypomina mi się myśl „A oto kładę przed wami błogosławieni i przekleństwo. Widzę błogosławieństwo Jezusa i idę w Jego kierunki. Przechodząc w Niego, zaczynam myśleć jak On, mówić jak On. Obok czuję obecność Ojca i Ducha Św.
    Oczami wyobraźni zaczynam opróżniać swoje serce z niepotrzebnych mebli, podobnie głowę, im bardziej opróżniam tym więcej czuję wielkie przestrzenie nieba które wdzierają się do mojego wnętrza. Klękam, czynię ofiarę ale nic nie mówię – Jezus kładzie swój palec na swoich ustach – to ucisza moje gadulstwo. Później pisze na moim czole – będziesz miłował Pana Boga swego… a bliźniego swego jak siebie samego. Z tym napisem na czole biegnę w świat…

  5. Katarzyna pisze:

    4. Prosić Pana Boga naszego o przebaczanie win – mój obraz do treści referatu

    Schodzę z góry Światła i wchodzę na kolejną czwartą górę Krzyża prosić o przebaczenie. Staję przed obliczem twarzy Jezusa Ukrzyżowanego [tej, którą można znaleźć w pokojach u Jezuitów w Częstochowie]. Otwieram swoją Duszę i kładę ją jak rozwiniętą tkaninę, przypominając sobie błędy wczorajsze i dzisiejsze. Milczę. Gdy widzę swoją nędzę i niemoc nie zawaham się krzyczeć prosto do Boga. Małe dzieci nie umieją się wysłowić, ale Ojciec czyta w ich sercach. Rozważam swoją nędzę, ale myślę, że przecież im dziecko mniejsze i słabsze, tym mocniej przyciska się je do serca. Słyszę głos Jezusa „Rozumiesz, że nigdy nie jesteś sama. [Wyciągam dłoń i wkładam ją do wyciągniętej dłoni Jezusa, tej z Oratorium]. Niech to będzie dla Ciebie wielką siłą [czuję Krew Jezusa tętniącą miłością i życiem] Siłą do przemawiania do Mnie, ponieważ tu jestem. [Po uchwyceniu ręki czuję odwagę do rozmowy z Jezusem] Siłą do działania, bo mogę Ci pomóc, szczególnie wtedy, kiedy przemawiasz do innych [czuję, że jak zaczynam mówić do Jezusa, to otrzymuję tchnienie Ducha, które pomoże mi w przemawianiu do innych] Myślę jakie ważne rozmowy czekają na mnie jutro. Panie Jezu proszę Cię, abyś Ty mówił przeze mnie, nigdy Ja sama. Małżonkowie ziemscy często są zmuszeniu rozstawać się. Wiem coś o tym, bo sama byłam zmuszona się rozstać. Ja jestem w sercu mojej oblubienicy. Może Mnie w nim zawsze kontemplować. Bierz mnie i ofiarowując moje zasługi Ojcu, proś go by zapomniał o twych grzechach. Wypłakujcie przede mną swoje błędy, jeden po drugim. Patrzcie na moje oczy, które je przed wami opłakały.
    Ludzie nie chcą mnie znać, chcieliby żebym nie istniał… A przecież Ja jestem Istnieniem… Zanurzam się w istnieniu Boga – tu znajduję ukojenie.

  6. Katarzyna pisze:

    3. Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, a najpierw co do myśli, potem co do słów, a wręczcie co do uczynków – mój obraz

    Wchodzę na trzecią z kolei górę – obok Dobrego Pasterza siada moja Dusza, a ja słucham cierpliwie o tym, gdzie dzisiaj była moja głowa (myśli), usta i ręce (czyny). Obok Ducha siedzą wszystkie 3 „postacie” na trzech małych krzesłach. Spokojnie czekam, kto ma co do powiedzenia przechodząc od wstania z łóżka, do godz. 15, następnie do wieczora. Tym, którzy mają małe dzieci, polecam obserwację dziecka: mój syn rano pierwsze słowo, jakie woła, to „mama”, później jak jesteśmy sami, też stara się przypodobać mamuni, czyni wiele gestów miłości i zadaje wiele pytań. Czy moja postawa wobec Boga jest podobna? Czy wzdycham do Ojca i Syna i Ducha Św. Czy blisko jest Matka Jezusa?
    Jezus wstaje i rysuje na ziemi krąg miłości. Mówi, w tym kręgu będę Cię prowadził w tańcu życia, im bardziej jesteś przy mnie i trzymasz mnie za rękę, tym pewniej będziemy się poruszać. Postępuj wg Ducha. Oddychaj w tym kręgu moją Miłością. Poprowadzę Twoje serce, zabiorę Twoje serce kamienne i dam Ci serce z ciała, które będzie kochało. Inni będę widzieli twoje dobre uczynki i chwalili Ojca, który jest w niebie.
    Patrzę, co się działo, jak byłam w kręgu miłości: Owocem ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.
    Patrzę, co się dzieje poza kręgiem: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy. Uznaję swoje winy. Co wyrwało mnie z kręgu Miłości? Przeanalizuję i uznam swą winę.
    Czasami taniec będzie trudny, trzeba będzie pokonać wiele przeszkód. Ale miej odwagę, proś o Ducha Męstwa – on zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Proszę Ducha o dar męstwa. W swoim rachunku sumienia chcę przechodzić koło kamieni na Dużej Ścieżce Świętej Jadwigi Śląskiej – jest ich …
    1.Wiara 2. Nadzieja 3. Miłość – Miłosierdzie, 4. Sprawiedliwość 5. Skromność – Prostota 6. Męstwo 7. Roztropność 8. Umiarkowanie
    Dla chętnych do przejścia w rzeczywistości przez te cnoty : http://turystyka.trzebnica.pl/78/duza-sciezka-swjadwigi-slaskiej.html

  7. Katarzyna pisze:

    2. Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz – mój obraz do treści referatu

    Zza placów Jezusa wyłania się duże słońce. Instynktownie podnoszę ręce w geście prośby o poznanie swoich grzechów i odrzucenia ich. Bóg zsyła promienie Swego Światła na moje życie, na miniony dzień. W oddali gdzie nie spojrzę wokół widać horyzont wieczności. W świetle promieni Słonecznych zaczynam powoli dostrzegać kurz i brud, jaki pokrywa otaczające mnie przedmioty i ludzi. Wcześniej wydawało się wszystko w czyste, teraz okazuje się, że spora warstwa kurzu jest tu i tam, szczególnie w miejscach do których nie zaglądam regularnie. Rozumiem, dlaczego nie lubimy stawać w świetle, bo okazuje się, że miejsca, które są czyste, nagle stają się brudne. Zaczynam czuć się bezsilna, przytłacza mnie myśl, że nie zdołam pozbyć się zgromadzonego kurzu, a jeszcze bardziej przeraża mnie myśl o regularnym wycieraniu kurzu. Przecież tak brak mi wytrwałości!… A jednak czuję zapewnienie Jezusa, który mówi podobnie jak w On i Ja: Pozostaw mnie troskę o twój dom. „Nasz dom”. Zaufaj mi. Ja przewodniczę.”
    Czy zwalnia mnie to z obowiązku porządkowania? Nie: Słyszę bowiem ponownie Słowa Mojego Pana „Utrzymuj w porządku wszystko, co cię otacza. W ten sposób odbija się w tobie świętość. Staraj się tak postępować. Przy takiej zachęcie zabieram się dalej do pracy: tej duchowej ale i tej fizycznej, na którą wobec wieczności brak mi czasu i motywacji. A to wszystko dzięki Jezusowi, który mnie prowadzi.
    Znowu więc wznoszę ręce do Słońca, jakim jest Jezus Chrystus i proszę o łaskę poznania grzechów, kurzu, który tylko w Bożym Świetle staje się widoczny dla oka.

  8. Katarzyna pisze:

    1. Dziękować Bogu naszemu za otrzymane dobrodziejstwa – mój obraz do treści referatu

    Składam dziękczynny pokłon przed Panem moim, Królem wszechświata. Kłaniając się dziękuje za dary: zarówno te stałe jak i te jednorazowe. W grupie stałych darów na białym obrusie umieszczone jest duże, czerwone serce – to Jego Miłość. Przyglądając się sercu widzę zmieniające się obrazy, począwszy od dużych po małe drobiazgi pozornie nic nie znaczące. U mnie od rana takim darem jest najmłodszy syn, który zasypuje mnie miłością i stale o niej przypomina. Biorę serce z obrusu i przykładam do swojego serca i do głowy – myśli. Chcę Miłość Boga rozważać w sercu i myślach i napełnić się nią. Jak zapominam o niej w ciągu dnia, to syn przypomina: Mamo przytul mnie, chodź do mnie, czy widziałaś co dla Ciebie przygotowałem? czy patrzysz na mnie? I w tym naszym kontakcie najpiękniejsze są właśnie te momenty. Czy nie jest podobnie z naszym Ojcem w niebie, skoro powiedział, jeżeli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego. Co mnie jako rodzica najbardziej cieszy, co daje mi najwięcej miłości i szczęścia – czyż nie te wszystkie drobne gesty mojego dziecka? Czy ja jestem też taka dla mojego Ojca w niebie?.. Chciejmy być jak dzieci wobec naszego Ojca, które darzą go miłością i stale się do niego zwracają, chcąc mu się przypodobać i uczynić go szczęśliwym. W darze serca oprócz syna widzę piękno przyrody, wschody słońca, które co rano podziwiam z okna i szmer delikatnego powiewu drzew.
    A dalej idąc z Miłością, inni również odpłacają nam miłością za dobre czyny i chwalą naszego Ojca, który jest w niebie. Otworzyć się na miłość Boga i wciąż za nią dziękować to jedyna droga, po której warto iść.

  9. Katarzyna pisze:

    Szybkie opanowanie referatu – jak ja zamieniłam treść na obraz – być może pomoże to tym, którzy przeczytają:
    Wstęp – zatańczyć taniec życia w obecności Trójcy Świętej
    Rachunek sumienia to sztuka pasterzowania sobie – w tym pasterzowaniu nie jesteśmy sami, jest z nami Dobry Pasterz, który zna nas po imieniu. Dobry Pasterz zaprasza mnie do wspólnego przemierzania łąk i pastwisk życia (krajobraz Tatr może być pomocny). Lubię taniec. Wyobraziłam sobie, że Dobry Pasterz zaprasza mnie do wspólnego tańca. Obok przesuwają się inne „owieczki”. Jeżeli przyjmuję zaproszenie, to nie mogę zapominać o Tym, który mnie prowadzi, dzięki któremu niczego mi nie braknie, który prowadzi mnie nad wody gdzie mogę odpocząć… Co najczęściej oddala mnie od Prowadzącego taniec życia – moje codzienne grzechy, o które się potykam najczęściej, a szczególnie niewidoczne korzenie. Taniec wtedy nie jest płynny, nie jest prowadzeniem lecz uciążliwą praktyką. Skoro Bóg tańczy, to czy mogę ulec lenistwu i zniechęceniu i zapomnieć o tańcu? Wokół mnie i innych owiec, tańczą też dobre i złe duchy, czy umiem je rozpoznawać?
    A co może być moją największą tragedią? Kiedy zacznę tańczyć sama i zapomnę o tym, który mnie prowadzi…Co może się wtedy stać? Obym, na skutek tańca na oślep nie spadła w przepaść, z której trudno będzie się wydostać.. Choć i wtedy Dobry Pasterz wróci po nas jeżeli go wezwiemy.
    Chcę opanować sztukę tańca z Panem Bogiem, Duchem Świętym – jest to dla mnie osobiście wystarczająca motywacja: zatańczyć taniec życia w towarzystwie Trójcy Świętej!!!

  10. s.Krystyna pisze:

    Dziękuję Ojcu za cenne treści,bogactwo inspiracji, które dopełniają moje wczorajsze skupienie o tematyce Rachunku sumienia. Od rana wchodziłam na stronę i spotykałam zakłócenia. Jednak ponownie stwierdzam,że warto uparcie dążyć do celu.
    Pozdrawiam Ojca Krzysztofa i uczestników tego blogu.Szczęść Boże.