Mały gest chłopca
20 kwietnia 2015, autor: Krzysztof Osuch SJJezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha. Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą do Niego, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili? A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić. Odpowiedział Mu Filip: Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać. Jeden z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu? Jezus zatem rzekł: Każcie ludziom usiąść! A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło. Zebrali więc, i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów. A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę (J 6,1-15).
Jedzenie to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Na jakiś czas można nieco o głodzie zapomnieć, ale na pewno nie da się go odsunąć na bok. W Janowym opisie słyszymy, jak Jezus – dostarczając głodnym przede wszystkim chleb Słowa Bożego – troszczy się również o zwykły chleb powszedni. Ewangelista dość dokładnie opisuje dialog Mistrza z uczniami na temat zaradzenia ludzkiej potrzebie chleba…
Wśród paru wymownych (i budujących) wątków zauważmy wzorcowe zachowanie chłopca. Będąc szczęśliwym posiadaczem chleba oraz rybek, chętnie oddał do dyspozycji Jezusa to, co było jego osobistym zabezpieczeniem. Nie zląkł się, nie powiedział: ‘tego absolutnie nie dam, bo jest moje’. Nie zasłaniał się, mówiąc: ‘jak dam, to sam będę głodny’. Ufnie oddał to, co miał. Najwidoczniej Jezusowa katecheza wywarła na nim wielkie wrażenie. Urok osoby Nauczyciela, Jego słowa i zaufanie, które budził – sprawiły, że rozszerzyło się serce chłopca. Oddał bez wahania to, co posiadał…
A potem – niejako na „bazie” wielkodusznego gestu chłopca – wkroczył do akcji Jezus. Czyn Jezusa okazał się potężny i brzemienny w dobroczynne skutki. Mistrz użył swoich ponadludzkich, prawdziwie Boskich możliwości: wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał.
- Tym czynem Jezus mówi bardzo wiele. Pokazuje, jak w Nim Bóg Ojciec oddaje Boskie możliwości dla ocalenia i nasycenia człowieka. Jak wielkodusznie i nadobficie zaradza Bóg ludzkim potrzebom.Taki jest zwykły styl działania Boga: zaradzać, koniec końców, ludzkim potrzebom, tęsknotom i pragnieniom – nadobficie!
- Mistrz proroczo zamanifestował też kolejny raz, jaki może być ludzki świat, gdy w centrum ludzkiej rodziny będzie Jezus – Boski Zbawiciel. Jezusowa obecność pośród nas nie chce przydawać nam trudów… On chce dźwigane przez nas brzemiona czynić lżejszymi, a jarzma – słodkimi (por. Mt 11,30).
Oczywiście (choć w tamtym momencie było to nieoczywiste), Jezus czyni też – na kanwie cudu rozmnożenia chleba i ryb – coraz wyraźniejsze aluzje do największego Daru Niebios, czyli Eucharystii. Ten Dar – prawdziwy chleb z nieba – złoży On w ręce ludzi pielgrzymujących do doskonałej komunii z Bogiem w Niebie.
***
A wracając jeszcze do gestu chłopca, pomyślmy, jaką wielką przeżył satysfakcję, gdy się zorientował się, że to jego pięcioma chlebami jęczmiennymi i jego dwoma rybkami Jezus nakarmił wielką rzeszę ludzi. Jego duma była całkiem uprawniona!
- A my poczujmy się zachęceni do wielkoduszności w dawaniu…, w ryzykowaniu, oddawaniu do użytku wspólnego…
- To „niewiele”, co posiadamy i hojnym sercem oddajemy Jezusowi, może stać się czymś naprawdę wielkim, gdy Jezus to przyjmie i spożytkuje jako „materiał” w budowaniu Królestwa Ojca na Ziemi.
Wszelkie uczynione przez nas dobro zyskuje w rękach Jezusa naprawdę wielką rangę! Wydaje wielkie owoce i zostaje utrwalone na wieczność.
„Na polance samotnego lasku, gdzie często przychodziłam, by myśleć o Nim, roje motyli siadały na koniczynie. – «Widzisz, nawet w przyrodzie jedni potrzebują drugich. Nikt nie może uniknąć obowiązku oddania się. Dawaj, dawajcie tak, jak Ja Sam dawałem. Zwyczaj dawania! Jakaż to zbroja siły, radości…. To zaparcie się siebie» (Jezus do Gabrieli Bossis. ON i ja, tom I, nr 796).
– Właśnie, to zaparcie się siebie! „Jest bardzo mało ludzi, którzy przeczuwają, co Bóg uczyniłby z nich, gdyby zaparli się siebie samych i wydali się (oddali się) całkowicie Jezusowi Chrystusowi, aby On ukształtował ich dusze w swoich rękach” (św. Ignacy Loyola).