K. Osuch SJ, Trąd nie przeraża Jezusa
29 czerwca 2013, autor: Krzysztof Osuch SJJezus z dzisiejszej perykopy ośmiela nas do odważnego widzenia w sobie rzeczy najtrudniejszych i najbardziej przykrych. Może to być nie tylko wszelka słabość i udręka, ale trąd grzechu, który zda się bezapelacyjnie niweczyć godność dziecka Bożego. Jezus prosi nas, byśmy jednak koncentrowali się nie na naszej niemocy i własnej bezradności, lecz na Jego Miłości i zbawczej potędze.
Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego (Mk 1,40-45).
Dal a nie cieśnina
Fragmenty Ewangelii czytane w czasie Mszy świętej są dla nas bardzo ważne, gdyż dzięki nim Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel, staje się obecny – dla nas. Jest to niezwykłe, że tych kilka zdań z Ewangelii kontaktuje nas z Jezusem. Wystarczy uważnie wsłuchać się w opowieść o czyimś spotkaniu z Jezusem, by samemu poczuć się zaproszonym w krąg oddziaływania Jezusa. A On (gdy w ten krąg wejdziemy) objawia nam Siebie i swój duchowy świat. Jest to rzeczywistość naprawdę wielka i wspaniała! Dlatego staramy się poznawać Jezusa. Mnożymy spotkania z Nim i coraz bardziej przyswajamy sobie to, co On nam objawia i do czego nas zaprasza.
Wchodząc w świat Jezusa, doświadczamy rozświetlenia naszej tajemnicy Jego Tajemnicą. Otwierając się na nieskończoność życia Chrystusowego, zapobiegamy duszeniu się w ciasnocie własnego serca i w granicach samej tylko doczesności! Każde słowo Jezusa (przypowieść opowiedziana, cud dokonany, obietnica złożona) można by odczytać poprzez zdanie, które zapisane jest w Księdze Hioba: „Biednego On ratuje przez nędzę, cierpieniem otwiera mu uszy. I ciebie chce On wybawić z nieszczęść, przed tobą jest dal, nie cieśnina, i stół opływający tłuszczem” (Hi 36, 15-16).
Współczucie dla trędowatego
Dzisiejsza perykopa opowiada o człowieku wyjątkowo biednym. Jest nim człowiek trędowaty. Dotknął go trąd – choroba, która ludzkie ciało szpeci najbardziej i czyni je odrażającym.
W czasach Jezusa ludzi chorych na trąd wyłączano ze społeczności i skazywano na marną wegetację. Mieli oni trzymać się zdala od zdrowych. Rozdarte szaty i włosy utrzymywane w nieładzie oraz ostrzegawcze wołania: nieczysty, nieczysty – miały zapobiec przypadkowemu kontaktowaniu się zdrowych z tak strasznie chorymi.
A jednak dochodzi do spotkania trędowatego z Jezusem. Ewangelista tak opisuje to przejmujące spotkanie: „Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”.
– Trędowaty najwyraźniej złamał obowiązujące go przepisy i nakazy. Nie uczynił tego z samego nadmiaru desperacji. Trędowaty w jakiś sposób (mimo odizolowania) dowiedział się, że Jezus jest kimś wyjątkowym. Że łamie różne dotychczasowe schematy, byle tylko pomóc ludziom w ich beznadziejnej sytuacji. Trędowaty wiedział i o tym, że Jezus potrafi czynić rzeczy po ludzku niemożliwe.
– Jezus nie zganił trędowatego. Nie oddalił go, przypominając mu obowiązujące środki ostrożności… Jezusa nie przeraziła bliskość człowieka trędowatego.
Widok trędowatego i jego prośba dogłębnie wzruszyły Jezusa. Bez wahania i bez zwłoki Jezus „wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony”.
Cudowne uzdrowienie kolejny raz wywołało zdumienie i zachwyt. Jeszcze raz okazało się, że Jezus nie jest bezradny jak wszyscy wokół. Okazało się kolejny raz, że Jezus przychodzi do wszystkich źle się mających. W Jego oczach nikt nie jest skazany na bycie „trędowatym” już zawsze.
Trąd duszy
Gdybyśmy dzisiejszy fragment uczynili przedmiotem kontemplacji ewangelicznej (jak dzieje się to w Ćwiczeniach duchownych), to św. Ignacy kazałby nam wyciągnąć jakiś pożytek czy jakiś owoc duchowy.
Na pewno powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że okropny trąd ciała symbolizuje i każe odkryć trąd dużo poważniejszy. Jest nim trąd duszy, a wywołuje go grzech pierworodny, a pogłębiają go konsekwencje grzechów osobistych, własnych.
Na tylu stronach Ewangelii Jezus daje się nam poznać jako bardzo skuteczny Lekarz ciał. Wszystkie choroby ustępują na jedno Jego słowo czy dotknięcie. Jednak „ambicją” Jezusa nie było to, żeby dzięki Niemu wszyscy ludzie (na całej Ziemi czy choćby w całej Palestynie) zostali uzdrowieni. Liczne uzdrowienia miały uwiarygodnić zbawczą i uzdrawiającą moc Jezusa w odniesieniu do ludzkiej natury, skażonej właśnie przez okropność grzechu nieufności do Boga i niewiary w Jego Miłość.
Jezus wykonał cudowną operację na samej skażonej ludzkiej naturze. Wyrwał ją ze stanu pogrążenia w nieufności i lekceważeniu Boga. I tym dobrem chce On obdarzyć każdego człowieka.
Zaproszeni
Jezus z dzisiejszej perykopy ośmiela nas do odważnego widzenia w sobie rzeczy najtrudniejszych i najbardziej przykrych. Może to być nie tylko wszelka słabość i udręka, ale trąd grzechu, który zda się bezapelacyjnie niweczyć godność dziecka Bożego. Jezus prosi nas, byśmy jednak koncentrowali się nie na naszej niemocy i własnej bezradności, lecz na Jego Miłości i zbawczej potędze.
Jezus gorąco pragnie, byśmy wszystkie cudy przez Niego uczynione interpretowali i przyjęli jako motywy niezachwianej nadziei, która odnosi nas do Kogoś tak Wielkiego.
Jezus na pewno chce nas zawsze chronić przed zwątpieniem i zniechęceniem, przed buntem i złością… Natomiast wytrwale uczy nas nowego realizmu i optymizmu, który w tym się wyraża, że wszystkie nasze słabości i cierpienia traktujemy jako bodziec do głębszego zastanowienia się nad tym, jak żyjemy, Kogo ważnego pomijamy i Kto obiecuje nam pełnię życia i szczęście.
Tak, warto jeszcze raz przytoczyć słowa z Księgi Hioba, „lekko” je adaptując i odnosząc do siebie samego: «Jezus mnie biednego ratuje przez nędzę, cierpieniem otwiera mi uszy. I mnie też chce On wybawić z nieszczęść; On mnie zapewnia, że przed mną jest dal, nie cieśnina, i stół opływający tłuszczem» (por. Hi 36, 15-16).