Trwajcie we Mnie! (J 15,1-8)

10 maja 2023, autor: Krzysztof Osuch SJ

To Jezus Chrystus, Wcielony Boży Syn, jest krzewem winnym, a my jesteśmy (jedynie i aż) latoroślami, maleńkimi gałązkami, które są w Niego wszczepione. Naszą rzeczą jest tę radosną nowinę najpierw przyjąć, ale następnie czynić wszystko, by swojego wszczepienia w Jezusa Chrystusa niczym nie osłabiać, nie kwestionować, lecz umacniać i chronić.

 Jezus powiedział do swoich uczniów: Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami (J 15,1-8).

Pragnienie owocowania

Na wiosnę zachwycamy się patrząc na drzewa i krzewy pełne kwiecia. Mamy niekiedy ochotę zatrzymać cudny czas kwitnienia, by dłużej sycić się pięknem… Jednak zdajemy sobie sprawę, że rytmu przyrody nie zmienimy, i że tak jest dobrze, najlepiej. Ponadto wiemy, że gorącym „pragnieniem” kwitnących drzew i krzewów jest to, by wydać owoc. Owoc dorodny i obfity.

Pragnienie – owocnego życia – Stwórca włożył przede wszystkim w nas ludzi. Najlepiej zna to nasze pragnienie Jezus, dlatego odwołując się do niego, powołuje nas najpierw do przyjaźni, a następnie do współpracy z Nim w dziele zbawienia. Mistrz życzy nam, byśmy przynieśli obfity plon: „Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (J 15, 8).

  • Jezus nie ogranicza się do dobrych życzeń. Jego rola Zbawiciela wobec nas, to dużo więcej! Jako rzecz pierwszą uświadamia nam, że to nie my – każdy i każda z osobna – jesteśmy krzewem winnym czy drzewem samodzielnie owocującym.
  • To Jezus Chrystus, Wcielony Boży Syn, jest krzewem winnym, a my jesteśmy (jedynie i aż) latoroślami, maleńkimi gałązkami, które są w Niego wszczepione. Naszą rzeczą jest tę radosną nowinę najpierw przyjąć, ale następnie czynić wszystko, by swojego wszczepienia w Jezusa Chrystusa niczym nie osłabiać, nie kwestionować, lecz umacniać i chronić.

Tkwić w krzewie

Dobrą nowiną jest dla nas i to, że główną odpowiedzialność za owocowanie małych gałązek latorośli – ponosi sam krzew winny, samo drzewo. Głównym zaś zadaniem i odpowiedzialnością latorośli jest tkwienie w macierzystym krzewie. Rzeczą zatem najmniej odpowiedzialną (by nie powiedzieć najgłupszą), jaką latorośl może uczynić, to odciąć siebie, oderwać od krzewu, od grubej gałęzi, od konarów.

  • Tylko niemądra latorośl mogłaby sobie „pomyśleć”, że będzie jej miło i świetnie, gdy się oderwie, gdy będzie swobodna i wolna… Jednak o ileż lepiej i mądrzej jest zdać się na tajemnicę i moc owocowania, ukrytą w krzewie winnym. Tylko cały winny krzew – wraz z zapuszczonymi w żyzną glebę korzeniami – potrafi czerpać wodę i minerały z gruntu, na którym wyrasta.

A gruntem, z którego „wyrasta” Jezus Chrystus (i my wraz z Nim), jest sam Bóg Ojciec. To On jest Tym, który troszczy się o krzew winny i uprawia go. Wspólną radością – Jezusową i naszą – jest to, że Bóg Ojciec i Duch Święty troszczą się o ten szczególny krzew winny, jakim jest Jezus Chrystus wraz z nami – maleńkimi „gałązkami”, latoroślami!

Łaska i trud

To w Chrzcie świętym zostaliśmy wszczepieni w Jezusa Chrystusa. W tym sakramencie otrzymaliśmy Nowe Życie, życie nadprzyrodzone, życie Łaski. Życie, którego istotą jest Boska Miłość. Nowe Życie w nas jest czystym darem Boga. Otrzymujemy go poza naszą świadomością, gdyż chrzest przyjmujemy na ogół w niemowlęctwie, a ponadto (i przede wszystkim) sama istota chrzcielnego Daru jest bardziej przedmiotem wiary niż zmysłowego doświadczenia. W życiu dorosłym skutki i owoce Chrztu są obficie pomnażane, ilekroć świadomie wypowiadamy akt wiary w Jezusa Chrystusa i w Jego usprawiedliwienie nas grzesznych i słabych.

Podarowane nam Nowe Życie nie „działa” w nas dokładnie w taki sam sposób jak soki krzewu winnego w latoroślach. Wszczepienie ludzkiej osoby w Osobę Jezusa Chrystusa różni się od wszczepienia winnej latorośli w krzew winny. Jako osoby rozumne i wolne czujemy się zaproszeni, by możliwie często, świadomie i dobrowolnie, odnosić się do Osoby Jezusa Chrystusa. Pan Jezus mówi wyraźnie o potrzebie trwania i wytrwania w Nim. Postuluje bycie aktywnym i zaangażowanym w relację z Nim:

„Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”.

Oprócz tego, co Jezus sprawia w głębi naszego ducha, gdy udziela nam swego Życia i swej Miłości, jest zatem miejsce na nasz trud, na „trud uczestniczenia w łasce” (kard. Karol Wojtyła). Potrzebne jest osobiste zaangażowanie i duchowa praca, która pielęgnuje przyjaźń z Jezusem. To poprzez zacieśnianie przyjaźni z Jezusem dzieje się bardzo wiele. Przestając z Jezusem, przyjaźniąc się z Nim, stajemy się uczestnikami bardzo wielu darów. Jednym z pierwszych jest olśnienie Miłością Dobrego Ojca. Ta Miłość nie tylko olśniewa, ale także oczyszcza i uświęca oraz sposobi do ścisłego zjednoczenia z Boskimi Osobami.

Kościół podsuwa nam wiele wypróbowanych sposobów, poprzez które kontaktujemy się z Jezusem, trwamy w Nim i napełniamy się Jego darami.

  • Najogólniej mówiąc, kontaktujemy się z Jezusem i trwamy w Nim dzięki wszelkiej modlitwie, poprzez czytanie i rozważanie Pisma Świętego, przez udział w świętej Liturgii, a także przez dobrą lekturę duchową.
  • Oprócz wymienionych sposobów kontaktowania się z Jezusem i umacniania więzi z Nim „przydaje się” także pewne minimum refleksji nad modlitwą i w ogóle nad życiem duchowym.
  • Praktycznie mówiąc, oznacza to między innymi pytanie siebie co jakiś czas o to, czy dobrze się modlę? Czy poświęcam dość czasu na modlitwę? Czy cenię i pielęgnuję modlitwę w postaci aktów strzelistych ponawianych w ciągu dnia (i nocy, gdy się budzę)? Czy doskonalę moją modlitwę, zwłaszcza w znaczeniu roztropnego dostosowywania jej do osobistego rozwoju duchowego?

Te pytania, i im podobne, niejako zmuszają do minimum refleksji, a dzięki niej przyczyniamy się do spełnienia Jezusowego życzenia, by przynieść owoc obfity i stać się Jego uczniami.

Słowo o kontemplacji ewangelicznej

Cennym a zarazem prostym sposobem modlitwy, bardzo zbliżającej do Jezusa, jest ewangeliczna kontemplacja. Kontemplację ewangeliczną bardzo cenił św. Ignacy Loyola. Z upodobaniem proponuje ją w Ćwiczeniach duchownych, widząc w niej przystępny i dość łatwy sposób otwierania się na Jezusa, by czerpać z Jego bogactw.

„Kontemplacje ewangeliczne, którym poświęcamy tak dużo czasu w rekolekcjach ignacjańskich, nie są jakimś wywoływaniem martwej przeszłości. Są one raczej formą kontaktu ze stale obecnym i działającym Chrystusem. Ten kontemplacyjny kontakt z Jezusem obdarza nas życiem na podobieństwo sakramentu. Strumień Jezusowego życia w nas potężnieje dzięki kontemplacji. Ilekroć uważnie „dotykamy” ewangelicznych zapisów, tylekroć dane jest nam odczuć, że rzeczywiście wpływa w nas inne życie – Chrystusowe. Chrystus, który żyje wiecznie, a więc także teraz i tu, sprawia, że Ewangelia nie staje przed nami jak martwy opis historyczny, czy jak „pusta rura”, którą nic nie płynie. W świętym naczyniu Ewangelii bije źródło życiodajnej wody. To sam Chrystus udziela się nam, ilekroć przyłożymy do Ewangelii nasze usta, ręce i ilekroć otworzymy na nią nasze uszy, a także duchową zdolność smakowania i czucia. Wpatrując się w Jezusa z różnych wydarzeń, wyobrażając Go sobie, pamiętając o Nim i rozpamiętując w swym sercu Jego słowa i czyny – Nim samym się napełniamy, On sam nas napełnia. Chrystus żyjący na wieki i nigdy nie przestający zbawczo działać – czuwa nad tym, by Sobą wypełniać kontemplowane przez nas Jego słowa, czyny i całe Jego życie. To Jego czuwanie można by porównać do fal radiowych, które stale „czuwając” od razu napełniają dźwiękiem i obrazem załączony odbiornik”[1].

Przestrzeżeni

Jezusowa alegoria o krzewie winnym tchnie wielką nadzieją, ale jest w niej też poważna przestroga. Brak kontaktu z Jezusem ma fatalne konsekwencje. Wyrażają się one, obrazowo mówiąc, w stopniowym usychaniu latorośli, a w końcu całkowitym jej uschnięciu. Proces usychania sygnalizują uczucia, których treścią jest samotność i zagubienie, a także niezadowolenie… Uschnięcie jest już pewną skrajną sytuacją. Najczęściej bywa tak, że związek z Chrystusem stopniowo rozluźnia się. Więź z Jezusem staje się połowiczna. W jej miejsce próbujemy wprowadzić różne „rzeczy”. Nierzadko bywa to rozpaczliwe szukanie innych przyjaźni. Ale one nie mogą wypełnić ludzkiego serca. Człowiek w swej głębi skierowany jest bowiem ku Bogu Ojcu i dlatego nie zazna spokoju, dopóki nie wejdzie na drogę przyjaźni i zażyłości z Jezusem, Synem Ojca!

  • Osłabienie więzi z Jezusem, swoiste niedożywienie jej, może stopniowo doprowadzić do praktycznego odwrócenia się od Tego, bez którego nic nie możemy uczynić. Innym skutkiem braku intensywnej więzi z Jezusem i nie trwania w Jego Miłości – jest to, że owoce życia stają się nikłe i nie mogą cieszyć ani Boga, ani nas samych.
  • Rada jest prosta. Należy regularnie sprawdzać, jak dbam o więź z Jezusem na płaszczyźnie czasu Jemu poświęcanego, pamięci o Nim, wyobraźni Nim wypełnianej i – po prostu – modlitwy, kontemplacji ewangelicznej, liturgii, sakramentów…
  • Codzienny pięciopunktowy rachunek sumienia, proponowany przez św. Ignacego Loyolę, pomaga na bieżąco zauważać to, co osłabia naszą więź z Jezusem. Błędy i zaniedbania można od razu korygować, nie czekając aż sytuacja stanie się dramatyczna.

Jezus, ze swej strony, jest stale otwarty i w pogotowiu; stoi u drzwi i kołacze (por. Ap 3). On zawsze pragnie nas. Pragnie, byśmy i my także pragnęli Jego. Stałość i skalę Jego pragnienia wobec nas widać najdobitniej w Eucharystii, w której On daje nam Siebie na pokarm. O Swoim pragnieniu dawania nam Siebie mówi Bóg w całym Piśmie Świętym, a Eucharystia wyraża to w sposób szczytowy i najdoskonalszy.
♣♣♣

Rozważanie pochodzi z książki:

PRZED TOBĄ JEST DAL 

Rozważania o miłości, pokonanej śmierci i jasnym wyborze. Wyd. 2011

8. K. Osuch SJ, Zwycięskie rozkoszowanie się Bogiem Choćbyśmy byli winni najcięższych grzechów…
 
„I ciebie chce On wybawić z nieszczęść, przed tobą jest dal”. Te natchnione słowa, jakie do cierpiącego Hioba skierował przyjaciel, wciąż niosą nadzieję na Bożą pomoc i szczęśliwy finał życia. W podobnym duchu utrzymane są niniejsze rozważania. Pomogą one dostrzec miłość Boga, której doświadczanie jest przedsmakiem Nieba.

spotkanie pragnień
miłość, która przynagla
nienawiść
pożytek z cierpienia
pokonana śmierć
lęk przed potępieniem
lekarstwo na grzech
wybór życia
łamanie konwenansów
wolność krzyża


[1] Krzysztof Osuch SJ, Dar i kontemplacja ewangeliczna, w: Wybór Jezusa, s. 27 n.

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “Trwajcie we Mnie! (J 15,1-8)”
  1. Do wejścia w głębszą zażyłość z Chrystusem zachęca Ojciec Święty w swoim pierwszym wpisie na portalu Twitter od powrotu z pielgrzymki do Ziemi Świętej. Papieski tweet ma po polsku następującą treść: „Wejdźmy w głęboką przyjaźń z Jezusem, abyśmy mogli naśladować Go z bliska, żyć z Nim i dla Niego”.