SPĘCZNIAŁA TERAŹNIEJSZOŚĆ

28 listopada 2023, autor: Krzysztof Osuch SJ

Nie ma w naszym życiu „rzeczy” bardziej pasjonującej a zarazem ważniejszej jak szukanie i znajdowanie Boga. Móc Go szukać i znajdować oraz jednoczyć się z NIM – to są szczyty naszych osobowych możliwości i sedno naszej godności z niczym nieporównywalnej! Tymczasem Bóg, który jest dla nas – obiektywnie i w głębi – Kimś najbliższym (immanentnym) i najwięcej dla nas znaczy, jawi się w naszych przeżyciach, uczuciach i różnych zindywidualizowanych hierarchiach wartości jako ktoś (nieraz bardzo) daleki i spychany na poślednią pozycję w rankingu ważności. Z drugiej jednak strony, zarówno rozum i mądrość jak też Objawienie Boże uświadamiają nam, że to właśnie BÓG jest bliższy nam niż my samym sobie oraz że właśnie ON znaczy dla nas najwięcej!

Artykuł: wdowi grosz - E-Literaci.pl

Tak, ten tajemniczy „styk” Stwórcy i stworzenia, Boga i człowieka jest żywo obecny w poszukiwaniach wielkich filozofów, a jeszcze bardziej w wielkich religiach. Biblia, złożona z kilkudziesięciu natchnionych ksiąg Starego i Nowego Testamentu, wciąż opowiada właśnie o tym, co dzieje się między Bogiem i człowiekiem. Księga Rodzaju odsłania to, co było na początku, zaś Apokalipsa (ostatnia Księga NT) proroczo opisuje zarys przyszłych dziejów Kościoła oraz zapowiada apokaliptyczne wydarzenia, wieńczące ziemską wędrówkę Ludu Bożego, które (niemal) jednocześnie mają zapoczątkować nasze wieczne i szczęśliwe trwanie w Bogu.

Przynajmniej w każdą Niedzielę wczytujemy się w Pismo Święte, by w oparciu o Boże Objawienie aktualizować podstawowe dane co do naszej styczności – relacji z Bogiem… Nic tak bardzo jak Słowo Boże nie pomaga nam odnawiać wciąż na nowo wyraźną świadomość kresu (ostatecznego celu) naszego bytowania na ziemi, jak też dokonywać koniecznych korekt – w, niestety, dość łatwo degenerującym się sposobie myślenia, wartościowania i podejmowania decyzji.

Eliasz i wdowa z synem

Eliasz wielokrotnie doświadczał wyjątkowej opieki ze strony Boga. Sam Pan – po zapowiedzi długotrwałej suszy – wskazał mu miejsce, gdzie nie zabraknie mu pożywienia i wody do picia. Kruki przynosiły mu rano chleb i mięso wieczorem, a wodę pijał z potoku (1Krl 17, 6). Przyszła jednak i na Eliasza godzina próby, gdy woda wyschła w źródle, a kruki nie przynosiły już chleba i mięsa. Ale i tym razem szybko przyszedł ratunek. Wówczas Pan skierował do niego to słowo: Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam [pewnej] wdowie, aby cię żywiła. Dzisiejsze pierwsze czytanie opisuje, jak przebiegło spotkanie proroka i wdowy.

Prorok Eliasz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił. Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba! Na to odrzekła: Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy. Eliasz zaś jej powiedział: Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię. Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza (1 Krl 17,10-16).

Tak oto mamy z jednej strony proroka, który przywykł polegać na Bogu i Jego obietnicach, a naprzeciw niego stała kobieta, pewna (tylko) tego, że w krótkim czasie przyjdzie jej wraz z synem umrzeć z głodu. Prośba nieznajomego mężczyzny mogła się jej wydać szalona i mająca się nijak do rozpaczliwej sytuacji. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy.

Wiemy, że wszystko potoczyło się inaczej. Sprawiła to cudowna interwencja Wszechmocnego Boga, któremu podlegają wszystkie prawa naszego świata. Rzec można, że z tym był najmniejszy… kłopot. Bóg działa spójnie i potężnie. Główny problem tkwił w tym, czy owa wdowa z Sarepty zechce w obliczu skrajnego zagrożenia uważnie wsłuchać się w zapewnienia proroka, które miały prawo wydać się jej wysoce nieprawdopodobne. Można zatem powiedzieć, że Bóg i Jego prorok czekali na odpowiedź kobiety. Prorok złożył w imieniu Boga poważną obietnicę ocalenia. Sam Bóg przyszedł w proroku z „pomysłem” na ocalenie życia trzech osób zagrożonych głodową śmiercią. Był jednak postawiony znamienny warunek!

  • Otóż najbliższe decyzje i czyny podejmowane przez wdowę w wielu kolejnych dniach miały wypływać nie z patrzenia na odrobinę (jeszcze) posiadanej mąki i oliwy, lecz z całkowitego zawierzenia Bogu i słowu Jego obietnicy! Dodatkową trudność stanowiło to, że nie sam Bóg (osobiście) złożył ofertę, lecz posłużył się ustami proroka.

 Najlogiczniej byłoby, chcąc trzeźwo stąpać po ziemi, odmówić prorokowi chleba i o ileś tam dni oddalić widmo głodowej śmierci… Na szczęście istniała wtedy – istnieje też dzisiaj w nas – zdolność odwołania się do logiki wyższego rzędu. Tej, która pozwala osobie stworzonej na Boży obraz i podobieństwo przyjąć słowo obietnicy od swego Boga Stwórcy! W Słowach Boga do nas zaadresowanych zawarte jest wszystko, co najwspanialsze… – aż po otwarcie perspektywy naszego zmartwychwstania razem z Chrystusem, by żyć wiecznie w Domu Boga Ojca!

No i my

 Nasze trwogi i codzienne zagrożenia, z pozoru, nie są tak wielkie, jak te proroka i ubogiej wdowy z Sarepty. Niemniej my wszyscy troszczymy się i trwożymy, myśląc o różnych niewiadomych w bliższej i dalszej przyszłości… Dopadają nas obawy o topniejące siły i zdrowie… Wcześniej czy później każdy musi się zatrwożyć, zadając najpoważniejsze pytanie: Czy jestem naprawdę, na zawsze? Czy jestem jedynie na mgnienie oka, gdyby zestawić miarę ziemskiego bytowania z trwałością choćby krajobrazów i wiekiem Ziemi? Ze dwa razy słyszałem jak śp. prof. Religa obiecywał (za jakiś czas) wydłużenie lat życia człowieka do 300 lat. Ale cóż to jest? Nas interesuje obietnica życia mierzonego w zupełnie innych „jednostkach” niż lata, choćby i świetlne.

 Sytuacja wdowy z Sarepty jest jedną z tych, które Wszechmocny i Dobry Bóg zechciał rozświetlić swą Obecnością i ocalającym działaniem. Jest to rodzaj przypowieści dla nas – o naszym ubogim życiu. Z tym, że my otrzymaliśmy od Boga Ojca obietnice nieskończenie wspanialsze, bardziej uroczyste i uwiarygodnione w Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Jest tylko jeden „problem”. Jaki? Pewno z łatwością go nazwiemy… Chodzi oczywiście o zawierzenie Obietnicy Boga. Praktycznie mówiąc, wiele zależy i rozstrzyga się w intensywności i przedmiocie naszej kontemplacji… Albo kontemplujemy prawa i oczywistość przemijania z wszystkimi (fatalnymi) tego konsekwencjami… Albo kontemplujemy Boga objawiającego Siebie nam, odsłaniającego wobec nas Jego odwieczny Zamysł Zbawienia – też z wszystkimi (jakże wspaniałymi) tego konsekwencjami!

 Zamiast dalszego toku rozważania podsuwam jeszcze tylko jedną myśl Błażeja Pascala, którą warto wziąć sobie do serca:

„Wyobraźnia nasza spęcznia nam tak bardzo TERAŹNIEJSZOŚĆ przez to, że ją ustawicznie rozważa, a tak pomniejsza WIECZNOŚĆ przez niezastanawianie się nad nią, iż czynimy z wieczności nicość a z nicości wieczność. Wszystko to tkwi w nas tak mocno, że cały nasz rozum nie może nas obronić” (Myśli,107).

 Jak Psalmista

 Miejmy „wyobraźnię” Świętych, autentycznych bohaterów wiary (męczenników), Najśw. Maryi Panny, samego Jezusa. Także Psalmisty. Nasycajmy się i budujmy naszą ufną wiarę w Boga, powtarzając parę razy słowa jego modlitwy. A czyniąc to, będziemy dalecy od obrzydliwego faryzeizmu „uczonych w Piśmie” z dzisiejszej perykopy, a pociągać nas będzie ufna wiary w Boga (i Bogu) dwóch ubogich wdów – tej z Sarepty i tej z dzisiejszej ewangelii.

Zatem najpierw psalm:

On wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność więźniów.

Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych.
Pan strzeże przybyszów.

Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki,
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia (Ps 146,6c-10).

Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok.

Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie (Mk 12,38-44).

 Częstochowa, niedziela, 8 listopada 2015     AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

Komentarze

komentarzy 14 do wpisu “SPĘCZNIAŁA TERAŹNIEJSZOŚĆ”
  1. efer pisze:

    Spęczniała teraźniejszość !….. To raczej, jakaś zagmatwana teraźniejszość …?
    – Ten temat pozostawię bez komentarza….

    Ps. Natomiast pragnę dodać swój komentarz do komentarza
    o. Krzysztofa z dnia 11 listopada 2018r.
    We wrześniu od 4 – 9 września uczestniczyłam w rekolekcjach ignacjańskich – Fundamentu plus.
    Prowadzącym był ksiądz psycholog, …… przyznam, że byłam trochę sceptyczna . Z czasem staram się z tym uporać dając szansę sobie i prowadzącemu…….! Za wszystko dziękujcie Bogu i za ten czas rekolekcyjny też… !
    Po powrocie do domu ” przypadkowo” wysłuchałam konferencje pani Anny W. Po zaznajomieniu się
    z treścią konferencji nabyłam jej książkę pt. Niebezpieczna psychologia, podtytuł : Próba zastąpienia religii ? Osobiście mam własne zdanie na temat psychologi nabyte praktycznie w miejscu pracy , (mam 30-letni staż pracy ) i w środowisku parafialnym kościoła Katolickiego w tym kraju . O tym można dyskutować….! Psychologia stała się wszechobecna i z tego powodu jest niebezpieczna……
    Pozdrawiam .

  2. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    WARTO w y s ł u c h a ć:

    Psychologia – pseudo religią niszczącą Kościół i człowieka – Anna Wasiukiewicz

  3. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    Na Jasnej Górze…

  4. Katarzyna pisze:

    Przy wieczornym gotowaniu obiadu na kolejny dzień można słuchać i modlić się śpiewem
    Dziękuje Ojcu za przesłanie muzyki

    A może inni też mają swoje ulubione „kawałki” do codziennego używania?

    A utwór poniżej zatrzymuje nas i spowalnia jak w ciągu dnia za bardzo się rozpędzimy :-). Ściągam do swojej bazy 🙂

  5. 2015.11.17:
    Papież na wtorkowej Mszy: chrześcijanin nie może mieć podwójnego życia

    By zachować swoją tożsamość, chrześcijanie muszą unikać pokusy życia światowego. Przypomniał o tym Papież w homilii podczas Mszy w kaplicy Domu św. Marty. Mówiąc o podwójnym życiu, które nie jest do pogodzenia z chrześcijaństwem, nawiązał do postaci starca Eleazara, pojawiającej się w czytaniu liturgicznym z Drugiej Księgi Machabejskiej. Woli on raczej umrzeć niż odstąpić od zachowania Prawa.

    Eleazar, który ma dziewięćdziesiąt lat, nie godzi się na zjedzenie zakazanej przez Prawo Mojżeszowe wieprzowiny, o co proszą go jego „światowi przyjaciele”. W ten sposób chcą uratować mu życie. Franciszek zauważył, że starzec woli zachować swoją godność i potwierdzić spójność swego życia. W ten sposób decyduje się na męczeństwo i składa świadectwo. „Duch światowości oddala nas od spójności życia” – mówił Papież. Wskazał, że jest on jak kornik, który niszczy drewno powoli, ale z czasem czyni je bezużytecznym. „Człowiek, który dał się ponieść światowości, traci swą chrześcijańską tożsamość” – podkreślił Ojciec Święty.

    „Kornik światowości rujnuje jego chrześcijańską tożsamość, czyni go niezdolnym do spójności. «O, ja jestem bardzo katolicki, ojcze, chodzę co niedzielę na Mszę, jestem bardzo katolicki”. A potem idziesz do pracy, aby wykonać swoje zadania. «Jeśli to mi kupisz, to zrobimy taki układ i ty weźmiesz łapówkę». To nie jest życie konsekwentne, to jest światowość, by posłużyć się tym przykładem. Światowość prowadzi cię do podwójnego życia: pozornego i prawdziwego. Oddala cię od Boga i niszczy twoją chrześcijańską tożsamość” – mówił Papież.

    Franciszek dodał, że właśnie dlatego Jezus z takim naciskiem prosi Ojca, by zachował Jego uczniów od ducha światowości. Znakomitym przykładem jest tu także Eleazar, zatroskany o ludzi młodych, którzy, gdyby on uległ duchowi światowości, zagubiliby się z jego winy.

    „Duch chrześcijański, tożsamość chrześcijańska nigdy nie są egoistyczne, zawsze starają się okazywać troskę poprzez własną spójność, troszczyć się unikając zgorszenia, dbać o innych dając dobry przykład. «Ale to nie jest łatwe, ojcze, żyć w tym świecie, gdzie jest tyle pokus, a uciekanie się do wybiegów podwójnego życia kusi nas każdego dnia. To nie jest łatwe». Dla nas to nie tylko nie jest łatwe, ale jest wprost niemożliwe! Tylko On może tego dokonać. I dlatego tak modliliśmy się w Psalmie: «Pan mnie wspomaga». Naszym wsparciem przeciwko światowości, która niszczy naszą chrześcijańską tożsamość, która prowadzi nas do podwójnego życia, jest Pan” – powiedział Franciszek.

    Ojciec Święty podkreślił, że tym, co może nas ocalić, jest pokorna modlitwa: „Panie, jestem grzesznikiem, naprawdę, wszyscy nimi jesteśmy. Ale proszę Cię o Twoje wsparcie. Pomóż mi, bym nie udawał z jednej strony, że jestem chrześcijaninem, a z drugiej żył światowością jak poganin” – mówił Papież.

    „Jeśli będziecie dziś mieli trochę czasu, to otwórzcie Biblię, Drugą Księgę Machabejską, rozdział szósty, i przeczytajcie tę historię Eleazara. To wam dobrze zrobi, to wam doda odwagi, byście byli przykładem dla wszystkich. Da to wam także siłę i wsparcie, byście postępowali zgodnie z tożsamością chrześcijańską, bez kompromisów, bez podwójnego życia” – powiedział Franciszek.

  6. Papież na piątkowej Mszy o pięknie Boga

    ◊ Różne niebezpieczeństwa zagrażają wierzącym. Jedną z nich jest pokusa ubóstwienia rzeczy ziemskich, a nawet pewnych nawyków, tak jakby miały trwać wiecznie. W rzeczywistości jedynym pięknem wiecznym, na które warto patrzeć, jest piękno Boga – mówił Franciszek w homilii podczas porannej Mszy w kaplicy Domu św. Marty. Nawiązał przy tym do słów psalmu z dzisiejszej liturgii: „Niebiosa głoszą chwałę Boga”. Problemem jest jednak fakt, że człowiek często pada na twarz przed tym, co jest tylko jej odbiciem, które kiedyś zgaśnie.

    Mówiąc o pięknie stworzenia Franciszek zauważył, że czasem ludzie nie są w stanie dostrzec w nim czegoś więcej, czyli tego, co prowadzi do transcendencji. Postawę tę określa on mianem „bałwochwalstwa immanencji”, które niestety nie prowadzi człowieka do istoty piękna.

    „Przywiązali się do tego bałwochwalstwa; są pełni podziwu dla mocy i energii rzeczy stworzonych. Nie pomyśleli przy tym, że o wiele większy jest ich władca, ponieważ stworzył je Ten, który jest źródłem i autorem piękna. To jest bałwochwalstwo patrzenia na rzeczy piękne, tak liczne, bez zastanawiania się nad tym, że nadejdzie zachód słońca. A nawet zachód słońca ma swój urok! To jest bałwochwalstwo przywiązania do piękna bez transcendencji, które wszystkim nam zagraża. To bałwochwalstwo immanencji. Wierzymy, że rzeczy takie, jakimi są, stają się niemal bogami, nie skończą się nigdy. Zapominamy, że słońce zachodzi” – mówił Papież.

    Drugie bałwochwalstwo dotyczy nawyków, które czynią nasze serce nieczułym. Franciszek wyjaśnia to odnosząc się do słów Jezusa z Ewangelii o ludziach w czasach Noego czy zagłady Sodomy. „Jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły”, nie troszcząc się o rzeczy najważniejsze. Nadszedł więc czas potopu czy ognia, czas absolutnego zniszczenia.

    „Wszystko jest zwyczajne. Takie jest życie. Żyjemy w ten sposób, nie myśląc o kresie tego sposobu życia. To także jest bałwochwalstwo: być przywiązanym do nawyków, nie myśląc o tym, że to się skończy. A Kościół każe nam patrzeć na koniec tych rzeczy. Nawet nawyki mogą być traktowane jak bożki. Bałwochwalstwo? Takie jest życie, więc róbmy tak dalej… I w ten sposób tak jak piękno przejdzie w inne piękno, tak też nasze nawyki zakończą się w wieczności, w innych zwyczajach. Ale istnieje Bóg!” – podkreślił Franciszek.

    Ojciec Święty zachęca, by patrzeć szerzej, próbując dostrzec „końcową zwyczajność”, zobaczyć jedynego Boga, który jest poza końcem wszystkich rzeczy stworzonych. Kościół ostrzega, by nie powtórzyć fatalnego błędu żony Lota, która chciała patrzeć się za siebie, do tyłu.

    „My, wierzący, nie jesteśmy ludźmi, którzy cofają się do tyłu, poddają się. Jesteśmy ludźmi, którzy zawsze idą do przodu. Trzeba iść w tym życiu zawsze do przodu, patrząc na piękno i także z nawykami, jakie mamy wszyscy, ale nie ubóstwiając ich. One przeminą. Niech będą to małe piękna, które odzwierciedlają wielkie piękno; nasze nawyki, które przetrwają w wiecznej pieśni, w kontemplacji chwały Boga” – powiedział Papież.

    lg/ rv

  7. Ojciec święty:
    Papież do absolwentów szkół jezuickich: trwajcie w napięciu!

    ◊ O postawie właściwej tym, którzy byli uczniami jezuickich placówek edukacyjnych, mówił Papież Franciszek w specjalnym wideoprzesłaniu do uczestników latynoamerykańskiego Kongresu Absolwentów Szkół Towarzystwa Jezusowego. Został on zorganizowany już po raz szesnasty. Tym razem odbywa się od 11 do 13 listopada w Guayaquil w Ekwadorze.

    Ojciec Święty zauważył, że kiedy ktoś przychodzi do niego i mówi, że uczęszczał do jezuickiej szkoły, pyta takiego człowieka, czy pozostał w nim, czy też został zatracony „wirus” specyficzny dla tych placówek. Chodzi tu o pewien profil formacyjny Towarzystwa Jezusowego, który jego placówki powinny dawać uczącej się w nich młodzieży. Oparty jest on na Ćwiczeniach Duchownych św. Ignacego Loyoli, a zwłaszcza znajdującej się w nich tzw. kontemplacji o wcieleniu. Franciszek w tym kontekście podkreślił jeden z wymiarów tej specyfiki.

    „Jezuita, a zatem i ten, kto studiował z jezuitą, otrzymał spuściznę. Musi pozostawać w napięciu, w nieustannym napięciu. W napięciu między ziemią, niebem i sobą samym. Nie może, jak struś, chować głowy przed rzeczywistością ziemską. Nie może stworzyć sobie świata wyizolowanego, z religijnością «lajtową», luźną wobec rzeczywistości Boga. I nie może zaprzedać swego sumienia światowości. Są zatem napięcia. Jaki jestem wobec Boga? Kim jestem wobec świata? Jaką postawę przyjmuję wobec ducha światowości, proponowanego mi cały czas? A jeśli odpowiecie na te trzy pytania, będziecie mogli zmierzyć, do jakiego punktu przyjęliście formację, którą dało wam Towarzystwo Jezusowe, albo jak dalece schowaliście ją w szafie. Trzeba ją wyciągnąć, bo byłoby bardzo smutne, gdybyście o niej nie pamiętali. Wydaje mi się, że to najlepszy wkład, który jako kapłan, biskup, jezuita mogę wam dać na tym kongresie Towarzystwa” – powiedział Papież.

    lg/ rv

  8. Ewa pisze:

    Dziś przeczytane:
    „Czy dostrzegasz mój udział we wszystkim, co ci się zdarza? Czy widzisz mój udział w twoim życiu, polegający na największej miłości, która pragnie tylko zjednoczenia i w tym właśnie celu kieruję wydarzeniami na twej drodze. Nie wierz w żaden przypadek, to zawsze jestem Ja, Miłość, która wchodzi. Czy nie rozpoznajesz zawsze moich kroków? Doświadczona czułość powinna je rozróżniać! Nie są podobne do żadnych innych. Oczekuj ich. O ile bardziej będą dla ciebie słodkie, niż przypadek i o ile mniej zimne. Pomyśl tylko, twój Wielki Przyjaciel kieruje twoim życiem. Przyciskaj do serca twój krzyż w dzień i w nocy. On pochodzi ode Mnie. To nie byle jaki krzyż, ale twój, ten, którego Ja chciałem. Ucałuj rękę, która ci go daje. Spokojnie idź swoją drogą z nim, ze Mną. Prawda, że chcesz Mi dać swą pomoc pocieszenia? Może umieściłem cię na ziemi tylko po to, byś Mnie pocieszała. Myśl o tym często, aby ten czar, który ci dałem, wzruszył Mnie, jak kwiat pomiędzy owocami zła, którymi nienawiść chciałaby Mnie otoczyć. O, moja ukochana córko, bądź moją córką słodyczy, odpoczynku, radości. Prawda, że chcesz tego? O, z jakim szacunkiem czekam na waszą odpowiedź”. ON i ja – 27.07.1944r

    I jeszcze te słowa:
    „Wiara jest pewnością,że Bóg troszczy się o rzeczy najmniejsze” -Soren Kierkegaard

  9. maria pisze:

    przecież właśnie o to chodzi

    TY ZATRZYMAJ MNIE…
    TY BOŻE NAKAŻ MI MYŚLEĆ, MÓWIĆ, CZYNIĆ TYLKO NA TWOJĄ CHWALĘ…..
    JEŚLI ODDAJĘ CI CAŁKOWICIE I DOBROWOLNIE MOJE CAŁE ŻYCIE, MOJĄ WOLĘ, TO PRAGNĘ TYLKO WIERZYĆ PRAWDZIWIE, ŻE TY CHCESZ TEGO WSZYSTKIEGO, CO W NIM SIĘ DZIEJE,
    NAWET JEŚLI JEST TO PASMO PO LUDZKU MYŚLĄC ZBYT WIELU NIESZCZĘŚĆ

  10. Zofia pisze:

    Dziękuję! Tych słów właśnie mi brakowało. Czynię je swoją codzienną modlitwą.. I za ten cudowny obraz ubogiej wdowy też dziękuję.

  11. Boże mój, tutaj na ziemi wszystko jest nędzne, zimne i oschłe.
    Od stworzeń nie pragnę i nie oczekuję niczego więcej;
    nie pragnę nawet znaleźć w nich jakiegoś życia, przyszłości…
    lecz czy mam zadowalać się tym, o Boże mój?

    Nie, próżnia, jaką pozostawiają stworzenia, powinna być wypełniona.
    A czym? Czy może mną samą? Co za szaleństwo!…
    O Miłości nie stworzona, nieskończona, o Życie moje, dopomóż mi podnieść się do Ciebie…
    Sama z siebie nie jestem do tego zdolna.
    Moim obowiązkiem jest tylko modlitwa, wyczekiwanie pokorne, wytrwałe i ufne.
    Ty następnie, w swym miłosierdziu i dobroci, pozwolisz mi żyć z siebie, według Twoich uwielbienia godnych planów, ani więcej, ani mniej, ponieważ tak się Tobie podoba, nie zaś dla korzyści, jakie by stąd mogły dla mnie wyniknąć.

    Ty nas stworzyłeś, abyśmy żyli, o Boże,
    lecz abyśmy żyli Tobą, a nie rzeczami doczesnymi lub samymi sobą.

    O, spraw, żebym mogła dojść do boskiego strumienia miłości, na chwałę Twojego imienia;
    spraw, aby ona przeniosła moje czynności, jak już Twoja łaska przeniosła moje myśli i pragnienia.
    Bez Twojego wszechmocnego działania jestem niezdolna do czegokolwiek
    (bł. M. Teresa de Soubiran).

  12. Ewa pisze:

    Czytam ten tekst Ojca i próbuję przełożyć go na moją codzienność. Kiedy patrzę na postawę obu wdów – tej z Sarepty i tej ewangelicznej kojarzą mi się dwa słowa:
    – motywacja i zawierzenie Bogu. Która z tych kobiet jest mi bliższa?
    Pytanie – dlaczego czynię coś dobrego? Czy zawsze ta moja motywacja jest naprawdę ewangeliczna? I czy tak naprawdę potrafię zawierzyć Bogu jak te kobiety?

    Tak bardzo pragnę wierzyć, że Jezus jest naprawdę Panem czasu i historii i jeśli dopuszcza coś trudnego to jest w tym dla mnie jakiś sens, bardzo konkretny – choć tak bardzo trudno odczytywać to na bieżąco w takich kategoriach.

    A może wciąż tak bardzo boję się coś stracić – niekoniecznie materialnego?!
    Nie potrafię zachować się jak ta wdowa z Sarepty – ona poszła i zrobiła tak jak powiedział Eliasz…, nie potrafię wrzucić ostatniego grosza do skarbony… może to moje serce wciąż jest takie zagracone jak „targowisko” z dzisiejszej Ewangelii i boję się to wszystko stracić?

    Panie, proszę pozwól mi uwierzyć Tobie tak do końca i oddać Tobie ten naprawdę „ostatni grosz”… bo przecież wierzę, że jesteś Panem czasu i historii i że Tobie na mnie zależy i że:
    „Nie ma w naszym życiu „rzeczy” bardziej pasjonującej a zarazem ważniejszej jak szukanie i znajdowanie Boga. Móc Go szukać i znajdować oraz jednoczyć się z NIM – to są szczyty naszych osobowych możliwości i sedno naszej godności z niczym nieporównywalnej!”

  13. I jeszcze to (odkrycie czegoś prostego i pieknego):