Powód zażenowania i o dobrej modlitwie

3 lutego 2021, autor: Krzysztof Osuch SJ

Chodzi o to, aby nie przystępować do modlitwy jak do jakiejś innej rzeczy, którą mamy zrobić w ciągu dnia; w tym krótkim zatrzymaniu się na progu modlitwy zdajemy sobie sprawę z wielkości Tego, do którego przychodzimy. Uświadamiamy sobie, że idziemy na spotkanie z Osobą – Panem Wszechświata, który żyje! Uświadamiamy sobie, że nie jest On ani jakimś martwym przedmiotem, ani „kolegą”, ani też moim lustrem! Jest On Inny, jest Panem! Jest Bogiem, – Ojcem – Synem – Duchem. Jest także moim Przyjacielem… On zawsze jako pierwszy „patrzy na mnie”, a ja spotykam się z Jego spojrzeniem. Staram się zatem zebrać w jedno całe moje jestestwo i skoncentrować się właśnie na Nim, na Bogu.

Znalezione obrazy dla zapytania la salette

 Znalezione obrazy dla zapytania la salette

Matka Boża pytała dzieci w La Salette: „Czy dobrze się modlicie, moje dzieci? Obydwoje odpowiadają zupełnie szczerze: Niespecjalnie, proszę Pani. Na to następuje matczyne napomnienie: Ach dzieci, trzeba się dobrze modlić, rano i wieczorem. Jeżeli nie macie czasu, odmawiajcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, a jeżeli będziecie mogły, módlcie się więcej”…

Żenująca sytuacja

„Jakież to żenujące dla człowieka
być największym cudem świata
i tego nie pojmować!
Jakież to żenujące dla człowieka
żyć w cieniu majestatu,
ignorując go zupełnie,
żyć w obecności Boga
i wcale tego nie dostrzegać.
Religia zależy od tego, co człowiek zrobi
z tym zażenowaniem”[1].

Wstyd, wielki wstyd

Zacytowana na początku myśl (właściwie jedna wielka przygana) Heschela wybrzmi dosadniej, gdy odczytamy ją jeszcze raz, zastępując francuskie „żenujące” polskim słowem „zawstydzające”! („Zażenowanie” – «uczucie wstydu i zakłopotania», za SJP).

Jakież to zatem zawstydzające być największym cudem świata i tego nie pojmować! Jakież to zawstydzające dla człowieka (…) żyć w obecności Boga i wcale tego nie dostrzegać! Niestety, dzisiaj raczej nikt niczego nie chce się wstydzić. Każdy chce być pewny siebie i swego! Tymczasem są rzeczy, których powinniśmy się wstydzić – i to bardzo!

  • Mądry żydowski teolog nie ma wątpliwości, co w naszych czasach winno zawstydzać nas najmocniej! Winniśmy się wstydzić tego, że będąc największym cudem świata tego nie pojmujemy! Winniśmy się wstydzić tego, że żyjemy w cieniu (a raczej w słońcu) Majestatu Boga, a zupełnie to ignorujemy.

Niestety, Majestat, Wspaniałość, Wielkość Boga Stwórcy nie robią na nas wrażenia! To smutne i zawstydzające, że żyjemy w (jak najbardziej rzeczywistej) obecności Boga, a wcale tego nie dostrzegamy!

Grzeszni

W dzisiejszym słowie Bożym spotykamy różne grzeszne osoby – to m.in. mieszkańcy Nazaretu. Rozmijają się oni ze swoim Bogiem, lekceważą Go! 

Dawid, król tak bardzo obdarowany, brnie w grzech mimo ostrzeżeń. A złość jego czynu nie na tym polega, że robi spis ludności. Zły i naganny był motyw i intencja takiego przedsięwzięcia. Dawid zamiast kontemplować swego Boga, z Nim dialogować i NIM się radować – zaczął kontemplować swoje królestwo. Chciał dokładnie wiedzieć, ile czego ma, by polegać na stanie posiadania, na sile wojska, a nie na Bogu! Właśnie to było grzeszne i winno być obżałowane w klimacie szczerego zawstydzenia!

  • Kiedy człowiek odwraca się od Majestatu i Dobroci Boga, a zwraca się do (samych tylko) Jego stworzeń, wtedy zawsze dzieje się wielka nieprawość. Wdziera się wtedy w nasz świat bezład, chaos…
  • Dom pozbawiony fundamentu – wali się przy pierwszej lepszej okazji. Społeczność ludzka odwracająca się od swego Stwórcy i Ojca – też się wali; ludzie „złośliwieją”, pojawiają się kataklizmy i coraz to nowe choroby. Człowiek staje się posłańcem, który zapomniał, jaką przynosi wiadomość (por. A.J. Heschel, Prosiłem o cud, s. 60). Z całą pewnością poza żywą więzią z Bogiem – stajemy się bardzo żałośni.

 Dawid był w szczęśliwej sytuacji, gdyż sam Bóg przez proroka objaśniał mu, co z czego wynika i co należy uczynić, by odbudować więź ufnej wiary. A co my winniśmy czynić, by pojąć (codziennie pojmować), że jesteśmy największym cudem świata? Jaką podążać ścieżką (w sensie poznawczym), by często doświadczać radości z tego, że żyjemy w obecności Boga?

Tak, co należy czynić, quid agendum? – to ulubione pytanie św. Ignacego Loyoli. Całe Ćwiczenia duchowe św. Ignacego są odpowiedzią na to właśnie pytanie: co należy czynić! Odprawienie całych Ćwiczeń zajmuje około 30 dni.

W tej chwili zwrócę uwagę tylko na jeden czy drugi element z metody Ćwiczeń, która (dość skutecznie) pomaga nam wejść w żywą więź z naszym Bogiem.

Dobrze zacząć modlitwę: stanąć w obecności Boga

Są dwa czyny, dwa akty – dość podobne do siebie – które poprzedzają modlitwę medytacyjną[2]. Jeden nazywa się uspokojeniem ducha, a drugi stanięciem w obecności Boga lub wzniesieniem umysłu ku górze.

Przez czas jednego Ojcze nasz stanąć na jeden lub dwa kroki od miejsca, gdzie mam kontemplować lub rozmyślać, a wzniósłszy umysł ku górze rozważać, jak Bóg, Pan nasz, patrzy na mnie itd. i wykonać akt uszanowania lub uniżenia się przed Bogiem (Ćd nr 75).

Po co takie działanie? Chodzi o to, aby nie przystępować do modlitwy jak do jakiejś innej rzeczy, którą mamy zrobić w ciągu dnia; w tym krótkim zatrzymaniu się na progu modlitwy zdajemy sobie sprawę z wielkości Tego, do którego przychodzimy. Uświadamiamy sobie, że idziemy na spotkanie z Osobą – Panem Wszechświata, który żyje! Uświadamiamy sobie, że nie jest On ani jakimś martwym przedmiotem, ani „kolegą”, ani też moim lustrem! Jest On Inny, jest Panem! Jest Bogiem, – Ojcem –Synem –Duchem. Jest także moim Przyjacielem… On zawsze jako pierwszy „patrzy na mnie”, a ja spotykam się z Jego spojrzeniem. Staram się zatem zebrać w jedno całe moje jestestwo i skoncentrować się właśnie na Nim, na Bogu.

  • Doświadczenie potwierdza, że jakość i duch wszelkiej modlitwy zależy od tego, ile starania włożymy w jej początek. Wiele osób pytanych o ich trudności w modlitwie – wyznaje, że zwykły wchodzić w treść bez wejścia w relację, w odniesienie do Pana. Rezultat tego jest ten, że osoby te zamiast: Boga – szukały: siebie!

Naprawdę warto, należy praktykować – dłuższe czy krótsze, ile potrzeba – zatrzymanie się na samym początku modlitewnego spotkania z Panem!

Jak to czynić?

  • Najpierw: ja – ze wszystkim, czym jestem, przedstawiam siebie Bogu!
  • Przedstawiam Mu moje zalety, ograniczenia, troski…
  • I to, że jestem np. zmęczony, szczęśliwy lub że ciężko mi na sercu! Że mam chęć, by się modlić lub nie.
  • Następnie: uświadamiam sobie, że to nie ja jestem tu najważniejszy, lecz Ten, do Którego przychodzę!
  • Wyzbywam się zatem koncentracji na sobie samym! Modlitwa nie jest bowiem uprawianiem narcyzmu.
  • Modlić się – to wydać siebie w spotkaniu z Drugą Osobą, która jest Żywa. Modląc się, uprzytamniam sobie, że stoję w obecności Boga Żywego, Ojca bądź Syna, bądź Boga Stwórcy lub też wobec Pana Zmartwychwstałego…
  • Można się wspomóc krzyżem, tabernakulum czy też jakimś obrazem; jednak to Duch Święty wspomaga nas najwybitniej.
  • Ten Duch jest obecny we mnie. To On jest sprawcą ruchu modlitwy, zwracającej mnie do Boga.
  • Pomocne może się okazać jakieś ulubione zdanie wyrażające pochwałę i uwielbienie Boga.
  • Również wykonanie jakiegoś gestu, np. skłonu, wyciągnięcie otwartych dłoni…, wyrazi skupienie się nie tyle na mnie samym co raczej na Bogu.
  • Można sobie dopomóc fragmentem psalmu użytego w pierwszej osobie: Ty jesteś moim pasterzem, nie brak mi niczego… pozwalasz mi odpocząć… Panie, Ty wiesz wszystko…
  • Jeszcze raz powtórzę uwagę-zachętę: Warto poświęcić temu stanięciu w obecności Boga czas odpowiednio długi.

Nie należy jednak spodziewać się szczególnego „odczucia”. Umieć zadowolić się rzeczywistym uświadomieniem sobie siebie i Boga, do którego się zwracam. Następnie przejść do kolejnego etapu. Najważniejszy jest tu akt wiary: „widzenie” w wierze, a nie nasze odczucie. Jeśli akt stawienia się w obecności Boga przyniesie sercu więcej, niż się spodziewałem, to należy trwać w tej łasce tak długo, jak długo znajdywać będę smak i zadowolenie; a potem ze spokojem wejść w dalszą część przygotowanej modlitwy (por. Ćd 76)! Jeśli niczego nie „odczuję”, to uraduję się tą dobrą sposobnością, by wypowiedzieć Bogu akt czystej wiary, bardziej bezinteresownej!

Uspokoić ducha (przed podjęciem modlitwy)

Po obraniu tematu modlitwy i pewnym przygotowaniu należy zacząć modlitwę od uspokojenia ducha.

  • Najpierw trzeba (…) uspokoić swojego duch– zaleca św. Ignacy (por. Ćd 239, 131).

Jak to uczynić? – Pomocny bywa krótki spacer, kilka głębszych oddechów czy parę minut poświęconych na rozluźnienie napiętych mięśni, jednak najważniejsze jest to, żeby zadać sobie kilka prostych pytań i dać na nie odpowiedzi.

  • Św. Ignacy proponuje te pytania: dokąd się udaję? i po co? W czyjej obecności stanę? (por. Ćd 239, 131).

Odpowiedzi winny płynąć z mojej dotychczasowej wiedzy o Bogu i z wiary. Niech będą one raczej proste, możliwie pełne dziecięcej inwencji i świeżości. Nie może to być „coś” mgliście pomyślane na temat Boga!

Należy użyć konkretnych słów i zdań! Oczywiście, mogą to być ulubione wersety z Psalmów czy z innych ksiąg Pisma świętego.

  • Sami przekonajmy się, jak zastosowanie powyższej rady pomaga skupić nasze zdolności poznawcze i skoncentrować się naprawdę na Drugim, na Bogu i Jego Orędziu! Za każdym razem jest to prawdziwe wydarzenie, gdy wyrywamy się z siebie i przechodzimy w Boga – jak powiedziałby św. Ignacy.
  • Nigdy dość podkreślania, że warto sporo czasu poświęcać na uspokajanie ducha – w znaczeniu tu przedstawianym. Czyniąc to, przezwyciężamy zaśpieszenie i niepokój, czyli to, co jest bodaj najbardziej zabójcze dla spotkaniaJeśli nie zadbamy o uspokojenie ducha i stanięcie w Jego Obecności – już na progu modlitwy, to jest duże prawdopodobieństwo, że cały przewidziany czas (niby to) modlitwy upłynie nam pod znakiem oczekiwania na koniec.
  • Modlitwa, w której od początku nie stajemy (jakoś) wobec Obecności  i Wspaniałości Boga, łatwo staje się jednym z intelektualnych działań, które można wymienić na tyle innych rzeczy. Z pewnością relacji z Bogiem Żywym nie wymienimy (!) na żadne inne skarby, natomiast samo myślenie o Bogu czy tym bardziej o sobie – owszem.

Radziłbym zatem usilnie przeciwstawiać się byle jakiemu zaczynaniu modlitwy. Warto wręcz przymuszać siebie do zadania sobie choć jednego z wymienionych wyżej pytań. Zaś odpowiedź (by jeszcze raz to zaakcentować) niech będzie wyrażona w konkretnych słowach, a nie tylko mgliście pomyślana!

To, o czym tu mowa, uczyńmy stałym elementem wstępnego ceremoniału modlitewnego! Nie tylko w kościele, w czasie liturgii, ale i w naszej ewangelicznej izdebce winniśmy postępować zgodnie z pewnym ceremoniałem, który zabezpiecza święte spotkanie modlitewne przed profanacją, formalizmem, nudną rutyną. Trzeba naprawdę dysponować siebie do Spotkania z Kimś tak wielkim jak nasz Bóg, Stwórca i Ojciec Najlepszy.

_____________________________________________________________

[1] Abraham Joshua Heschel, Prosiłem o cud. Antologia duchowej mądrości. Poznań 2001, W drodze (zob. http://www.wdrodze.pl/opis,95,Prosilem_o_cud.html )

 [2] Dokładniej o tym w książce: Krzysztof Osuch SJ, Modlitwa w szkole św. Ignacego Loyoli. Poniżej cytuję fragmenty ze strony 11 i 80. Zobacz

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “Powód zażenowania i o dobrej modlitwie”
  1. efer pisze:

    Kolejny powód zażenowania i nowe odkrycie !
    15 / 9. 2020 r.
    Poranek , słowa psalmu 31 : …Wybaw mnie Panie w miłosierdziu swoim !
    Przychodzi światło: … odnaleźionej tożsamości dziecka Bożeg do której nie umiałam się przyznać
    i odnaleźć. Zbyt mała wobec Boga, a jednak wierząca w NIego, podążałam własną ścieżką życia w Bogu, … Bogu odległym i dalekim. Pomimo to od dziecka zawsze doświadczałam, Jego bliskość, Jego opiekę i Jego obecnośc, choć nikt mi o Nim nie mówił ; Bogu przerastającym moje wyobrażenie budując na Nim ! Odnaleźiona w tym dniu tożsamość rodziny dzieci Bożych na obraz i podobieństwo Jezusa, stała się moim pragnieniem i moim świadomym wyborem. Któż jak Bóg !!!
    19 / 9. 2020 r.
    Tego dnia, rano po przebudzeniu doświadczyłam w sobie pragnienie stałej obecności Jezusa w mym sercu i stałej komunii z Nim. Zrozumiałam, że mogłabym sama świadomie lub nie, odłączyć się, co nie daj Boże od Jezusa i oddalić Bożą obecność w moim życiu.
    Proszę, prowadź mnie TY Jezu i bądź Panem mym !
    Jezus, wzorem Syna Bożego, dla nas przybranych dzieci Bożych w Duchowym Macierzyństwie Niepokalanego Serca Maryi, Matki Boga – Człowieka, Matki Jezusa i naszej Matki w Bogu !

  2. efer pisze:

    Żenująca sytuacja !
    Żyć w obecności Boga
    i wcale tego nie dostrzegać .

    10/ 9. 2020 r.
    Wczesny poranek . Tego dnia doświadczyłam rodzaju podwójnego przebudzenia……!
    Prowadzona wewnętrznym nakazem otwieram leżący na stoliku : II tom ON i ja. str 106 i czytam :
    Nigdy nie odchodzę pierwszy, a więc ty pozostań przywiązana do Mnie. To nasze niebo na ziemi. Masz swobodę chcenia tego lub nie chcenia. Wolność ! Czy chcesz zakuć w kajdany twoją ukochaną wolność między mymi rękami ? …… – Tak, chcę Panie, odpowiadam niepewnie !
    Słowa te spoczęły w mym sercu, powodując stan wewnętrznego przebudzenia, jakby powrotu do świadomości ?! … Zdziwiona pytam po chwili : gdzie ja byłam i skąd powracam ???…
    Przychodzi światło, tego co doświadczam ! – Byłam na manowcach zranień ludzkich .
    Na bezkresnych rubieżach ludzkiego umysłu, błąkając się w poszukiwaniu siebie. Utraconej relacji rodzinnej, podstawy mojego życia ; brakiem spełnienia !. …
    Pytam: – Panie, co się ze mną stało, gdzie ja byłam ?
    Przychodzą słowa : ” Pozwoliłem ci pójść twoimi ścieżkami i twoje ja przerosło Moje. Moją obecność w życiu twoim. Oddaliłaś się w relacji do Mnie, zajęta sobą. Powróć, czekam na twój powrót do relacji ze Mną . ”
    – Chcę powrócić, Panie do Twojej obecności w moim życiu, … podaj mi rękę bo utknęłam w błocie relacji ludzkich w których nie ma Ciebie ! Chcę być sobą w Twojej obecności !
    ( Bez Ciebie jestem liściem na wietrze, miotanym powiewem ludzkich tęsknot i pragnień ! )
    15/ 9. 2020 r.
    ON i ja, tom II str. 106 ciąg dalszy : Sprawić Mi przyjemność, to czynić dobro. Nie sprzeczaj się z nikim , zwłaszcza z tymi którzy wyrządzili ci krzywdę. Aby zjednoczyć się ze Mną , mów: modlę się Twoją modlitwą ; pracuję – łącząc się z Toba pracującym ; mówię Twoimi słowami. Wkładaj w to całą swa serdeczność ….
    cd. str.107 – Nie licz już więcej na siebie. Licz na Mnie w chwili obecnej i na zawsze. Pozwól Mi wreszcie żyć w tobie ; na twoim miejscu . Wyjdź z siebie, bądź duszą nową , wyzutą z wszystkiego, przybraną na nowo. …..
    Przychodzą słowa,… notuję : ” Przeprowadziłem cię przez ten próg cierpienia twojego. Jesteś uzdrowiona z twoich tęsknot i pragnień życia twojego, łaską spełnienia we Mnie. Czy nie doświadczasz radości odnalezienia się we Mnie. – Twojego powrotu do relacji ze Mną ?!
    Przywiąż się mocno w wolności twojej do Mnie, aby wzrastać w spełnieniu życia twojego we Mnie.”
    – Dziekuje !
    „Ja, jestem twoim spełnieniem , – Jezus ! ” ……

    Ps. Często wracam do tych tekstów, dla ich utrwalenia !