Ks. Adam Skwarczyński: Apel prostaczka do wielkich tego świata w sprawie Paruzji

10 grudnia 2018, autor: Krzysztof Osuch SJ

Znalezione obrazy dla zapytania paruzja obrazy

Ks. Adam Skwarczyński: Apel prostaczka do wielkich tego świata w sprawie Paruzji

APEL PROSTACZKA DO WIELKICH TEGO ŚWIATA W SPRAWIE PARUZJI

Wstęp
     Biorę Boga na świadka, że pragnę teraz głosić tylko i wyłącznie Jego Prawdę, i tylko Prawdę, na ile jest mi to w tej chwili dane w sposób wyraźny i zobowiązujący. Niech przy tym głoszeniu moje własne „ja” będzie zdruzgotane i poniżone, moje własne przemyślenia mało ważne, a wszystko co nie jest Boże – pominięte.

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Na jak największą chwałę Najświętszej Trójcy i na pożytek Kościoła, który gorąco miłuję. Kościoła, który wreszcie, na końcu czasów, musi powrócić do swojej własnej i właściwej eschatologii, w ciągu wieków wypaczonej. Świadectwem tych wypaczeń był chociażby millenaryzm czyli pogląd, według którego Jezus miałby na końcu świata założyć na nim swoje ziemskie i widzialne królestwo – ten pogląd Kościół na soborze odrzucił. Są jednak dzisiaj poważniejsze wypaczenia, do których tu nawiążę.

Choćby zamieszczone tu stwierdzenia były dla wielu szokujące, ośmielam się je wypowiedzieć w oparciu o wiedzę wlaną, od wczesnego dzieciństwa otrzymywaną. Jako małe, może 2-3 letnie dziecko, zostałem przez Maryję w Jej ramionach zaniesiony do Nieba, wprost przed Oblicze Boga siedzącego na tronie. Szczegółowy opis tegoż pomijam. Na oczach mieszkańców Nieba została mi powierzona misja, dotycząca całego mojego życia, a koleje życia – włącznie z rodzajem śmierci – stały mi się znane. Aż do dzisiaj, na przestrzeni lat, przypominam sobie i odkrywam powoli to, co wówczas dane mi było poznać. Ostatnie objawienie, spinające jak klamra wszystko co dotąd poznałem, dane mi było około roku 1983 w czasie nocnej modlitwy w kościele, a dotyczyło przeżycia Paruzji – Powtórnego Przyjścia Jezusa – w sposób identyczny, jak wkrótce doświadczą go w jednej chwili wszyscy mieszkańcy ziemi.

Już w tym miejscu oświadczam, co dalej wyjaśnię: przyjście Jezusa „powtórne” będzie jednocześnie „ostatecznym”. Nie bardzo rozumiałem, dlaczego (chodzi o „Dzienniczek” św. Faustyny) Pan Jezus użył właśnie tego określenia: „Moje ostateczne przyjście”. Na nocnej modlitwie Bóg mnie oświecił, że ma się ono dokonać nie na końcu świata, lecz na końcu czasów, a więc za naszych dni. Pierwsze z tych przeżyć opisywałem dość szczegółowo, wiążąc je z „Ostrzeżeniem” albo „małym sądem”, czy też „prześwietleniem sumień”. Jednak było i drugie. Gdy w ciemności nocy trwałem w kościele, przed Majestem Boga padłszy na twarz, od Jego Tronu wychodził bardzo wąski promień, który powoli przesuwał się po ziemi i jej mieszkańcach, oddzielając zbawionych od potępionych. Kiedy zobaczyłem, że niektóre z bliskich mi osób znalazły się „po lewicy”, oddzielone od reszty, zanurzyłem się w błaganiu o Miłosierdzie dla nich. Po chwili promień przesunął się dalej, pozostawiając je po „naszej” stronie. Była to jeszcze chwila, w której mogłem błagać, lecz mam świadomość, że już wkrótce stanie się to niemożliwe. Napisałem o tym w artykule „Anioł [Apokalipsy] z kadzielnicą”.

Czerpię teraz z nocnych wizji-pouczeń, które otrzymywałem przez całe lata jako dziecko. Gdy, wstrząśnięty ich głębią i rozmiarami, wracając na ziemię żałowałem, że prawie niczego nie jestem w stanie zapamiętać, a tym bardziej komukolwiek przekazać, zawsze bywałem uspokajany, że w swoim czasie – gdy będzie to potrzebne – skarbiec ten stanie się dla mnie dostępny. Wierzę, że dzisiaj ten czas nadszedł. Wstawszy nad ranem, piszę z polecenia Bożego. Nie otrzymuję go w jakichś słowach, tylko rozpoznaję w swojej woli, nastawionej na wypełnienie Woli Bożej.

Chrześcijanie pierwszych wieków żyli w przekonaniu, że Jezus powróci „niebawem” i zakróluje na ziemi (w Apokalipsie „niebawem” użyte jest aż osiem razy). Przy tym musieli wiedzieć, że nie chodzi tu o chodzenie Jezusa po ziemi w ciele, ale o tym dalej. Pozdrawiali się słowami „Marana tha”, którymi potwierdzali swoje przekonanie. Później zanikł nie tylko ten zwyczaj, ale także samo oczekiwanie. W ciągu wieków Paruzja splotła się w nauczaniu Kościoła z „Sądem Ostatecznym” na samym końcu świata, a tym samym ukryła się za mgłą wydarzenia, które za ileś tysięcy lat przyjdzie nieuchronnie samo i nie wymaga ani oczekiwania, ani jakiegoś przygotowania. I właśnie teraz ten błąd powinien zostać przezwyciężony! Spróbujmy pójść w tym kierunku.

I. Kościół powinien stanąć wobec poniższych pytań.

A. Jeżeli Jezus ma założyć na samym końcu świata swoje Królestwo na ziemi, komu, na chwilę przed jego unicestwieniem, będzie ono potrzebne, i do czego? Przecież wtedy ziemia przestanie pełnić swoją rolę jako miejsce zasługi na Niebo! Komu potrzebny będzie sąd, mający wskazać grzechy i błędy do naprawienia, by uświęcić się w nadchodzącym Bożym Królestwie, skoro ziemi ma już nie być?

B. Kogo miałby dotyczyć Sąd Ostateczny na samym końcu świata?
1 Garstki sprawiedliwych jeszcze na nim żyjących? Oni jednak nie tyle doczekają się powrotu Pana na ziemię, co On sam doczeka się ich powrotu do Domu Ojca, gdy zostaną „porwani w powietrze, na obłoki, naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będą z Panem” (1 Tes 4,17).
2. A może ostatnich buntowników i prześladowców Kościoła, dowodzonych przez szatana? Na nich jednak „zstąpi ogień z Nieba i pochłonie ich” (Ap 20,9).
3. Może Sąd obejmie zmarłych? Ale przecież oni już zostali osądzeni bezpośrednio po śmierci i albo bezpowrotnie znaleźli się „po prawicy” Sędziego – w Niebie – albo „po lewicy” – w piekle. Po co Bóg-Sędzia miałby wyciągnąć wszystkich z piekła i z Nieba i postawić przed sobą? Tylko po to, by im pokazać, kto znalazł się po Jego „prawej”, a kto po „lewej stronie”? Czy oni tego nie wiedzą? Czyżby chciał postawić potępionych na progu Nieba, by do niego zajrzeli, a zbawionych na progu piekła w tym samym celu? A może – tylko po co? – miałby postawić ich wszystkich razem na okręgu ziemi…?
4. Może Sąd Ostateczny miałby objąć w takim razie będących w Czyśćcu? Jednak oni już zostali osądzeni i nikt nie ma wątpliwości co do ich losu. Poza tym w momencie „końca” będą już oni tam bardzo nieliczni. Czyściec zakończy się ich „porwaniem” – czy „na obłoki”, czy do Bramy Nieba – szczegóły nie mają znaczenia.
5. Więc może Sąd ma dotyczyć samych ciał, które wtedy zmartwychwstaną? Po co im jednak Sąd, skoro z natury rzeczy trafią albo do piekła, albo do Nieba, łącząc się ze swoimi duszami? (Dusze nie mają teraz świadomości odłączenia się od ciała, gdyż zachowały pamięć o nim tak, jakby go nie utraciły).

Tak więc dla logicznie myślącego człowieka po pięciokrotnie negatywnej odpowiedzi Sąd Ostateczny, w ten sposób zwykle rozumiany, rozpływa się, traci rację swojego zaistnienia! A jednak to, że nasz Pan „stamtąd” – z Nieba – przyjdzie sądzić żywych i umarłych, jest prawdą naszej wiary… Jak więc rozstrzygnąć ten dylemat?

II. Co znaczy: „Przyjdzie sądzić żywych i umarłych”?
Gdy wypowiadałem słowa Credo: „Przyjdzie sądzić żywych i umarłych”, przeczuwałem, że chodzi tu nie o stronę fizyczną, lecz duchową śmierci – o grzech. Teraz lepiej to sobie uświadamiam.
Poza tym Sąd Ostateczny wiąże się nie z chwilą unicestwienia ziemi czyli z samym końcem świata, lecz z Paruzją Jezusa „na końcu czasów”, w naszych czasach! Taka była wiara pierwszych chrześcijan i powinniśmy do niej powrócić. Spójrzmy więc teraz szczegółowo na tak rozumiany Sąd.
1. Będzie on wypełnieniem się zapowiedzi Aniołów z Góry Wniebowstąpienia: „Jezus przyjdzie ponownie tak, jak widzieliście Go wstępującego do Nieba”, czyli w swojej chwale, z wielką mocą i majestatem. Przyjdzie nie sponad naszych głów, gdzieś z kosmosu, lecz w naszym duchowym doświadczeniu, nie mniej realistycznym niż fizyczne. Tak przyszedł do mnie w nocy.
2. Przyjdzie z Aniołami, a więc i zabrzmią ich trąby, i otwarte zostaną trzymane przez nich księgi, według których każdy człowiek zostanie osądzony. Szczęśliwy, kto do tego momentu zdąży obmyć się ze wszystkich grzechów swojego życia we Krwi Baranka. Wtedy grzechy swoje, zapisane w księgach, wprawdzie pozna, lecz nie będą one „bolały” ani jego, ani Chrystusa. Stąd najlepszym przygotowaniem do Paruzji jest spowiedź generalna. Czy jednak kapłani do niej nawołują, czy sami do niej przystąpili?
3. Tak czuwający są przygotowani do Paruzji jak „panny mądre” – zaopatrzeni w „oliwę” łaski uświęcającej, która jest warunkiem życia Trójjedynego Boga w duszy człowieka. Oni są według Credo „żywi”. Ja w czasie nocnego spotkania z Sędzią byłem na szczęście „żywy”, więc nie było ono dla mnie czymś strasznym. Było podniosłe, piękne i radosne.
4. Sąd ten – właśnie „na końcu czasów” – jest konieczny także dla „dusz oziębłych” (w Nowennie do swojego Miłosierdzia określa tych ludzi Jezus niedwuznacznie: są „podobni do trupów”) albo „letnich” (zgodnie z określeniem Apokalipsy). Wielu z tych ludzi pogrąży się wielkim płaczu na widok marnowanego życia i wejdzie na drogę świętości.
5. Wielu w momencie tego Sądu umrze, na szczęście nie w rozpaczy, lecz w ogromnej skrusze i wewnętrznym bólu, będącym dla nich nawróceniem. Trudno będzie im znieść kontrast między nieskończoną miłością Boga do nich oraz ich szczątkową do Niego! To właśnie oni natychmiast, gorączkowo zaczną szukać kapłanów-spowiedników, przez Sąd przygotowani doskonale do spowiedzi z całego życia, jednak jakże trudno będzie ich wtedy znaleźć! Litościwi kapłani, wychodzący z ukrycia, narażą się na utratę życia.
6. Wśród „umarłych” jest wielu takich, których „lampa” łaski wprawdzie zgasła, jednak nastawieni są na powrót do Boga, lecz odkładają go na później. Są jak „panny głupie”, których sen jest niespokojny. Gotowi są jak one wyruszyć w każdej chwili do „sklepu z oliwą”, jednak wciąż nie wyruszają, lekceważąc grzechy oraz sakramenty. Możliwe, że w czasie Sądu z przerażeniem zobaczą oni szatana, siedzącego w ich duszy na tronie Boga. Dla nich Sąd będzie miał znaczenie przełomowe – zadecyduje o ich wiecznym szczęściu (jeśli zechcą się nawrócić i uświęcić), lub o nieszczęściu (gdy łaskę odrzucą). Na samym końcu świata podobny Sąd nie mógłby mieć na czyjekolwiek nawrócenie wpływu.
7. Śmierć dotknie w tym momencie te sługi i czcicieli szatana, którzy dotychczas zdecydowanie odrzucali Jezusa i Jego miłość, i uczynią to także wtedy. Ogarnie ich tak wielki płomień nienawiści do Niego, że ich wieczny los zostanie wtedy przypieczętowany. „Gdzie są trupy” – powiedział Jezus – „tam się zgromadzą i sępy”, a tymi „sępami” będą wtedy duchy piekielne, przychodzące po swoją zdobycz. Jednak to nie znaczy, że w tym dniu zabiorą one wszystkich, gdyż niektórzy ich słudzy, odwracając się ostatecznie od Boga, staną się niezwykle okrutnymi prześladowcami Kościoła. Po nich przyjdą demony w ciągu „trzech dni ciemności” na końcu kary, oczyszczającej ziemię. Wtedy to „ziemia zostanie zżęta”, a „ziarno oddzielone od plew”, te zaś „zapłoną w ogniu nieugaszonym”.
8. Nasz Pan przyjdzie nagle i niespodziewanie, „jak złodziej w nocy”, jak powracający do domu z uczty weselnej pan młody, a więc zaskoczy swoim przyjściem wszystkich. Stąd konieczność czuwania i stałej gotowości. Dzisiaj, pouczeni zwłaszcza przez „Prorokinię Naszych Czasów” Maryję wiemy o tym, że dzień ten jest bardzo bliski, jednak możliwe, że do ostatniej chwili nie poznamy precyzyjnej jego daty.

III. Jakie będą skutki Sądu Ostatecznego na końcu czasów?
1. Ocalonych z Wielkiego Oczyszczenia będzie niewielu, gdyż z woli Boga cała przyroda zbuntuje się przeciwko człowiekowi, z lubością nurzającemu się w bagnie zła, wielokrotnie większego niż kiedyś u mieszkańców Sodomy i Gomory; zbuntuje się przeciwko dzieciom Boga, które głoszą (czyż nie czynią tego dzisiaj bibliści i teologowie), że On, miłosierny, „nigdy nie karze”…! „Ziemię pochłania przekleństwo, a jej mieszkańcy odpokutowują – pisze Izajasz (24, 6,13) – dlatego się przerzedzają mieszkańcy ziemi i mało ludzi zostało. Tak bowiem będzie na środku ziemi pomiędzy narodami, jak przy otrząsaniu oliwek, jak ostatki winogron po winobraniu”. Czyż nie o tym samym mówił Jezus (Łk 17,26-37) – o przepołowieniu ludzkości? „Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona”. Wiązał to z „Dniem Pańskim”, z dniem swojego objawienia, który zaskoczy wszystkich: „Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich”.

2. Co się stanie z ocalonymi – z Bożym „ziarnem”, zebranym przez Aniołów do „spichlerza”?
Ci ocaleni otrzymają w darze od Boga „Nowy Świat”, który próbowałem nieudolnie opisać w swojej „powieści” „Z Aniołem do Nowego Świata”. Pisałem ją jako naoczny świadek tej rzeczywistości, w której od dziecka poruszałem się wiele razy w nocnych widzeniach. Będzie to jedyny taki okres w całej historii świata, która z pewnością byłaby bardzo ułomna, gdyby zabrakło w niej owego szczęśliwego okresu! Gdyby ludzkość po wyjściu z Raju nie miała nigdy doświadczyć, jak miała wyglądać (zgodnie z Bożym planem) pełnia jej życia na ziemi po Odkupieniu – życia, ściśle opartego na Bożych przykazaniach i na zasadach ewangelicznych. Doświadczy więc wielkiego i wyjątkowego szczęścia, swojego pełnego rozkwitu, spełnienia się najszlachetniejszych marzeń. Ziemia stanie się jakby jednym wielkim ogrodem i klasztorem, rozmodlonym i rozśpiewanym z wdzięczności wobec Boga. Nad ziemią, oczywiście w sensie duchowym, rozbłysną „Trzy Słońca”: promieniejące i zjednoczone Miłością Najświętsze Serca Jezusa, Maryi i Józefa. Cała materia, jak ja to nazywam, będzie „podświetlona duchem”.

3. Okres ten nie będzie długi – nie tylko nie „tysiąclecie”, ale nawet nie „złoty wiek”. Zaledwie tyle, by ludzie zdążyli opróżnić Czyściec, którego po końcu świata nie będzie, jak też umocnić się duchowo na ostatnie prześladowania. Te prawdy poruszyłem w artykule „Nie będzie «Tysiącletniego Raju» na ziemi”.

4. Ponieważ dla żyjących na samym końcu świata nie będzie już Czyśćca (który, nota bene, jest bolesnym męczeństwem), będą go musieli przejść na ziemi. To właśnie o tym niedługim okresie, obejmującym apokaliptyczne „trzy i pół roku”, czyli połowę „doskonałej siódemki”, pisze święty Jan, że szatan „z więzienia swego zostanie zwolniony”, by „otoczyć obóz świętych i miasto umiłowane”. Będzie to czas ostatnich męczenników, dla których otworzy się Niebo. Temu okresowi poświęciłem drugą część swojej „powieści”: „Wejdź do Radości”. O ile w pierwszej czerpałem z różnych źródeł, o tyle w drugiej oparłem się tylko na własnej wyobraźni.

5. W „Nowym Świecie” Kościół będzie absolutnie jedną owczarnią pod przewodem jednego pasterza, żaden błędny ekumenizm nie będzie już potrzebny („jedność w wielości”, „poszanowanie różnic”, „dialog teologiczny” itp.). Mało tego: poza katolicyzmem nie będzie na świecie innych religii ani wyznań. Wielkim wysiłkiem będzie dla Kościoła objęcie ewangelizacją i doprowadzenie do Chrztu wszystkich mieszkańców ziemi. Do tego będzie potrzebna cała armia „Apostołów Czasów Ostatecznych”.

6. Kościół, jednoczący wszystkich mieszkańców ziemi, będzie święty, czysty i ubogi. Papież nie będzie otoczony ogromną kurią z jej dykasteriami, a z Watykanu nic nie zostanie – z całego jego bogactwa, muzeów i archiwów. Na „ziemi nowej będzie mieszkała sprawiedliwość”. „Wilk paść się będzie z barankiem, a dziecko włoży rękę do kryjówki żmii” – tak te czasy widział i opisywał Izajasz. Tak i mnie było dane widzieć je wiele razy, za co dziękuję Bogu. Jestem przy tym przekonany, że „nowi”, uzdowieni wewnętrznie ludzie będą kompletnie oderwani od wszelkiego zła, które miało miejsce w historii ich oraz świata. Pisze Izajasz (65,17): „Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą”. Bez tego oderwania chore dusze budowałyby powtórnie chory świat, w którym się wychowały.

Konkluzja
     Wiem, że powyższe idee, związane z Paruzją i Sądem Ostatecznym (bardzo bliskim!!!) będą dla wielu trudne do przyjęcia, nawet wręcz rewolucyjne. Wiem, że przestawienie całego własnego myślenia, nawet życia, i oczekiwanie na bliską „godzinę Damaszku” musi być wsparte specjalną łaską Bożą. Wiem, że wstrząsem dla wielu będzie uświadomienie sobie, że należą do pokolenia wyjątkowo uprzywilejowanego, ale też w pełni odpowiedzialnego za skorzystanie z tego przywileju. Oto wkrótce przejdzie ono przez sąd szczegółowy na ziemi, nie tracąc przy tym, jak wszystkie inne pokolenia, ziemskiego życia! Dar ten zaplanował Bóg w ściśle określonym celu: by podać rekę wszystkim, którzy zechcą się nawrócić i wiecznie z Nim żyć. – Błagam więc – ja, biedna „oślica Balaama” – błagam usilnie moich Rodaków, na których ręce składam to swoje świadectwo, biorąc Boga na świadka swojej prawdomówności – by wykorzystali ostatnie chwile na przygotowanie i siebie, i Polski, i świata na Sąd Ostateczny. Błagam, by nie zlekceważyli tego głosu, przychodzącego od Boga przez różne osoby – między innymi ostatnio przez Tomasza; by na próżno nie rozlegał się Jego głos na pustyni, nie odbijał od murów serc, sumień, umysłów.
– Błagam, by nie przeciwstawiali się samemu Bogu twierdząc, że „objawienia prywatne” ich do niczego nie zobowiązują, gdyż od początku świata Bóg przez takie właśnie objawienia prowadził i pouczał swoich wybranych, a przez nich chciał pouczać innych. Z Biblii można zaczerpnąć tysiące przykładów – i takich objawień, i skutków ich przyjęcia lub odrzucenia. Z historii Polski także.
– Błagam, by nie lekceważyli zwłaszcza pouczeń, upomnień i objawień Maryi, która jest Bożym Posłańcem na Końcu Czasów i oczekiwanym „Eliaszem”, który miał przyjść. Jest „Aniołem-Posłańcem” na końcu Drugiego Adwentu, jak na końcu Pierwszego był święty Jan Chrzciciel. To właśnie Ona przez 25 lat dyktowała włoskiemu kapłanowi, ks. Gobbiemu (założycielowi Kapłańskiego Ruchu Maryjnego) swoje orędzia, naświetlając dostatecznie jasno zbliżającą się Paruzję, Nową Pięćdziesiątnicę oraz Tryumf swego Niepokalanego Serca, mające stanowić jedno i to samo wydarzenie. Kongregacja Nauki Wiary, po dziesięcioletnim studiowaniu tych orędzi, nie znalazła w nich żadnego błędu. Zresztą w ilu to krajach Maryja objawiała się, nauczała, upominała, jakże często płacząc w swoich wizerunkach łzami krwi…

Jezus „Polskę szczególnie umiłował” i jeszcze liczy na to, że wyda ona ze siebie, i to w całej pełni, „Iskrę” przygotowującą świat na Jego powtórne, a zarazem ostateczne przyjście. Wszyscy prawdziwi Polacy, z Hierarchami Kościoła na czele, są za to odpowiedzialni. Ale czas nagli!

Niech na wszystkich, którzy w sercu i w czynie odpowiedzą pozytywnie na głos Boga, jak też na całe dalsze ich życie spłynie, przez orędownictwo Niewiasty Obleczonej w Słońce, Boże błogosławieństwo i łaska.
Ks. Adam Skwarczyński Rakowiec, 7-9 grudnia 2018.
Pobierz PDF: Sad-Ostateczny-Paruzja

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “Ks. Adam Skwarczyński: Apel prostaczka do wielkich tego świata w sprawie Paruzji”
  1. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    Znakomicie i „w głąb”!

    Oskarżanie Boga – Augustyn Pelanowski

  2. Krzysztof Osuch SJ pisze:

    WARTO posłuchać / obejrzeć:

    Geneza upadku cywilizacji zachodniej. ks. Oko, ks. Skrzypczak