Effatha. Otwórz się!

9 lutego 2018, autor: Krzysztof Osuch SJ

Co za bliskość i intymność gestów! To może szokować. – Ale czyż na życie człowieka, na przestrzeni lat, nie składają się różne gesty bliskości i intymności. Niektóre wyrażają wzajemną czułą miłość, bez innych nie byłoby przekazania nowego życia… W tej chwili przywołajmy szczególniej zabiegi pielęgnacyjne matki i ojca wobec maleńkiego dziecka…; a także to, co czynią lekarze i pielęgniarki, by przynieść ulgę, pomoc i zdrowie chorym… Ta macierzyńska troska czy samarytańska pomoc niekoniecznie są miłe i łatwe (zresztą dla obu stron), ale jakże obie służą dobru dziecka czy chorego… Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, […]

  • Czytaj całe rozważanie:

    Effatha. Otwórz się! « Krzysztof OSUCH, SJ – Szukać i znajdować Boga we wszystkim

  • [dla ułatwienia „wklejam”:]

  • Co za bliskość i intymność gestów! To może szokować. – Ale czyż na życie człowieka, na przestrzeni lat, nie składają się różne gesty bliskości i intymności. Niektóre wyrażają wzajemną czułą miłość, bez innych nie byłoby przekazania nowego życia… W tej chwili przywołajmy szczególniej zabiegi pielęgnacyjne matki i ojca wobec maleńkiego dziecka…; a także to, co czynią lekarze i pielęgniarki, by przynieść ulgę, pomoc i zdrowie chorym… Ta macierzyńska troska czy samarytańska pomoc niekoniecznie są miłe i łatwe (zresztą dla obu stron), ale jakże obie służą dobru dziecka czy chorego…

    Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę” (Mk 7,31-37).

    Zbawiciel – potrzebny i obiecany

    Kto dobrze słyszy i może mówić bez trudności, ten na ogół traktuje te zdolności jako stan oczywisty i należny. Głębsza refleksja przychodzi wtedy, gdy coś „się popsowa” (popsuje). Doświadczając jakiegoś poważniejszego uszczerbku na zdrowiu, ze zrozumieniem przytakujemy staropolskiej sentencji Jana Kochanowskiego, który trafnie stwierdza: „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz”.

    Człowiek z dzisiejszej perykopy został mocno poszkodowany przez los. Był nie tylko głuchy (jak przysłowiowy pień), ale też nie mógł mówić. Ten podwójny brak spychał go na margines życia społecznego. Oczywiście, ktoś taki nie potrafi odmienić swego losu. Nawet nie wie, czego mu brak, a otoczenie też jest bezradne.

    Jest w ludzkim życiu niemało takich sytuacji, w których skuteczna i znacząca pomoc może przyjść tylko od Boga – od Stwórcy i Odnowiciela ludzkiej natury! Owszem, postęp nauki i medycyna powiększają pole naszych możliwości, ale mają one oczywisty kres i granice. A poza tym nie tylko za sprawą chorób wchodzimy w strefę całkowitej bezsilności. Tej ostatniej doświadcza także, przynajmniej czasem, nasza psychika i duch. I tak, przykładowo, spada na człowieka poczucie wielkiej słabości i wręcz bezsilności, gdy gnębi go dojmujące poczucie winy lub lęki czy czucie się skrzywdzonym bez możności przebaczenia winowajcy i szczerego pojednania się z winowajcą, a i – z innego, zasadniczego tytułu – także samym Bogiem, który przecież jakoś „firmuje” nasze właśnie trudne i tajemnicze bytowanie na ziemi…

    W naszej ludzkiej sytuacji nikt tak dobrze nie jest zorientowany, jak sam Bóg. On też konsekwentnie bierze za nas odpowiedzialność. Nawet jeśli to z ludzkiej winy spadają na rodzaj ludzki nieszczęścia i cierpienia, to i tak Bóg Ojciec poczuwa się – na mocy tego, Kim On jest dla nas a my dla Niego – by śpieszyć nam z pomocą. Ta ostatnia nie wygląda może tak, jakbyśmy sobie to my wyobrażali… Jest ona (pomoc) jednak, z całą pewnością, wspanialsza, bardziej dogłębna i wspaniałomyślna niż nasze oczekiwania. O tej Pomocy Boga mówią – zapowiadając ją w Jego imieniu – prorocy. Mówią o niej na wiele sposobów. Izajasz tak ją opisuje i zapowiada:

    „Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto – pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was. Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w pojezierze, spragniony kraj w krynice wód” (Iz 35,4-7a).

    I tak jeszcze:

    „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej, i dzień pomsty naszego Boga; aby pocieszać wszystkich zasmuconych, (by rozweselić płaczących na Syjonie), aby im wieniec dać zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu” (Iz 61, 1-3).   

    Zbawiciel w akcji

    • On wziął go na bok, osobno od tłumu,
    • włożył palce w jego uszy
    • i śliną dotknął mu języka;
    • a spojrzawszy w niebo, westchnął
    • i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się!

    On wziął go na bok, osobno od tłumu
    Jezus chce nam powiedzieć, że są „rzeczy” (zwłaszcza duchowe, ale nie tylko), których nie da się zaproponować i przeprowadzić w tłumie i zgiełku. Trzeba razem z Jezusem odejść na bok. Dopiero po uciszeniu myśli, uczuć, wyobraźni i po odpowiednim skupieniu się można spotkać się z Jezusem w cztery oczy. Dopiero wtedy można przyjąć Jego dar. Uzdrowienie.

     Tylko napomknę, że coś podobnego dzieje się w rekolekcjach ignacjańskich. Ich autor, św. Ignacy Loyola, w Uwagach wstępnych w książeczce Ćwiczeń duchownych wskazuje, co należy uczynić, by – zdobywając się na odosobnienie, milczenie i skupienie – dysponować się jak najlepiej na zbawcze działanie Jezusa Chrystusa. „Im bardziej dusza nasza jest samotna i odosobniona, tym bardziej staje się sposobna do tego, by się przybliżyć do Stwórcy i Pana swego i dosięgnąć Go. A im bardziej tak go dosięga, tym bardziej usposabia się do przyjmowania łask i darów od jego Boskiej i najwyższej Dobroci” (por. Ćwiczenia duchowne [Ćd], nr 20).

    włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka
    Co za bliskość i intymność gestów! To może szokować. – Ale czyż na życie człowieka, na przestrzeni lat, nie składają się różne gesty bliskości i intymności. Niektóre wyrażają wzajemną czułą miłość, bez innych nie byłoby przekazania nowego życia… W tej chwili przywołajmy szczególniej zabiegi pielęgnacyjne matki i ojca wobec maleńkiego dziecka…; a także to, co czynią lekarze i pielęgniarki, by przynieść ulgę, pomoc i zdrowie chorym… Ta macierzyńska troska czy samarytańska pomoc niekoniecznie są miłe i łatwe (zresztą dla obu stron), ale jakże obie służą dobru dziecka czy chorego…

     Wolno powiedzieć, że Jezus włączający w proces uzdrowienia gesty tak daleko posunięte w intymności chce zapewne potwierdzić w międzyludzkich relacjach przydatność a nawet konieczność przyjaznej bliskości i dotyku, który wyraża dobroć, delikatność i czułość… W dziedzinie niesienia pomocy i uzdrowienia ludzkiej psychice oraz duchowi obowiązuje podobne prawo i prawidłowość. Rzec by można, nie obejdzie się bez subtelnego, ale jednak odsłaniania i dotykania ran, miejsc obolałych. Towarzyszy temu trud obu stron, pewno i ryzyko, wszelako minimalizowane kompetencją, a nade wszystko życzliwością i absolutnym respektem dla godności osoby w potrzebie…

     W czasie modlitwy rekolekcyjnej najbezpieczniej (choć nie bez trudu) przebiegają procesy oczyszczenia serca i uzdrowienia, gdy bezpośrednio, bardzo intymnie, wewnętrznie, sercem przy Sercu, kontaktujemy się z Panem Jezusem. Możemy stawać przed Nim w całej prawdzie i bez żadnych obaw przed czymkolwiek. Trudniejszą rzeczą jest przyjąć pomoc człowieka (dającego Ćwiczenia, osoby towarzyszącej, kierownika duchowego), który ma nas ubezpieczyć i pomóc (właśnie) w podprowadzeniu do samego Jezusa-Uzdrowiciela, Odkupiciela. Święty Ignacy, obdarowany praktyczną genialnością w „pomaganiu duszom” w drodze do Boga, daje na przykład takie zalecenie w jednej z uwag: Kiedy ten, co daje Ćwiczenia, zauważy, że w duszy odprawiającego Ćwiczenia nie zachodzą żadne poruszenia duchowe, jakimi są pocieszenia lub strapienia, i że nie poruszają nim żadne duchy, powinien go wiele wypytywać o Ćwiczenia, czy je odprawia w porach przeznaczonych i jak; podobnie też [niech go pyta] o Uwagi dodatkowe (Addycje), czy je pilnie zachowuje; i niech się szczegółowo pyta o każdą z tych rzeczy. (O pocieszeniu i strapieniu zob. Ćd 316. O Uwagach dodatkowych (Addycjach) zob. Ćd 73-90).

     To prawda, nie jest miło być wypytywanym (zresztą pytającym czy „wypytującym” też nie)… I trudno jest zastanawiać się nad swoim życiem czy zaangażowaniem w rekolekcje… Trudno też jest powracać do naszej przeszłości, do lęków, zranień i innych przeszkód (przywiązań, grzechów) na drodze zbliżania się do Boga… Jednak liczy się końcowy efekt. Bezcenne Dobro, którego rekolektant staje się uczestnikiem. Tym cennym Dobrem jest – by użyć „języka” rozważanej perykopy – odzyskana zdolność słyszenia Boga i ludzi; zdolność przyjęcia „otwartymi uszami” i całym uzdrowionym sercem Miłosnego Wyznania ze strony swego Stwórcy i Ojca! Cennym dobrem jest odzyskana zdolność odpowiedzenia miłością na Miłość! Cennym dobrem jest wszystko, co z tego wynika…

    a spojrzawszy w niebo, westchnął
    Jezusowe spojrzenie biegnie ku Ojcu! Jezus nie działa sam, lecz w doskonałej jedności z Ojcem.  Poczujmy się zatem ogarnięci spojrzeniem i głębokim westchnieniem Jezusa… Uradujmy się tym, że Jezus gotów jest przyjść do każdego i każdej – osobiście. Jeśli spełnimy minimum warunków wstępnych (dać się odprowadzić na bok, w strefę ciszy i skupienia…), to On nas dotknie; westchnie serdecznie do Ojca za nami… I uzdrowi głębie naszych serc, dusz.  

    • Skoro tak, to nie czujmy się obarczeni czymkolwiek ponad nasze siły. To Jezus jest potężnym Zbawicielem! On jeden potrafi uporać się z tak wielkimi brakami jak głuchota, niemota i wszelkie inne przeszkody w byciu radosnym dzieckiem Bożym!

    i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się!
    Na to maleńkie słowo Effatha  czekali wszyscy świadkowie wydarzenia…

    Ba, sam Bóg czekał na odpowiedni moment, by móc wypowiedzieć słowo pełne Boskiej mocy…

    •  My też bądźmy gotowi cierpliwie czekać na Bożą zbawczą interwencję, która zakłada i prosi o nasze współdziałanie! To podpowiadane nam w Kościele, w kazaniach, w dobrych lekturach, w prasie katolickiej…
    • No i w „metodzie” (drodze), która już wiele osób bardzo obdarowała (Bóg przez nią). Czyli w Rekolekcjach Ignacjańskich. (Doradzam. Zapraszam).  

     Chwal, duszo, Pana, Stwórcę swego!

    On wiary dochowuje na wieki,
    uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
    chlebem karmi głodnych,
    wypuszcza na wolność uwięzionych.

    Pan przywraca wzrok ociemniałym,
    Pan dźwiga poniżonych,
    Pan kocha sprawiedliwych,
    Pan strzeże przybyszów.

    Ochrania sierotę i wdowę,
    lecz występnych kieruje na bezdroża,
    Pan króluje na wieki,
    Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia (Ps 146,6c-10).

     

    Częstochowa, 5 września 2015     AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

Kategoria: Bez kategorii,JEZUS

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “Effatha. Otwórz się!”
  1. Katarzyna pisze:

    1061. – 1942 – 16 lipca. Nawiedzenie. – „OTWÓRZ się przede Mną. ukaż swą biedną duszę, JAK CHORZY w Judei kiedy przechodziłem. Opowiadaj. Błagaj. Ewangelia mówi: 'Uzdrawiał wszystkich’. Wyznawaj swą wiarę i ufność. Zwracaj się do mego Szaleństwa Miłości. Pragnij odpowiedzieć innym szaleństwem. PRZYPOMNIJ SOBIE ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU, świętych misjonarzy, świętych męczenników. Czy nie wydawali się śmieszni w oczach świata? Wszystko było dla nich niczym, bo zatopieni byli w miłości swego Zbawcy. Nie obawiaj się. Idź ku Mnie wielkimi krokami. Będziesz suto wynagrodzona: nie cierpię mieć długów wobec was, choć nic wam nie jestem winien. O, moja droga córeczko, NIE OPUSZCZAJ NIGDY MOJEJ MYŚLI.

    Jeżeli ktokolwiek z fanów On i ja byłby zainteresowany utworzeniem stowarzyszenia „On i ja” proszę o sygnał w odpowiedzi na mój wpis.

    Pozdrawiam