…i POKORNA MIŁOŚĆ !
29 września 2014, autor: Krzysztof Osuch SJSpełniam obietnicę i w obecnym, nowym wpisie (a także w poprzednim) uzupełniam rozważanie. Może niektórzy na nie czekają…
Zachęcałem pod koniec poprzedniego wpisu:
Spróbujmy (samodzielnie) wczytać się w pełne treści wezwanie Apostoła Narodów.
Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie.
Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!
To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca (Flp 2,1-11).
Wcale nie jest tak łatwo zrozumieć i uwewnętrznić powyższe „napomnienie” świętego Pawła. Owszem, można w miarę łatwo wyróżnić to, przed czym Apostoł przestrzega, i do czego zachęca… Najważniejsze jest jednak to, że ma dotrzeć do nas i wpłynąć na nasze myślenie i sposób postępowania nie jakieś „prywatne” zapatrywanie Pawła z Tarsu, lecz wielkiej wagi „napomnienie w Chrystusie” – a więc od Chrystusa pochodzące, z Niego (niejako) wywiedzione.
- Paweł chce, żebyśmy wyraźnie pojęli i mocno wzięli sobie do serca to „dążenie”, którego treścią jest miłość i pokora w naszych relacjach z „drugimi”, z bliźnimi!
- W naszym myśleniu i działaniu „na styku” z ludźmi mamy się kierować nie „niewłaściwym współzawodnictwem” czy szukaniem „próżnej chwały”, lecz miłością, która czyni pokornym i delikatnym oraz uniżonym wobec każdej osoby, którą spotykamy.
- Prawdziwa miłość nad nikogo się nie wynosi ani nie unosi się pychą. Jest jej to najzupełniej obce. Miłość i pycha nie idą w parze, natomiast miłość i pokora – jak najbardziej. I nie ma w tej ostatniej „parze” żadnego przymusu, żadnej sztuczności.
Myślę, że odrobina duchowej intuicji czyni jasnym i oczywistym to, co powiedziałem (a raczej co powiedział Paweł za Mistrzem). A jeśli kogoś intuicja zawodzi, to nie wiem, czy dam radę w krótkim „dyskursie” (poniekąd filozoficznym) unaocznić słuszność, piękno i jedyność tego, do czego Apostoł przyzywa nas z takim naleganiem! Podejmę pewną skromną próbę…
Że my – każdy w swoich oczach – zasługuje na szacunek, uznanie i miłość, to powinno być oczywiste i bez tego ani rusz. Na uporządkowanej miłości do siebie (a więc do Bożego arcydzieła, będącego owocem Jego zaangażowania i Boskiej Miłości) zasadza się kolejny krok, jakim jest miłowanie naszych bliźnich. Sam Jezus to powiedział, że mamy miłować bliźniego jak siebie samego (por. Mt 19, 19). Ceniąc i miłując siebie samego, mówię sobie, że i mój bliźni (każdy człowiek) wart i godny jest podobnego szacunku i miłości. To powinno być jasne (i jest pewno w miarę oczywiste). Jednak Pawłowa (Jezusowa) nauka idzie dalej.
- Otóż mamy w pokorze – w jakimś „przycupnięciu” wobec radykalnej odrębności drugiego – oceniać go „za wyżej stojącego od siebie”! Tak, jak najbardziej. Ja (przy całym uznaniu i szacunku dla siebie) jestem tylko ja, natomiast w każdej drugiej osobie spotykam nowy wielki, niezgłębiony i fascynujący, osobowy świat (po prostu różną ode mnie osobę i przewyższającą mnie nie o … głowę, ale o całą drugą osobę, która nie jest … mną).
- Wszyscy zakochani w drugiej osobie i miłujący ją – doskonale wiedzą, o czym tu mowa… Tu się zatrzymam (żeby nie przegadać).
Jeśli jednak powyższy tok i typ rozumowania i motywowania może się wydać nie dość przekonujący, to proszę – zdaje się mówić św. Paweł: « Patrzcie na Jezusa Chrystusa! Zobaczcie, jakie dążenie – jaki duch – jaka miłość – jaka pokora ożywiają Jego Serce! Zobaczcie, z jaką wielką miłością i pokorą przychodzi On do każdej i każdego nas – do nas wszystkich».
On żywiąc wobec nas Boską Miłość i nią nas ogarniając, robi najpierw jeden wielki Gest, a za nim następuje ciąg niezliczonych gestów (słów, czynów), które manifestują pełną pokory i uniżenia Jego Miłość do nas – jedynie i aż Bogu podobnych! Tym pierwszym „wielkim Gestem” jest oczywiście Wcielenie, a „resztę” stanowi to wszystko, co – tylko po części (por J 21, 25) – opisują Ewangelie.
W tym miejscu należałoby parę razy przeczytać i przemedytować te słowa Pawła:
„On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”.
Może nas zawieść czy nie przekonać prosta intuicja poznawcza lub (choćby i bardzo rozwinięte) analizy filozoficzno-antropologiczne, ale nie możemy pozostać obojętni na pełną pokory miłość Wcielonego Syna Bożego do ludzi – do mnie, do ciebie, do każdej osoby!
- A widząc cud takiej (Boskiej, pokornej, uniżonej, przyklękającej, obmywającej stopy, posłusznej aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej) miłości Boga-Człowieka (przecież) nie możemy nie zatęsknić za taką samą postawą i „dążeniem” w relacjach z naszymi braćmi i siostrami!
Taka Miłość – pokorna, uniżona, do końca wydająca się za i dla innych – nie jest ślepą uliczką czy jakimś absurdem, bezsensowną stratą. Nie. Na pewno nie! W Jezusie Chrystusie kończy się ona – w sensie zwieńczenia i spełnienia – tym:
„Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca”.
Oczywiście, nikt z nas nie może być – dosłownie – „wstawiony” w te ostatnie zdania. Jezus Chrystus jest Kimś Jedynym i niepowtarzalnym. Jest Bożym Synem, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. To jasne.
- Ale wszyscy możemy – naśladując Go, idąc Jego drogą, pielęgnując owo pełne pokornej miłości dążenie i podejście do każdej osoby – możemy ufnie liczyć (a nawet, w wierze, być pewni) udziału w Jego Zwycięstwie i wiecznej Chwale.
Abp Gądecki: zakonnicy muszą się odróżniać od korporacji
Zakonnicy muszą się odróżniać od pracowników fabryki czy korporacji – przypomniał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki podczas Mszy, jaką sprawował dziś w Warszawie dla wyższych przełożonych zakonów męskich i żeńskich. W kościele pw. Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny modlili się oni o owoce ogłoszonego przez papieża Roku Życia Konsekrowanego oraz o nowe powołania zakonne.
Abp Gądecki, przywołując postać wspominanej dzisiaj w liturgii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, mówił o potrzebie wytyczania sobie celu w życiu i przestrzegał przed jego „bezcelowością”. Przypomniał, że św. Teresa „w życiu zakonnym zadziwiała jej dojrzałość duchowa, jej drogą była mała droga dziecięctwa Bożego”. Wskazał, że życzliwość oraz miłość pochodząca od samego Boga powinny być właściwością każdego zakonnika i zakonnicy. Przełożonym zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo przeradzania się życia zakonnego w życie pracownicze „od godziny do godziny”. Podkreślił, że zakonnicy muszą się odróżniać od pracowników fabryki czy korporacji, wąsko ukierunkowanych na jedno określone zadanie. Życie zakonne powinno kształtować kształtowało osoby silne, zdolne podjąć wszystkie zadania analogicznie do tych, jakie matka musi podejmować każdego dnia wobec swoich dzieci, męża i pracy. Zakonnica nie może być mizerną kopią matki – podkreślał metropolita poznański. Apelował, by nie zasklepiać się w życiu – jak się wyraził – „wysoce wyspecjalizowanym”, ale formować do życzliwości i uprzejmości do drugiego człowieka, a przede wszystkim do miłości, która pochodzi od Boga i jest nieskończona. Przewodniczący KEP radził też, by w sytuacji niżu demograficznego i małej liczby powołań nie ograniczać się tylko do modlitwy. – Jeśli życie zakonne ma się odrodzić, musi być poddane radykalnej reformie. Nie można bronić przeciętności i „letniego” sposobu życia, które nie odbiega wiele od życia w świecie, życie konsekrowane wiąże się z poświęceniem – podkreślał. Abp Gądecki zachęcał zakonników do „ekstremalnego życia Ewangelią”, by życie konsekrowane stało się pociągającym przykładem dla młodych. Oni poza radykalizmem niczego innego nie chcą – stwierdził przewodniczący Episkopatu.
S. Leticja Niemczura zapewniła przewodniczącego Episkopatu, że polscy zakonnicy chcą być radykalni. – W naszych wspólnotach jest wiele ukrytej świętości, dobra i piękna. Wiele osób i wspólnot podejmuje też ekspiację za nasze słabości i błędy – dodała. Przewodnicząca Konferencji Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych poprosiła też o modlitwę w Roku Życia Konsekrowanego, która „przejdzie przez wszystkie parafie i diecezje, ruchy kościelne”.
Po Mszy abp Gądecki przybliżył wyższym przełożonym zakonnym założenia programu duszpasterskiego Kościoła w Polsce pod hasłem „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” na rok 2014/2015. Ma być on czasem uświadamiania potrzeby duszpasterskiego nawrócenia zarówno samych kapłanów, jak i wspólnot i wiernych świeckich. Priorytetami będą: budowanie i pogłębianie relacji z Bogiem, odkrywanie tajemnicy grzechu by doświadczyć Bożego Miłosierdzia w sakramencie pojednania i pokuty oraz poznawanie źródeł radości i nadziei, jakie daje Bóg. Podkreślać się będzie w szczególności potrzebę przeżywania i pogłębiania sakramentu pokuty. Chodzi przy tym o uwrażliwianie kapłanów na jakość i styl ich posługi w konfesjonale. Zostanie też opracowany program nabożeństw pokutnych, nabożeństw pierwszych sobót miesiąca w ramach uczestnictwa w Wielkiej Nowennie Fatimskiej, czy innych działań pokutnych i wynagradzających.
awo / Warszawa