▶ Świadectwo z Medjugorje ks Piotr Glas [PL] – YouTube

18 listopada 2013, autor: Krzysztof Osuch SJ

Poruszające świadectwo!

▶ Świadectwo z Medjugorje ks Piotr Glas [PL] – YouTube.

Kategoria: JEZUS,wiara

Komentarze

komentarzy 5 do wpisu “▶ Świadectwo z Medjugorje ks Piotr Glas [PL] – YouTube”
  1. beata pisze:

    dziekuje za to swiadectwo

    szkoda ze tak duzo ludzi odchodzi od wiary nie wiedzac ile traca w zyciu doczesnym i po smierci

  2. Alicja pisze:

    Dziękuję serdecznie za tłumaczenie. Szczęść Boże!

  3. Zofia pisze:

    Nie znalazłam nigdzie polskiego tłumaczenia świadectwa księdza Piotra Glasa, więc pozwalam sobie zamieścić swoje własne:

    Pracuję w Anglii, z pochodzenia jestem Polakiem, urodziłem się w Polsce i w Polsce zostałem wyświęcony na kapłana. Pracuję w Anglii od 20 lat. Święcenia kapłańskie otrzymałem dokładnie tego miesiąca, w maju, 24 lata temu. Mieszkam w , 100 – tysięcznym Gospold, położonym blisko Portsmouth w Południowej Anglii. Mieszkam tu od pięciu lat, w pięknej parafii nad kanałem La Manche.

    Przyjeżdżam do Medjugorje od 1996 roku i obecnie nie mogę sobie wyobrazić swojego życia kapłańskiego bez tego miejsca i bliskości mojej Matki Maryi. Po raz pierwszy przyjechałem tu ok. 3 tygodnie po zakończeniu wojny. Przywiózł mnie ktoś z przyjaciół. Nie wiedziałem dokładnie gdzie jadę. Słyszałem o Mediugorje, ale wówczas nie należałem do wielkich zwolenników tego miejsca. Przyjechałem z bólem krzyża, byłem niezadowolony, nie mogłem nic zrobić, ledwie się poruszałem. Robiłem co mogłem, ale tak naprawdę, to nie mogłem się doczekać powrotu do domu. Któregoś dnia, ona powiedziała: „chodźmy, zamówiłam taksówkę, pojedźmy na Krizewac, zróbmy coś” . Odpowiedziałem, że nie mogę chodzić. Spróbowaliśmy wejść na Krizewac, ale nie mogłem.

    Poszliśmy pod Niebieski Krzyż. Powiedziałem: „czy możesz poczekać, spróbuję uklęknąć tu ze swoim bólem i pomodlić się”. Ukląkłem, zacząłem się modlić, a potem coś się zdarzyło.. Kiedy wróciłem do swoich kolan, powiedziałem: ” przepraszam, modliłem się jakieś 10-15 minut, przepraszam, że czekałaś”. Usłyszałem: ” żartujesz Ojcze, to nie było 10 minut, to były 3 godziny, modliłeś się 3 godziny! „. Nie mogłem uwierzyć – nic nie czułem, nic nie widziałem, nic nie słyszałem. To była czysta, kontemplacyjna modlitwa, piękna, serce przy sercu. I to był początek mojego doświadczenia z Maryją. Od tego czasu przyjeżdżałem do Mediugorje, za wyjątkiem jednego roku, corocznie. W moim życiu kapłańskim nastąpiła ogromna zmiana.

    Zaczęło się w roku 2004. Zostałem proboszczem w Jersey. Byłem świeżo mianowany przez biskupa, kiedy 2-3 miesiące później, poproszono mnie, abym odwiedził w szpitalu chłopca. Miał 12 lub 13 lat. Nic wtedy o nim nie wiedziałem. 7 lat wcześniej uległ wypadkowi samochodowemu, rozwinęła się padaczka, doświadczał masywnych, bardzo częstych ataków epilepsji. Nie mógł chodzić do szkoły, cały czas był hospitalizowany, dwukrotnie przewożony samolotem do Londynu, któregoś razu bliski śmierci w samolocie. Szukano najlepszych lekarzy w Europie, profesorów, ale nie znajdowano przyczyny choroby. Byłem świadkiem ataku jego epilepsji, to było straszne. Stan się pogarszał, matka jego powiedziała, że dawano mu już tylko ok. jeden rok życia, gdyż serce było bardzo słabe z powodu ataków drgawek i przyjmowanych leków.

    Kiedy poproszono mnie, bym odwiedził chłopca w szpitalu, poszedłem, udzieliłem mu sakramentu chorych, modliłem się z nim. Pomyślałem: ” Boże, jak mógłbym mu pomóc..”. Kiedy wychodziłem, rozpoczynał się kolejny masywny atak epilepsji.

    Wkrótce potem zacząłem organizować pielgrzymkę do Mediugorje. Była to pierwsza pielgrzymka do Mediugorje z Jersey. Ludzie tamtejsi nie słyszeli o Mediugorje, pytali : ” dlaczego ojcze tam jedziesz, czy jest tam jakaś magia?” powiedziałem: „nie, to jest Mediugorje”, pytali: „czy to jest w Polsce?”, powiedziałem: „nie, to jest w Bośni”. Zorganizowałem 15 osób, dało mi to wymówkę, by jechać.

    W którąś niedzielę, w drodze z jednego z moich kościołów do drugiego, zamiast skręcić w lewo do mojego domu parafialnego, skręciłem przez pomyłkę (lub nie) w prawo i jadąc z zamiarem powrotu, pomyślałem nagle, by jednak pojechać dalej i odwiedzić chłopca. Uderzyła mnie silna myśl, by ofiarować moją pielgrzymkę za niego, modlić się za niego w Mediugorje. Dotarłem do jego domu i zapytałem rodziców, czy mogę z nim rozmawiać. Był pomiędzy jednym atakiem a drugim, przeraźliwie blady, wyglądał bardzo źle. Zapytałem: „czy mogę z tobą rozmawiać”, powiedział: „ok”. W rozmowie powiedziałem: „mam zamiar modlić się o twoje uzdrowienie. Nie wiem, co się wydarzy, ale czuję w sercu, że jest to jedyna droga wyjścia, potrzebuję, abyś i ty się modlił’. On nie mógł pojechać, nie mógł nawet podróżować autobusem do szkoły, był tak chory. Powiedziałem: „ja jadę do Mediugorje i będę się modlił. Ty zostajesz tu w Jersey. Stworzymy duchowy most z modlitwy twojej i twoich rodziców, ja będę się modlił w Mediugorje”.

    Był to pierwszy raz, w Mediugorje, kiedy modliłem się z tak otwartym sercem. Nigdy przedtem, jako kapłan, nie modliłem się tak żarliwie. Wszystkie modlitwy, wszystkie odprawiane Msze Św. ofiarowałem za niego. Wchodząc na Krizewac o godzinie 14.00 w 40 – stopniowym upale, cały swój wysiłek, pot, wszystko, ofiarowałem w jego intencji, pościłem. Odmawiałem różaniec i prosiłem pielgrzymów o modlitwę za niego. W kieszeni miałem jego zdjęcie, blisko swego serca, nosiłem go z sobą po Mediugorje. Zrobiłem wszystko, co mogłem, modląc się za niego. Wierzyłem mocno, że Bóg uczyni coś dla niego, przynajmniej pomoże jakoś rodzinie, ponieważ jego choroba rujnowała życie rodziny. Matka zostawiła dobrze płatną pracę, by być z nim 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. I potem coś się wydarzyło..

    To było 21 maja. Było objawienie na Górze Objawień. Obecny był Iwan. Stałem z tyłu Krzyża. Kiedy Maryja przyszła, ja, trzymając w ręku fotografię jego, jako małego chłopca, powiedziałem: „Matko, jako kapłan zrobiłem wszystko, co mogłem. Teraz działaj Ty.. Ty możesz to uczynić”.. Kiedy wracałem, otrzymałem wiadomość przez telefon, że coś się zdarzyło. Wiadomości przychodziły całą noc. Nie rozumiałem jeszcze tego, co się wydarzyło, ale wiedziałem, że coś się stało.

    Przed powrotem do domu, zdecydowałem wejść jeszcze raz na Krizewac, pomodlić się do Ojca Sławko. Powiedziałem:”Ojcze Sławko, opiekuj się nim”.
    Kiedy dotarłem do miejsca, gdzie O. Sławko zmarł, ukryłem pod kamieniami zdjęcie chłopca, mówiąc:”O. Sławko, zostawiam go z Tobą”. Miałem dziwne uczucie, kiedy schodziłem z góry, odwróciłem się, by zabrać zdjęcie z powrotem, bo ciężko było mi się z nim rozstać. Było to uczucie jakby ojca, który zostawia swojego syna.. ale zostawiłem.

    Kiedy wróciłem do domu, opowiedziano mi, co rzeczywiście się wydarzyło tego dnia, 21 go maja. Kiedy tego dnia o godzinie 22.00 modliłem się z Maryją, trzymając w ręku fotografię chłopca, on modlił się w Jersey. Był piękny wieczór tego dnia. Modląc się, zapalił na stole 10 świec . Wieczór był piękny i bezwietrzny, co było niezwykłe, gdyż normalnie bywa tam wietrznie. Kiedy się modlił, dokładnie w tym samym czasie, co ja, o godz. 22.00, (w Anglii była godz. 21.00), świece zaczęły gasnąć, po kolei, jedna po drugiej.. A kiedy ostatnia świeca zgasła, chłopiec został zupełnie uzdrowiony..

    W tamtym momencie nie wiedzieliśmy jeszcze, czekaliśmy na atak, ale drgawki nie pojawiały się. Nie mogliśmy uwierzyć, czekaliśmy następny tydzień, ciągle przyjmował lekarstwa, ale ataki epilepsji nie wracały przez kolejny miesiąc. Byliśmy szczęśliwi, ale ciągle czekaliśmy na atak.. Dwa, trzy miesiące – nic się nie działo. Rodzice zdecydowali pokazać go lekarzom, wielu lekarzy opiekowało się chłopcem. Zdecydowali zacząć odstawiać lekarstwa. Minęło kilka miesięcy, zanim zaprzestał pobierać tabletki. W listopadzie definitywnie zakończył pobieranie leków. Jego ciało było zatrute chemią. Teraz zaczął rosnąć, jeść, zmienił się na twarzy, nabrał kolorów. Wtedy już wiedzieliśmy, że coś wydarzyło się naprawdę.

    Zdecydowałem zabrać go do Mediugorje na rocznicę jego uzdrowienia – można powiedzieć, że na rocznicę jego dnia narodzin, narodzin duchowych, dzień powtórnego narodzenia. Zorganizowałem pielgrzymkę, zabrałem go z ludźmi. Miał 14 lat, kiedy ze mną przyjechał do Mediugorje. I wierzcie lub nie, ale bez żadnych uprzednich ustaleń, zostałem poproszony, aby być głównym celebransem Eucharystii 21 – go maja. Byłem zdumiony, nie wiedziałem co mam mówić, ponieważ trudno było to wszystko opowiedzieć w homilii w 10 – 15 min, kościół był pełen. Trząsłem się jak galareta w zakrystii, nie znałem czytań na ten dzień. Powiedziałem: „Boże,w Twoich rękach”, wiedziałem,że muszę dać świadectwo. Chłopiec był w grupie śpiewającej. Rozpocząłem Mszę Św. i zacząłem czytać Ewangelię. Wierzcie lub nie, w Ewangelii przeczytałem:” Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy”. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie, po prostu niesamowite. Kiedy skończyłem, zapanowała absolutna cisza. Ludzie płakali, ja też. Chłopiec podszedł do mnie i mocno go uścisnąłem. Powiedziałem: „powiedz coś”, ale on nie mógł powiedzieć ani słowa, tylko się mocno przytulił..

    To było największe nawrócenie w moim życiu. Odkryłem Mediugorje na nowo, odkryłem moje kapłaństwo na nowo, moją wiarę i rolę Matki Najświętszej w moim życiu. Lata minęły, on ma teraz 22 lata, jest przystojnym, pięknym, młodym człowiekiem i przygotowuje się do kapłaństwa. W tym roku zaczyna swoje studia na trzecim roku w seminarium. Daj Boże, że dożyję, a on przeżyje seminarium i przyjedziemy do Mediugorje, by wspólnie odprawić Mszę Św. Wszystko jest jednak w ręku Boga, nie wiem.. To zaczęło się w roku 2004, niezwykła podróż dla niego, dla mnie, dla tej rodziny.

    Kiedy opuszczałem Jersey, założyłem dom, który nazywa się Oaza Pokoju, w centrum wyspy. Mieszka tam jego rodzina i ona prowadzi to miejsce łaski – Oazę Pokoju. Jego ojciec otrzyma w tym roku święcenia diakonatu (będzie stałym diakonem) , a chłopiec, da Bóg, że w 2017 roku zostanie kapłanem. Musimy się modlić i ufać. Myślę, że jest tu przesłanie dla całego świata. Wiem, że Matka Najświętsza ma dla niego Swój plan. To, co zdarzyło się w 2004 roku, zdarzyło się z jakiegoś powodu. To było nie tylko dla mnie, nie tylko dla niego.

    Jak powiedziałem, był to początek mojego nawrócenia. Od tego czasu powracam do Mediugorje raz lub dwa razy w roku, kiedy tylko mogę.. kiedy tylko mogę.. Odkryłem w tamtym czasie moje życie na nowo, aktualnie jestem diecezjalnym egzorcystą. Walczę z demonem i wiem, jak on mnie nienawidzi. Jednym z największych oręży przeciwko niemu jest Maryja, on Jej nienawidzi. Pracuję z ludźmi świeckimi, zakonnymi, kapłanami. Nie jesteśmy wolni od wpływu zniewoleń, a nawet opętań diabelskich, wielu z nas jest zupełnie tego nieświadomych. Szukamy psychologów, psychiatrów, konsultantów, a czasem rozwiązanie jest bardzo proste. Przychodzili do mnie ludzie po kilku latach leczenia, a trzy godziny modlitwy ze mną uwalniało ich i zmieniało życie, ale ja wiem, że to jest siła Matki Najświętszej. To jest Jej siła, wstawiennictwo i modlitwa.

  4. Zofia pisze:

    Lepszego i piękniejszego komentarza do wypowiedzi Franciszka nie można sobie wymarzyć.. Honor Jezuitów znów uratowany.. Dzięki !!!

  5. okrzos pisze:


    MEDZIUGORJE / Tornielli:

    zdaniem Franciszka lepiej miłować Boga, niż żyć dla orędzi…
    http://medziugorje.blogspot.com/2013/11/medziugorje-tornielli-zdaniem.html

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.