Boże Narodzenie: „Jak bardzo Bóg nas miłuje!”

3 stycznia 2021, autor: Krzysztof Osuch SJ

Doprowadzić człowieka (siebie najpierw) do tej prostej i życiodajnej pewności, że Bóg kocha nas Boską, nieskończoną Miłością – to trudne zadanie. Nawet dla Wszechmocnego Boga jest to trudne, bo człowiek, dotknięty skutkami grzechu pierworodnego, jest poważnie chory na niedowierzanie swemu Stwórcy. Człowiek rodzący się na tej Ziemi nie „czuje” tego, o czym Bóg mówi człowiekowi przez Izajasza, że jest on wyryty na obu dłoniach Boga (Iz 49, 16) i że Bóg nie może o nim zapomnieć (Iz 49, 15). Choć cały utkany jest z Miłości Boga, to jednak nie ma żywego doświadczenia tej Rzeczywistości.

3. Niedziela Adwentu – J 1,6-8.19-28 – 13 grudnia 2020 – Dom rekolekcyjny  Górka

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).

Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi” (Tt 3, 4).

„Bóg. ..w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1).

Źródło wielkiej rzeki

Przytoczone wyżej zdania zostały wypowiedziane i zapisane blisko 20 wieków temu. Są one jak źródło wielkiej rzeki, która rozlewa się coraz szerzej, niosąc życie i zbawienie. Natchnione słowa św. Jana i św. Pawła świadczą o Wydarzeniu, które w dziejach ludzkości ma charakter szczytowy, gdyż spełnia wielowiekowe oczekiwania i otwiera pomyślną Przyszłość – doczesną i wieczną. Wszystkie te słowa mówią o Narodzinach Syna Bożego pośród ludzi i wydobywają ich wielkie znaczenie zbawcze.

Narodziny Boga-Człowieka dały początek różnym ważnym procesom w obszarze religii i kultury. W milionach serc uruchomiły lawinę głębokich przeżyć i słów pełnych poezji i patosu. Zainspirowały wielu twórców do stworzenia wspaniałych dzieł – muzycznych i malarskich. One też stały się przedmiotem wielu teologicznych traktatów. O nich mówią kazania i mszalne homilie. Na nich koncentrują się niezliczone medytacje i ewangeliczne kontemplacje, podejmowane czy to w rekolekcyjnej ciszy czy w chwilach zadumy nad Dziecięciem złożonym w różnych żłóbkach i szopkach…

Kilka wieków po Narodzeniu Chrystusa wielki św. Augustyn wołał: „Przebudź się, człowiecze: dla ciebie Bóg stał się człowiekiem! «Zbudź się o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus». Dla ciebie, powtarzam, Bóg stał się człowiekiem”. Św. Leon Wielki, papież, również w V wieku, tak zaczynał swoje kazanie bożonarodzeniowe: „Dzisiaj narodził nam się Zbawiciel, radujmy się, umiłowani! Nie miejsce na smutek, kiedy rodzi się życie; pierzchnął lęk przed zagładą śmierci, nastaje radość z obietnicy niekończącego się życia. Nikogo ona nie omija, wszyscy mają ten sam powód do tego wesela, bo nasz Pan niweczy grzech i śmierć, a chociaż nikogo nie znajduje wolnego od winy, to przecież wszystkich przychodzi wyzwolić”.

Jak my dzisiaj przeżywamy Boże Narodzenie?

Co my weźmiemy dla siebie ze wspominanych ziemskich Narodzin Syna Bożego?

Jeśli chcemy wziąć z nich dużo i ubogacić się tym, co Najważniejsze, to przypomnijmy sobie wpierw o wielkiej potrzebie i największym pragnieniu każdego człowieka: by być kochanym – i to miłością nieskończoną, wszechmocną, czyli taką, która potrafi nas ocalić.

  • Dziecku wystarczy tyle, że jest kochane.
  • Człowiek dojrzewający chce także sam kochać, bo przeczuwa i wie, że ludzka osoba rozwija się i spełnia jedynie w miłosnej więzi osób.

Z doświadczenia i z obserwacji wiemy, jak się ma sprawa z ludzką miłością w małżeństwach i w rodzinach, w małych wspólnotach, w większych społecznościach i między narodami. Wszędzie widać ogromne niedostatki w miłości…

– Kto powie, że już czuje się tak kochany, jak tego pragnie?

– I że sam tak miłuje swoich bliźnich, jak na to zasługują?

  • Bez wątpienia każdy człowiek nosi w sobie jakiś radykalny brak w zakresie miłości. Świadczą o tym nasze ciche łzy, co dzień doświadczane mniejsze i większe przykrości.
  • A o czym to mówią nasze wyznania (przed człowiekiem i Bogiem), czynione w chwilach szczerości?
  • Także wygląd twarzy, oglądanych w różnych sytuacjach, zda się potwierdzać ten radykalny brak.

Przypomniałem (w taki dzień) doświadczane braki i ograniczenia miłości – po to tylko, żeby tym mocniej i bardziej przekonująco zwiastować Orędzie wpisane w Boże Narodzenie.

Orędzie Miłości

Oto Bóg, nasz Ojciec, daje nam dzisiaj Swego Syna, żeby zapewnić nas o Swej Boskiej Miłości do nas, do ciebie, do mnie. Jest to Miłość przedwieczna, nieodwołalna, absolutnie wierna, a zarazem nie narzucająca się, delikatna, dyskretna. Po prostu wspaniała. Po prostu taka, na jaką czeka każdy człowiek!

  • Doprowadzić człowieka (siebie w pierwszej kolejności) do tej prostej i życiodajnej pewności, że Bóg kocha nas Boską, nieskończoną Miłością – to trudne zadanie.
  • Nawet dla Wszechmocnego Boga jest to trudne, bo człowiek, dotknięty skutkami grzechu pierworodnego, jest poważnie chory na niedowierzanie swemu Stwórcy.
  • Człowiek rodzący się na tej Ziemi nie „czuje” tego, o czym Bóg mówi człowiekowi przez Izajasza, że jest on wyryty na obu dłoniach Boga (Iz 49, 16) i że Bóg nie może o nim zapomnieć (Iz 49, 15). Choć cały utkany jest z Miłości Boga, to jednak nie ma żywego doświadczenia tej Rzeczywistości.

Dziecko długo rozczarowywane (przez rodziców i inne osoby) brakiem należnej mu miłości, niełatwo uwierzy, że miłość w tym świecie jest podstawową „daną” i że jest ona czuła, delikatna i absolutnie wierna.

  • Tak, wobec Boga Ojca wszyscy stajemy jako takie dzieci, które dotąd nie spotkały miłości na miarę wpisanych w nie pragnień…
  • A On cierpi wraz z nami, gdy widzi, jakie to pokłady niewiary i podejrzliwości odgradzają nas od Niego.
  • Bóg nie zostawia nas samych z negatywnymi uczuciami.
  • Nasz Stwórca daleki jest od chłodnej zgody na naszą beznadziejność i marne wegetowanie przez ileś tam lat…
  • On, będąc Miłością, po prostu nie może przystać na naszą marną egzystencję – w smutku, zwątpieniu i oporze, pełnym goryczy.

Bóg przekonuje nas, że być człowiekiem to wielka sprawa. Zapewnia nas, że Jemu na nas bardzo zależy. On „zrównuje się” z nami, gdy w Tajemnicy Wcielenia staje się jednym z nas. Zniża się do naszego poziomu i uniża po to, żeby tym bardziej przekonująco zaofiarować nam możliwość wyniesienia nas na Boski poziom Życia.

  • Czyn Boga, który nazywamy krótko Boże Narodzenie, jest w swej istocie miłosnym wyznaniem Boga Ojca. W ziemskich narodzinach swego Syna Bóg Ojciec mówi nam: Kocham cię, świecie! Kocham cię, człowiecze! Skoro daję wam Mojego Syna, to czy możecie mówić, że jesteście sami, samotni i zagubieni? I że wasz los jest nazbyt trudny i niepewny? I że nie wiecie, skąd wyszliście i dokąd podążacie?

– Pięknie treść Bożego narodzenia wyraził o. Karl Rahner SJ: „Kiedy mówimy: jest Boże Narodzenie, to mówimy zarazem: w Słowie Wcielonym Bóg wyrzekł w świat swoje Słowo – ostatnie, najgłębsze i najpiękniejsze. Słowo, którego już nie można cofnąć, bo jest ono ostatecznym czynem Boga, bo jest ono samym Bogiem w świecie. A słowo to brzmi: Kocham ciebie, świecie, i ciebie, człowiecze”.

„Miłość mię sprowadziła i miłość mię zatrzymuje”

Do niezapomnianych słów ojca K. Rahnera chciałbym dodać jeszcze kilka zdań św. siostry Faustyny, która była obdarzona wyjątkową zdolnością widzenia głębi Tajemnicy Boga i tajemnicy człowieka.

W swoim Dzienniczku tak opisuje przeżycia Bożego Narodzenia w roku 1935.

W dzień wigilijny „od samego rana duch mój był pogrążony w Bogu. Jego obecność przenikała mnie na wskroś. Wieczorem przed wieczerzą, weszłam na chwilę do kaplicy, ażeby u stóp Pana Jezusa podzielić się opłatkiem z tymi, którzy są z daleka, a których Jezus bardzo kocha, a ja mam im wiele do zawdzięczenia. Kiedy się w duchu dzieliłam tym opłatkiem z pewną osobą, usłyszałam w duszy te, słowa: – serce jego jest Mi niebem na ziemi. – Kiedy wychodziłam z kaplicy, w jednej chwili ogarnęła mnie wszechmoc Boża. Wtem poznałam, jak bardzo Bóg nas miłuje; o, gdyby dusze choć w cząstce mogły to pojąć i zrozumieć” (Dz 574).

Raczej nie możemy liczyć na takie wizje i tak głębokie zrozumienia Boga, o jakich zaświadcza św. Faustyna (i wielu innych świętych). Mamy jednak prawo, a poniekąd i obowiązek, zapożyczania przenikliwych oczu serca od tych, którzy widzieli więcej i więcej Boga poznali.

  • Nieraz fascynuje nas czyjaś inteligencja, czyjeś znakomite ogarnianie jakiegoś fragmentu rzeczywistości. Czasem bywa to psychologia, astronomia, polityka, analizy socjologiczne itd.
  • Czy nie powinniśmy z wielkim zainteresowaniem i wręcz pasją poznawać to, co mówią Bogu ci, którym Bóg dawał i daje wyjątkowy wgląd w całą Rzeczywistość.

W Boże Narodzenie roku 1935 uwaga Faustyny skierowana jest ku Tajemnicy Wcielenia. Chce dogłębniej pojąć, co znaczy aż taki czyn Boga, więc pyta:

„Jezu, co jest powodem, że taisz swój Majestat, że opuściłeś tron nieba, a przebywasz z nami? Odpowiedział mi Pan: – Córko Moja, miłość mię sprowadziła i miłość mię zatrzymuje. Córko Moja, o gdybyś wiedziała, jak wielką zasługę i nagrodę ma jeden akt czystej miłości ku Mnie, umarłabyś z radości. Mówię to dlatego, abyś się ustawicznie łączyła ze Mną przez miłość, bo to jest cel życia duszy twojej; akt ten polega na akcie woli; wiedz o tym, że dusza czysta jest pokorna; kiedy się uniżasz i wyniszczasz przed Majestatem Moim, wtenczas ścigam cię łaskami swoimi, używam wszechmocy, aby cię wywyższyć” (Dz 576).

Takiej duchowej wiedzy (jak św. Faustyna) sami z siebie raczej nie mamy. Ale możemy uczestniczyć w wiedzy więcej poznających. Dzięki ich świadectwu możemy odnowić naszą ewangeliczną kontemplację Osoby Jezusa…

Na życie, na czas, na naszą codzienność różnie można patrzeć. W dzień Bożego Narodzenia sens danego nam czasu życia można by zawrzeć w tym jednym zdaniu: Czas jest czekaniem Boga na moją miłość.

  • Jaki to będzie dla mnie czas w oktawie Bożego Narodzenia?
  • Czy Jezus doczeka się choć jednego aktu szczerej miłości do Niego?

„Miłość przyzywa miłość… odpowiedz Mi zatem: Pragnę ciebie. Cóż cię onieśmiela? Twoje powtarzające się zaniedbania? Twoje niedociągnięcia? Brak zrównoważenia? Twoja myśl roztargniona? Złe wspomnienia? Biorę to wszystko na siebie. Zbieram nędzę, a czynię z niej wspaniałości. Daj Mi wszystko. Czy ośmielisz się powiedzieć, że cokolwiek w twoim życiu mogłoby nie należeć do Mnie – skoro stanowimy jedno…” 1.

o. Krzysztof Osuch SJ

Częstochowa, 25 grudnia 2006 AMDG et BVMH

[Drobna uwaga. Są tu pewne powtórzenia w stosunku do niedawnej medytacji…, ale to nie powinno … zaszkodzić; przeciwnie!]

1 Gabriela Bossis, On i ja. Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem. Michalineum, t. III nr 135. Zobacz też: http://www.jezuici.pl/centrsi/czytelnia/Osuch/przyczynek.pdf lub http://www.mateusz.pl/duchowosc/ko-bossis.htm

Komentarze

komentarzy 7 do wpisu “Boże Narodzenie: „Jak bardzo Bóg nas miłuje!””
  1. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    TU można codziennie przeczytać krótki biogram o świętym z dnia:
    https://ewangeliadlanas.wordpress.com/

    A oto dzisiejsza Patronka (jak przedziwne i wspaniałe są drogi Boga zaproponowane różnym duszom, świętym, nam też…)

    Święta Aniela z Foligno, zakonnica

    Święta Aniela z Foligno

    Aniela urodziła się w Foligno w Umbrii w 1248 r. Młodość spędziła beztrosko w zamożnej rodzinie. Wyszła szczęśliwie za mąż i została matką kilku synów. Do majątku rodziców doszedł majątek męża. Mogła więc używać wszystkich przyjemności, dostępnych w jej czasach. Korzystała też z nich w całej pełni.
    Kiedy miała 37 lat, pojawił się jej we śnie św. Franciszek z Asyżu i napomniał ją surowo, by nie marnowała cennych lat życia. Po odbyciu spowiedzi generalnej nawróciła się i zaczęła iść zupełnie nową drogą. Wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka i oddała się życiu pokutnemu. W krótkim czasie utraciła matkę, męża i synów, zapewne w czasie jednej z wielu epidemii. By naśladować Chrystusa, rozdała całą swoją majętność pomiędzy ubogich i oddała się pokucie, modlitwie i uczynkom miłosierdzia. W jej ślady wstąpiło wiele niewiast. Ofiarnie służyła ubogim, jaśniała pokorą i ubóstwem. Bóg obdarzył ją niezwykłymi łaskami, a zwłaszcza głębokim nabożeństwem do świętych tajemnic z życia Chrystusa Pana, szczególnie do Trójcy Przenajświętszej i Chrystusa cierpiącego. W nagrodę za to otrzymała mistyczny znak na sercu, który do dzisiaj można oglądać w relikwiarzu zawierającym serce, w kościele św. Franciszka w Foligno, gdzie także spoczywają pozostałe relikwie św. Anieli. Wypadek to jedyny w hagiografii.
    Ostatnie lata spędziła jako rekluza – pustelnica zupełnie odcięta od świata. Opuściła ziemię po długiej i ciężkiej chorobie 4 stycznia 1309 roku, w wieku 61 lat.
    Pozostawiła po sobie ok. 35 pism i nieco listów, które dyktowała franciszkaninowi Arnoldowi z Asyżu, swojemu powiernikowi i kierownikowi duchowemu. Najcenniejszym z nich jest Memoriale – rodzaj autobiografii. Pisma Anieli nie tylko odsłaniają tajniki jej duszy, ale wskazują drogi, po których Pan Bóg wiedzie swoich wybranych ku najwyższym szczytom chrześcijańskiej doskonałości. Dla ich głębi nazywano ją nawet „mistrzynią teologów”. Jej pisma po starannym przejrzeniu otrzymały aprobatę kościelną już w roku 1310 – a więc już w rok po śmierci. Zaliczana jest do największych mistyczek średniowiecza.
    Do chwały błogosławionych wyniósł ją dopiero Innocenty XII w 1693 roku. W dniu 9 października 2013 r. papież Franciszek ogłosił, że Anieli przysługuje tytuł świętej – tym samym rozciągnął jej kult na cały Kościół (jest to tzw. kanonizacja równoważna).:

  2. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    Z Pism ascetycznych św. Anieli
    (ed. M. Faloci Pulignani,
    Autobiografia e scritti della B. Angela da Foligno,
    Citta di Castello 1932, s. 395-402)

    Tajemnica wcielenia początkiem naszego zbawienia

    Spraw, mój Boże, bym godna Twej łaski mogła pojąć głębię tajemnicy najświętszego wcielenia. Jest ono owocem Twojej żarliwej i niewypowiedzianej ku nam miłości, zgodnie z najłaskawszym zrządzeniem Trójcy Przenajświętszej. Twoje wcielenie jest dla nas podwójnym dobrodziejstwem. W nim urzeczywistniła się pełnia Twojej miłości, a zarazem otrzymaliśmy rękojmię wiecznego zbawienia. O niepojęta miłości! Nie ma już większej nad ciebie. Mój Bóg staje się ciałem, aby człowiek miał udział w Jego bóstwie. O miłości, która tak się wyniszczasz! Przyjmujesz naszą ludzką naturę, a unicestwiasz siebie dla mojego wywyższenia. Nie znaczy to, że Twoje bóstwo doznało w czymkolwiek pomniejszenia. Nasze nieudolne słowa nie potrafią wyrazić ogromu tej tajemnicy. Twoje poczęcie jeszcze bardziej nam Ciebie uprzystępnia i pozwala przekonać się o Twojej wielkości. W swej istocie nadal niepojęty stajesz się dla nas zrozumiały. Byt niestworzony poddaje się prawom istoty stworzonej. Niedosiężny dla myśli ludzkiej stajesz się przedmiotem naszego rozumowania. Z natury swej niedoświadczalny, a jednak poznawalny. Spraw, Panie, niechaj zgłębię umysłem tę miłość, którą nas obdarzyłeś, gdyś zgodził się na przyjęcie naszego człowieczeństwa. Odwieczny Boże! Uczyń mnie godną poznać głębię Twojej miłości i niewysłowionej dobroci, którą obdarzyłeś nas przez Twoje święte wcielenie. Dzięki niemu poznaliśmy Jezusa Chrystusa Twojego Syna, a On objawił nam Ciebie, naszego Ojca. O niezgłębiony Panie! Uzdolnij mnie do poznania i zrozumienia Twojej najłaskawszej ku nam miłości. Niechaj ogarnę moim umysłem całą pełnię Twojej tajemniczej miłości. Niechaj poznam Twoją dobroć, która tak się uniża. Przez nią od wieków wybrałeś rodzaj ludzki, by przeżywał radość z oglądania Ciebie i cieszył się tym zaszczytem, że kierujesz na nas swe pełne dobroci wejrzenie. O najwyższy Boże! Ty istniejesz bez początku i bez końca. Daj mi łaskę zgłębienia tego daru, który wszystko przewyższa. Wszyscy aniołowie i święci jedynie tym się cieszą, że mogą Ciebie kochać. Wpatrywanie się w Ciebie i coraz głębsze wnikanie w Twoje doskonałości sprawia im najwyższą radość. Darze nad darami! Ty jesteś miłością. Dobro najwyższe! Ty sam raczyłeś nas pouczyć, że jesteś miłością. Ty sprawiłeś, że kochamy Cię jako pełnię miłości. Wszyscy, którzy stają przed Twym obliczem, doznają szczęścia na miarę miłości, którą się wykażą. Jedyną drogą, która prowadzi mistyków do kontemplacji, jest prawdziwa miłość. za LH,Piątek, 4 stycznia 2019
    ŚW. ANIELI Z FOLIGNO, ZAKONNICY. Wspomnienie dowolne

  3. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    Dotyczy wczorajszych PATRONÓW. Warto uważnie przyjrzeć się wspaniałej PRZYJAŹNI tych dwóch świętych..
    św. Grzegorz z Nazjanzu i św. Bazyli Wielki
    Mowa pochwalna św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa,
    na cześć św. Bazylego Wielkiego

    (Mowa 43, 15. 16-17. 19-21)

    Byliśmy jakby jedną duszą w dwóch ciałach

    Ateny złączyły nas, jak jakiś nurt rzeczny, gdy płynąc z jednego ojczystego źródła, porwani w różne strony żądzą nauki, znowu zeszliśmy się razem, jakbyśmy się umówili, gdyż Bóg tak zrządził.
    Wówczas to właśnie nie tylko ja sam z uszanowaniem traktowałem mojego wielkiego Bazylego, widząc powagę jego obyczajów i dojrzałość umysłu, lecz także do podobnego zachowania się skłaniałem i innych młodzieńców, którzy go jeszcze nie znali. Bo u wielu, którzy już przedtem o nim słyszeli, od razu budził szacunek.
    Cóż z tego wynikło? Chyba tylko on jeden spośród wszystkich przebywających na studiach uniknął powszechnego obrzędu wprowadzenia; uznano bowiem, że należy mu się więcej czci niż zwykłemu nowicjuszowi. To był początek naszej przyjaźni. Stąd wyszedł płomyk naszego uczucia; tak związała nas wzajemna miłość.
    Gdy zaś po pewnym czasie wyznaliśmy sobie nasze wspólne pragnienie, by szukać właściwej filozofii życia, odtąd staliśmy się dla siebie wszystkim, żyjąc pod jednym dachem, dzieląc jeden stół, jako nierozłączni przyjaciele. Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel i stale rozwijaliśmy w sobie nawzajem nasze dążenie, tak by się stawało coraz gorętsze i mocniejsze.
    Wiodły nas jednakowe nadzieje co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści; mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną.
    Mogło się wydawać, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała. I jeżeli nie należy wierzyć tym, którzy mówią, że wszystko zawiera się we wszystkim, to tym bardziej wierzyć nam, że jeden był w drugim i obok drugiego.
    Obaj mieliśmy jeden cel: uprawianie cnoty, życie dla przyszłych nadziei i oderwanie się od tego świata, zanim z niego odejdziemy. Wpatrzeni w ten cel, kierowaliśmy według niego naszym życiem i wszystkimi uczynkami, prowadzeni w ten sposób Boskim przykazaniem, doskonaląc się wzajemnie w cnocie, i jeżeli to nie za wielkie słowa, byliśmy dla siebie wzorem i normą, za pomocą których rozróżnia się dobro od zła.
    Chociaż więc inni noszą różne imiona czy to po ojcu, czy własne, od swych zawodów lub czynów, to my uważaliśmy za wielki zaszczyt i wielkie imię być i nazywać się chrześcijanami.

  4. A jednak widzę, że udało się Pani zalogować. Wprowadziłem tę opcję, by wykluczyć spamujących, których znaczną część odrzuca program Aksimet, a i tak musiałem „ręcznie” wyrzucać trefne linki! Teraz będę miał je z głowy.

    A fragment z ON i ja o MIŁOŚCI Jezusa jest wspaniały. Pozwolę sobie wyakcentować niektóre zdania. Myślę sobie: KTO wyznaje nam taką miłość!?

  5. Katarzyna pisze:

    O Miłości Boga do swoich dzieci, pięknie też mówi wpis z daty 26.12.1940 z I tomika On i Ja:

    O, niech twoja miłość będzie dość wielka, by pojąć pełnię radości ze zjednoczenia z Bogiem! Widzisz, nawet kiedy nie ma się nic, jeżeli posiada się Jezusa, ma się wszystko. A posiadanie Jezusa nie jest fikcją, to naprawdę Ja. Biorę, kiedy Mi się oddają. Czasem nie czekam, aż ofiarujecie się, bym was zabrał, tak bardzo pragnę moich drogich, małych stworzeń.

    Kto będzie miał dość prostoty serca by Mi uwierzyć? W moją miłość nie wierzy się przez fałszywą pokorę. Kocham was nie dlatego, że jesteście tego godni, ale dlatego, że jesteście mymi biednymi dziećmi, moimi lichymi wizerunkami i dlatego, że moje serce jest najbardziej kochające z wszystkich serc. Zawsze znajduję pretekst do kochania, nawet najnędzniejszej duszy. Jestem jej Przyjacielem gotowym udzielić przebaczenia. Mówisz: 'On zawsze mówi o swojej miłości do ludzi!’… To dlatego, że jestem Miłością, rozumiesz? Mówiąc improwizuję. Myśl moja jest niezmienna. Jestem stosem, który nie wygasa. Myśl moja jest głęboka. Dla Mnie wszyscy jesteście jak jeden, o moi biedni maleńcy! Gdybyście choć przez chwilę pojęli moją miłość, jakież niebiańskie życie prowadzilibyście! Żylibyście bardziej w moim sercu niż na ziemi. Wasza myśl biegłaby tylko w jednym kierunku: picia z pucharu Życia.
    Ty przynajmniej zwyczajnie wierz. Ofiaruj się. Przejdź we Mnie i nie odchodź już, ponieważ znalazłaś”.

  6. Bardzo trafne i prawdziwe!

  7. Może parę osób naprowadzę na rozważanie ks. bpa Rysia do drugiego czytania z II Niedzieli po Bożym Narodzeniu… A może dwa razy warto wysłuchać?
    (Ef 1,3-6.15-18)
    Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. Przeto i ja, usłyszawszy o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem wszystkich świętych, nie zaprzestaję dziękczynienia, wspominając was w moich modlitwach. [Proszę w nich], aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego. [Niech da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych.