„Weźcie MOJE jarzmo na siebie”, Mt 11,25-30

5 lipca 2020, autor: Krzysztof Osuch SJ

 Człowiek (każdy) i historia (cała) – to przede wszystkim Boża Sprawa. Sprawa Ojca i Syna oraz Ducha Świętego! To Ci Trzej – zjednoczeni jedną Boską naturą – stwarzają rzeczy piękne i dobre, a nawet „bardzo dobre” (por. Rdz 1, 31). Ziemia, Wszechświat, człowiek stworzony jako mężczyzna i niewiasta – „to wszystko” jest Ich dziełem, Ich radością, Ich brzemieniem i Ich jarzmem! A nas Jezus prosi jedynie o to: «Weźcie na siebie cząstkę Mojej Sprawy». Prosi, zwracając się indywidualnie do każdego z nas: «Pozwól, mój drogi, moja droga, obarczyć siebie cząstką Mojego brzemienia. Pomogę ci. Nie będziesz sam. Nie zostawię cię samej. Zobaczysz, że to Moje jarzmo okaże się dla ciebie słodkie, a brzemię lekkie».


W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11,25-30).

Każde z powyższych zdań to prawdziwa rewelacja, a zarazem naprawdę dobra nowina dla nas! Od uważnego wsłuchania się w choćby jedno zdanie powinno się zrobić jaśniej i radośniej. Mowa Jezusa Chrystusa ma taką moc! Spróbujmy się o tym przekonać.

Jarzmo – właściwie czyje?

Zatrzymajmy się nieco przy tym zdaniu, tyle razy słyszanym: Weźcie Moje jarzmo na siebie. Czy nie jest zastanawiające, że Pan Jezus, przynajmniej tym razem, wcale nie mówi: «Niech każdy człowiek bierze na siebie swoje jarzmo»? Sądzę, że wcale by nas to nie zaskoczyło, gdyby tak powiedział. Mamy bowiem w pamięci inne Jezusowe pouczenie: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16, 24). Tym razem Jezus mówi wyraźnie i jednoznacznie: Weźcie Moje jarzmo na siebie. A zatem Moje, czyli Jego jarzmo!

– Odpowiedzmy sobie szczerze: czy i ile razy zwróciliśmy na to uwagę? Przypuszczam, że tylko nieliczni (mogę się oczywiście mylić) – z błyskiem w oku – spostrzegają, co Jezus powiedział i jaki w tym jest ładunek dobrej nowiny. Najczęściej słyszymy po prostu to, że trzeba się „czymś” obarczyć i dźwigać! To jest prawdą, ale jakąż różnicę czyni proste spostrzeżenie, że Jezus prosi i nalega, byśmy zechcieli obarczyć się Jego jarzmem (oczywiście, nie całym, ale jakąś cząstką). 

  • Jeśli często bywa tak, jak powiedziałem, to idąc tym tropem, warto zapytać, czy nie jest to wynik przemożnej w nas skłonności, żeby wszystko zawłaszczać i czynić swoim! Wyłącznie swoim – bez odniesienia do Dawcy, do Boga Ojca! Jest to właściwie przejaw fundamentalnie grzesznej postawy w nas, że wszystko, co jest darem Stwórcy, gotowi jesteśmy (bez zmrużenia oka – bez poczucia niestosowności i winy) zawłaszczyć.
  • I tak przywłaszczamy sobie i zawłaszczamy najpierw istnienie, będące najważniejszym darem od Tego, Który jako Jedyny JEST! Na ogół przebyć musimy dość długą drogę nawrócenia, by spokornieć i z wielką wdzięcznością przyjmować od Stwórcy dar życia doczesnego i – jak zapewnia nas wiara, szczególniej sam Zmartwychwstały Pan – wiecznego istnienia. Pozostawmy jednak ten ważny wątek, traktując go w obecnym rozważaniu jedynie pomocniczo, jako szersze tło dla wyjaśnienia odruchu zawłaszczania!

Właśnie, poczynione na początku spostrzeżenie każe zastanowić się i uznać, że nie słyszymy tego, co mówi Pan Jezus, ponieważ co prędzej wszystko zawłaszczamy, także dźwigane „jarzmo”, a więc wszelkie trudy życia, cierpienia i to wszystko, co zbiorczo nazywamy naszym krzyżem. Zanim powiemy o jarzmie czy krzyżu moje, mój – wpierw trzeba przyjąć do wiadomości (i tym się bardzo uradować!), że „jarzmo” (krzyż) przez nas w życiu dźwigane jest najpierw przede wszystkim jarzmem (krzyżem) Jezusa Chrystusa!

Powyższe spostrzeżenia mają prawo dziwić i szokować. Mogą się komuś wydać podejrzane czy (mówiąc kolokwialnie) lekko naciągane. Gdyby tak było, trzeba by protestować… Myślę jednak, że „złagodniejemy” i bardzo się uradujemy, gdy z całą wyrazistością i mocą zdamy sobie sprawę z tego, że my ludzie – jako osoby Bogu podobne – w wyjątkowy sposób jesteśmy stworzeni przez Chrystusa, w Nim i dla Niego. Te Pawłowe przyimki: „przez”, „w”, „dla” – z upodobaniem powtarzane – nie są pustosłowiem, lecz opisują Rzeczywistość, do której on ma pełniejszy dostęp.

W tym miejscu warto by przeczytać trzy pierwsze rozdziały Listu do Efezjan, by sobie przypomnieć, jak bardzo i pod każdym względem jesteśmy owocem i dziełem miłosiernej miłości Boga Ojca, objawionej nam w Chrystusie. W Liście do Kolosan św. Paweł wyraził tę Rzeczywistość w sposób bardzo syntetyczny:

Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów. On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie (Kol 1, 12-17).

Z powyższych przypomnień wynika, że człowiek (każdy) i historia (cała) – to przede wszystkim Boża Sprawa. Sprawa Ojca i Syna oraz Ducha Świętego! To Ci Trzej – zjednoczeni jedną Boską naturą – stwarzają rzeczy piękne i dobre, a nawet „bardzo dobre” (por. Rdz 1, 31). Ziemia, Wszechświat, człowiek stworzony jako mężczyzna i niewiasta – „to wszystko” jest Ich dziełem, Ich radością, Ich brzemieniem i Ich jarzmem! A nas Jezus prosi jedynie o to: „Weźcie na siebie cząstkę Mojej Sprawy”. Prosi, zwracając się indywidualnie do każdego z nas: „Pozwól, mój drogi, moja droga, obarczyć się cząstką Mojego brzemienia. Pomogę ci. Nie będziesz sam. Nie zostawię cię samej. Zobaczysz, że to Moje jarzmo okaże się dla ciebie słodkie, a brzemię lekkie”.

  • I tu uwaga: jeśli jarzmo, które na co dzień mamy na sobie, jawi się nam jako (nazbyt) gorzkie i beznadziejne (pozbawione nadziei na trwałe dobro wieczne), to najprawdopodobniej, a nawet na pewno, nie jest to jarzmo przyjęte od Chrystusa i jako Chrystusowe! Owszem, to jarzmo życia, które wszyscy czujemy na barkach, zawsze Jezus Chrystus nam nakłada i On je swym autorytetem firmuje, jednak wielką różnicę czyni przyjęcie go z ręki Jezusa (albo z niewiadomej). Jarzmo samo z siebie (nigdy) nie stanie się słodkie, a brzemię – lekkie. Tę przemianę może sprawić tylko Boży Syn – Zbawiciel, a czyni to zarówno dotykając serca swą łaską, jak też cierpliwie tłumacząc, że On doskonale wie, jak (genialnie i bosko) wkomponować je i spożytkować w dziele zbawienia pojedynczej osoby i wszystkich ludzi.

Jarzma czy brzemiona przyjęte (ot tak zwyczajnie) od świata i po światowemu mają prawo okazywać się gorzkimi i nieznośnie ciężkimi. I same te odczucia to jeszcze pół biedy; najbardziej niebezpieczne i w skutkach beznadziejne jest przyzwolenie na to, by (bez)sens dźwiganych jarzem i brzemion objaśniał nam szatan – wróg ludzkiej natury. Kłamca i zabójca (por. J 8, 44) nie objaśni nam życia w sposób prawdziwy i życzliwy. Jeśli na samego Boga Stwórcę – najwyższe Dobro i źródło Miłości, od początku dziejów, rzuca kłamliwie oskarżenia, to jak będzie wyglądać jego „prawda” na temat wpisanych w ziemskie bytowanie brzemion i jarzem!

Jedynie Jezusowe jarzmo – przez Niego dane i zadane, przez Niego też objaśnione – niezawodnie okazuje się, zgodnie z Jego solenną obietnicą, jarzmem słodkim! Miłym! Pełnym sensu. Twórczym i owianym wielką nadzieją…

Wszystko w gestii Jezusa

Pewno wszystkim nam zagraża takie niebezpieczeństwo, że Jezusa Chrystusa traktujemy nie dość poważnie, jakby z przymrużeniem oka… Bywa tak, że Go wyznajemy i głosimy, a jednak nie zważamy na Jego nauczanie; nie bierzemy na poważnie Jego Obietnic i tego, co mówi On o drodze wiary i moralności, która wiedzie do Życia wiecznego i prawdziwego!

Naszą uważność i najwyższy szacunek wobec Jezusa Chrystusa niech rozbudza świadomość tego, że Ojciec przekazał Mu naprawdę wszystko! Nie potrzebując ludzkich świadków (por. J 5, 37; 8, 14) i potwierdzeń, uroczyście oświadcza i objawia: Wszystko przekazał Mi Ojciec.

  • Tak, wszystko jest w ręku Jezusa Chrystusa. Wszystko jest w Jego gestii. Ojciec dał Mu naprawdę wszystko; niczego Sobie nie zastrzegł, nie zarezerwował do wyłącznie własnej dyspozycji.
  • Wolno zatem powiedzieć, że oto … jednemu z nas ludzi – Jezusowi z Nazaretu, zjednoczonemu z Boską Osobą Syna – Bóg Ojciec przekazał wszystko. A przy tym najważniejsze jest dla nas to, że wolą i Ojca, i Syna jest wprowadzić nas ludzi w głąb życia Boskich Osób! By dać nam udział w Ich Chwale i szczęściu.

…tylko Ojciec … tylko Syn

Nie starając się podjąć wszystkich słów-skarbów zawartych w rozważanej perykopie, rozważmy jeszcze parę zdań. Są one krótkie, precyzyjne i wielkiej wagi. Dowiadujemy się z nich, na jakiej „zasadzie” dokonuje się nasze wchodzenie w głębokie poznanie Boga.

Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.

– Bez zbędnych dywagacji powiedzmy, że Ojciec żywi wielkie pragnienie, by pociągać nas do Syna i nam Go objawiać. Także Syn – z wielką pasją i miłością – pragnie odsłaniać nam Twarz i Serce Ojca. Byleśmy tylko nie stawiali przeszkód. A przeszkody bywają różne, a zatem i rozważanie mogłoby nam się rozróść. Zamiast tego chcę powiedzieć, że warto inwestować czas i inne środki w swoje życie duchowe, czyli w swoje podstawowe relacje: z Bogiem, z bliźnimi, z sobą samym, a także z otaczającym nas światem przyrody i rzeczy wytwarzanych przez twórczą myśl ludzi…

Może tu „zareklamuję” rekolekcje w ogóle, a Rekolekcje Ignacjańskie w szczególności. Na moim blogu dzielę się różnymi rzeczami, własnymi i cudzymi. Naprowadzając na Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli, posługuję się jego własną „recenzją”. Brzmi ona, może powie ktoś, mało pokornie (jednak pokora to prawda):

„Ćwiczenia duchowne są najlepszą rzeczą, jaką w tym życiu mogę sobie pomyśleć i w oparciu o doświadczenie zrozumieć, aby człowiek mógł i sam osobiście skorzystać, i wielu innym przynieść owocną pomoc i korzyść”.

Święci z definicji są pokorni, a to znaczy między innymi, że jeśli o czymś orzekają i brzmi to emfatycznie, to rozstrzygająca jest zgodność tego, co twierdzą, z rzeczywistością. Św. Ignacy mógł tak powiedzieć o swojej rewelacyjnej książeczce zapewne także dlatego, iż wiedział, Komu ją zawdzięcza.

  • Rekolekcje, będące czasem ciszy, skupienia, modlitwy i metodycznego wglądania w siebie i sprawy Boże, bodaj najwydatniej pomogą dość dokładnie zidentyfikować główne subiektywne przeszkody, o które się potykamy w naszej drodze zbliżania się do Boga. I więcej, w taki czas – dzięki obfitej łasce Bożej i otwarciu na nią – owe przeszkody potrafimy nie tylko dojrzeć i nazwać po imieniu, lecz także przezwyciężyć, ominąć czy z drogi usunąć …
  • Zaproszenie do rekolekcji może brzmieć jeszcze bardziej obiecująco. To objawiająca się nam w Jezusie Miłość Boga Ojca, a nam osobiście w nadmiarze zaofiarowana – sama niweczy wszelkie przeszkody, unieważnia je, odsłania ich znikomość… To Miłość Jezusowego Serca, zarazem łagodnie i z mocą, przygarnia nas, oczyszcza i przemienia… W taki też sposób maleje nasz trud, a „brzemię życia” coraz bardziej okazuje się brzemieniem lekkim, zaś jarzmo słodkim, pełnym najlepszych przeczuć – na resztę życia na ziemi i na wieczność. 

Krzysztof Osuch SJ

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “„Weźcie MOJE jarzmo na siebie”, Mt 11,25-30”
  1. s.Krystyna pisze:

    „Jedynie Jezusowe jarzmo – przez Niego dane i zadane, przez Niego też objaśnione – niezawodnie okazuje się, zgodnie z Jego solenną obietnicą, jarzmem słodkim! Miłym! Pełnym sensu. Twórczym i owianym wielką nadzieją…”
    Dziękuję Ojcu, Bóg zapłać, za cenne wprowadzenie do modlitwy i umiejętności podejmowania codziennego jarzma, do którego Pan zaprasza.Perykopa bardzo mi znana,tak wiele razy rozważana, dopiero dzisiaj Pan dał światło do właściwego oddawania i podejmowania Jego daru. Dziękuję Ojcu za niestrudzoną pracę, ale też owocną.

    …”Prawda, że dałem ci wiele?Ofiaruj Mi wszystko, co ci dałem, aby wszystko służyło mojej chwale, chwale Miłości.Wszystko może służyć:nawet najmniejsze rzeczy.Łączę się z tobą, dlatego, że jestem Wielki.Dlatego jestem spragniony ciebie, chwytam najmniejsze twoje gesty”
    / Gabriela Bossis Oni ja t3.nr105
    Pozdrawiam serdecznie. Szczęść Boże