Pojednajcie się z Bogiem!
6 marca 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ„W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!” (2 Kor 5, 20). Te dobrze znane słowa św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian wyznaczają najważniejsze zadanie Kościoła…
Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił na posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5,17-21).
1. Niestety, w ludzkim sercu i w świecie duchów są siły, które z ogromną mocą działają przeciw pojednaniu, które niemal stale atakują naszą jedność z Bogiem, uderzając w więź ufnej wiary. Bywa ona „nieraz wystawiona na próbę, ponieważ świat, w którym żyjemy, bardzo często wydaje się daleki od tego, o czym zapewnia nas wiara. Doświadczenia zła, cierpienia, niesprawiedliwości i śmierci wydają się zaprzeczać Dobrej Nowinie; mogą one zachwiać wiarą i stać się dla niej pokusą” (KKK 165). Któż z nas nie zna prób wiary? Któż nie zastanawiał się, jak podbudować chwiejącą się ufność do Boga? Co przywołać na pamięć – sobie i innym – gdy wierze zaczyna brakować mocy, by łączyć i jednać nas z Bogiem?
Kościół zaleca, by w sytuacjach zwątpienia zwracać się do świadków wiary – do tych, którzy pośród największych cierpień i prób ocalili swą ufną wiarę w Boga i niezachwianą z Nim jedność. Najwięksi spośród nich to na pewno Abraham, który wbrew nadziei uwierzył nadziei (Rz 4, 18), i Maryja Dziewica, która doświadczyła nocy wiary, gdy uczestniczyła w cierpieniu swojego Syna na Jego drodze krzyżowej. Mimo to nie zwątpiła w Boga, nie pozwoliła odebrać sobie polegania na Jego wszechmocy i dobroci. Świadków, którzy nie poddali się zwątpieniu mimo cierpienia i prób, jest wielu… Jednak najwspanialszy z nich to Jezus Chrystus, który w każdej sytuacji ufnie trwał przy Ojcu. Świadek prawdomówny i wierny (Ap 3, 14) w rozstrzygający sposób pomaga nam trwać przy Ojcu – wbrew wszelkim trudnościom i siłom oddalającym od Boga.
2. Podstawową trudnością w wiernym i ufnym trwaniu przy Bogu jest dla nas kruchość ziemskiego bytu. Jesteśmy ograniczeni na różne sposoby i podążamy do nieuchronnej śmierci… To prawda, którą rozumiemy jednak tylko pozornie, tylko częściowo mamy ją „przerobioną” i przepracowaną. Wydaje się nam, że gdybyśmy istnieli rajskim bytem, bylibyśmy autentycznie pogodni, potrafilibyśmy cieszyć się wiarą i pełnią zaufania Bogu. Sami czujemy się bezradni. Zapominamy o tym, że w ułomność kondycji ludzkiej, w nasze biedne myślenie o wciąż niechwalebnym istnieniu wchodzi sam Bóg. Zapewnia nas, że nic nie jest stracone, że Jego zbawcza interwencja potrafi na nowo wzbudzić w nas ufność do Niego. Tą „zbawczą interwencją” Boga Ojca jest Jego Jednorodzony Syn, który dla naszego zbawienia stał się człowiekiem. Jezus Chrystus jest wciąż otwartą Księgą, która czytana wzbudza w nas ufną wiarę i umożliwia prawdziwe pojednanie z Bogiem Ojcem.
Księga Życia, którą jest Jezus, przekazuje nam trzy wielkie prawdy. Przede wszystkim tę, że sam nieśmiertelny Bóg uczestniczy we wszystkich trudach ludzkiego losu. Przedwieczny Boży Syn, stając się jednym z nas, naprawdę jednoczy się z nami – w ludzkim utrudzeniu, cierpieniu i poniżeniu. Nie tylko my jesteśmy cierpiącymi sługami Boga. To przede wszystkim On – dla nas i za nas – stał się cierpiącym Sługą Jahwe. Czy ten fakt nie pociesza nas dogłębnie i nie przywraca nadziei? Boży Syn uczestniczy we wszystkich trudach i poniżeniach ludzkiego losu. Życie na ziemi na zawsze splecione z cierpieniem i śmiercią zapewne nigdy nie będzie nas zachwycać. Jednak widok cierpiącego Jezusa nie pozwala wątpić w to, że Bóg nas kocha. Udział Syna Bożego w ludzkim losie przekonuje o współczuciu Boga i skłania nas do bycia pewnym Jego Miłości.
Grzechy i poczucie winy są najtragiczniejszym doświadczeniem. Człowiek owładnięty logiką grzechu słusznie doznaje poczucia rozpaczy i braku wyjścia z beznadziei, w której tkwi. Sam może tylko tyle. Okazuje się jednak, że Księga, którą jest Chrystus, mówi nie tylko o uczestnictwie Boga w naszym życiu, ale także o Jego wielkodusznym wybaczeniu wszystkich naszych uchybień i przewin. Bóg Ojciec wybacza i zapomina, wie bowiem, z czego zostaliśmy stworzeni (por. Ps 103, 14). Wie, jak ułomna, skażona i obciążona jest nasza natura, ile potrzeba czasu, by – jak mówił kard. Henri de Lubac – „naturę poddać Łasce”.
Bóg w swym gorącym pragnieniu i tęsknocie za dogłębnym pojednaniem pomiędzy niebem a ziemią – według określenia św. Pawła – grzechem uczynił dla nas Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (por. 2 Kor 5, 17-21). Ów wielkoduszny „gest” Boga sprawia, że przestajemy zadręczać się myśleniem, iż z powodu grzechu nie jesteśmy godni Boga, że grzech skazuje nas na życie z dala od Niego. Bóg Ojciec przerywa ten tok rozumowania, zapewniając nas, że jesteśmy już usprawiedliwieni przez Jego nieskończoną Miłość, przez zbawczą Ofiarę Jezusa. Ofiarna miłość Chrystusa pozwala śmiało zwracać się w stronę Ojca. Brama prowadząca do pełnego pojednania z Bogiem jest otwarta. Grzech nie jest na drodze do Niego przeszkodą nie do pokonania. Tylko od nas zależy, czy wydamy się ufnie w ręce Ojca.
3. Bóg daleki jest od postępowania z nami według naszych grzechów (Ps 103, 10). Nigdy nie brał, nie bierze i nie weźmie z naszych win miary dla obchodzenia się z nami. Tego możemy być pewni. Im bardziej ludzkie dzieje toną w grzechach (aż po odstępstwo od Boga i pogardę dla godności człowieka), tym Bóg mocniej nas zapewnia, że postępuje z nami jedynie według swego nieskończonego miłosierdzia. Ważne w tym kontekście jest dla nas zarówno orędzie Boskiego Serca, przekazane w XVII wieku za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque, jak też orędzie Boskiego Miłosierdzia, które w minionym wieku świat poznał dzięki św. Faustynie Kowalskiej. W obu orędziach jaśnieje nieskończona, zbawcza miłość Boga. W orędziu Bożego Miłosierdzia zdaje się sięgać zenitu. Jezus bowiem pokornie przemilcza doznawane zniewagi, byśmy tylko mogli dostrzec bezmiar Jego miłosiernej miłości do nas, grzeszników…
Za ufną wiarą i dogłębnym pojednaniem z Bogiem przemawia także to, że Bóg proponuje nam udział w swoim Boskim Bycie. Jest to naprawdę niebywałe i wzniosłe – my, kruche stworzenia, jesteśmy jako Jego dzieci zaproszeni aż do „przebóstwienia” i do bycia na zawsze w Domu Ojca. Jeśli z należną starannością bierzemy do serca to, co Bóg czyni w Synu dla pojednania się z nami, to maleje w nas nieufność, zwątpienie, lęk i podejrzliwość… Przestajemy wówczas wątpić i pytać: Czy warto istnieć? Czy istnienie z tak wielkim cierpieniem jest usprawiedliwione? Czy można Bogu zaufać?
Sięgnijmy do świadectwa św. Franciszka Salezego. Z jego słów wynika, że w pełni zrozumiał on mądrość krzyża i ogrom łask dla nas z niego płynących: „Mądry Bóg już przed wiekami wybrał dla ciebie krzyż i przysyła ci go jako dar serca. Przedtem jednak przypatrzył się On krzyżowi, wszechwiedzącymi oczyma, zastanowił się nad nim w swej Boskiej mądrości, obdarzył go ciepłem swojej miłości, zważył go w obu dłoniach, by stwierdzić, czy nie jest on choćby o cal za duży, choćby o jedną uncję za ciężki. On pobłogosławił krzyż swoim świętym imieniem, przeniknął go na wskroś swoją łaską, skropił go swoim pocieszeniem i jeszcze raz spojrzał na ciebie i na twoją odwagę. I tak oto ostatecznie przychodzi z nieba do ciebie krzyż jako szczególne pozdrowienie Boga, więcej – jako jałmużna Jego miłosiernej miłości”.
Rozważanie opublikowane w: Życie Duchowe